piątek, 26 lipca 2013

Second

Promienie majowego słońca już od dobrych kilku godzin wpadały do pokoju przez okno, a nam ani śniło się wstawać. Zegar wskazywał, że jest chwilę przed 11, Darcy nadal spał, a ja bez żadnego skrępowania wpatrywałam się w jego spokojną twarz. Lekko rozchylone usta, zmierzwione włosy, delikatny uśmiech, spokojne rysy. Był teraz w każdym calu idealny. Aż ciężko było przyznać, że kiedy się obudzi jest takim wulkanem energii.
Westchnęłam głęboko kiedy pomyślałam, że to nasz przedostatni dzień razem. Potem Darcy znowu wyjeżdża a my spotkamy się Bóg jeden wie kiedy. Następny mecz chłopacy będą rozgrywać w Gorzowie, a tam raczej nie dam rady się wybrać. Z kolei jeśli Australijczykowi nie uda się wyrwać jakoś w tygodniu do Torunia to szykują się kolejne długie dni z daleka od siebie.
Życie w związku z żużlowcem nie należy do najłatwiejszych. Zresztą, chyba z większością sportowców tak jest. Darcy oprócz jeżdżenia w polskiej lidze, jeździ również w lidze angielskiej, gdzie meczy jest naprawdę dużo w ciągu całego sezonu. Dodatkowo na co dzień mieszka w Anglii, więc przyjazdy do Torunia są dla nas totalnym świętem. Nie mogę się czepiać, bo on naprawdę stara się w każdą wolną chwilę wyrywać do mnie, ale nie mogę powstrzymywać się od myślenia, że to i tak za mało. Zresztą, nawet gdybym miała go cały czas przy sobie to i tak byłoby mało. Nie należy też zapominać, że cała jego rodzina mieszka w Australii, więc kiedy tylko sezon się kończy on jedzie do nich na te kilka miesięcy. I wiąże się to z tym, że w tym okresie nie widujemy się zazwyczaj w ogóle. Nawet gdybym chciała to nic nie mogłabym z tym zrobić, bo przecież kiedy oni mają wolne u nas jest zima, czyli szkoła w pełni. A Darcy'emu ani trochę się nie dziwię, że chce jechać do rodziny, w końcu przez większość czasu w roku jest poza swoim rodzinnym domem. To też świadczy o tym jak trudne jest życie takiego sportowca. W jego przypadku dochodzi jeszcze to, że w tak wczesnym wieku, bo mając zaledwie piętnaście lat, musiał zostawić rodziców i wyjechać kilka tysięcy kilometrów od domu do Anglii już na początku swojego nastoletniego życia. Ja chyba bym tak nie potrafiła, a już na pewno bym zbyt długo tak nie wytrzymała. Z dala od rodziny, znajomych, przyjaciół... Nie, to w żadnym wypadku nie dla mnie.
Biorąc to pod uwagę tym bardziej byłam z niego dumna. I w pewien sposób pełna szacunku do jego osoby.
Mój kochany Darcy.
-Ja wiem, że jestem mega przystojny, wspaniały i w ogóle moją genialność trudno określić słowami, ale żeby tak rozbierać mnie wzrokiem już od samego rana, to nie zdarza mi się codziennie. - sam zainteresowany w końcu się obudził, nie otwierając jednak oczu.
-Rozbierać w sumie cię nie muszę. - odpowiedziałam, przypominając sobie wydarzenia z nocy. Takie są właśnie efekty jak zbyt długo się nie widzimy.
-Co racja to racja, punkt dla ciebie. - podniósł jedną powiekę, a następnie drugą, przypatrując mi się z uwagą. - To może jakaś mała powtórka z rozrywki? - poruszał charakterystycznie brwiami.
-Chyba zwariowałeś. - pokiwałam z politowaniem głową. Chłopak jednak uśmiechnął się w ten swój szatański sposób, przygwożdżając mnie do łóżka ciężarem swojego ciała. - Ałaaa ty brutalu. - parsknęłam śmiechem.
-Twój brutalu. - powiedział, po czym nie czekając na żadną reakcję musnął swoimi wargami moje.
W tym momencie po raz kolejny zapomniałam o całym świecie, zapomniałam o tym, że niedługo mogą wrócić rodzice, zapomniałam o tym, że zaczęłam robić się głodna.
W mojej głowie znowu istniał tylko on i nikt poza nim.


**************


~Robimy dzisiaj coś kreatywnego? - na dzień dobry usłyszałam wesoły głos Chrisa Holdera. Właśnie byliśmy w trakcie jedzenia późnego śniadania, kiedy przerwał nam telefon.
-To znaczy? - zapytałam.
~Nie wiem, nad tym musimy jeszcze pomyśleć.
-A nie lepiej było do mnie zadzwonić jak już wpadłbyś na jakiś genialny pomysł?
~Wszystkie moje pomysły są genialne. - oburzył się, na co parsknęłam śmiechem. - Zrobimy burzę mózgów. - dodał jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Żeby zrobić burzę mózgów trzeba najpierw takowy posiadać. - odgryzłam się na co siedzący przy stole Darcy parsknął głośnym śmiechem.
~Pijesz do mnie dziewczę? - bez problemu mogłam sobie wyobrazić, że właśnie w tym momencie mruży oczy w niezbyt zadowolonym geście.
-Ależ w życiu by mi to przez myśl nie przeszło! - odpowiedziałam siląc się na poważny ton.
~Tak właśnie myślałem. - takie przekomarzanie się było u nas na porządku dziennym. - A tak w ogóle to co robicie dzieci drogie?
-Śniadanie jemy.
~Śniadanie? Przypominam, że jest właśnie grubo po trzynastej...
-To takie... późne śniadanie. - wzruszyłam ramionami.
~Jesteście niewyżyci, mówił wam to już ktoś? - powiedział, prychając śmiechem. Darcy, który słyszał każde słowo z racji tego, że miałam włączoną funkcję głośnomówiącą, oczywiście musiał się wtrącić.
-Masz jeszcze coś do przekazania czy przestaniesz w końcu maltretować moją dziewczynę swoim głosem? - zapytał, kiedy przełknął ostatni kęs kanapki. - W ogóle co to za dzwonienie do niej?!
~Od pół roku mamy romans, miało się nie wydać, ale skoro tak to nie będziemy tego dłużej przed tobą ukrywać. Siłą naszej miłości moglibyśmy rozwalić pół planety więc nie jesteś dla nas żadną przeszkodą. Zamierzamy się chajtnąć pod koniec sierpnia i uciec do Kuala Lumpur.
-Jesteś głupi. - stwierdziłam. Całą trójką parsknęliśmy śmiechem. - Daj nam jakieś pół godziny. - widząc wymowny wzrok mojego Australijczyka poprawiłam się. - No może trochę więcej i wpadniemy do Ciebie do hotelu.
~Tylko wyjdźcie już z tego łóżka bo za rok was nie zobaczę, króliczki. - palnął po czym się rozłączył.
-Naprawdę, masz przyjaciela idiotę, mówiłam Ci już to kiedyś? - zwróciłam się do mojego chłopaka.
-Wielokrotnie i za każdym razem się z tobą zgadzam. - stwierdził. - A teraz skoro już zjedliśmy to musimy pogadać.
-O czymś konkretnym?
-Oczywiście, że tak! - szybko wstał z krzesła po czym pociągnął mnie z powrotem do mojego pokoju. - Strasznie długo cię nie widziałem i chcę wiedzieć o wszystkim co się u ciebie działo. - zarządził.
Rozłożyliśmy się na łóżku i rozpoczęliśmy naszą rytualną rozmowę o wszystkim i o niczym. W takich chwilach jak ta naprawdę dochodziłam do wniosku, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Totalnie nie wyobrażałam sobie innego chłopaka, z którym mogłabym tak leżeć jak z Darcym lub wykonywać jakiekolwiek inne czynności.
W takich momentach zapominałam również o wszystkich tych złych chwilach, które się nam przytrafiały.
Bo wystarczyło, że przy mnie był, a ja czułam się wprost nieziemsko.
Cudowne uczucie.


***************


Reszta soboty minęła nam zaskakująco szybko. Siedzieliśmy głównie razem z Chrisem w hotelu i obijaliśmy się ile się tylko dało.
No dobra, było tak tylko do godziny 20:45. Później oczywiście wszystko musiało się pozmieniać.
-Zwariowaliście. - powiedziałam, patrząc ze zdziwieniem to na Darcy'ego, który szukał w swojej walizce jakiejś koszulki, to na Chrisa, ubierającego swoje ulubione adidasy. - Jesteście kompletnie nienormalni.
-Ale o co ci chodzi? - mój chłopak w końcu z szerokim uśmiechem znalazł to czego szukał. Jakąś koszulkę na krótki rękaw z kolorowym nadrukiem. Mniejsza o większość.
-O co mi chodzi? - otworzyłam szeroko oczy. Oni naprawdę nie wiedzą? - Przypominam, że jutro jedziecie mecz. MECZ na litość boską.
-Iii? - do rozmowy wtrącił się wiecznie radosny Chris.
-I jak wy sobie wyobrażacie siebie, jeśli właśnie teraz zamierzacie IŚĆ NA IMPREZĘ?! - ostatnie słowa powiedziałam z nieco większym naciskiem i nieco bardziej podniesionym głosem. - Wszystko z wami na pewno dobrze pod względem psychicznym?
-Lena, nie przesadzaj. - Darcy przewalił oczami. - To tylko jedno głupie wyjście na miasto. Przecież nie będziemy siedzieć w hotelu jak takie ćwoki.
-Powaliło was kompletnie. - pokiwałam głową, prychając pod nosem. - Ja do tego ręki nie przyłożę, nawet nie ma takiej opcji.
-Twój wybór, skoro nie chcesz z nami iść to nie musisz. - patrzcie go, jaki się nagle bezproblemowy człowiek z niego zrobił. Miałam wrażenie, że złość zaczyna mnie wypełniać od środka.
-A nie możecie iść gdzieś jutro, albo pojutrze, albo ciul wie kiedy, a nie na dzień przed meczem? - starałam się jakoś przemówić im do rozumu. No ludzie, dajcie spokój. - Nie jedziemy jutro z jakimś cienkim drugoligowcem ani z jakimiś totalnymi żużlowymi eksperymentami, którzy pierwszy raz motor na oczy widzą! Jedziemy z Gorzowem! Gorzowem, na litość boską!
-Lena, jesteśmy młodzi, nasze organizmy szybko się regenerują. Jutro obaj będziemy niczym ten młody Bóg. - czy Australia to naprawdę miejsce, gdzie rodzą się tacy kretyni, czy tylko ta dwójka to jakieś wybryki?
-Świetnie, po prostu genialnie. - wstałam z łóżka, nerwowym ruchem odgarniając grzywkę, opadającą mi na oczy. - Tylko żebym jutro nie musiała mówić "a nie mówiłam". - dodałam, po czym nie zwracając uwagi na jakieś mruczenie chłopaków, wyszłam z ich pokoju.
Co za dzieciaki, szkoda słów.
To by było na tyle jeśli chodzi o wspólny, wesoły weekend.
Świetnie.



********
Jest i dwójka za nami! :) Jak wrażenia? :)
Co do moich to już się nie wypowiadam, amen! :D
Przede wszystkim muszę napisać, że Matej Kus zasilił szeregi naszej drużyny, co jest, jak dla mnie, świetną wiadomością! Mam nadzieję, że w niedzielę pokaże na co go stać :)
Generalnie weekendowe plany były takie genialne!
Dzisiaj ognisko, jutro wesele przyjaciela, a w niedzielę mecz, a co zrobiła inteligentna Nika?
Skręciła sobie kostkę grając w siatkówkę! -.- Patologia -.-
Tak czy inaczej ognisko i weselę mogę sobie odpuścić, Gorzowa-w żadnym wypadku! :D
Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa! To cholernie motywuje, naprawdę! :)
Nowa jak zwykle w piątek! :)
PS: w niedzielę trzymajcie kciuki za Toruń! :D

sobota, 20 lipca 2013

First

Piątek. Według mnie najlepszy dzień, jaki tylko może być spośród całego tygodnia. I wcale nie chodzi o to, że zaczyna się weekend, chociaż po części to też jest jeden z czynników. Otóż w piątek do Torunia przyjeżdża Darcy.
Od rana chodzę uśmiechnięta niczym ten skowronek. Wszystko zdaje się być po mojej stronie. Nawet majowa pogoda wprost zachęca do spacerów swoimi ciepłymi promieniami. Tak moi drodzy, dzisiaj jest 21 maja, za dwa dni na toruńskim torze nasz miejscowy Unibax będzie podejmował gorzowską stal, tak więc Darcy zgodnie z tradycją zjawia się dwa dni przed.
Dodatkowo szkoła nadzwyczaj dzisiaj minęła mi z uśmiechem na ustach, ludzie dookoła sprawiali wrażenie, jakby się do mnie uśmiechali, znalazłam na chodniku 5 złotych, a mama na obiad zrobiła moje ukochane naleśniki. Żyć nie umierać.
Nie widziałam się z Australijczykiem już okrągłe 19 dni. Zresztą nawet podczas naszego ostatniego spotkania nie spędziliśmy ze sobą zbyt dużo czasu, bo przyleciał z Anglii 1 maja, a 2 rozgrywali mecz w Bydgoszczy, na który oczywiście zostałam zaciągnięta. Niestety po samym meczu mieliśmy dla siebie nawet nie dwie godzinki, bo Darcy razem z Chrisem wracał z powrotem do Poole. Mimo wszystko, to było naprawdę wspaniałe kilka godzin w naszym wykonaniu.
Tak czy inaczej, siedzę właśnie w domu i z utęsknieniem odliczam upływający czas, który jak dla mnie wlecze się niemiłosiernie. Moi rodzice tylko kiwają z rozbawieniem głową, powtarzając w kółko "co się z tą dziewczyną dzieje". Otóż ta dziewczyna TĘSKNI. I to nawet bardzo.
-Spokojnie, przecież dzisiaj się już zobaczycie. - stwierdziła moja mama, kiedy z zapałem jedliśmy wspólnie obiad. - I w sumie dzięki Bogu, bo ani twoja psychika, ani tym bardziej nasza mogłaby tego nie wytrzymać.
Muszę tutaj dodać, że zarówno moja mama jak i mój tata są zapatrzeni w mojego chłopaka jak w obrazek. Moją rodzicielkę Darcy przekonał do siebie swoim pozytywnym nastawieniem do życia, poczuciem humoru i tym cudownym darem zjednywania sobie ludzi. Z moim tatą było trochę trudniej, ale w końcu i on się do niego przekonał, a teraz sprawia wrażenie, jakby nie wyobrażał sobie żadnego innego potencjalnego kandydata na faceta dla mnie. Zresztą, nie raz i nie dwa mnie o tym informował. Nie to żebym miała coś przeciwko temu. Cieszę się, że traktują go już jak członka rodziny.
Jeśli chodzi o rodziców Darcy'ego to również miałam okazję ich poznać. W zeszłym roku pojawili się w Toruniu na dwóch meczach swojego ukochanego syna, więc siłą rzeczy nie mogłam ich olać. Zresztą nawet nie miałabym jak. Australijczyk totalnie się uparł i niemal siłą mnie do nich zaciągnął. Bo wiecie, jednak trochę stresa miałam. W końcu nie codziennie ma się okazję poznawać rodziców swojego ukochanego. Swoją drogą, sam zainteresowany skwitował to tylko głośnym wybuchem śmiechu, po którym pocałował moje czoło i stwierdził "to nie rodzina królewska, wyluuuuzuj". I weź tu takiemu przemów do rozumu.
-O której w ogóle będzie.? - do rozmowy wtrącił się mój tata.
-O osiemnastej jego samolot ma lądować w Bydgoszczy, więc gdzieś tak koło dziewiętnastej powinien już być w Toruniu. - odpowiedziałam.
-I pewnie od razu macie zamiar się spotkać.?
-Nie no, Darcy zostawi swoje rzeczy w hotelu, trochę się ogarnie i wtedy zapewne się ugadamy.
-Więc macie szczęście, bo akurat dzisiaj jedziemy z mamą do cioci Weroniki i znając życie wrócimy dopiero jutro więc dom wolny. - tata popatrzył na mnie z rozbawieniem. - Tylko nie przesadzajcie za bardzo.
-Oj taaato. - przewaliłam oczami.
-No co, ja tylko dmucham na zimne. - westchnęłam tylko głośno, kręcąc z politowaniem głową.
Reszta posiłku minęła nam już w ciszy. Po obiedzie ruszyłam od razu do swojego pokoju chcąc uporać się z pracą domową, jaką zadali nam nauczyciele, żeby cały weekend mieć już wolny. Spojrzałam jeszcze przelotnie na zegarek. 15:27. Jeszcze coś koło czterech godzin i w końcu się zobaczymy.
Już nie mogę się doczekać.



*********


W momencie kiedy zegarek na wyświetlaczu mojego telefonu zaczął wskazywać godzinę 20:30 zaczęłam się coraz bardziej niepokoić. Moi rodzice przeszło godzinę temu pojechali już do ciotki, życząc nam wcześniej udanej zabawy i każąc pozdrowić swojego ulubieńca. Tego samego, który teraz nie daje żadnego znaku życia.
Napisał mi tylko jedną wiadomość, coś koło 18:10, że jest już w Bydgoszczy i zaraz wyjeżdżają do Torunia. Od tamtej pory cisza.
Naprawdę starałam się nie panikować, ale różne głupie myśli przychodziły mi do głowy. Podejrzewam, że również moja wrodzona niezdolność do cierpliwości pomieszana z wszechogarniającą tęsknotą też wspomagała mój niepokój.
W końcu ludzie, dajcie spokój, nic by się nie stało gdyby napisał smsa, że już są w Toruniu, czy nawet że się trochę spóźnią albo coś w tym stylu. Ja byłabym spokojniejsza, a jemu zajęłoby to nawet nie minutę.
Co za człowiek.


*********


O ile wcześniej byłam zaniepokojona, o tyle teraz zaczęłam się już autentycznie bać. Na zegarach widniała już godzina 21:53, a Darcy'ego nadal ani widu ani słychu. Na dodatek jego telefon albo był wyłączony, albo nie miał zasięgu, chociaż ta opcja jest raczej mało prawdopodobna. Tak czy inaczej, w żaden sposób nie mogłam się do niego dodzwonić.
Chodziłam zatem po pokoju od okna do drzwi, przygryzając lekko ze zdenerwowaniem wargę.
Oby miał dobre wytłumaczenie tego, że tak długo się nie pojawia.


*********


Po mieszkaniu w końcu rozległ się upragniony dzwonek do drzwi. Zerwałam się z łóżka i pędem ruszyłam w ich kierunku. Zegar wiszący w przedpokoju wskazywał godzinę 22:23.
Za drzwiami oczywiście stał nie kto inny jak Darcy, uśmiechnięty od ucha do ucha w ten swój cudowny sposób. Miałam być na niego cholernie zła, ale w tym momencie wszystkie negatywne emocje ze mnie uleciały. Chłopak wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi, po czym wystawił w moim kierunku swoje ręce. Na mojej twarzy z każdą sekundą pojawiał się coraz to większy uśmiech i kiedy Australijczyk wykonał ten gest, nie czekając na nic pisnęłam cicho z radości po czym niemal się na niego rzuciłam. Oplotłam go nogami wokół talii, przytulając się do niego jak najbardziej się tylko dało. Dzięki Bogu, że jego zdolność utrzymywania równowagi była niezwykle wysoko rozwinięta, bo jak nic wywinęlibyśmy orła.
Sama nie wiem ile tak trwaliśmy w tej pozycji, zapominając o całym świecie. Tak bardzo cieszyłam się, że w końcu jest tutaj ze mną, że coś takiego jak czas przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
-Lena, aż tak się stęskniłaś.? - Darcy w końcu przerwał ciszę, wpatrując się we mnie z rozbawieniem. - Kurczę, chyba będę musiał częściej robić takie przerwy skoro tak masz mnie potem witać.
-Ani mi się waż. - odpowiedziałam, z rozbawieniem udając poważny głos. - Poza tym dziwisz mi się.? Nie widziałam cię całe 19 dni!
-Rzeczywiście, trochę długo. - stwierdził, wchodząc do pokoju ze mną nadal na nim uwieszoną. - W takim bądź razie musimy nadrobić stracony czas. - dodał, siadając na łóżku, przez co wyszło na to, że siedziałam na nim okrakiem.
-Nie tak szybko, mój drogi. - odsunęłam się od niego delikatnie. - Najpierw mi powiedz gdzie tak długo byłeś i dlaczego się nie odzywałeś!
-Daj spokój, zanim się dokulaliśmy z Bydgoszczy to była chyba dziesiąta. - przewalił oczami. - Po drodze był jakiś wypadek, chyba nawet dość poważny, bo wstrzymali na jakiś czas ruch, przez co korek był nieziemski. Oczywiście policjanci zanim skumali, że mogą pokierować kierowców objazdami, to też minął mały rok. - westchnął głośno. - W hotelu zostawiłem tylko swoje rzeczy i od razu przyszedłem do ciebie.
-A telefon.? Nie mogłeś odebrać.?
-Rozładowany. - na potwierdzenie swoich słów wyciągnął swoją komórkę, której rzeczywiście nie mógł uruchomić.
-Dostanę kiedyś przez ciebie zawału, to jest pewne. - powiedziałam, kręcąc z politowaniem głową. - Myślałam, że coś ci się stało.
-Spokojna twoja, jestem człowiekiem ze stali. - uraczył mnie kolejnym swoim promiennym uśmiechem, który za moment został zastąpiony tym uwielbianym przeze mnie, lekko zadziornym. - A teraz może w końcu przywitasz się ze mną jak należy.? Przypominam, że nie widziałem Cię całe 19 dni! - powtórzył moje wcześniejsze słowa.
Nie czekając ani chwili dłużej wpiłam się swoimi ustami w jego kuszące wargi czując jak całe moje otoczenie znika. Tak się działo zawsze, kiedy miałam okazję całować najwspanialszego faceta w tym układzie planetarnym.
-Zdecydowanie podoba mi się twój sposób witania. - na moment się ode mnie oderwał. Z błyskiem pożądania w oczach położył się na łóżku, ciągnąc mnie za sobą, przez co leżałam na nim całym ciężarem swojego ciała. - Teraz chyba kolej na mój sposób. - dodał po chwili wkładając swoje ręce pod moją koszulkę, delikatnymi ruchami gładząc moje plecy.
-Nie zgłaszam żadnych obiekcji. - odpowiedziałam, po czym kolejny raz poczułam jego wargi na moich.
Ta noc zdecydowanie będzie jedną z najlepszych w ostatnim czasie. Co do tego nie miałam żadnych wątpliwości.



*******
Pierwszy rozdział jest zdecydowanie szybciej niż być powinien, ALE :D
Chłopaki pokazali dzisiaj prawdziwą wolę walki, zdobyli 3 miejsce i jestem z nich cholernie dumna! <3
Zdaje sobie sprawę, że rozdziały póki co mogą szału nie robić, ale pisałam je w zeszłym roku i zdecydowanie nie jestem z nich dumna :D 
Musicie jakoś przebrnąć! :)
Kolejny już na pewno w piątek! :)
PS: Dziękuję za te PIĘĆ komentarzy! :) W życiu się ich nie spodziewałam! Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że zostaniecie ze mną i z bohaterami na dłużej! :)
xx!

Prolog

Kiedy byłam młodsza siadałam na parapecie w moim pokoju i wpatrując się w podążające ulicą samochody marzyłam o tym, że kiedyś spotkam swojego księcia z bajki, który będzie spełnieniem moich najskrytszych pragnień. Z dziecięcym zapałem wyobrażałam sobie, że będzie piękny, dobry i będzie mnie kochał. Oczywiście nie będzie miał żadnej wady, a jego zaletami będę mogła się chwalić wśród koleżanek z podwórka.
Kolejne lata mijały, a mi nadal zdarzało się przesiadywać w tej samej pozycji, marząc o tym samym. Zmieniało się tylko to, że nie myślałam o kimś, kto będzie chodził ze mną za rękę i kupował gumy balonowe w sklepie. Zaczęłam myśleć o kimś prawdziwym, o kimś dla kogo straciłabym kompletnie głowę. O kimś, kto byłby dla mnie całym światem. Nastoletnie przemyślenia dotyczyły kogoś przystojnego, dobrze zbudowanego, inteligentnego a dodatkowo takiego, którego wszyscy dookoła by mi zazdrościli, powtarzając w kółko "ona to ma szczęście".
Od tego czasu nie minęło wcale tak dużo lat, a ja mam wrażenie, że nadal jestem tą samą dziewczynką, która w przeszłości snuła takie marzenia.
Z jednym wyjątkiem.
Moje marzenia już się spełniły.


*******


Kiedy pierwszy raz spotkałam Darcy'ego miałam wrażenie, że nie należy on do osób, z którymi chciałabym się przyjaźnić. Zbyt pewny siebie, cwaniacki i w każdym calu luzacki. Wystarczyło jednak, że się odezwał, uśmiechnął, a ja momentalnie zmieniłam o nim zdanie. Tak pozytywnie nastawionego do życia człowieka do tej pory nie spotkałam.
Pamiętam dokładnie, że było to 24 maja 2009 roku. Mój przyjaciel Adrian, zaciągnął mnie wtedy na mecz żużlowy miejscowego klubu Unibax Toruń, który to walczył z gorzowską Stalą. Adrian z racji tego, że jest zawodnikiem, przed meczem zaciągnął mnie do parku maszyn, gdzie miałam okazję spotkać się z całą drużyną. I o ile Ryana, Chrisa, Mateja, Wiesława czy nawet Damiana znałam, mniej lub bardziej, to Darcy'ego widziałam po raz pierwszy. To właśnie Adrian nas sobie przedstawił.
Początkowo byłam trochę spięta, bo niestety już tak mam, że bardzo trudno nawiązuje mi się nowe znajomości, ale owe spięcie szybko minęło. Co prawda nie mieliśmy zbyt dużo czasu na rozmowę, bo chłopacy musieli się już przygotowywać do meczu, ale nawet te kilka minut wystarczyło, żebyśmy złapali wspólny kontakt.
Mecz chłopacy oczywiście wygrali i to dość wysoko bo aż 53:37, więc zgodnie z tradycją udali się na pomeczowe świętowanie, zabierając mnie ze sobą.
Pamiętam, że poszliśmy do mojego ulubionego klubu w Toruniu, gdzie ludzi wcale nie było zbyt dużo, dzięki czemu były doskonałe warunki do zwykłej rozmowy.
To właśnie wtedy poznałam Darcy'ego jeszcze bardziej. Wypytywaliśmy siebie nawzajem o różne rzeczy, począwszy od banalnego zapytania o ulubiony film, na głębszych pytaniach zakończywszy. Wszyscy dookoła od razu zauważyli, że złapaliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt, czego zresztą nie omieszkali głośno stwierdzić, dorzucając kilka typowych dla nich uwag.
Następnego dnia każdy rozjechał się już w swoją stronę na mecze w innych ligach. Wieczorem dostałam wiadomość tekstową od jakiegoś nieznanego numeru. Nadawcą okazał się nikt inny jak Australijczyk. Przegadałam z nim wtedy dobre kilka godzin i to chyba był taki początek naszej prawdziwej znajomości.
Później spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu, poznawaliśmy się jeszcze bardziej i chyba oboje myśleliśmy o tym samym, a mianowicie, że to wszystko zmierza w jednym kierunku.
Miesiąc później, od czasu kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy, byliśmy już parą. To była naprawdę fenomenalna sprawa. Ten człowiek jak nikt inny potrafił mnie zarazić swoim optymizmem. Nie spędzaliśmy ze sobą zbyt dużo czasu z racji tego, że Darcy w kółko był w rozjazdach, ale kiedy już przyjeżdżał do Torunia, to ani sekundy nie spędzaliśmy osobno. To było takie oczywiste. Ja i on. Zupełnie nie mogłam sobie wyobrazić, że moglibyśmy istnieć osobno. To byłoby totalne nieporozumienie.
Jednakże o ile rok 2009 był cudowny, o tyle rok 2010 już do takich nie należał.
Za sezon 2009 wszyscy dookoła chwalili Darcy'ego, określali go mianem wielkiego talentu i wróżyli mu świetlaną przyszłość. Darcy początkowo przyjmował to wszystko z lekkim uśmiechem, ciesząc się z tego jak ludzie go postrzegają. Potem niestety to wszystko się zmieniło. Najwyraźniej uznał, że jest naprawdę utalentowany i w ogóle świetny, bo jego samouwielbienie zaczęło osiągać szczyty. Mniej pracował, a więcej czasu spędzał na imprezach w klubach, gdzie jego kompanem był nie kto inny jak kolejny Australijczyk jeżdżący w Toruniu, a mianowicie Chris Holder.
W momencie kiedy ja odliczałam dni, a następnie godziny do naszego spotkania, on czerpał z życia ile się tylko dało.
Kiedy ja leżałam na łóżku wpatrując się bezsensownie w świecące za oknem gwiazdy i czując, jak tęsknota niemal przeszkadza mi w normalnym oddychaniu, on świetnie się bawił w kolejnym klubie.
Kiedy ja czekałam jak głupia na jego telefon, on dzwonił po kilku godzinach i bełkotał coś o tym, że zapomniał zadzwonić. Każdy głupi by się zorientował, że wypił.
Czułam, że to co między nami było powoli się wypala. Czułam to i kompletnie nic nie mogłam z tym zrobić, a to było chyba najgorsze ze wszystkiego. Tak strasznie go kochałam, że każde jego zapomnienie o telefonie, każdy niezbyt miły sms, każdy głupi tekst był niczym nóż w serce. Sama nie jestem w stanie określić ile nocy spędziłam leżąc na łóżku i płacząc w poduszkę. Gdyby nie Adrian to naprawdę byłoby ze mną krucho.
Jednakże kiedy już przyjeżdżał do Torunia, kiedy w końcu znajdował dla mnie chwilę czasu znowu mogłam poczuć się wyjątkowo. Mogłam się poczuć kochana, szczęśliwa. Mogłam po prostu poczuć, że żyję. Darcy znowu był tym samym chłopakiem, dla którego rok wcześniej kompletnie straciłam głowę. Niestety to nigdy nie trwało zbyt długo.
Obecnie nadal jesteśmy razem, ale to już nie jest to samo co kiedyś. Poza momentami, w których wszystko jest tak jak dawniej, nie odczuwam tej radości na sam jego widok, nie chwytam się każdej sekundy, którą mogę z nim spędzić, nie czekam z utęsknieniem na to, aż pomiędzy jedną eskapadą do klubu, a drugą, przypomni sobie o tym, że w Toruniu ma dziewczynę.
Nadal nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale nie wyobrażam sobie również takiego dalszego życia z nim.
Tak więc nadal, mimo iż niedługo skończę te swoje osiemnaście lat, siadam na parapecie w swoim pokoju i spoglądając przez okno marzę o tym, żeby mój książę powrócił. Bo to, że już go spotkałam jest dla mnie oczywiste.


*******
Nadal nie wierzę, że to robię, ale tak! Publikuję! :)
Ta historia piszę się z przerwami już od kwietnia 2011 roku. Przyznaję się bez bicia, że w pierwotnych planach w ogóle nie miała ujrzeć światła dziennego, ale niestety (stety?) przekonałam się, że nie warto zadzierać z rakami :D.
To one namówiły mnie do zaryzykowania i pokazania tego wszystkiego na światło dzienne :)
Mam nadzieję, że nie będę tego żałować, ani ja, ani Wy :).
Z kwestii organizacyjnych: nowe części postaram się dodawać w każdy PIĄTEK. Jeżeli cokolwiek miałoby się zmienić, będę o tym informować na twitterze, do którego link podam na samym końcu :). Jeśli chcecie być informowani o nowościach, po prostu dajcie znać w komentarzu :).
Mam nadzieję, że przed nami długie miesiące współpracy! 
Ja ze swojej strony mogę Was zapewnić, że dołożę wszelkich starań, abyście nie pożałowali tego, że tutaj zajrzeliście :).
Nie smęcę i nie przedłużam! ;)
PS: podziękujcie Mon i Rose, bo gdyby nie one, nic by z tego nie wyszło! :)