piątek, 13 września 2013

Eighth

-Jesteś pewna, że ktoś coś jej wrzucił do drinka? - zapytał Ryan, kiedy w końcu dotarli do domu. Chłopak wniósł na rękach półprzytomną brunetkę, której bezwładne ciało nie było zdolne kompletnie do niczego. - Przypadkiem nie wypiła zbyt dużo?
-Ryan, jestem pewna! - po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Tak bardzo się o nią bała, że teraz znalazło to ujście w płaczu. - Wypiłyśmy obie tylko po dwa drinki. Nic ponad to.
-Ale w którym momencie to się mogło stać? - położył Lenę na kanapie.
-Nie wiem, Boże! - dziewczyna momentalnie znalazła się koło niej, łapiąc ją za rękę. Ze wszystkich sił starała się opanować strach, wyrównać oddech i uspokoić drżące ciało, ale wychodziło jej to z marnym skutkiem. - Wyszłyśmy na moment do łazienki zostawiając nasze drinki pod opieką Bartka. No wiesz, tego mojego kuzyna. - dodała widząc jego zdziwioną minę. - Może to wtedy ktoś jej coś dosypał.
-Wiesz kto to był?
-Nie znam tego kolesia, pierwszy raz widziałam go na oczy. - przeniosła swój wzrok na brunetkę. - Jezu, a jak jej się coś stanie? Może wezwijmy pogotowie, przecież to nie jest normalne, że ona cały czas jest nieprzytomna.
-Poczekamy trochę, a jeżeli nic się nie polepszy to wtedy zadzwonimy. - brunet cały czas starał się zachować zimną krew. - Lena jest niepełnoletnia, a jeżeli wezwalibyśmy karetkę, albo zawieźlibyśmy ją na pogotowie, to oni w przypadku czegoś takiego mają obowiązek wezwać policję, a to nie skończyłoby się niczym dobrym. - pogłaskał uspokajająco blondynkę po głowie. W środku aż go nosiło, że ktoś próbował zrobić krzywdę jego małej siostrzyczce. Poza tym równie dobrze zamiast niej mogła to być Paulina. Mimowolnie się wstrząsnął. Nie, o tym wolał nawet nie myśleć.
Od razu przypomniał sobie jak zobaczył dziewczyny przed klubem. Kiedy dostał telefon od Pauliny, która z płaczem niemal błagała go żeby jak najszybciej przyjechał nie pytał o nic tylko wsiadł w samochód i kilka minut później, łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy, był już na miejscu. Zamarł na moment widząc, jak jego dziewczyna klęczy na chodniku, trzymając głowę brunetki na swoich kolanach.
Szybko przenieśli ją do samochodu i ułożyli na tylnym siedzeniu. W pierwszym odruchu chciał wejść do tego klubu i poszukać tego kolesia, który jej to zrobił, ale od razu pomyślał, że jego pewnie i tak już tam nie ma. Najłatwiej byłoby to zgłosić jak najszybciej na policję, ale to też nie był zbyt mądry pomysł. Lena jest niepełnoletnia, więc miałaby kłopoty z racji tego, że znalazła się w takim, a nie innym miejscu.
Tak czy inaczej, wszedł do środka, biorąc wcześniej od Pauliny ich numerek z szatni. Obie dziewczyny nie miały na sobie kurtek, więc wypadałoby po nie pójść, ale blondynka zdawała się kompletnie o tym nie myśleć, bo trzęsącymi się rękoma raz po raz głaskała głowę brunetki, która to spoczywała na jej kolanach.
Postanowił też, że mimo wszystko musi zadzwonić w jedno miejsce, więc szybko wyciągnął z kieszeni swój telefon, wyszukując w kontaktach właściwy numer.


******************


Właśnie weszli do hotelu, trzymając w dłoniach torby z rzeczami. Od razu skierowali swoje kroki w kierunku doskonale znanej im recepcjonistki.
-To znowu my. - Chris posłał w jej kierunku swój firmowy uśmiech.
-Jak zwykle zazwyczaj co dwa tydzień. - odpowiedziała mu tym samym. - Wasze klucze. - podała im pojedyncze klucze, zawieszone na niewielkim breloczku z numerem 17 i 18.
-Dzięki. - złapał za oba, kierując się w stronę schodów. - Ej, coś ty taki markotny? - zwrócił się do swojego towarzysza.
-Niewyspany, to wszystko. - Darcy wzruszył niedbale ramionami.
-Chęć na spanie momentalnie ci przejdzie, jeśli zaraz weźmiesz... - nie dane mu było dokończyć bo w tym momencie rozdzwoniła się jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz. - O masakra, a ten co? Stęsknił się czy jak? - nacisnął zieloną słuchawkę. - Co jest?
~Jesteś już w Toruniu? - po drugiej stronie z trudem dało się usłyszeć głos Ryana, który zakłócany był przez jakąś muzykę.
-Stary, gdzie ty się szlajasz? - olał jego pytanie. - Beznadziejnie cię słychać.
~Przestań pierdolić i skup się. - słysząc zdenerwowanie w jego głosie momentalnie się zdziwił. - Jesteś już w Toruniu?
-No jestem, właśnie wszedłem do hotelu, a co jest? - zapytał, stając przed drzwiami do swojego pokoju. Darcy najwyraźniej też się zainteresował treścią rozmowy, bo otworzył drzwi do pokoju numer 17, ale mimo wszystko nie wszedł do środka.
~To zostaw swoje rzeczy i jak najszybciej przyjedź do mojego mieszkania.
-Ryan, zaczynam się niepokoić. - ton jego głosu przestał już być wesoły. - Co się stało?
~Ktoś dosypał Lenie jakichś świństw do drinka, kiedy były z Pauliną na imprezie. - usłyszał i momentalnie go wmurowało. - Pogadamy na miejscu. - i nie czekając na żadną reakcję jego rozmówca szybko się rozłączył.
-Co ci? - Darcy popatrzył na kumpla z uniesioną ku górze jedną brwią. - Co żeś się tak zapowietrzył? - dodał, kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi z jego ust.
-Musimy jak najszybciej jechać do Ryana. - złapał za swoją torbę, oraz za torbę Darcy'ego, pospiesznie wrzucając ją do pokoju młodszego z Australijczyków. Niemal siłą wyrwał mu z rąk klucze, zamykając drzwi, po czym nie zwracając uwagi na pytania Darcy'ego ruszył z powrotem w kierunku recepcji.



*****************

-Do kogo zadzwoniłeś? - Paulina spojrzała na niego jak na idiotę. - A po co nam tu Chris potrzebny?
-Sam nie wiem, chyba w tym klubie trochę się nabuzowałem i chciałem ściągnąć posiłki żeby potem poszukać tego kolesia. - odpowiedział jej zgodnie z prawdą. Zadziałał pod wpływem chwili. - No nie patrz tak na mnie, porzuciłem ten pomysł jak najszybciej. - dodał, widząc jej zaniepokojony wzrok. - Poza tym w grupie będzie nam raźniej.
-Kurde czemu ona nadal na nic nie reaguje? - przeniosła spojrzenie z powrotem na leżącą na kanapie brunetkę. - Może naprawdę powinniśmy ją gdzieś zawieźć?
-Podejrzewam, że dojdzie do siebie dopiero gdzieś nad ranem. - odpowiedział. - Nie jestem specjalistą w tego typu rzeczach, ale czytałem kiedyś artykuł na ten temat w internecie.
-Ale przecież nie wiemy co ten koleś mógł jej wsypać. - nadal upierała się przy swoim. - I nie możemy przewidzieć jaki to będzie miało wpływ na jej organizm.
-Ano nie możemy. - przytaknął jej. - Ale póki co nie mamy innego wyjścia.
Blondynka już otwierała usta, żeby coś mu powiedzieć, kiedy drzwi od ich mieszkania z hukiem się otworzyły i w salonie w niespełna sekundę znalazł się spanikowany Darcy. Tuż za nim ukazał się Chris.
-Jezu, gdzie Lena?! - młodszy z Australijczyków sprawiał wrażenie, jakby był w amoku. - O Boże... - jego spojrzenie padło na nieprzytomną brunetkę. Momentalnie do niej doskoczył, chwytając za rękę. - Co z nią?
-Nie wiemy. Póki co cały czas jest nieprzytomna. - odpowiedział mu Ryan. Darcy opuszkami palców pogładził jej blady policzek. - Najważniejsze, że nic gorszego się nie stało.
-Ale jak w ogóle do tego doszło? - po raz pierwszy odezwał się Chris, siadając na jednym z wolnych foteli.
-Tańczyłyśmy na parkiecie i Lena w końcu powiedziała, żebym poszła zadzwonić do Ryan'a żeby po nas wpadł za jakiś czas. - blondynka rozsiadła się na podłodze tuż koło kanapy. Na jej miejscu, tuż na samym brzegu koło leżącej Leny usiadł Darcy. - Jak już wróciłam to jej nie było. Jakieś dwie dziewczyny gadały, o jakiejś dziewczynie, którą wypatrzył sobie jakiś Krystian. Mówiły, że znając życie pewnie dosypał jej czegoś do drinka i ma zamiar ją... - zamilkła, nie wypowiadając tego, co mogło się z dziewczyną stać gdyby jej w porę nie znalazła. Darcy ścisnął mocniej dłoń brunetki. - Zauważyłam ich jak wychodzili z klubu. Znaczy się on ją prawie wynosił. Dorwałam go na dworze..
-Już pomijam fakt, że mogłaś kogoś zawołać czy coś. - wtrącił się Ryan. - Przecież ten koleś mógłby ci coś zrobić.
-Jakoś nie miałam zbytnio dużo czasu do reakcji. - warknęła. - Tak czy inaczej wyjaśnił z takim wrednym, obrzydliwym uśmiechem, że tylko chciał żeby się przewietrzyła, ale skoro tutaj już jestem to on się zmywa. Dodał jeszcze, że nie widzi potrzeby wzywania policji ani niczego w tym stylu. Nie zauważyłam gdzie poszedł bo w tym czasie puścił Lenę, ona się bezwładnie osunęła na ziemię, a ja od razu do niej podbiegłam. - zakończyła swoją opowieść.
-Ale w którym momencie on mógł coś jej dorzucić? - zapytał Chris. - Zostawiłyście swoje drinki chociaż na moment same czy coś?
-Jak poszłyśmy do łazienki to dałyśmy je do popilnowania barmanowi. - odpowiedziała.
-A może ten barman też maczał w tym palce? - brunet popatrzył na nią z uwagą.
-To akurat odpada. - odezwał się Ryan. Widząc zdziwiony wzrok przyjaciela, szybko dodał: - Barmanem był kuzyn Pauliny, więc raczej wątpię czy zrobiłby coś takiego. - Chris tylko pokiwał głową na znak zgody.
-Swoją drogą zrobiłyście totalną głupotę zostawiając szklanki i nie zabierając ich ze sobą. Tego barmana wystarczyło zagadać i już miało się pełne pole do popisu. - Paulina nic na to nie odpowiedziała, za to kolejne porcje łez zaczęły wypływać z jej oczu. Ryan usiadł koło niej, obejmując ją ramieniem.
-Hej, spokojnie, wszystko będzie dobrze. - pocałował ją w skroń. - Lenie nic nie będzie.
-Zabiłbym skurwiela. - odezwał się milczący dotąd Darcy. Jego lekko zachrypnięty głos wprost ociekał wściekłością. - Własnoręcznie bym mu ujebał łeb.
-Uspokój się. - Sullivan nadal zachowywał zimną krew. - Co by ci to dało?
-Satysfakcję kurwa! - uniósł lekko głos. - Czy ty sobie wyobrażasz co by się stało, gdyby Paulina rozmawiała z tobą przez telefon minutę dłużej? Albo gdyby nie usłyszała o czym rozmawiają te dziewczyny? Wystarczyłoby żeby spóźniła się o parę sekund i ... - nie dokończył. Kolejny raz pogłaskał policzek swojej dziewczyny. - Dojebię gnoja kiedy tylko go spotkam.
-Darcy, wrzuć na luz. - Ryan dalej upierał się przy swoim. - Lena za jakiś czas dojdzie do siebie więc wszystko dobrze się skończy.
-A ja tam trzymam stronę Darcy'ego. - do rozmowy wtrącił się Chris. - Nie można temu kolesiowy puścić tego płazem. - widząc pełen politowania wzrok najstarszego Australijczyka, prychnął głośno z irytacją. - No daj spokój, mamy mu darować to, że chciał zgwałcić Lenę?! - on jako pierwszy zdecydował się na wypowiedzenie tego, co wszyscy do tej pory omijali milczeniem. - Nie oszukujmy się, właśnie tym by się to skończyło gdyby nie Paulina. - spojrzał przelotnie na dziewczynę. - A my mamy jakby nigdy nic zapomnieć o sprawie?
-Więc co, chcesz iść na miasto, poszukać tego kolesia i co dalej?
-Spuścić mu taki wpierdol, że zapomni jak się nazywa. - odezwał się Darcy, co Chris skwitował tylko pełnym poparcia kiwaniem głową.
-Jesteście nienormalni. - Ryan spojrzał na nich jak na idiotów. - Narobicie sobie problemów i taki będzie finał. Do jutra emocje wam opadną i może zaczniecie w końcu racjonalnie myśleć, bo póki co ta zdolność gdzieś wam uciekła. - w tym momencie brunetka poruszyła się nerwowo, cicho jęcząc. - Dzisiaj już nic więcej nie zdziałamy. - dodał, wstając z podłogi i chwytając za ręce blondynkę, podnosząc ją. - Chodź do pokoju, położysz się i odpoczniesz. - zwrócił się do niej.
-Ale Lena.. - od razu zaczęła protestować jednak przerwał jej palec położony na jej ustach.
-Z Leną wszystko będzie dobrze. - powtórzył po raz kolejny tej nocy. - Poza tym nie zostanie sama.
-Ja z nią zostanę. - od razu wtrącił się Ward. - Przynieście tylko jakiś koc i poduszkę do podłożenia jej pod głowę. - zarządził. Paulina od razu ruszyła do pokoju, chwilę później wracając z owymi rzeczami.
-A Ty Chris jak chcesz to idź się połóż do gościnnego. - zwrócił się do Holdera. - Nie ma sensu dalej siedzieć i debatować.
-Jakby coś się działo to od razu nas zawołaj. - blondynka spojrzała na najmłodszego z Australijczyków, który właśnie podkładał brunetce poduszkę pod głowę. Kiwnął głową na znak zgody.
-Co za akcja, ja jeego. - palnął Chris, po czym podobnie jak dwójka właścicieli zniknął za drzwiami.
Darcy tymczasem delikatnie przesunął ciało Leny bliżej oparcia, samemu kładąc się tuż obok niej. Przykrył oboje kocem i przyciągnął ją bliżej do siebie. Wiedział, że nie będzie w stanie nawet na sekundę zamknąć oczu, tak bardzo się o nią teraz bał.
Dzisiaj nie zostawi jej nawet na sekundę samą, ale jutro... Jutro ten koleś zapłaci za to co zrobił.
I to zapłaci wysoką cenę.


********

 Nika, niestety cierpi jeszcze na brak dostępu do świata, dlatego w jej imieniu my, czyli: Mon i Rose dodajemy kolejny rozdział. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie jak  poprosiła nas abyśmy dopisały jeszcze kilka słów od niej samej. Czytajcie:
"Ten ósmy rozdział jest dla Was - moje kochane Hoteczki! Bez Was moja wena byłaby gdzieś daleko. Dziękuję, że zawsze mnie nawenujecie, a ja mogę walnąć nowy rozdział. Krótko mówiąc: Spejszaj dedykejszyn for Hoteczki!
Na koniec: autografy rozdajemy przed meczami finałowymi. W Toruniu jak i w Zielonej Górze, więc zapraszamy serdecznie! 
Ps. Daras jest naszym Zeusem!"

Buziaki, Nika/Rose/Mon


PS. To nie prawda, że kończę na 32 rozdziałach + epilogu. Ostatnio lekko mnie poniosło... Wybaczcie mi to! Na pewno będzie jeszcze wiele rozdziałów z Leną i DW w akcji :D

środa, 4 września 2013

Seventh

Piątek. Minęło dziewięć dni, a my nadal nie rozmawiamy. Mój upór co do tego, żeby nie wyciągać do niego ręki jako pierwsza powoli zaczął słabnąć. Czułam, że jeszcze kilka minut i najzwyczajniej w świecie nie wytrzymam.
To takie kompletnie dziecinne, że nie potrafię panować nad swoimi własnymi myślami czy w końcu odruchami. Żałosne jest to, że tak bardzo przejmuje się tym, że mój własny chłopak najwyraźniej ma mnie w dupie, skoro przez przeszło tydzień w żaden sposób nie nawiązał ze mną kontaktu.
Przez te cholerne dziewięć dni przechodziłam przez różne fazy mojego nastroju. Na przemian przeplatała się złość ze smutkiem i totalnym zobojętnieniem na wszystko. Dzisiaj przypadła kolej na złość. Byłam tak negatywnie naładowana, że nie mogłam się na niczym skupić. Nawet przy zmywaniu głupich naczyń potłukłam dwa talerze więc mama w końcu stwierdziła, żebym dała sobie spokój.
Nie mogłam patrzeć w telewizor, siedzieć przed komputerem, czytać, pisać, leżeć. Totalnie nic!
Doszłam w końcu do wniosku, że tutaj może pomóc tylko terapia wstrząsowa. W moim wypadku chodzi tutaj o tylko jedną rzecz.
Szybko podeszłam do szafki, z której to wyciągnęłam moje ulubione, ciemne jeansy rurki, do tego luźną bluzkę na krótki rękaw, odsłaniającą jedno ramię. Przebrałam się w owe ciuchy, wyprostowałam włosy, a na twarz nałożyłam odpowiednią do sytuacji dawkę makijarzu.
W korytarzu ubrałam ciemne botki, na wierzch ubrałam czarny płaszczyk, zgarnęłam jeszcze torebkę, wrzucając do niej kilka niezbędnych drobiazgów.
-Wybierasz się gdzieś? - do przedpokoju weszła mama.
-Idę do Pauliny. - odpowiedziałam, poprawiając przed lustrem fryzurę.
-Tak późno? - zdziwiła się. No tak, w końcu na zegarach dochodziła już 21.
-Oj mama, nie przesadzaj. - pocałowałam ją w policzek. - Będę późno, albo jak się zasiedzimy to nad ranem. - dodałam, po czym nie czekając na żadną jej reakcję wyszłam z mieszkania.


*****************


-Impreza powiadasz? - zapytała Paulina, kiedy obie siedziałyśmy w salonie mieszkania jej i Ryana. Australijczyk w tym czasie poszedł do kuchni przynieść nam sok pomarańczowy z lodem. - Co cię tak nagle wzięło? - w zdziwieniu uniosła lewą brew do góry.
-Daj spokój, muszę się odchamić, bo zwariuję. - westchnęłam głośno. - Poza tym jest piątek, początek weekendu. No nie daj się prosić. - spojrzałam na nią maślanymi oczkami.
-Ryan nie będzie zadowolony. - stwierdziła. Zresztą sam zainteresowany właśnie wszedł do pokoju z trzema szklankami soku. Póki co rozmawiałyśmy po polsku, więc zapewne mało co zrozumiał. - A nie możemy tego przenieść na jutro? - zapytała, przechodząc automatycznie na angielski. Mówię automatycznie, bo istnieje u nas taka zasada, że w obecności Chrisa, Darcy'ego czy też Ryana nie rozmawiamy w naszym ojczystym języku, chyba że wymaga tego od nas sytuacja.
-Jakbyśmy mogli to bym tutaj dzisiaj do ciebie nie przychodziła. - przewaliłam oczami.
-A co kombinujecie? - do rozmowy wtrącił się brunet.
-Mam zamiar porwać twoją dziewczynę na miasto. - odpowiedziałam.
-Teraz? - co oni mają z tym unoszeniem brwi? oO
-Nie, pojutrze. - moja cierpliwość powoli zaczynała się wyczerpywać. Zły nastrój, jaki cały dzień mi się udzielał na pewno nie sprzyjał zachowaniu spokoju.
Paulina tymczasem spojrzała na Ryana, jakby oczekiwała od niego zgody. Powstrzymałam się od komentarza wiedząc, że nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.
-No nie patrz tak na mnie. - Australijczyk zwrócił się do swojej dziewczyny. - Masz ochotę to idź, przecież nie przywiążę cię łańcuchem do kaloryfera. - uśmiechnął się w jej kierunku. - Osobiście uważam, że to beznadziejny pomysł, taki totalny spontan, ale widzę po tobie, że aż cię nosi. - tym razem zwrócił się do mnie. - Z dwojga złego lepiej żebyś się wyszalała na imprezie, niż żebyś miała rozwalić pół miasta.
-Rada miejska będzie ci wdzięczna. - uśmiechnąłam się szeroko, na co Sullivan parsknął śmiechem.
-Dobra, daj mi dziesięć minut na ogarnięcie się i możemy iść. - odezwała się w końcu Paulina, wstając z kanapy by następnie zniknąć za drzwiami swojego pokoju.
-A ty nabuzowana z tego powodu, o którym myślę?
-Daj spokój, co innego mogłoby mnie tak wyprowadzać z równowagi jak nie on? - pokiwałam ze złością głową. - Pieprzony dzieciak, słowo daję.
-Czyli nadal nie rozmawialiście. - podsumował. Widząc mój zdziwiony wzrok, parsknął śmiechem. - Chris od kilku dni kombinuje na prawo i lewo żebyś w końcu porozmawiała z Darcym. Już widzę jak wkurzony musi z tego powodu być.
-A on jest już w Toruniu? - zmieniłam temat przypominając sobie, że przecież jest piątek, czyli dzień kiedy chłopacy przyjeżdżali z Anglii. Swoją drogą, ciekawe czy Ward też się zjawił.
-Miał przylecieć późniejszym samolotem, więc pewnie jest teraz w drodze z Bydgoszczy do Torunia. - odpowiedział mi, patrząc przelotnie na zegar wiszący na przeciwległej ścianie. - I nie, nie wiem czy Darcy jest z nim. - dodał po chwili, trafnie odgadując mój tok myślenia. Właśnie miałam zamiar mu odpowiedzieć, że ani trochę mnie to nie interesuje, kiedy do salonu wróciła gotowa do wyjścia Paulina.
-Idziemy? - zapytała.
-Idziemy. - wstałam z kanapy, ruszając do przedpokoju. Tamta dwójka od razu poszła za mną.
Szybko ubrałyśmy buty, naciągnęłyśmy kurtki i mogłyśmy wychodzić. Oczywiście zanim gołąbeczki się pożegnały to też minął mały rok.
-Tylko uważajcie na siebie i nie pijcie za dużo. - rzucił nam wymowne spojrzenie. - Gdyby coś się działo to dzwońcie. - ostatni raz pocałował Paulinę, mnie natomiast delikatnie przytulił, po czym w końcu wyszłyśmy z ich mieszkania.
-A gdzie w ogóle idziemy? - zainteresowała się blondynka.
-Gdziekolwiek, byle było świetnie. - odpowiedziałam. Dziewczyna tylko parsknąła śmiechem, ale więcej się już nie odezwała.


*******************


W klubie ludzi było bardzo dużo, nawet jeśli brało się pod uwagę, że jest piątkowy wieczór. Udałyśmy się w końcu do najbliższego klubu na mieście, gdzie miałyśmy nadzieję zastać dobry klimat. Posłałyśmy kilka zalotnych uśmiechów w kierunku ochroniarzy, stojących przy wejściu, przez co nawet nie sprawdzali nam dokumentów. O ile Paulina ma już te swoje dwadzieścia jeden lat, to mi zostały jeszcze dwa miesiące do przekroczenia magicznej bariery lat osiemnastu. Dlatego właśnie w momentach takich jak te trzeba się chwytać takich tanich sztuczek.
Pierwsze co zrobiłyśmy po wejściu to sprawdziłyśmy jak klimat. Najwyraźniej nie tylko ja byłam w imprezowym nastroju, bo parkiet wprost zapełniony był tańczącymi ludźmi. Uśmiechnęłam się tylko z tego powodu.
Do szatni zaniosłyśmy swoje kurtki. Torebki dla bezpieczeństwa wolałyśmy trzymać przy sobie, a w razie ostateczności oddać pod opiekę barmanowi, którym okazał się nie kto inny jak kuzyn Pauliny, Bartek.
Na dzień dobry obie zamówiłyśmy sobie jednego z tych kolorowych drinków, udekorowanych kolorową parasolką. Wypiłyśmy go w kilka łyków, po czym oddając torebki Bartkowi ruszyłyśmy na parkiet.
To jest właśnie to, czego najbardziej było mi potrzeba.


*****************


Blisko godzinę później czułam, jak z mojego ciała uchodzi cała złość. Póki co nie zeszłam z parkietu nawet na sekundkę, ruszając się w rytm puszczanej przez dja muzyki. To było tak cudownie odprężające uczucie, że na moich ustach mimowolnie pojawiał się raz za razem uśmiech.
Wypatrzyłam Paulinę, która siedziała przy barze, debatując o czymś z kuzynem. Z racji tego, że z głośników popłynęła teraz jakaś wolniejsza melodia, szybko ruszyłam w jej kierunku.
-Padam z nóg. - zajęłam wolne obok niej, wysokie krzesełko. - Daj mi jakiegoś drinka, bo czuję, że w gardle mam pustynię. - zwróciłam się do bruneta, który szybko zaserwował mi jeden ze swoich specjałów. Upiłam kilka łyków, rozglądając się po sali.  W pewnym momencie mój wzrok spotkał się ze wzrokiem jakiegoś chłopaka, który wpatrywał się we mnie z dziwnym natężeniem. I w żadnym wypadku nie mogłabym powiedzieć, że mi się to podobało, więc szybko przeniosłam spojrzenie na Paulinę. - Pójdziemy do łazienki? - zapytałam. Dziewczyna odpowiedziała mi kiwnięciem głowy, więc zostawiając swoje drinki pod opieką Bartka ruszyłyśmy w kierunku owego pomieszczenia.
Przeglądając się w lustrze poprawiłyśmy fryzury, ja dodatkowo przejechałam po moich ustach truskawkowym błyszczykiem.
-Lepiej ci już? - odezwała się blondynka.
-Przynajmniej przeszła mi ochota na rozwalenie wszystkiego w promieniu kilometra. - odpowiedziałam, na co ona parsknęła śmiechem.
-Dobre i to. - stwierdziła. - Wracamy? - dodała kilka sekund później. Tym razem to ja pokiwałam jej głową na znak zgody po czym wróciłyśmy z powrotem na tłoczną salę.
-To co, może jakiś toast? - uniosłam delikatnie w górę swoją szklankę z drinkiem.
-Jestem za. - blondynka powtórzyła czynność. - To za co pijemy?
-Oczywiście, że za nas. - powiedziałam jak najbardziej oczywistym tonem. - I za naszą zajebistość. - dodałam, stukając swoją szklanką w jej. Dopiłyśmy drinka do końca, po czym wróciłyśmy z powrotem na parkiet.



**************


Nie wiem czemu, ale zaczęłam mieć wrażenie, że wszystko dookoła mnie zaczyna wirować i zmieniać zarówno swoje barwy jak i kształty. Byłam tym totalnie zdziwiona, bo przecież wypiłam tylko dwa drinki i najzwyczajniej w świecie nie mogłam się od nich upić.
Na domiar złego przyczepił się do mnie ten sam chłopak, który wcześniej wpatrywał się we mnie w ten natarczywy sposób.
-Wiesz, ładniutka jesteś. - odezwał się, delikatnie gładząc swoją dłonią mój policzek. - Naprawdę, słodziutka.
-Daj mi spokój. - odpowiedziałam czując, że serce zaczyna mi bić zdecydowanie zbyt szybko i w żadnym wypadku nie rytmicznie.
-Może wyjdziemy stąd na jakiś czas co? - złapał mnie w pasie, przyciągając do siebie. Chciałam odepchnąć go od siebie albo przynajmniej się wyrwać, ale jedyne na co się zdobyłam to pozbawione siły uderzenie w jego tors. Czułam jak nogi powoli zaczynają mi mięknąć, a świat dookoła zaczyna coraz bardziej wirować. Na domiar złego Paulina właśnie poszła do łazienki, porozmawiać przez telefon z Ryanem, żeby za jakąś godzinkę po nas podjechał.
-Zostaw mnie... - wyjęczłam. Moja zdolność myślenia powoli zaczynała zanikać, jakbym się naprawdę upiła i to porządnie.
-Taką dziewczynę jak ty? - uśmiechnął się w obrzydliwie pewny siebie sposób. - Nie ma szans. - dodał, po czym położył jedną rękę na moim lewym pośladku lekko go ściskając. Miałam przeogromną chęć zacząć krzyczeć, ale nie mogłam zmusić do tego moich strun głosowych. Mało tego, zaczynałam powoli przestawać panować nad swoim ciałem. Ostatnie co zarejestrowałam to pełen tryumfu uśmiech tego faceta i to, że najwyraźniej zaczął prowadzić mnie w kierunku wyjścia z klubu.



*************


Blondynka schowała telefon z powrotem do torebki, wychodząc z łazienki. Ryan obiecał, że po nie przyjedzie za jakąś godzinę.
Rozejrzała się po tłumie tańczących ludzi, chcąc dostrzec wśród nich Lenę. Niestety, póki co nie mogła jej wypatrzeć.
-O masakra, ale jakaś dziunia się spruła. - usłyszała koło siebie głos jakiejś dziewczyny. - A Krystian już korzysta z okazji. - ta sama dziewczyna parsknąła śmiechem. - Biedna ona.
-Ta mała? - jej koleżanka kiwnęła ręką w kierunku wyjścia z klubu. Paulina od razu spojrzała w tamtą stronę i niemal poczuła, jak nogi jej miękną. - Znając życie pewnie małą tabletką pomógł jej doprowadzić się do takiego stanu. Kiedyś przez to wpadnie, jestem tego... - dalszej części już nie słyszała, bo niemal biegiem ruszyła w kierunku wychodzącej dwójki.
Ten cały Krystian najwyraźniej nie upatrzył sobie w tłumie potencjalnych ofiar tylko Leny, bo rozglądał się na boki, zupełnie jakby szukał kogoś jeszcze.
-Hej, zostaw ją! - Paulina szarpnęła go za ramię kiedy w końcu do nich dotarła. Znajdowali się już na dworze, kawałek od wejścia do klubu. - Zostaw ją mówię ci! - złapała za rękę Lenę zauważając, że dziewczyna jest kompletnie nieprzytomna. Dla chłopaka takie coś najwyraźniej nie było żadną nowością, bo tylko uśmiechnął się w ten swój luzacki sposób, po czym powiedział:
-To twoja koleżanka? - jego głos wprost ociekał szyderstwem. - Zrobiło jej się chyba trochę duszno, za dużo pewnie wypiła więc poprosiła mnie żebym ją wyprowadził na dwór. - powiedział, jakby to była nic nie znacząca sytuacja. - Ale skoro już tu jesteś, to proszę bardzo, jest twoja. - przestał potrzymywać brunetkę, która natychmiastowo osunęła się na ziemię. - I naprawdę nie widzę potrzeby wzywania policji, rozumiemy się? - w jego głosnie łatwo dało się wyczytać niewypowiedzianą groźbę, ale blondynka nie zwróciła na to uwagi. Jej myśli skierowane były na inne tory.
-O Boże, Lena! - Paulina z przerażeniem rzuciła się w kierunku przyjaciółki, co chłopak momentalnie wykorzystał, znikając w trybie miga. - Lena! Lena, ocknij się! - popukała kilka razy jej policzek. Trzęsącymi się ze strachu rękoma szybko wyciągnęła z torebki telefon, wykręcając numer do swojego chłopaka.




*******
Mogą być błędy i to nawet głupie błędy, ale nie mam czasu ich sprawdzać jeśli mam być szczera o.O
Jestem totalnie rozjebana poziomem rozumowania niektórych ludzi i chyba lepiej będzie, żebym nie rozwijała tego wątku bo skończy się milionem epitetów nie koniecznie miłych!
Pierdolę Was hejterzy, całym sercem z Toruniem i Adrianem! :)
Przepraszam znowu za zaległości, ale nadal korzystam z lapka z partyzanta ehh... 
Kiedy technologia będzie dla mnie milsza? -.-
Nowy już na pewno w piątek i wtedy postaram się też nadrobić wszystkie zaległości u Was! Kolejny raz przepraszam!
xxx!


PS: coraz poważniej zaczynam się zastanawiać czy nie zakończyć tego opowiadania na części maksymalnie 32+epilog o.O kryzys twórczy? A jakżeby inaczej! -.-