sobota, 17 stycznia 2015

2.07

Siedząc w pokoju, bezmyślnym ruchem przełączając programy w telewizji, absolutnie na niczym nie mógł się skupić. Zupełnie bez różnicy było mu, czy ogląda właśnie program wędkarski, jakiś kulinarny badziew z całkiem niezłą laską, której kompletnie nie znał, czy jakiś beznadziejny serial, w którym i tak nie miał pojęcia o co chodzi. Jego myśli błąkały się swobodnie, cały czas mimowolnie zmierzając ku jego kochanej brunetce, bawiącej się teraz w Toruniu.
Cholernie głupio się czuł. Sam nawet nie wiedział, czy jest bardziej zły na to, że przez tę głupią kontuzję nie może jej towarzyszyć tego wieczora, czy zirytowany własną niedyspozycją, czy może jednak zestresowany na samą myśl o tym, co może ją spotkać. Jasne, wiedział, że poszła tam w większym gronie i że chłopacy, jakkolwiek dziecinnie by się nie raz zachowywali, nie pozwolą, aby spadł jej z głowy chociażby jeden włos. Wiedział to wszystko bardzo dokładnie, ale to wcale nie pomogło mu w pozbyciu się z głowy myśli, powtarzającej w kółko "powinienem tam być z nią".
Naprawdę nie miał zamiaru być jednym z tych beznadziejnych kolesi, którzy nie pozwalają swoim dziewczynom samodzielnie pójść do łazienki. Cholera, był od tego daleki, ale jednak, mimo wszystko, byłby dużo bardziej spokojny, gdyby miał ją na oku. Spędzanie z nią wolnego czasu w dowolny sposób było jego ulubionym zajęciem. Totalnie nie ważne było to, czy leżą na łóżku oglądając jakiś debilny film, czy wygłupiają się, czy zamykają się w swoim małym świecie pełnym niezliczonej ilości pocałunków i czułych uścisków. Z nią mógłby nawet po prostu siedzieć i nie robić absolutnie nic. Liczy się sama jej obecność.
-Boże, brzmię jak gejowski pojeb. - mruknął sam do siebie, potrząsając głową, chąc odgonić niechciane myśli.
Gdyby nie ta cholerna kontuzja, nie byłoby go tutaj w tym momencie...
Właśnie. Kontuzja. Przez wszystkie lata spędzone na jeździe na motocyklu żużlowym, niezliczoną ilość razy miał coś połamane, naderwane, zwichnięte, stłuczone i cholera wie jakie jeszcze. Powinien już do tego przywyknąć, prawda? Tyle, że za cholerę nie mógł! Szlak go jasny trafiał za każdym razem, kiedy pomyślał o tym, że jest skazany na cały ten ból, dyskomfort i siedzenie na dupie, na dodatek nie z własnej winy! Pieprzony Szwab!
Nie ukrywając, kolano cholernie go bolało, podobnie jak siniaki w kilku miejscach na jego ciele. Nie pamiętał absolutnie nic z tego upadku, nie wiedział jak do tego doszło i nie mógł sobie przypomnieć tego co się stało od chwili zderzenia się z motocyklem Smolinskiego. Oglądał powtórki, nie raz i nie dwa i jedyne co mu się cisnęło na usta to wiązanka przekleństw w kierunku jego rywala. Jasne, to jest żużel, nie ma ryzyka, nie ma zabawy, ale mimo wszystko, jakieś granice są. Najwyraźniej nie wszyscy o nich wiedzą, a nawet jeśli wiedzą, to się do nich nie stosują. Tak czy inaczej, raczej nie zostaną najlepszymi przyjaciółmi, wymieniającymi się ploteczkami przed zawodami. Bez dwóch zdań.
Wzdychając głośno, nachylił się w stronę stolika, stojącego koło łóżka, aby sięgnąć z niego swój telefon. Musiał przestać myśleć o tym wszystkim i ponownie niepotrzebnie się nakręcać, a pomóc mogła mu w tym tylko jedna osoba. Tak, Lena nawet będąc daleko od niego, była jego lekarstwem na wszystko. Był tak cholernie wielkim szczęściarzem, że ją miał, że czasami aż sam nie mógł w to uwierzyć.

"Jak impreza?"

Wystukał pospiesznie smsa, którego następnie wysłał. Musiał wiedzieć co się u niej obecnie dzieje. Nadal nie był zadowolony z tego, że jest na tej imprezie bez niego, ale co mógł zrobić? Przecież jej nie zabroni i nie nakaże siedzieć w domu. Chociaż czasami miał na to cholernie wielką ochotę... Brunetka chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jakie reakcje wywoływała u osobników płci przeciwnej i co się z tym wiązało. Cholera, wiele razy miał ochotę walnąć jednego i drugiego tak, że zabolałoby ich bardzo mocno za to, że bezczelnie się na nią gapili, albo nie daj boże mówili niestosowne uwagi. Plusem było to, że dziewczyna za każdym razem totalnie to ignorowała, albo reagowała kilkoma porządnymi epitetami w ich stronę, przez co był z niej dumny bardziej i bardziej. Jego dziewczynka!
Przemyślenia przerwał mu dźwięk sygnalizujący nową wiadomość.

"Zasadniczo cała ta impreza ma jedną, koszmarnie wielką wadę, z gatunku tych, które psują całą zabawę:|"

-Przysięgam, że jeśli głupi Chris coś wymóżdżył... - jej sms lekko go wystraszył, a już zdecydowanie sprawił, że poczuł niepokój. Palce same wystukiwały słowa na dotykowym ekranie.

"Co jest kochanie? Jaka wada?"

Kolejna wiadomość przychodząca sprawiła, że na jego twarzy nie można było znaleźć już nawet cienia grymasu, który w całej okazałości zastąpił szeroki uśmiech.

"Nie ma tutaj ciebie. Cholernie za Tobą tęsknię, panie Ward!"

Tak bardzo kochał tę narwaną dziewczynę z Polski, że czasami aż brakowało mu słów, żeby to wytłumaczyć. To była jedna z takich chwil. Miliony słów w różnych językach, a on nie potrafił znaleźć żadnego, który dostatecznie pokazałby światu jak bardzo mu na niej zależy.

"Na pewno nie tak bardzo, jak ja za Tobą."

Kilkanaście sekund później dostał od niej odpowiedź.

"Boże, jesteśmy tak beznadziejnie melodramatyczni. Z wiekiem tracimy naszą wyrazistość;p"

Parsknął głośnym śmiechem.

"To żeby do tego nie doszło, napiszę Ci, że mam cholernie wielką ochotę przelecieć Cię na wszystkich dostępnych w moim  pokoju przestrzeniach, nie raz i nie dwa"

Przygryzł delikatnie dolną wargę kiedy nie do końca chciane wizje pojawiły mu się przed oczami. Zdecydowanie nie chciał o tym myśleć w tym momencie, bo mogło się to dla niego średnio dobrze skończyć. Kolejny sms.

"Od razu lepiej :D I powiedzieć Ci coś?"
"Yep?"
"Też mam na Ciebie ochotę ;)"

Przełknął głośniej niż normalnie ślinę. Oddałby wszystko za to, żeby właśnie w tej chwili znaleźć się koło niej w Toruniu. Ponownie, pieprzona kontuzja, pieprzony Smolinski!
Zabierał się za odpisanie jej w kilku słowach tego, co tylko by z nią zrobił gdyby znalazła się w jego pobliżu, kiedy to przerwała mu kolejna przychodząca wiadomość. Szybko ją odczytał.

"Zajmij się dzierganiem swetrów, rozwiązywaniem krzyżówek, dzierganiem, wyszywaniem, w najgorszym przypadku malowaniem obrazków w paincie, ale zostaw Lenę w spokoju i daj jej żyć. I zapomnij, że coś Ci odpisze, jej telefon czuje się zaskakująco dobrze w mojej kieszeni :D PS: ale z Was perwersyjne gówniarze..."

Nadawca mógł być tylko jeden. Jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i unikatowy Chris Holder, panie i panowie.

"Pieprz się! I lepiej, żeby wróciła do domu w całości, bo jak nie, to nie chcesz wiedzieć co się z Tobą stanie ;>"
"Rzucisz we mnie poduszką, na której będziesz leżał, kaleko? ;d nie sraj żarem, pilnuję sytuacji! :D"

-I właśnie tego się boję. - mruknął sam do siebie. Westchnął głośno, odkładając telefon na bok, samemu kładąc się wygodniej na swoim łóżku. Takie totalne nic nie robienie sprawiało, że wkurzał się jeszcze bardziej, a słowo "frustracja" było delikatnym określeniem na to, co odczuwał. No bo, mimo wszystko, ile można było grać w Fifę, męczyć twittera, oglądać filmiki na youtubie i rozmyślać? To zdecydowanie nie były jego klimaty i wiedzieli o tym absolutnie wszyscy z jego otoczenia.
-Och, pieprzyć to! - czym prędzej sięgnął po leżącego w nogach łóżka laptopa. Przejechał palcem po dotyku, a na ekranie momentalnie ukazało się zdjęcie ich dwójki zrobione na plaży w Australii kilka tygodni temu.
Wystukał na klawiaturze w wyszukiwarce interesujące go hasło i kilka sekund później skanował stronę swoim uważnym spojrzeniem. Widząc wszystko to, co potrzebował, skupił się jeszcze bardziej.
-Idealnie! - uśmiech momentalnie pojawił się na jego twarzy kiedy zauważył, że pozostało jeszcze kilka wolnych miejsc. Pospiesznie zaklepał jedno z nich.
Kiedy wszystko było już gotowe, chwycił w dłonie swoje kule, bez których ostatnimi czasy jego poruszanie było niemal niemożliwe i wyszedł z pokoju, mając nadzieję, że Middlo jeszcze nie śpi. Słysząc, że z salonu na parterze dobiegają odgłosy włączonego telewizora, pospiesznie wszedł do środka.
-Coś się stało? - pani Middleditch od razu skierowała swoją uwagę na niego. Poważnie, przez cały ten czas ta kobieta wprost wychodzi z siebie, żeby mu jakoś dogodzić. Wszystko to sprawiało, że na samą myśl o niej czuł wewnątrz siebie specyficzne ciepło. Była dla niego jak druga matka, do któej mógł się zwrócić z absolutnie każdym problemem, wiedząc, że nie zostanie zignorowany. - Potrzeba ci czegoś?
-Nie, wszystko jest w porządku. - posłał jej promienny uśmiech. - Po prostu mam prośbę. - zwrócił się do jej małżonka i jego przyjaciela. - Mógłbyś mnie jutro rano zawieźć na lotnisko? - zapytał.
-A jednak nie wytrzymałeś? - mężczyzna zaśmiał się głośno, a jego żona szybko do niego dołączyła. - Jesteś pewien, że do dobra decyzja? Nie powinieneś jeszcze trochę odpocząć w domu i nie męczyć kolana?
-Zdecydowanie powinienem oszczędzać kolano, ale jeśli jutro jej nie zobaczę to najzwyczajniej w świecie zwariuje. - odpowiedział, całkowicie szczerze. - Czyli co? Mogę na ciebie liczyć?
-Oczywiście. - właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zresztą, gdyby była inna, zadzwoniłby po taksówkę, pojechał tam autobusem, albo do cholery poszedłby pieszo. Nic nie mogło go powstrzymać przed jutrzejszym wylotem do Polski.
-Dzięki. - kolejny raz uśmiechnął się w ich kierunku. - Dobra, idę się spakować i zadzwonić do Gino żeby czekał na mnie w Bydgoszczy. Dobranoc. - dodał, odwracając się z powrotem w kierunku, z którego przyszedł. Pomagając sobie kulami wszedł na piętro, gdzie znajdował się jego pokój i pierwsze co zrobił to złapał za swój telefon. Nie miał żadnej nowej wiadomości, więc Chris na serio musiał zabrać Lenie telefon. Boże, co za dekiel.

"Bydgoszcz, jutro, 10:30, dasz radę?"

Wysłał wiadomość do Gino, a na odpowiedź nie musiał czekać praktycznie wcale.

"Jasne, lovelasie;d"

Ponownie odłożył telefon na łóżko, podchodząc do szafy, w której upchniętą miał walizkę. Czas spakować rzeczy, a robienie tego z myślą, że już jutro będzie koło swojej dziewczyny sprawiało, że z jego twarzy nawet na sekundę nie znikał uśmiech.
Już jutro.
Nareszcie.