sobota, 26 kwietnia 2014

Twenty eighth



Cały piątek naprawdę minął nam w atmosferze rozmowy. Obgadałyśmy chyba wszystkie możliwe tematy, jakie tylko były w zasięgu naszej pamięci, objadając się samym niezdrowym żarciem i popijając czerwone słodkie wino, rozlane w kieliszki. Z Karoliną może nie miałam nigdy aż tak wielkiego kontaktu jak chociażby z chłopakami czy Pauliną, gdzie bez zająknięcia mogłam im powiedzieć absolutnie wszystko, ale mimo to ten dzień nie należał w żadnym wypadku do zmarnowanych. W dzieciństwie dużo czasu spędzałyśmy razem i to chyba sprawiło, że przez wzgląd na dawne czasy, nadal jest ważną osobą w moim życiu. Dobra, może nie zwierzyłam się jej ze wszystkiego, co leży mi na sercu, ale nawet nie musiałam tego robić. Karolina wcale na to nie naciskała, wręcz przeciwnie, kiedy widziała, że rozmowa zaczyna schodzić na niebezpieczne tory, a ja sama zaczynam czuć się niekomfortowo, natychmiast zmieniała temat, a tych nam akurat nie brakowało.
Dzisiaj jest sobota. Zwaliłyśmy się z łóżka chwilę po czternastej. Rozmowy do białego rana odcisnęły na nas swoje piętno bo przez pół godziny obie snułyśmy się po mieszkaniu jak zjawy. Dopiero kawa w wykonaniu Karoliny i jakiś napój energetyczny dla mnie postawiły nas na nogi. W końcu jakby to wyglądało jak na zbliżającej się wieczornej imprezie byłybyśmy bez życia.
W międzyczasie obskoczyłyśmy jeszcze kilka sklepów w Gnieźnie, dorzucając do swojej garderoby kilka pozycji. Obowiązkowy shake waniliowy, jakiś obiad w jednej z przytulnych restauracji, w których serwowano włoskie dania i dzień od razu stawał się piękniejszy.
A co do samej imprezy. Wybieramy się do jednego z tutejszych klubów. Według mojej kuzynki należy on do grupy tych fajniejszych, w których naprawdę dobrze można się zabawić, więc chyba szykuje się ciekawy wieczór. Nie powiem, miałam lekkie chwile zwątpienia przypominając sobie, jak ostatnim razem skończył się taki wypad z Pauliną w moim wykonaniu. Wolałam nie przechodzić tego już nigdy więcej mimo że nadal nie przypomniałam sobie wszystkich szczegółów tamtego wieczora, ale Karolina szybko ostudziła moje emocje. Zapewniła mnie, że imprezy tutaj są w stu procentach bezpieczne, więc skoro takie rzeczy, według niej, się tutaj nie zdarzają, to nie pozostało mi nic innego jak tylko jej uwierzyć.


***


Wchodząc do klubu miałam wrażenie, że coś stało się z moimi oczami. Ludzi było albo tak dużo, albo to było tylko takie złudzenie, bo większość okupowała parkiet, a nie, jak to bywa czasami, stoliki albo barowe krzesła. W oczy rzuciła mi się grupka kilku bądź kilkunastu dziewczyn, które były wyraźnie czymś przejęte. Zbiły się w ciasną kupkę, wymieniając między sobą zdania i poprawiając co rusz fryzurę. Nawet z mojej odległości dało się zauważyć, że coś, albo ktoś wyraźnie na nie działa. Najwyraźniej jest tutaj paru chłopaków, których można wyrwać. Nie to żebym ja miała taki zamiar, ale te dziewczyny zdecydowanie miały to w planach.
Z głośników sączyła się typowo imprezowa muzyka, ale nie w tą złą stonę. To nie była jakaś bezsensowna łupanka, a idealnie wybrane do tańczenia kawałki. Już mi się to podoba! Cały klub skąpany był w świetle kolorowych lamp, zawieszonych na suficie, co tworzyło naprawdę fajny efekt.
-Idziemy do szatni? - krzyknęła do mnie Karolina. Kiwnęłam jej tylko głową na znak zgody. W szatni zostawiłyśmy swoje kurtki. Chłopakowi, który tam pracował, a jednocześnie był kolegą ze studiów mojej kuzynki oddałyśmy też torebki. Kurde, fajnie jest mieć wszędzie takie znajomości. Bez kitu.
Następny w kolejce był bar. Dzisiaj miałam zamiar dobrze się zabawić i nie zwracać na nic uwagi. Porządna impreza chociaż na jakiś czas pozwoli mi się rozerwać, a jeśli nie teraz, to kiedy? Z Adrianem u boku raczej ciężko by mi było poszaleć.
Zamówiłyśmy sobie po jakimś kolorowym drinku, który szybko opróżniłyśmy, stukając się ze śmiechem szklankami. A później oczywiście ruszyłyśmy na parkiet.
Kilka minut później byłam już pewna, że właśnie tego było mi trzeba!


***


Wyjaśnienie powodu, dla którego te wszystkie dziewczyny były tak wybitnie podjarane nadeszło jakieś pół godziny później. Nadeszło całkowicie przypadkowo i niezapowiedzianie. Nie muszę chyba też dodawać, że ani trochę się tego nie spodziewałam? Ale po kolei..
Tańczyłyśmy właśnie do jednej z piosenek Calvina Harrisa. Odkąd tylko pojawiłyśmy się na parkiecie, nie zeszłyśmy z niego nawet na sekundę. Karolina znalazła sobie już jakiegoś partnera do tańca, który, ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu, miał kolegę, który z kolei najwyraźniej myślał, że ja mogę mu potowarzyszyć w tańcu. Tak więc tańczyliśmy sobie w czwórkę w jednym kółeczku jak takie dzieci z podstawówki i momentami wprost marzyłam, żeby ta piosenka się już skończyła. Karolina i Dawid, czyli ten jej nowy obiekt, co rusz posyłali sobie słodkie spojrzenia, niby przypadkiem się dotykali, a atmosferę między nimi można było bez problemu określić jako gorącą. Dzięki Bogu Igor, czyli ten drugi, po pierwszej próbie poderwania mnie, którą zresztą skwitowałam wymownym wzrokiem, odpuścił, ale tylko odliczałam sekundy do drugiego podejścia. Tacy jak on są łatwo przewidywalni.
No i właśnie w tym momencie ktoś złapał mnie za ramię, odwracając do tyłu. Na początku już miałam się odezwać do tego kogoś, że co on odwala, ale kiedy tylko zobaczyłam kto przede mną stoi, momentalnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-Leeena! Jesteś chyba ostatnią osobą, której bym się tutaj spodziewał! - na dzień dobry posłał mi promienny uśmiech.
-I nawzajem! Nie powinieneś się przygotowywać teraz do meczu? - zapytałam, starając się przekrzyczeć głośną muzykę.
-Powinienem. - Tai wzruszył ramionami. Tak moi drodzy, przede mną stał Tai Woffinden we własnej osobie. - Kurde chodź wyjdziemy stąd gdzieś, bo tutaj nie ma szans na rozmowę. - kiwnęłam tylko głową na znak zgody po czym oboje ruszyliśmy w kierunku jednego z wielu niewielkich Vip Roomów. Chwilę nam zajęło, zanim znaleźliśmy jakiś wolny, ale w końcu się udało.
-Noo, to teraz opowiadaj co tutaj w ogóle robisz! - zaczęłam, kiedy rozsiedliśmy się już wygodnie na kanapie.
-To chyba Ty masz w tym przypadku więcej do opowiadania. - spojrzał na mnie wymownie.
-Przyjechałam w odwiedziny do kuzynki. Wczoraj były plotki, to dzisiaj kolej na balowanie. - odpowiedziałam, na co Tai parsknął śmiechem. - A co z tobą?
-Powiedzmy, że coś podobnego. Miałem dzisiaj spotkanie z firmą, która jest zainteresowana sponsorowaniem mnie. Zabrał się ze mną Batch, a wiesz jak to z nim jest. Nawet nie chciał słyszeć o tym, że zwiniemy się stąd jakby nigdy nic.
-Taaa. - westchnęłam. Następny imprezowicz. Chyba nie muszę dodawać skąd pochodzi prawda? Australia to naprawdę egzotyczny kontynent. A pewna trójka stamtąd jest wprost idealnym przykładem na to, że powiedzenie 'nie bawisz się, nie żyjesz' jest jak najbardziej trafne.
-Nadal nie jestem pewny jakim cudem on po dzisiejszej imprezie ma zamiar dojechać jeszcze jutro do Tarnowa i wystąpić w meczu, ale z głupimi ludźmi nie dyskutuję. - wzruszył ramionami. - A co tam słychać u ciebie? - zmienił temat
-Wiesz, powoli do przodu. - wzrok Brytyjczyka łatwo pokazywał, że wierzy mi tak samo jak Holderowi, który mówi, że od jutra będzie poważny. - No dobra, momentami jest ciężko, ale jakoś daje radę. Generalnie miedzy innymi tutaj jestem. W Toruniu czasami można zwariować. Adrian oszalał, moi rodzice też, Ryan oczywiście nie może być gorszy, a o Paulinie już nawet nie wspomnę.
-Aż tak? - rozsiadł się wygodniej na kanapie, wpatrując się we mnie z uwagą.
-Są momenty gdzie jest spoko, ale za chwile wszystko się psuje i znowu mam ochotę zamknąć się w pokoju i przeryczeć cały miesiąc. - odpowiedziałam szczerze. Tai od zawsze miał w sobie coś takiego, co powodowało, że zjednywał sobie ludzi. Otwierałam się przed nim za każdym razem kiedy szczerze rozmawialiśmy. Ten chłopak naprawdę potrafił słuchać, co było rzadko spotykaną cechą u większości ludzi, których spotkałam w moim życiu, poza tymi najbliższymi.
-Utrzymujesz dalej kontakt z Darkym? - zapytał
-Pytasz jakbyś nie wiedział. - przewaliłam wymownie oczami.
-Bo nie wiem! - zaśmiał się. - Ostatni raz gadałem z chłopakami chyba z 3 tygodnie temu. Nie ma czasu żeby się spotkać razem tak na dłużej. Non stop coś się dzieje. - dodał. - No to jak wygląda sprawa z nim? - wrócił do głównego tematu.
-Gadamy, smsujemy, widzimy się przy okazji meczów. Zgodnie z tradycją za każdym razem jak są w Toruniu to wyskakujemy gdzieś całą ekipą na miasto. Niby wszystko jest ładnie pięknie, wiesz, uśmiechamy się, śmiejemy z żartów, rozmawiamy ze sobą, ale to wszystko jest takie dziwne. Takie jakby sztuczne. Zresztą, sama nie wiem jak mam to wytłumaczyć. - skapitulowałam, nie potrafiąc ubrać w słowa swoich myśli.
-Chyba wiem o co ci chodzi. - stwierdził. - Masz wrażenie, że jesteś jak na cenzurowanym, nie? - przytaknęłam kiwnięciem głowy. Mniej więcej o to chodziło. - Najczęściej właśnie tak jest. Może z czasem to minie?
-Mam nadzieję, że tak, bo w przeciwnym razie nie wie... - nie dane mi było dokończyć swojej wypowiedzi.
-No w końcu! Łażę po tej sali jak taki idiota żeby cię znaleźć! - do środka wpadł nie kto inny jak Troy Batchelor. - Ooo Lena! Ty tutaj? - otworzył szerzej oczy widząc kto jest towarzyszką jego przyjaciela.
-Tak Batch, mnie też miło Cię widzieć. - przewaliłam oczami.
-Przecież wiesz, że mnie się zawsze bardzo miło Ciebie ogląda. - wyszczerzył się przytulając mnie mocno. No tak, on i jego podejście. - Ale co ty tu robisz?
-Wpadłam sprawdzić, czy nadal jeździsz dla tego głupiego klubu? - wystawiłam mu język. Woffinden, siedzący koło mnie, zaczął się śmiać.
-A tak miło nam się rozmawiało... - westchnął. Parsknęłam śmiechem, na co on poczochrał mi włosy, uśmiechając się szeroko w tej swój niepowtarzalny sposób.
-To teraz już wiem dlaczego tyle dziewczyn w tym klubie sprawiało wrażenie jakby zaraz miało zemdleć, albo co najmniej wystrzelić się w kosmos. - spojrzałam na obu. - Pojawiło się dwóch takich i dzicz w oczach. - machnęłam w ich kierunku rękoma.
-No wiesz, nie wszyscy mogą sobie pozwolić na spotkanie z takimi cudami jak my. Poza tym spójrzmy prawdzie w oczy. - Batchelor usiadł bokiem na kanapie, wpatrując się we mnie z uwagą i siląc się na poważny ton głosu. - Bardzo trudno, o ile w ogóle jest to możliwe, można znaleźć kogoś, kto chociaż w połowie jest tak zajebisty jak my. No powiedz, znasz kogoś takiego? - ze śmiechem pokręciłam przecząco głową. - No właśnie! Więc co się dziewczynom dziwisz? Uwielbiają nas!
-Już prawie zaczęłam zapominać jaki z ciebie narcyz. - stwierdziłam.
-Więc dobrze, że się zjawiłaś w takim razie. Nadrobimy tę kwestię. - poruszał charakterystycznie brwiami. Nie mogłam na to zareagować w inny sposób, jak tylko dalej się śmiejąc. Mówiłam już, że uwielbiam tego gościa? I pomyśleć, że kiedyś szczerze za nim nie przepadałam, zresztą z wzajemnością. Za każdym razem jak spotykaliśmy się gdzieś przypadkiem to, w najlepszym przypadku, udawaliśmy, że się nieznamy. Dopiero kiedy zaczęłam spotykać się z Darcym i spędzać dużo czasu w towarzystwie jego, Chrisa i ich przyjaciół, zmieniliśmy nasz stosunek względem siebie. Poznaliśmy się lepiej i to chyba był klucz do sukcesu. Owszem, nadal lubiliśmy sobie dogryzać, nadal się przekomarzaliśmy, ale było to w stu procentach przyjacielskie zachowanie, a nie, jak wcześniej, naszpikowane negatywnymi emocjami.
-A gdzie twoja kuzynka, swoją drogą? - do rozmowy wtrącił się Tai.
-Wyrwała jakiegoś gościa i teraz pewnie pożerają się wzrokiem na parkiecie. - w tym momencie coś mi się przypomniało. - W sumie powinnam dziękować Bogu, że się zjawiliście, bo już myślałam, że będę skazana na towarzystwo takiego jednego idioty do kwadratu. Masakra. Chłopak chyba trochę za dużo sobie wyobraził i aż wolę nie wiedzieć, jak bardzo by mnie doprowadzał do szału. - skrzywiłam się lekko.
-Spokojna twoja rozczochrana! Od teraz jesteś tutaj z nami, a jak jesteś gdzieś z nami, to masz gwarancję, że nikt niepowołany się do ciebie nie zbliży, nawet na krok. Słowo harcerza! - Batch zarzucił swoją rękę na moje ramie.
-Stary, ty nigdy w życiu nie byłeś harcerzem. - Woffie uniósł brew do góry, patrząc na swojego kompana jak na idiotę.
-Co za różnica. - sam zainteresowany machnął tylko lekceważąco ręką. - Lepiej podnieście swoje kościste dupy i idziemy do baru się czegoś napić! Takie spotkanie koniecznie trzeba oblać! - dodał i jako pierwszy wystrzelił z vip roomu zapewne w kierunku baru. Tai posłał mi pełne wymowy spojrzenie na co tylko parsknęłam śmiechem.
Szykuje się naprawdę ciekawa impreza. Co do tego nie mogło być najmniejszych wątpliwości.




*******
Ot, słucham sobie zwalającego z nóg wokalu Luke'a, odliczam czas do wyjazdu do Bydgoszczy na SGP, no i sobie myślę, a czemu by nie wrzucić czegoś? :D
No i jest ;d
Podziękujcie Luke'owi :D
Nie sprawdzałam błędów do końca, więc nie linczujcie mnie jakby co ;d

<3
PS: kciuki trzymam już teraz, ale sądząc po chmurach, Mon sprawiła się w swojej roli wprost koncertowo :D
PS2: dedykacja dzisiaj dla Hot (też mi nowość) z którymi spędzę kilka wieczornych godzin i mój mózg na bank tego nie ogarnie;d
PS3: do końca zostało: 3 notki+epilog 

<3333333

https://twitter.com/nikax92


 PS4: się wyrobiłeś,panie Hemmings o.O

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz