piątek, 13 grudnia 2013

Fifteenth

Wszechobecna cisza panująca w pokoju Australijczyka przerywana była tylko i wyłącznie dźwiękiem jaki wydawały nasze złączone usta. Właśnie leżeliśmy na łóżku chłopaka, twarzami zwróconymi w swoją stronę i nawet na sekundę nie mogliśmy się od siebie oderwać.
Wystarczyło, że dojechaliśmy pod dom chłopaków, a drzwi już się otworzyły ledwie wyszliśmy z taksówki. Wyszczerzony w szerokim uśmiechu Darcy niemal do nas dofrunął, przytulił mnie mocno do siebie, wziął moją torbę i weszliśmy do środka. Tam bez zbędnych ceregieli od razu poszliśmy do jego pokoju i od ładnej godziny z niego nie wychodzimy.
Tak naprawdę chyba dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo za nim tęskniłam. Jak bardzo brakowało mi jego głosu, przewalania oczami, jego uśmiechu, pocałunków, bliskości. Brakowało mi jego całego.
-Nie uważasz, że powinniśmy iść do Chrisa.? On pewnie teraz taki samotny siedzi. - oderwałam się na moment od chłopaka, zwiększając odległość między nami do kilku centymetrów. Wcześniej byliśmy niemal jak szczepieni, przylegając do siebie każdą częścią ciała.
-Znając życie pewnie śpi. - Darcy wzruszył ramionami. - Poza tym jak jest samotny to niech sobie telewizor włączy, albo koło domu połazi. My mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie niż opieka nad tym ćwokiem. - uśmiechnął się. - Właśnie! Mam nadzieję, że się tobą dobrze opiekował w podróży.
-O ile dobrą opieką można nazwać fakt, że cały czas spał. - stwierdziłam, parskając śmiechem. Ward jednak nie był zbyt zadowolony z tego faktu.
-Co za idiota. - pokiwał z politowaniem głową. - A jak przetrwałaś lot samolotem.? Całą drogę się modliłaś.?
-Wcale nie. - walnęłam go z oburzeniem w ramie, na co tylko się zaśmiał. - Uruchomiłam swoją wyobraźnię i wkręcałam sobie, że wcale nie jestem w samolocie tylko w pociągu. - dodałam po chwili, na co mój chłopak zaczął się śmiać jeszcze głośniej. - Śmiej się śmiej, co innego miałam zrobić.?
-Dobra, już się uspokajam. - uniósł delikatnie materiał mojej bluzki, kładąc swoją dłoń na mojej talii i opuszkami palców zaczął delikatnie gładzić moją skórę. - W sumie mogłabyś sobie nawet wyobrażać, że jedziesz rowerem ważne, że przyjechałaś. Szkoda tylko, że akurat teraz nie ma żadnego meczu w lidze angielskiej bo zobaczyłabyś nasz stadion i w ogóle.
-Przecież ja już go widziałam w zeszłym roku, panie zapominalski. - podczas mojej ostatniej wizyty w Anglii w zeszłym roku nie mogło się obyć bez odwiedzenia Chrisa, a co za tym idzie, bez pójścia na jego mecz. Darcy, który wtedy jeszcze reprezentował barwy Kings Lynn Stars nie miał w tej kwesti za dużo do gadania.
-Ale w tym roku jeszcze nie! Poza tym tutaj idzie mi znacznie lepiej, więc miałabyś co oglądać i kogo podziwiać. - cwaniacki uśmiech momentalnie zagościł na jego twarzy.
-Ja cię podziwiam nawet wtedy kiedy dowozisz zera. - musnęłam swoimi ustami jego wargi. - Kurde, miałam zadzwonić do rodziców, że dotarłam bezpiecznie na miejsce. - walnęłam się otwartą dłonią w czoło, podnosząc się z łóżka i sięgając ze stolika swoją komórkę. - Mama pewnie zawału by dostała jakbym jej znać nie dała. - dodałam.
-Pozdrów teściową! - mówiłam już, że to genialny chłopak.? - O teściu w sumie też nie zapomnij. - dorzucił. Ja tymczasem szybko wyszukałam w książce telefonicznej numer do domu, po czym wybrałam połączenie. Nie minęło nawet kilka sekund, jak usłyszałam po drugiej stronie głos.
~Tak słucham.? - odebrała mama.
-Cześć mamuś! - przywitałam się grzecznie. - Dzwonię tylko żeby ci powiedzieć, że dotarliśmy bezpiecznie na miejsce.
~A co tak długo wam to zajęło.?
-Zajęło nam to tyle ile miało, po prostu zapomniałam zadzwonić. - odpowiedziałam.
~Już nawet wiem co Ci w tym zapomnieniu pomogło. Albo raczej kto ci pomógł.
-Oj maaamo. - przewaliłam oczami. Darcy w tym momencie wymownie szturchnął mnie w ramię. - Właśnie, Darcy was pozdrawia.
~Oj pozdrów go też! - moja rodzicielka od razu się rozczuliła. Poważnie, ja nie mam zielonego pojęcia jak on to zrobił, że moi rodzice tak go uwielbiają. Podejrzewam, że gdybym powiedziała w domu coś złego na Darcy'ego to chyba by mnie zbluzgali. - I przekaż mu, że koniecznie musi nas odwiedzić jak tylko wrócicie do Polski bo strasznie się za nim stęskniliśmy! - nie muszę wcale dodawać, że wymowne przewalenie oczami było w moim wykonaniu absolutnie konieczne.
-Dobrze pozdrowię, a teraz już kończę. Trzymajcie się tam i niecierpliwie odliczajcie dni do mojego powrotu!
~Ty też się trzymaj i uważajcie tam na siebie. - pożegnałam się z mamą, następnie odkładając telefon z powrotem na stolik i zajmując swoje poprzednie miejsce na łóżku.
-Twój fanklub cię pozdrawia i informuje, że musisz ich jak najszybciej odwiedzić, bo niemal płaczą z powodu twojej długiej nieobecności.
-Jaa kochają mnie. - poruszał z entuzjazmem brwiami. - Bierz przykład z rodziców.
-Nie muszę. - uśmiechnęłam się promiennie w jego stronę. - Poza tym to chyba oni biorą przykład ze mnie.
-Jesteś taka pewna.?
-Oczywiście. - odpowiedziałam całkowicie zgodnie z prawdą. - Nie ma nikogo drugiego na świecie, który kochałby cię tak mocno jak ja, więc to oni próbują za mną kopiować.
-Mrr, podoba mi się twój tok myślenia. - zamruczał z zadowoleniem, muskając moje usta swoimi. - Mądrze mówisz. Chyba angielskie klimaty ci służą.
-Kocham cię. - zarzuciłam swoje dłonie na jego kark.
-Ja ciebie też. - odpowiedział, chwilę wpatrując mi się z intensywnością prosto w oczy, by później ponownie złączyć nasze usta w czułym pocałunku.
Nie miałabym kompletnie nic przeciwko temu, aby ten moment trwał wiecznie.


********************

-No wreszcie się wynurzyliście z pokoju. - tymi słowami przywitał nas Chris, kiedy coś około 23 w końcu wyszliśmy z pokoju, przegrywając w końcu walkę z pragnieniem napicia się czegoś. - Zaczynałem się już zastanawiać czy przypadkiem nie zwialiście oknem jak przypałowe nastolatki, ale w końcu stwierdziłem, że Lena bałaby się wysokości, a ty byłbyś zbyt leniwy żeby wspiąć się na parapet. - wyszczerzył się w ten swój charakterystyczny sposób. - Co tam dzieciak.? - tym razem zwrócił się do mnie. Usiadłam koło niego na kanapie podczas gdy Darcy skierował się do kuchni w celu przyniesienia czegoś zimnego do picia. - Małe Darcy'iątka w drodze.?
-Jesteś głupi. - walnęłam go w ramię, na co parsknął śmiechem. - Myślisz tylko o jednym.?
-Nie, aktualnie myślę jeszcze o tym, moja drużyna wygrała. - kiwnął głową w kierunku telewizora, gdzie właśnie leciał jakiś mecz koszykówki. - I myślę też o tym, że jestem ździebko głodny, ale z racji tego że nie chce mi się wstać i iść do kuchni, to będę musiał głodować do jutra rana.
-To rzeczywiście, uważaj żeby ci się mózg nie przegrzał od tego natłoku myśli. - udałam przerażenie spowodowane tą możliwością. Chris tylko walnął mnie delikatnie w nogę.
-Darcy, twój współlokator mnie bije! - krzyknęłam, śmiejąc się przy tym. - Człowiek się męczy, stara, zostawia dom rodzinny żeby przyjechać na ten koniec świata a on tak mnie wita!
-To mu oddaj. - odkrzyknął mi mój chłopak, chwilę później wchodząc do salonu z butelką Pepsi i trzema szklankami. - Albo zostaw to mnie, dłużej będzie go bolało. - postawił wszystko na stole, siadając koło mnie.
-A jakie plany na jutro.? - zapytał Chris.
-Nie wiem. - Darcy wzruszył ramionami podając mi szklankę wypełnioną napojem. - Nie ustaliliśmy jeszcze grafiku ani niczego w tym stylu na najbliższy tydzień.
-Mi wystarczy zostanie w domu. - odstawiłam szklankę na stolik. - Nie jestem wymagająca.
-Ooo w to nie wątpię, że taka opcja by ci odpowiadała. - Holder poruszał charakterystycznie brwiami.
-No i wracamy do punktu wyjścia. - przewaliłam oczami. - Boże, z kim ja się zadaję.
-Z najlepszymi facetami jakie tylko matka Australia mogła kiedykolwiek spłodzić. - walnął Darcy, przybijając sobie zaraz z brunetem piątkę. - Powinnaś dziękować Bogu czy komu tam chcesz za tę cudowną i niepowtarzalną okazję spędzania z nami czasu. Poważnie, niejedna o tym marzy i śni po nocach.
-Pokaż mi chociaż jedną. - prychnęłam, mimo wszystko żartując. - Oczu nie miałaby w pięć sekund, że o włosach nie wspomnę.
-Moja mała zazdrośnica. - Darcy przyciągnął mnie do siebie, całując przelotnie w usta.
-Ludzie, dajcie sobie na wstrzymanie. - Chris popatrzył na nas z krzywą miną. - Czy wy nie potraficie wytrzymać chociaż minuty w odległości większej niż trzy centymetry od siebie.? - w odpowiedzi pocałowaliśmy się jeszcze raz. - Czyli nie.
-Skoro już tu jesteśmy to weź włącz może jakiś film czy coś. - oparłam się wygodniej o kanapę, kładąc głowę na ramieniu mojego chłopaka. - Nie będziemy przecież oglądać tego meczu w którym i tak nie wiem kto w ogóle gra.
-Kobiety. - Chris przewalił oczami. - O tej godzinie do wyboru będziesz miała albo horrory albo pornole. Ja jestem za tą drugą opcją, Darcy pewnie też, ale raczej wątpię żebyś ty podzielała nasz entuzjazm. - spojrzałam na niego wzrokiem pełnym politowania nad jego głupotą. - Tylko żebyś się potem nie bała w nocy. - wybór najwyraźniej padł na tę pierwszą opcję, bo Chris chwycił za pilot i zaczął przeskakiwać po kanałach telewizyjnych, szukając czegoś zdatnego do oglądania.
W końcu po prawie minucie poszukiwań udało mu się trafić na jakiś film, który właśnie się zaczynał i który, zgodnie z tym co zawyrokował najstarszy z Australijczyków, był horrorem.
Profilaktycznie wtuliłam się mocno w Darcy'ego, który od razu opatulił mnie szczelnie swoimi rękoma. Horrory znajdują się gdzieś blisko samego końca moich filmowych upodobań, bo szczerze powiedziawszy niemal panicznie się ich boję, ale będąc w takim a nie innym towarzystwie, nie miało to żadnego znaczenia.
Byłam z Darcym, a to jest najważniejsze.



*******
Ktoś poważnie powinien mnie od czasu do czasu kopnąć w dupę! -.-
Nie mam nic na swoje wytłumaczenie, poza głupim: PRZEPRASZAM.
I dziękuję! <3
Dedykacja? Dla Was wszystkich! 

piątek, 22 listopada 2013

Fourteenth

Aż trudno w to uwierzyć, ale całe te dwa tygodnie zleciały mi niewiarygodnie wprost szybko. Ledwie się obejrzałam, a już był 17 czerwca, czyli dzień kiedy chłopacy ponownie przyjeżdżali do Torunia.
Sama nie wiem co wpłynęło na to, że czas tym razem był po mojej stronie. Być może był to fakt, że wszystko zdawało się układać wprost nadspodziewanie dobrze, że dni upływały nam bez jakichkolwiek kłótni. Chłopakom w lidze angielskiej dość dobrze się powodziło, a co najważniejsze, Darcy swoich frustracji, jeśli jakiekolwiek miał, nie okazywał całemu światu wszem i wobec. Albo przynajmniej nie okazywał tego mnie, co było sporym sukcesem zważywszy na wcześniejsze akcje.
Tak czy inaczej, spędziliśmy ze sobą kolejne cudowne dni, które byłyby jeszcze bardziej wspaniałe gdyby nie dwie rzeczy.
Po pierwsze zawody cyklu Grand Prix, gdzie o mało zawału nie dostałam, bo nasz Chris w wyniku wypadku musiał się wycofać z dalszej rywalizacji. Nie powiem, wyglądało to groźnie, ale całe szczęście poza lekkimi stłuczeniami nic gorszego się nie stało. Chris jak to Chris bardziej wkurzał się tym, że nie mógł dalej jeździć, a co za tym idzie wykazać się przed toruńską publicznością, niż martwił się swoim stanem zdrowia. No cóż, jak kto woli.
Po drugie przegrana naszej toruńskiej drużyny z Tarnowem dzień po cyklu. Niby nie było to coś nadzwyczajnego, bo Tarnów jeździł u siebie, Chris był poobijany, a w składzie zabrakło Hansa Andersena, ale chyba większość kibiców po cichu liczyła na korzystny dla nas rezultat. Poza tym w zawodach tych właśnie w miejsce wspomnianego wcześniej Duńczyka wskoczył Darcy i nie można powiedzieć, że zaliczył udane zawody. Pojechał tylko w dwóch biegach i w obu przyjechał do mety na ostatniej pozycji. Nie muszę dodawać jak wściekły był z tego powodu, ani jak bardzo rozgoryczony tym co się stało. Zupełnie nie rozumiał tego co się dzieje. W lidze angielskiej idzie mu nieźle, momentami nawet dość dobrze, kiedy przyjeżdża do Polski jest pełen jak najlepszych myśli, ale kiedy przychodzi co do czego kompletnie nie potrafi się odnaleźć na torze.
Przezornie wolałam nie dolewać oliwy do ognia i nie podburzałam go zbytnio żadnymi nieprzemyślanymi tekstami. Dzięki temu przetrwaliśmy kolejne dni, nadal bez sprzeczek.
I w końcu nareszcie, 25 czerwca mogłam powiedzieć szkole 'sajo nara' na kolejne dwa miesiące. Dla mnie rozpoczęły się upragnione wakacje, a co za tym idzie można było zacząć kombinować.
~4 lipca mamy mecz w Toruniu z Bydgoszczą, potem zabierzesz się ze mną do Poole, 10 lipca pojedziemy razem do Cardiff, niech się Holder cieszy, że chociaż ktoś będzie mu kibicował podczas Grand Prix i od razu po tych zawodach wrócimy do Torunia. - mówiłam już, że Darcy jest mistrzem planowania mi życia bez wysłuchania mojego zdania? Bynajmniej tym razem tak było. Chociaż muszę przyznać, że jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. - Plan idealny.
-Kurde, aż głupio to mówić, ale trudno się z tobą nie zgodzić, narcyzie. - odpowiedziałam.
Rodzice zgodnie z tradycją nie mieli nic przeciwko mojej eskapadzie. Tym bardziej, że to nie był pierwszy tego typu wyjazd w moim wykonaniu. W zeszłym roku na przełomie lipca i sierpnia też odwiedziłam Darcy'ego w Anglii, więc nie jest to dla mnie żadna nowość.
Jednakże okazało się, że Darcy w meczu z Bydgoszczą nie wystąpi. Ponownie w składzie zamiast niego pojawi się Michael. W postawie mojego Australijczyka można było zauważyć coraz większą frustrację własnym spadkiem formy, a co za tym idzie zwiększony poziom rozdrażnienia.
-Pokłócicie się, to jest więcej niż pewne. - stwierdził pewnego wieczora Adrian, leżąc na moim łóżku i wzruszając ramionami. - Zbyt długo trwaliście w sielankowej atmosferze, a to jest do was kompletnie niepodobne. - dodał. W sumie, trudno było się z nim nie zgodzić. Sama aż się dziwiłam, że tak długo udało nam się przetrwać bez spięć, mając na uwadze nasze wcześniejsze doświadczenia, temperament Australijczyka i moje czasami wybuchowe reagowanie na jego zachowanie.
Czasami naprawdę jestem na niego zła. Czasami chciałabym to wszystko zostawić w spokoju i przestać się tak spinać, żeby wszystko było jak najbardziej pozytywnie.
Jednakże jeżeli pojawiają się takie momenty, to równie często pojawiają się chwile, w których nie opuszczałabym go na krok. Sama myśl o tym, że mogłoby go zabraknąć powodowała, że na moment traciłam oddech.
Mimo wszystko, chyba nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego, jakiekolwiek by ono nie było.


******************

Uzbrojona w torbę podróżną, załadowaną wszystkimi potrzebnymi mi rzeczami do przetrwania tygodnia w Anglii siedziałam na łóżku w pokoju hotelowym, który aktualnie zajmuje Chris. Ustaliliśmy w końcu, że to z nim zabiorę się do Poole. Darcy nie przyjechał do Polski z racji tego, że w meczu z Bydgoszczą i tak miało zabraknąć go w składzie.
Sam mecz ostatecznie skończył się naszym zwycięstwem 51:39. Nie udało nam się odrobić strat z meczu w Bydgoszczy, a więc cieszyć musieliśmy się z dwóch zdobytych punktów, a nie trzech. Chris i Adrian pokazali się z jak najlepszej strony, oboje walcząc i budując napięcie na torze, ostatecznie dowożąc po 10 punktów. Ryan również ani trochę od nich nie odstawał z tym że jego dorobek punktowy był o jedno oczko mniejszy.
-Czuję się tak wypruty, że to po prostu poemat jest. - westchnął Chris, zamykając na zamek swoją torbę. - Marzę tylko i wyłącznie o ciepłym łóżku.
-Ja ci się w ogóle nie dziwię. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Na twoim miejscu nie raz i nie dwa zasnęłabym gdzieś w trakcie jakiegoś meczu. - dodałam, na co brunet parsknął śmiechem.
-To nie działa w ten sposób. - nadal się śmiał. - Jak przychodzi czas spotkania to zmęczenie ze mnie momentalnie paruje. Dopiero po zawodach jestem wyjebany jak koń po westernie.
-A tymczasem pan Ward w Anglii pewnie regeneruje siły.
-Plus dodatkowo odlicza minuty do naszego przyjazdu. - przewalił oczami. - W ciągu tej godziny napisał mi chyba z milion wiadomości o treści 'wyjechaliście juuuuż?'. Co za mongoł, słowo daje.
-Niecierpliwi się chłopak. - wzruszyłam ramionami. - Swoją drogą moglibyśmy się już stąd ruszyć a nie się pindrzysz jakbyś członkiem boysbandu był. - przewaliłam oczami widząc, że Australijczyk przegląda się w lustrze i poprawia swoją bluzę.
-Czep się. - oburzył się. - Denerwuj mnie dalej to za moment Anglię zobaczysz z pocztówek co najwyżej.
-Weeź gdybyś mnie tutaj zostawił to szybciej byś po mnie wracał niż twoja noga zdążyłaby stanąć na progu domu. - wyszczerzyłam się maksymalnie. - Darcy już by o to zadbał.
-Pieprzone zakochańce. - mruknął, łapiąc w końcu za swoją torbę. - To leziemy skoro tak. - zarządził, po czym oboje wyszliśmy z pokoju.
Chris poszedł się wymeldować, oddać klucz i w końcu mogliśmy udać się w stronę jego busa. Cały jego team miał jechać do Poole właśnie owym busem. W drugim busie miał być przewieziony sprzęt. My natomiast z racji totalnego lenistwa i tego, żeby jak najszybciej dotrzeć na miejsce mieliśmy do wyboru tylko samolot. Tak więc chłopacy mieli nas najpierw podrzucić na lotnisko w Bydgoszczy, a następnie sami ruszyć w dość długą drogę.
Ja na samą myśl o locie zaczynałam blednąć. Najwyraźniej za dużo się naoglądałam programów katastroficznych, które poruszały tematykę wypadków powietrznych, a że moja wyobraźnia jest nad wyraz rozwinięta to wystarczyło że zamykałam na chwilę oczy, a momentalnie widziałam wizję jak spadamy w dół i odliczamy sekundy do śmierci.
Poważnie, chyba będę musiała popracować nad swoim prywatnym programem telewizyjnym.


******************


Chris nie należał do najbardziej rozgadanych i rozrywkowych kompanów podróży. Najpierw już na samym lotnisku w Bydgoszczy w oczekiwaniu na nasz lot rozłożył się na krzesełkach w poczekalni i z głową na moich kolanach zasnął dosłownie w minutę. Co prawda zbyt długo sobie nie pospał, bo kilkadziesiąt minut później powłócząc nogami musiał iść razem ze mną na odprawę.
Jednakże wystarczyło, że zajął swoje miejsce w samolocie, od razu oparł głowę o moje ramie i ponownie padł jak ważka. I gdzie się podział ten zwariowany, wiecznie nakręcony Australijczyk, który w tym momencie powinien wspierać mnie psychicznie w tym traumatycznym doświadczeniu.? Oczywiście, jak jest potrzebny to go nie ma. No co za człowiek.
Chcąc nie chcąc, oparłam swoją głowę o głowę Holdera i zamknęłam oczy z nadzieją, że na mnie również spłynie błogosławiony sen, chociaż bardziej prawdopodobne byłoby to, że toruńscy i bydgoscy kibice spotkaliby się na marszu przyjaźni.
Czy oni muszą mieszkać tak daleko?
Kosmos.


***************


-Ja jebie, świetnie. - takie były pierwsze słowa Australijczyka kiedy wyszliśmy z terenu lotniska już w Anglii. Oczywiście spowodowane one były pogodą, a konkretniej rzecz ujmując deszczem padającym sobie w najlepsze. Stereotypy najwyraźniej w pełni znajdują tutaj swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. - Złapiemy taksówkę. - zarządził, łapiąc mnie za rękę i niemal ciągnąc za sobą w stronę postoju dla owych pojazdów.
-Tylko nie próbuj zasypiać! - zastrzegłam, kiedy już znaleźliśmy jakiegoś taksówkarza, wyrażającego wielki entuzjazm z racji nadchodzącego kursu.
-Nie opłaca się. - chłopak parsknął śmiechem. - Zaraz i tak będziemy na miejscu.
-Nie to żeby ci ta mała ilość czasu miała w czymś przeszkodzić. - prychnęłam, na co brunet tylko wyszczerzył się szeroko, dłonią czochrając moje włosy. - Życie ci nie miłe?
-Uwielbiam cię wkurzać. - puścił mi oczko.
-Uważaj, bo powiem wszystko Darcy'emu, że kijowo o mnie dbałeś podczas podróży i będzie wojna.
-Weeeź, ten łoś prawie płakał mi do słuchawki żebym pilnował cię jak oka w głowie. Jak mi walnął wszystkie wytyczne to się czułem jakbym w szkole wojskowej był czy coś w tym rodzaju. - pokręcił głową z politowaniem. - Dzięki Bogu, że za moment się w końcu zobaczycie bo zwariować z nim można było. Zresztą, Adrian też nie miał z tobą łatwego życia z tego co mi wiadomo.
-Oj tam oj tam, czepiacie się. - skwitowałam jego słowa.
A w głębi duszy niemal unosiłam się kilka centymetrów nad ziemią z radości, że jeszcze moment i będę mieć najwspanialszego chłopaka pod słońcem na wyłączność przez okrągły tydzień.
Cudownie!


*******
Dobra, jest krótko. I nudno. I nic się nie dzieje. I w ogóle jakiś do dupy.
Okej, serio mam dzisiaj dzień, że jestem negatywnie nastawiona do wszystkiego o.O
Poprawiać mi się nie chciało, czytać dwa razy też nie, sprawdzać też nie, więc jak będzie gdzieś "muj" czy bardziej drastyczne "Darsi" to się nie zdziwcie :D hahaha nie no, aż tak źle chyba nie było :D
Tak czy inaczej, mamy Emila, MAMY EMILA! A co się z tym wiąże? 
NIE MAMY PEDERSENA!!!!
Czy to nie jest najpiękniejsza nowina ever? <3
3 zagranicznych zawodników z mojego Top 4 w mojej drużynie, czego chcieć więcej? <3
Na dodatek coraz głośniej zaczyna się mówić w Toruniu o transferze Sówki, a że gościa lubię, to już w ogóle!
Ward, Holder, Miedziak, Sajfutdinow, Gollob (nie, on nadal nie pasuje, amen! -.-), Pawełek, Sówka/Fajfer/Woźniak/Pieszczek O_O 
To będzie ciekawy sezon, bez dwóch zdań :D
Do przyszłego piątku, bączki! <3

PS: znowu zaległości w komentowaniu, czytam na bieżąco, ale ja tak straaasznie nie lubię pisać siedząc na telefonie, więc wybaczcie! Obiecuję, że jak znowu będę mieć chwilę czasu to się ogarnę.
PS2: nie, faza na The Wanted nadal mi nie przeszła.
PS3: tak, jaring przeszedł na jeszcze wyższy level... Nathan <3 *_*
PS4: Tak sobie dzisiaj czytałam ten mój napisany epilog i ni w ciul mi się nie podoba... Czas na zmiany o.O Trzeba poszukać nawenowującej piosenki i do roboty!
PS5: dobra, to już wszystko :D

Lov ya! <3

piątek, 15 listopada 2013

Thirteenth

-O luuudzie weźcie może wróćcie do hotelu, bo mieszkanie Leny najwyraźniej wam nie wystarcza. - palnął Chris, podchodząc do nas. W ręku trzymał zasłużone po dzisiejszym zwycięstwie, chyba już trzecie piwo. - Chyba, że rodzice są i pilnują, to pozostaje wam tylko hotel.
-Weź ty się odklep. - Darcy na moment oderwał się od moich ust, patrząc na swojego przyjaciela z wyraźną złością.
-Poważnie, budzicie większe zainteresowanie niż ja, a to jest niedopuszczalne. - dołączył do nas Tai, który jeszcze kilka sekund temu bajerował przy barze jakąś brunetkę. - Ten klub jest dla nas za mały, skoro wy tak przejmujecie kontrolę.
-Ooo dokładnie, stary. - Holder poklepał bruneta po plecach w geście totalnej zgody z jego zdaniem. - Tak nie może być, żeby laski bardziej interesowały się tym co wy wyrabiacie niż mną. - dodał po chwili.
-Nawet gdybym przyszedł tutaj zamaskowany jak ninja, albo gdyby wypadły mi przednie zęby to i tak budziłbym większy podziw wśród dziewczyn niż wy obaj razem wzięci. - Darcy wyszczerzył się cwano. Momentalnie zmrużyłam oczy i walnęłam go pięścią w tors. - Ałaa. - spojrzał na mnie z rozbawieniem. - Ale ja oczywiście ani trochę bym na nie nie zwracał uwagi tylko cały czas myślałbym o takiej jednej, seksownej brunetce. - poruszał charakterystycznie brwiami. - Tym bardziej, że jest to MOJA brunetka, przy której wszystkie inne nie mają szans.
-Rzygam tęczą. - palnął Tai, przewalając oczami.
-Idźcie może zobaczyć czy bar nadal stoi, albo poszukajcie jakichś zdesperowanych dziuń, które by się wami zainteresowały. - oderwałam na moment wzrok od mojego chłopaka, patrząc na tę dwójkę z politowaniem.
-Pff jeszcze to odszczekasz jak się za mną będzie ciągnął wianuszek dziewczyn, błagających mnie o chociaż sekundkę uwagi. - oburzył się Chris, ale całe szczęście zostawił nas w końcu samych.
-I weźcie się na moment odklejcie od siebie, bo jeszcze wam tak zostanie na zawsze. - dorzucił Woffinden, by zaraz ruszyć za starszym z Australijczyków.
A o co zrobili tyle szumu.?
Otóż od czasu jak tylko weszliśmy do klubu byliśmy nierozłączni. Najpierw standardowo poszliśmy do baru, gdzie zamówiliśmy po piwie i na dzień dobry wypiliśmy toast za dzisiejsze zwycięstwo naszej drużyny. W momencie kiedy Darcy i ja skończyliśmy swój procentowy napój, Australijczyk zaciągnął mnie na parkiet, z którego do tej pory nawet na sekundę nie zeszliśmy. Momentami można mieć było wrażenie, że to co robimy ani trochę nie ma nic wspólnego z tańczeniem.
Swoje ręce zarzuciłam na kark Darcy'ego, który to z kolei swoje dłonie ulokował na mojej talii, przyciągając mnie maksymalnie do siebie. Dystans między naszymi ciałami praktycznie nie istniał.
Sama się dziwiłam swojemu zachowaniu. Wystarczyło, że Darcy na mnie spojrzał i po raz pierwszy połączył nasze usta w czułym pocałunku, a ja momentalnie poczułam jak odpływam.
Nie mam zielonego pojęcia skąd się to wzięło. To raczej nie była wina wypitego alkoholu, w końcu kto normalny upija się jednym piwem. Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że chyba teraz dopiero zaczęły mi się udzielać emocje. Przede wszystkim chodzi tutaj o ten czas, który spędziliśmy osobno. Niby to nie była jakaś spektakularnie długa rozłąka, ale kłótnia i fakt, że przez ten czas nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu spotęgowała uczucie tęsknoty. Dodatkowo najwyraźniej puściliśmy w niepamięć zdarzenie jakie miało miejsce podczas imprezy, na którą poszłam w Pauliną. Ja sama jakoś nie miałam czasu o tym myśleć, bo Darcy jak tylko mógł zajmował każdą moją wolną chwilę, przez co wypychałam te złe doświadczenie gdzieś w głąb mojej świadomości. To nie jest tak, że o tym zapomniałam. Mimo iż nie pamiętam z tego nic, to kiedy sobie wyobrażę to co usłyszałam od Pauliny czy od chłopaków powoduje, że po moim ciele przechodzą dreszcze strachu i w pewnym sensie obrzydzenia. I w momencie kiedy takie myśli się pojawiają, niczym narkoman potrzebuję bliskości Darcy'ego, który samą swoją obecnością sprawia, że wszystko co złe znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Poza tym mam świadomość tego, że już jutro z samego rana znowu wraca do Wielkiej Brytanii, a to jest równoznaczne z tym, że czeka nas kolejna, kilkunastodniowa rozłąka. Mówię kilkunasto, bo następny mecz Apator rozgrywa dopiero 20 czerwca i to na wyjeździe z tarnowską Unią. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że zarówno Darcy jak i Chris przyjadą do Torunia już 17 czerwca, bo dwa dni później, czyli 19 odbywają się pierwsze w historii zawody z cyklu Grand Prix na toruńskiej MotoArenie, a z racji tego, że Holder jest uczestnikiem tych rozgrywek, więc jego obecność jest obowiązkowa. Natomiast jeśli chodzi o Darcy'ego to oficjalnie pełni on w trakcie tych zawodów funkcję menadżera Holdera, jednakże głownie skupia się on na podpatrywaniu najlepszych zawodników na świecie w akcji i tym samym doskonaleniu swoich umiejętności.
Dzięki temu właśnie będziemy mieli okazję się spotkać, co zawsze powoduje we mnie pozytywne emocje.
-Dziewczyno ląduj, tu ziemia. - sam zainteresowany pokiwał mi dłonią przed oczami. Widząc, że zaczęłam kontaktować, dodał: - Masakra, ale odpłynęłaś. Gadam do ciebie od ładnej minuty, a ty zero reakcji. Aż się ludzie dziwnie na mnie patrzą.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Domyśliłem się. - stwierdził. - A o czym tak zawzięcie myślałaś.?
-O tym, że cieszę się, że jesteś. - jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. - I że jestem szczęściarą, że cię mam.
-Tak mi dobrze, tak mi mów. - zaśmiał się, jednak on również wzmocnił swój uścisk. - Twoje filozoficzne rozkminy dzisiaj wybitnie mi się podobają.
-Spróbowałbyś powiedzieć inaczej to jak nic spałbyś na wycieraczce na korytarzu.
-Apropo spania. - podłapał temat. - Zostajesz dzisiaj u mnie, prawda.? - zapytał. W jego oczach bardzo łatwo dało się zauważyć te charakterystyczne iskierki, które za każdym razem powodowały, że moje serce przyspieszało swoją pracę, krew płynęła szybciej, a myśli stawały się kompletnie rozbiegane.
-Niby nie mówiłam nic rodzicom, że nocuję poza domem, ale znając życie sami doszli do takiego wniosku. - odpowiedziałam. - Zadzwonię do nich później, żeby się nie martwili.
-Podoba mi się ta opcja. - pochylił się delikatnie, muskając z celebracją moją szyję. Po całym ciele przeszedł mi dreszcz rozkoszy, co Australijczyk przyjął z wyraźnym zadowoleniem.
-Człowieku chcesz żebym zeszła tutaj na zawał.? - zapytałam, kiedy mój chłopak nadal zawzięcie penetrował swoimi ustami moją szyję. - Jak Boga kocham umrę i będziesz miał mnie na sumieniu.
-Nie umrzesz, nie ma obaw. - na moment się ode mnie oderwał. - Poza tym jakaś gra wstępna przecież musi być. - dodał.
-A nie możemy z tą grą poczekać aż znajdziemy się sami w hotelu.?
-Myślisz, że wytrzymam tyle czasu.? - spojrzał na mnie z lekko uniesioną lewą brwią. - I że ty też tyle wytrzymasz.? - dorzucił po chwili, patrząc na mnie z tą swoją cudowną, lekko zadziorną miną.
-Nie wytrzymam z tobą. - oderwałam się od niego. - Idziemy do chłopaków, bo to się może źle skończyć. - złapałam go za rękę i niemal siłą zaciągnęłam do baru, przy którym siedział Chris i Tai. Nie muszę wcale dodawać, że Darcy się w najlepsze śmiał, najwyraźniej będąc z siebie jak najbardziej zadowolonym.?
-Koniec parkietowej orgii.? - Chris spojrzał na nas z rozbawieniem. Przesiadł się o dwa miejsca dalej, przez co oboje wcisnęliśmy się pomiędzy nich.
-Punkt kulminacyjny zostawimy na później. - odpowiedział mu Darcy, w międzyczasie zamawiając w barze kolejne piwo. - Chcesz też.? - zwrócił się do mnie.
-Nie, weź mi jakiś sok. - odpowiedziałam.
-Weź lepiej wódkę. Na trzeźwo możesz nie ogarnąć beznadziejnej techniki łóżkowej Darky'ego. - odezwał się siedzący koło mnie Tai, co Chris skwitował parsknięciem głośnym śmiechem.
-Jego technika nie jest zła. - ja też się śmiałam. - Tylko nie bardzo wiem skąd Ty wiesz, jaka ona jest. - spojrzałam na niego, siląc się na powagę. - Chcesz mi coś powiedzieć.? - dodałam, na co Chris już teraz niemal spadł ze śmiechu z krzesła.
-O Boże i właśnie dlatego uwielbiam tę dziewczynę. - wykrztusił z siebie, ocierając dłonią łzy śmiechu. Zresztą, całej naszej czwórce wybitnie dopisywał humor.
Zabraliśmy się za picie naszych napojów. W przypadku chłopaków było to piwo, w moim sok pomarańczowy. Gadaliśmy o totalnych bzdetach co chwilę wybuchając śmiechem. Potwierdziła się tylko moja wcześniejsza teza, że Tai Woffinden jest naprawdę świetnym facetem i dobrym kandydatem na kolegę, a może nawet przyjaciela. Co się dziwić, w końcu duet Holder-Ward nie zadaje się z byle kim, co zresztą nie raz i nie dwa ogłaszali wszem i wobec.
W międzyczasie podeszły do nas trzy dziewczyny, które od razu zagadały do chłopaków. Chris i Tai tylko wyszczerzyli się w ten swój charakterystyczny sposób i od razu zaczęli je bajerować. Gołym okiem dało się zauważyć, że trzecia z tych dziewczyn, blondynka, miała wyraźną chęć na nawiązanie kontaktu z Darcym, ale widząc, że jego uwaga całkowicie skupiona jest na czułym głaskaniu swoją ręką mojego uda i co rusz na obdarowywaniu moich ust swoimi pocałunkami, z wyraźnym niezadowoleniem splotła ramiona na biuście i w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie swoich koleżanek z chłopakami. Chwilę później zresztą zniknęli gdzieś na parkiecie.
-Myślisz, że teraz jest już te później.? - odezwał się Darcy, kiedy ostawił na blat baru pusty kufel.
-Chcesz ich zostawić samych.? - kiwnęłam głową w kierunku Chrisa i Taia, którzy zawzięcie wywijali z nowo poznanymi dziewczynami.
-Mamy ich wpisanych w dowodzie czy zatrudnili nas jako swoje niańki, a ja nic o tym nie wiem.? Daj spokój, to duzi chłopcy, dadzą sobie radę.
-W takim bądź razie co my tutaj jeszcze robimy.? - uśmiechnęłam się w jego stronę, przygryzając lekko dolną wargę. Dwa razy nie trzeba było mu tego powtarzać, bo momentalnie wstał ze swojego miejsca i pociągnął mnie za sobą. Najpierw jednakże podeszliśmy do Chrisa żeby poinformować go, że się zmywamy.
-Niewyżytości ciąg dalszy. - przewalił oczami. - Idźcie dzieci drogie i rozmnażajcie się na zdrowie. - poklepał nas obu po ramionach, by chwilę później wrócić do tańca z jakąś brunetką. Z Taiem się nie żegnaliśmy, bo zapewne zobaczymy się jeszcze jutro. Z tego co mi było wiadomo miał się zatrzymać na dziejszą noc w tym samym hotelu co chłopacy i jutro całą trójką mieli wrócić do Anglii.
Nie czekając na nic więcej szybko opuściliśmy klub i trzymając się za ręce ruszyliśmy w kierunku hotelu. Dzięki Bogu, nie znajdował się on zbyt daleko, przez co nie byliśmy skazani na zamawianie taksówki, albo nie daj Boże kilometrowy spacer. W międzyczasie zadzwoniłam do rodziców, żeby ich poinformować o tym, że nie planuje zjawić się na noc w domu. Zgodnie z moimi podejrzeniami domyślali się tego i ani trochę nie byli zaskoczeni.
Po dotaciu na miejsce skinęliśmy głową na przywitanie recepcjonistce, wzięliśmy od niej klucz od pokoju Australijczyka i niemal biegiem się tam udaliśmy.
Wystarczyło, że zamknęliśmy za sobą drzwi, a momentalnie niemal się na siebie rzuciliśmy. Tutaj nie było już nawet grama subtelności czy delikatności. Była tylko namiętność, pożądanie, pasja i miłość skumulowane w jedno. W wielkim pośpiechu pozbywaliśmy się kolejnych części ubioru, kierując swoje kroki w stronę łóżka, nawet na sekundę nie odrywając się od swoich ust. W moich myślach królował tylko Darcy i nic ani nikt poza nim.
Byliśmy jak jeden połączony wulkan, tuż przed erupcją. Nieziemskie uczucie.
Ktoś kiedyś powiedział, już nawet nie pamiętam kto, że razem tworzymy mieszankę wybuchową. W tym momencie naprawdę ciężko byłoby się z tym nie zgodzić.


To co nas łączy, mówią na to fluidy. Chwila. Jestem jak nitro, Ty to gliceryna. 




****************
Nie sprawdzam błędów, nie czytam dwa razy, w ogóle tylko wrzucam :D
Nie bijcie!
Do następnego! :)
Żegna Was cofająca się w rozwoju Nika, męcząca od dwóch dni piosenki The Wanted czym załamuje własną matkę, swoją psychikę i gardło śpiewając non stop te same piosenki o.O
Brak alkoholu, na bank!
<3333

poniedziałek, 11 listopada 2013

Twelfth

Niedzielne popołudnie mogliśmy spędzić tylko w jeden sposób. Oczywiście udaliśmy się nie gdzie indziej, jak na naszą kochaną MotoArenę, gdzie nasz Apator podejmował Cognor Włókniarza Częstochowę. Darcy zgodnie z tym co było ustalone wcześniej był zastępowany przez Michaela Jepsena Jensena, ale o dziwo (!) nie burczał na ten temat na prawo i lewo.
Podmienili go czy coś?
Tak czy inaczej, mój Australijczyk stwierdził, że nie ma sensu żeby kręcił się po parkingu maszyn, co jednak skłaniało mnie do myślenia, że osoba Duńczyka nie należy do jego idoli, więc postanowił zasiąść na trybunach. Co za tym idzie, musiałam zrezygnować ze swojego standardowego miejsca na rzecz miejsca w sektorze głównym, dla vipów. Oczywiście, że ani mi się uśmiechało kupowanie biletu ileś tam razy droższego niż normalny, a już tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że mam własny karnet, ale Darcy tylko przewalił oczami i jakby nigdy nic wprowadził mnie na vipowskie miejsce. Poważnie, przeszedł sobie koło ochroniarzy jakby nigdy nic, ciągnąc mnie za sobą. No tak, z kim ja się w końcu zadaję. Raczej głupota żeby zawodnik musiał kupować bilet na zawody swojej drużyny. I co z tego, że akurat dzisiaj pauzuje.
Rozglądając się po stadionie od razu mogłam stwierdzić, że frekwencja w dniu dzisiejszym nie będzie jakoś szczególnie powalająca. Jedziemy w końcu z zespołem z dolnej półki, który w tym sezonie zapewne będzie walczył o utrzymanie w ekstralidze, więc emocji zbyt dużo nie powinno być. No, chyba że ktoś się emocjonuje każdym biegowym zwycięstwem naszej drużyny, najlepiej 5:1 to inna bajka.
Na sam początek była prezentacja. Siedzieliśmy na dole więc dokładnie widzieliśmy zawodników obu drużyn. Chris wypatrzył nas w tłumie i od razu zaczął strzelać głupie miny.
-Poważnie, czasami się zastanawiam dlaczego ja się w nim w ogóle zadaję. - westchnął Darcy, kiedy Holder z zapałem zaczął nam machać. Parsknęłam oczywiście śmiechem, by sekundę później odmachać Australijczykowi. - O Boże, ty też? - spojrzał na mnie jak na nienormalną. - Kim ja się otaczam...
-Najwspanialszymi ludźmi na świecie. - wyszczerzyłam się w jego kierunku. Darcy tylko spojrzał na mnie z rozbawieniem po czym delikatnie musnął moje wargi swoimi. Kilka pisków, bliżej nieokreślonych jęków i głośnych szeptów rozległo się dookoła nas. Przewaliłam oczami, splatając swoją dłoń z dłonią Australijczyka. Ludzie się chyba nigdy nie zmienią.
Prezentacja dobiegła końca, wylosowano zestaw, według którego będą dzisiaj zawodnicy jechać, po czym w towarzystwie głośnego dopingu kibiców z młyna, żużlowcy wrócili do parku maszyn.
Kilka minut później uczestnicy pierwszego, młodzieżowego biegu stali już pod taśmą startową. Z naszej strony był to Emil Pulczyński i wspomniany wcześniej Michael Jepsen Jensen, natomiast drużynę gości reprezentowali Borys Miturski i dobry kolega Darcy'ego, a mianowicie Tai Woffinden.
-Ale żen, w sumie zapomniałem, że on tutaj jeździ. - mój chłopak prychnął śmiechem. - Szykuje się ciekawe, pomeczowe spotkanie. - poruszał charakterystycznie brwiami.
-Jesteś nienormalny. - stwierdziłam.
-Ale to uwielbiasz. - słusznie zauważył. Nic mu już nie odpowiedziałam, bo w tym momencie zawodnicy byli już przygotowaniu do startu. Motory ryczały zawzięcie, sędzia już miał zwolnić taśmę kiedy...
-Żużlowy geniusz, bez kitu. - Darcy był w połowie zły, a w połowie rozbawiony. Otóż nie kto inny jak Michael chciał się idealnie wstrzelić w moment zwolnienia taśmy startowej, ale ani trochę mu się to nie udało, bo z całym impetem w nią wjechał i oczywiście ją zerwał. Skutkiem musiało być wykluczenie, innej opcji nie było.
-Co za ćwok. - tym razem ja też trzymałam stronę Australijczyka, zresztą podobnie jak większość zebranych kibiców. Jednakże w tym stwierdzeniu nie kryła się jakaś niechęć w stronę osoby Duńczyka, a tylko niezadowolenie z powodu łatwo straconych punktów z takiego powodu.
Niezadowolenie to jeszcze się spotęgowało gdy goście wygrali ten bieg 5:1, łatwo dając sobie radę z naszym Emilem.
-Ładny początek. - burknęłam, niezbyt szczęśliwa.
-Skarbie, facetów się poznaje nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą, nie pamiętasz? - poruszał charakterystycznie brwiami, na co parsknęłam śmiechem. - Dadzą radę, czuje to w kościach. - dodał po chwili.
No cóż, oby miał rację.
Niestety, jeśli mieli w planach jak najszybciej zabrać się za odrabianie, to coś im nie poszło. W drugim biegu dowieźli tylko remis. Mówię tylko, bo kibice oczekiwali znacznie lepszego wyniku. Ryan i Hans nie poradzili sobie z Peterem Karlssonem. Czwarty był kompletnie się nie liczący w walce Rafał Szombierski.
W biegu trzecim w końcu zaliczyliśmy zwycięstwo, co prawda tylko 4:2, ale dobre i to. Adrian poradził sobie z Jonasem Davidssonem, a Chris z Lewisem Bridgerem. Australijczyk nie miał zbyt zadowolonej miny.
-Imprezował wczoraj? - zapytałam ze śmiechem Darcyego. Ten tylko spojrzał na mnie z politowaniem. - No co, tak tylko pytam. Z ciekawości.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - odpowiedział.
-Przynajmniej po śmierci będziesz na mnie skazany. - wzruszyłam ramionami.
-Moment. - zwrócił swoją twarz w moim kierunku. - Usiłujesz powiedzieć, że moja miejscówka na życie pośmiertne to piekło? - parsknęłam śmiechem. - O takiego zajebistego anioła jak ja to się wszyscy w niebie będą tłukli, zobaczysz. Zdobędę ich wszystkich szturmem.
-Poważnie, jesteś nienormalny. - śmiałam się w najlepsze. I śmiałam się cały czas, dopóki nie rozpoczął się bieg czwarty.
A bieg czwarty to był kolejny remis. Nasz Wiesław i Michael ulegli tylko Rune Holcie. Borys Miturski był tylko dodatkiem do tego wyścigu.
Przy okazji piątego biegu mieliśmy szansę do wybuchu radości. Powodem było podwójne zwycięstwo pary Holder-Miedziński. Nasza cudowna dwójka bez problemu poradziła sobie z dwójką częstochowian, a mianowicie Karlsson-Szombierski.
-Imprezować to on będzie, ale dzisiaj. - Darcy poruszał charakterystycznie brwiami, kiwając głową w kierunku świętującego zwycięstwo Chrisa.
Nasza radość nie została przerwana, a wręcz spotęgowana za sprawą kolejnego zwycięstwa 5:1 pary Jaguś-Jensen nad Davidssonem i Bridgerem. Wynik w końcu zaczął mi odpowiadać. 21:15, nie jest źle.
Bieg 7 to trzeci w dzisiejszym meczu do tej pory remis. Ryan Sullivan w spółce z Hansem Andersenem po raz drugi musieli uznać wyższość jednego z rywali a okazał się nim Rune Holta. Tai Woffinden nie zdołał przebić się do przodu z czwartego miejsca.
Bieg 8 i 9 to kolejne dwa podwójne zwycięstwa. Najpierw Jaguś-Jensen poradzili sobie z wcześniejszym zwycięzcą biegu, a mianowicie Rune Holtą. Peter Karlsson zanotował pierwsze w tym meczu 0 na swoim koncie. Następnie Ryan i Hans w końcu dali radę pokonać przeciwników i bez problemu objechali Bridgera i Davidssona.
-Jebany fuksiarz. - jedyne co niezbyt cieszyło mojego Australijczyka to fakt, że póki co poza tą pierwszą wpadką z taśmą Michael radził sobie bardzo dobrze. Póki co zdobył pięć punktów z trzema bonusami.
-Dałbyś w końcu spokój. - przewaliłam oczami. Doczekałam się w końcu narzekania na to, że w tym meczu jedzie właśnie Duńczyk. Całe szczęście Darcy poburczał tylko coś pod nosem, ale przestał głośno wyrażać swoje zdanie. Dobre i to.
Bieg 10 to kolejny remis. Tym razem para Miedziński-Holder musiała uznać wyższość jedynego zawodnika z Częstochowy, który był w stanie nawiązywać jakąś walkę, a mianowicie Runego Holty. Holder kolejny raz przyjechał trzeci i nie był z tego powodu ani trochę zadowolony.
Całe szczęście bieg 11 i 12 to ponowne zwycięstwa 5:1. Na sam początek Andersen z Jagusiem gładko pokonali Davidssona i Szombierskiego. Następnie Adrian do spółki z Michaelem poradzili sobie z Karlssonem i Miturskim. Duńczyk zakończył mecz z dorobkiem 7 punktów i aż czterech bonusów. Na dodatek jadąc w parze z innymi zawodnikami toruńskimi trzy razy udawało mu się podwójnie wygrywać. Dzięki Bogu, że Darcy tego nie komentował, chociaż w promieniu chyba kilometra dało się zauważyć jego niezbyt zadowoloną minę. Oprócz złości pojawiło sie również coś w stylu niepokoju, bo wygląda na to, że jego pozycja w zespole zaczyna się lekko chwiać. Najwyraźniej trafnie odczytałam jego minę, bo westchnął tylko głośno. Złapałam go za dłoń, splatając razem nasze palce i na chwilę położyłam głowę na jego ramieniu.
Cokolwiek by się nie działo, ja będę zawsze po jego stronie.
Bieg trzynasty to zwycięstwo drużyny toruńskiej 4:2. Chris ku radości swojej i zebranych kibiców wygrał przed tym doskonale się spisującym Rune Holtą, a trzeci linię mety minął Ryan Sullivan. Lewis Bridger równie dobrze mógłby nie jechać w ogóle.
Pierwszy z biegów nominowanych również przebiegł zgodnie z planem i z życzeniami kibiców. Wygrana 5:1 pary Holder-Andersen i wynik meczu 56:28. Już teraz był to pogrom.
W biegu piętnastym spotkali się najlepsi zawodnicy dzisiejszego spotkania. Z naszej strony był to Adrian i Wiesław, a ze strony częstochowian Rune i Peter. Tym razem po raz kolejny zaliczyliśmy biegowe zwycięstwo 4:2. Pierwszy linię mety minął Adrian, drugi był Rune, trzeci Wiesław, a czwarty Peter Karlsson. Ostateczne zwycięstwo toruńskiej drużyny było miażdżące. 60:30 robiło wybitne wrażenie.
-O masakra i jak ich nie uwielbiać? - zapytałam, kiedy zawodnicy wyszli z parku maszyn żeby podziękować kibicom za wspaniały doping.
-Ale masz maślane oczka. - Darcy parsknął śmiechem. - Już ich tak nie pożeraj wzrokiem. Przypominam ci, że twój chłopak siedzi właśnie po twojej prawej stronie. - popukał mnie dla efektu w ramię.
-A nie przeszkadzaj! - ofuknęłam go, siląc się na poważny głos. To tylko spowodowało, że zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
Na torze natomiast zawodnicy akurat przechodzili koło nas. Chris od razu wypatrzył nas w tłumie i zaczął machać rękoma, najwyraźniej chcąc nam coś przekazać. Przystanął na moment, nadal żywo gestykulując.
-O co mu biega? - spojrzałam na mojego Australijczyka.
-Znając życie pewnie ma zamiar umówić się na chlanie. - Darcy przewalił oczami. Podniósł się ze swojego miejsca i zszedł na dół. Tam pogadał chwilę z jednym z ochroniarzy, który wypuścił go z sektora. Podszedł do bandy okalającej tor i na początku przybił piątkę swojemu rodakowi. Chwilkę pogadali, Darcy poklepał Chrisa po plecach w geście pochwały za dobrą pracę, po czym wrócił na swoje miejsce, podczas gdy Holder podbiegł do pozostałych zawodników, zmierzających w kierunku popularnego młyna. - Powinienem zostać jasnowidzem. - powiedział, kiedy już do mnie podszedł.
-Czyli jednak chlanie? - zapytałam.
-Mówił żebyśmy na niego poczekali przed głównym wejściem. Spróbuje się wykręcić od konferencji, weźmie szybki prysznic i do nas dojdzie. - odpowiedział. - Aaa i dołączy do nas Tai.
-To akurat było do przewidzenia. - Woffindena miałam okazję już kiedyś poznać, nawet trochę ze sobą porozmawialiśmy. Okazał się tak samo pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem jak Chris i Darcy.
-Idziemy.? - Darcy zmienił temat, wyciągając w moją stronę rękę. Szybko ją złapałam i we dwójkę ruszyliśmy w kierunku wyjścia do stadionu. W międzyczasie zaczepiło nas kilku kibiców, a to mówiących coś do Australijczyka, a to proszących go o autograf. Dwie dziewczyny, które niemal pożerały go wzrokiem poprosiły o zdjęcie. Taktownie wolałam odwrócić twarz w inną stronę żebym przypadkiem nie wypaliła jakimś tekstem widząc, jak te dwie blondyny zalotnie się do niego uśmiechają i przy robieniu fotek niemal się w niego nie wtapiają.
-Co za ludzie. - przewaliłam oczami, kiedy Darcy w końcu do mnie dołączył.
-Jesteś cudowna kiedy jesteś zazdrosna. - Ward uśmiechnął się szeroko, zarzucając swoją rękę na moje ramiona i z celebracją muskając moje usta swoimi. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę, na co chłopak tylko zamruczał z zadowolenia.
Oboje poszliśmy w kierunku poręczy znajdujących się tuż przy wejściu na górną część trybun głównego sektora. Od razu zajęliśmy na nich miejsce siedzące.
-A w ogóle gdzie idziemy? - zapytałam.
-Najpierw do hotelu. Chris chce zostawić rzeczy i znając życie się przebrać, plejboj jeden.
-To nie możemy już od razu teraz tam iść, a oni do nas dojdą? - podniosłam lewą brew do góry. - Bez sensu teraz na nich czekamy.
-Może się boją sami podróżować po Toruniu. - wzruszył ramionami. - Chyba, że ty też chcesz wstąpić jeszcze do domu.
-W sumie, fajnie by było. - stwierdziłam.
-No to idziemy do ciebie a z nimi spotkamy się później. - zarządził Darcy, zeskakując z poręczy. Oboje ruszyliśmy w kierunku mojego mieszkania. W międzyczasie mój chłopak zadzwonił do Chrisa, że spotkamy się w hotelu. Brunet coś tam jęczał, ale Darcy szybko go spławił.
Szykuje się ciekawa nocka.



*******
Ja to się chyba nigdy nie ogarnę o.O
Poważnie, w domu jestem ostatnimi czasy gościem, a mama zaczyna się burzyć, że niedługo zacznie naliczać mi kasę za nocleg dobowy o.O
Tak czy inaczej, w końcu dorwałam się do laptopa na dłużej niż 5 minut i W KOŃCU dodaję 12 część. Według mnie nudną część, ale oj tam oj tam :D
Nie będę się rozpisywać :)
Dedykacja?
Może być tylko jedna :D
Dla moich najgenialniejszych, najzajebistszych, najcudowniejszych i mających najbardziej z garem Hotek na świecie! :D Zdjęcie ze mną śpi! Dziękuję! <3
Do następnego! <3

piątek, 25 października 2013

Eleventh

Kilka minut przed godziną dwudziestą drugą drzwi od mojego mieszkania się otworzyły. Domyślałam się, że wrócił nie kto inny jak Darcy, któremu sama kazałam wziąć moje klucze, żebym nie musiała wstawać i mu otwierać.
I rzeczywiście, kilka sekund później do pokoju wszedł uśmiechnięty w ten ukochany przeze mnie sposób, najwspanialszy facet na świecie.
-I jak się czuje moja królewna? - od razu do mnie podszedł, muskając z uczuciem moje usta swoimi. Gdybym tylko mogła, to spędziłabym połowę swojego życia na całowaniu się z nim. Naprawdę, jest to jedna z wielu czynności, które kiedy z nim wykonuję powoduje, że odlatuje totalnie między gwiazdy. Zresztą, momentami sama jego obecność to powoduje.
-Lepiej, znacznie lepiej. - uśmiechnęłam się szeroko, robiąc mu miejsce koło siebie na łóżku. - Chyba wszystko zaczyna mi już powoli przechodzić. - dodałam.
-A apetyt? - zapytał, kiedy usiadł już na łóżku, opierając się plecami o ścianę i przyciągając mnie do siebie. Od razu położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w odgłos bicia jego serca. To dla mnie najpiękniejszy dźwięk spośród wszystkich. Westchnęłam głośno, nic nie odpowiadając. - No naprawdę, z tobą to jak z dzieckiem. - Darcy zacmokał z irytacją. - Jak się nie przypilnuje to sama nie wykażesz inicjatywy.
-Ale kiedy mi się naprawdę nie chce jeść. - jęknęłam. Złapałam go za lewą rękę, automatycznie splatając ze sobą nasze palce. Wolałam działać profilaktycznie, bo mogłabym sobie dać głowę uciąć, że jak nic za moment ruszyłby do kuchni. - To pewnie przez ten środek rozpuszczony w tym drinku. - no, przynajmniej zabrzmiało to prawdopodobnie.
-Niech będzie. - od kiedy to największy uparciuch świata i człowiek, który nigdy, powtarzam NIGDY nie zgadza się na kompromisy, odpuszcza? Uniosłam lewą brew, patrząc na niego ze zdziwieniem. Oczywiście parsknął śmiechem. - No nie patrz tak, przecież cię nie przywiążę do łóżka i nie będę karmił siłą. - nadal się śmiał.
-A gdzie w ogóle byłeś? - zmieniłam temat, wygodniej lokując głowę na jego torsie i przymykając oczy. Było mi tak dobrze, że nie miałabym kompletnie nic przeciwko temu, gdyby ta chwila miała trwać wiecznie.
-Chris chciał pogadać o treningu. - wzruszył ramionami. - Obgadać przełożenia, ustawienia sprzęgła i takie tam.
-Dobra, nie musisz tłumaczyć. - zaśmiałam się. - W tym waszym żużlowym świecie to nawet taki geniusz jak ja mógłby się łatwo zgubić.
-Następnym razem kupię Ci mapę, to szybko się odnajdziesz. - musnął swoimi wargami czubek mojej głowy.
-Ale dzisiaj już nigdzie się nie wybierasz? - odchyliłam głowę do tyłu, wpatrując się w jego oczy. Nikt nie miał tak cudownych oczu jak on.
-Dzisiaj jestem już cały do twojej dyspozycji. - przybliżył swoją twarz do mojej i nie czekając na nic, ponownie połączył nasze usta w czułym pocałunku.
Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie posunęli się odrobinę dalej. Ten subtelny, czuły pocałunek szybko przemienił się w ten pełen namiętności. Nasze języki w kilka sekund się połączyły, a ja czułam jak powoli zaczynam pukać do nieba bram.
Przerzuciłam jedną nogę na jego drugą stronę, przez co usiadłam na nim okrakiem, nawet na sekundę nie odrywając się od jego kuszących warg. Dłonie, którymi do tej pory delikatnie gładził moje ramiona, przeniósł w dół moich pleców, wcześniej unosząc delikatnie moją koszulkę. Jego palce w zetknięciu z moją skórą od razu wywołały we mnie gęsią skórkę i ten cudowny dreszcz, który przebiegł mi wzdłuż całego ciała. Oderwał swoje usta od moich tylko po to, by od razu przenieść się z pocałunkami na moją szyję, a następnie linię obojczyka. Byłam totalnie wyłączona z otaczającego mnie świata przez co swoją dłonią zmusiłam go do ponownego złączenia naszych warg.
Jedną dłoń ulokowałam na jego karku, delikatnie go gładząc, drugą natomiast odszukałam jego dłoń tylko po to, by je ze sobą spleść.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby w tym momencie Darcy nie wydał z siebie cichego syku bólu. Momentalnie się od niego oderwałam.
Złapałam za jego prawą dłoń wpatrując się w nią jak zaczarowana. Ze zdziwienia na moment odebrało mi mowę. Otóż każda z kostek w jego prawej dłoni była kompletnie zdarta, plus kostka środkowego palca wyraźnie napuchła. Co do...?
-Darcy... - przeniosłam swoje spojrzenie z jego dłoni na oczy. - Co to ma znaczyć?
-To nic takiego. - usiłował zbagatelizować sprawę i delikatnym, aczkolwiek stanowczym ruchem wyrwać swoją rękę z mojego uścisku i zakryć ją rękawem swojej bluzy, jednak nie pozwoliłam mu na to. - Lena, daj spokój, nie siej paniki. - przewalił oczami.
-Ja sieję panikę? - uparty osioł! - Darcy, powiedz mi, czy ty się z kimś biłeś? - zapytałam, powoli wypowiadając słowa zupełnie jakbym je na bieżąco analizowała.
-Lena, nie drąż tematu, było minęło. - ponownie przewalił oczami, odwracając wzrok. Siłą zmusiłam go do tego, aby swoją uwagę z powrotem skierował w moją stronę.
-Darcy... - dopiero teraz coś do mnie dotarło. - O Boże, nie mów mi, że pobiłeś tego chłopaka, który się do mnie dobierał w klubie. - jego milczenie było wybitnie wymowne. Momentalnie z niego zeszłam, siadając obok niego na łóżku i podkulając do siebie nogi. - Ty chyba zwariowałeś!
-No chyba się nie spodziewałaś, że zostawię tę sprawę jak gdyby nigdy nic. - w jego głosie dało się wyczuć jawne oburzenie. - Za kogo ty mnie uważasz?
-Wyobrażasz sobie jakie mogłeś sobie narobić w związku z tym problemy? Już nawet nie chodzi o to, że ten koleś mógł cię rozpoznać i będziesz mógł powiedzieć swojej karierze żużlowej w Toruniu 'do widzenia', ani że może wnieść sprawę na policję o pobicie, ale tobie mogło się coś stać! A co gdyby on cię zaatakował? Gdyby ci oddał? Pomyślałeś chociaż przez chwilę o tym? - sama nie wiem czy byłam bardziej na niego zła za to, co zrobił, czy przerażona tym, co mogło się z nim stać. Co za nieodpowiedzialny głupek! Mało miał problemów w tym sezonie? Potrzebne mu było jeszcze to do kolekcji?
-Nie byłem sam. - wzruszył ramionami. Jakby nigdy nic! Myślałam, że mnie krew zaleje!
-No tak, oczywiście że niezawodny Chris ci towarzyszył. - prychnęłam głośno. - Darcy, proszę cię, nigdy więcej czegoś takiego nie rób. Cokolwiek by mi się stało, ktokolwiek by nie zrobił czegoś takiego, po prostu zostaw to w spokoju.
-Ty sobie chyba żartujesz. - spojrzał na mnie, jakbym była nie w pełni rozumu. Widząc mój jak najbardziej pewny wzrok aż wyprostował swoją sylwetkę. - Lena, nie wymagaj ode mnie czegoś takiego, bo doskonale wiesz, że się do tego nie przystosuję. Nie i koniec! Temat uważam za zamknięty.
-To weź pod uwagę fakt, że to już nie chodzi tylko o ciebie, ale również o mnie. - postanowiłam wyciągnąć kolejny argument byleby tylko przekonać go do swoich racji. - Dociera do ciebie, że gdyby tobie coś się stało, to ja też bym tego nie przeżyła?
-Więc uważasz, że ja mam nie robić nic, kiedy tobie coś się dzieje, ale ty możesz przeżywać to, że mnie mogłoby się coś stać.? - zmrużył lekko oczy w geście niezadowolenia. - Nie Lena, możesz sobie to od razu wybić z głowy.
-Darcy.. - chciałam coś wtrącić, ale nie było mi to dane. Darcy zmienił swoją pozycję, tak że siedział na łóżku przodem do mnie. Starannie uważając na rany, splótł swoje dłonie z moimi, wcześniej zmuszając mnie do tego, abym swój wzrok skierowała prosto w jego cudowne, niebieskie oczy.
-Nie, Lena. - jego głos brzmiał na tyle poważnie i pewnie, że nawet nie miałam zamiaru próbować mu czegokolwiek wtrącić. Zresztą pewnie i tak by mi się to nie udało. - Wymagasz ode mnie rzeczy niemożliwej. Jeżeli sytuacja będzie wymagała ode mnie czegoś takiego, to bez wahania to zrobię. I nie będę się zastanawiał nad tym dwa razy. Nigdy nie będę stał z boku i biernie przypatrywał się temu, że ktokolwiek albo cokolwiek na tym świecie sprawia ci ból. Nie będę facetem, który pozwoli na to by świat cię krzywdził i nic z tym nie zrobi. - czułość, troska i pewność w jego tonie spowodowały, że w moich oczach zaczęły się powoli zbierać łzy. - Nigdy na to nie pozwolę, a co więcej, będę walczył ze wszystkim i wszystkimi, którzy w taki czy inny sposób spowodują, że będziesz narażona na ból i cierpienie. - kciukiem starł z moich policzków łzy, które mimowolnie zaczęły wypływać z moich oczu. - Zbyt wiele dla mnie znaczysz, żebym mógł to wszystko zostawić tak jak jest. Bo nie tylko ty nie przeżyłabyś, gdyby coś mi się stało. Ja też rozpadłbym się na kawałki, gdyby cokolwiek zaszkodziło tobie. - najwyraźniej chciał coś jeszcze dodać, ale mu na to nie pozwoliłam. Zarzuciłam ręce na jego szyję, wtulając się niczym pięcioletnie dziecko w jego bezpieczne ramiona i wylewając łzy w jego koszulkę.
To co powiedział było... Nawet nie potrafię tego opisać słowami.
Teraz naprawdę zrozumiałam jak wiele dla niego znaczę i jak bardzo ważna jestem w jego życiu. Oczywiście wiedziałam, że prawie rok związku to nie jest jakaś tam sobie błaha sprawa, ale dotarło do mnie, że przed nami naprawdę może budować się jakaś jasna, klarowna przyszłość. I jeżeli z mojej strony to było całkowicie oczywiste, że przez cały ten czas snułam plany na dalszą część naszego wspólnego życia, to teraz mam świadomość tego, że nie jest to jednostronne odczucie. Że Darcy w swoich planach na resztę życia również uwzględnia nas jako jedność, jako całość, która będzie trwać. Że to nie jest tylko taka tam sobie wzajemna relacja, z której mógłby z wielką łatwością zrezygnować w przyszłości.
Fakt, że to zrozumiałam spowodował tylko, że wybuchnęłam jeszcze większym płaczem.
-Lenuś, nie płacz no. - wyszeptał wprost do mojego ucha, gładząc delikatnie moje włosy. - Powiedziałem prawdę i nie zmienię tego co myślę. Nie zmuszaj mnie do tego, bo wiesz, że nigdy nie robię nic wbrew sobie. Przepraszam, ale taki już jestem.
-Brawo. - wychlipałam. - Tylko ty posiadasz taką zdolność wywoływania u mnie niekontrolowanego płaczu i totalnego rozklejania się w najmniej oczekiwanych momentach.
-Co poradzić. - wyszczerzył się. - Ma się te cudowne zdolności. - był z siebie cholernie dumny.
-Mówiłam Ci już dzisiaj, jak bardzo cię kocham? - odsunęłam głowę od jego klatki piersiowej, wpatrując się w jego twarz. Odległość między nami nie wynosiła już chyba nawet centymetra.
-Nie mówiłaś. - uśmiechnął się. - I ja ciebie też kocham. - czułam, że moje serce za moment wyskoczy mi z piersi. - Bardzo. - dodał, by chwilę później po raz kolejny tego wieczora, złączyć nasze usta w czułym pocałunku.
Między nami może być źle, możemy się kłócić, możemy mieć ciche dni, możemy nie odzywać się do siebie Bóg wie ile, możemy przechodzić wszelakie kryzysy, możemy mieć odmienne zdanie na niektóre rzeczy, możemy odmiennie myśleć w niektórych przypadkach, możemy ze sobą walczyć, ale jedno jest pewne.
Nie możemy być osobno.
Zawsze i na zawsze, musimy być razem.


Zabiłaby za mnie, zamordowałbym za nią. 




*******************
No i jest :D
A jednak Darcy potrafi z siebie wykrzesać trochę romantyzmu ;p
Zdziwieni? :D
Tak czy inaczej, 11 za nami, 2 razy tyle przed nami (prawie), nie jest źle :D
Najnowsza super informacja?
W transferowej głupocie dotyczącej Torunia odpadł Iver (i dobrze, jego miejsce jest w Gorzowie!), ale za to jego miejsce zajął, uwaga uwaga.... Patryk Dudek! o.O
Więc jest Pedersen (nie i jeszcze raz nie!-.-), Dudek, Woźniak, Emil i Bóg jeden wie kto jeszcze o.O
A do 2 listopada tylko 8 dni :D
Anyway, mam nadzieję, że 11 część się podobała, 12 pojawi się zgodnie z planem a więc w piątek ;p
Do usłyszenia! :)

PS: Wszystkiego najlepszego Zober! Stara dupa z Ciebie! ;p
PS2: Dedykacja? Jak zwykle! :D Tym razem dla Domczuś :) Twoje komentarze rozwalają mnie na kawałki O_O <3
PS3: mówiłam już, że nie lubię niespodzianek? Dobra, lubię, ale wtedy, kiedy to ja je robię a nie ktoś robi je mi :| "zaprosiliśmy na Twoje urodziny taką osobę, której byś się w życiu nie spodziewała" :| i bądź tu człowieku mądry i wytrzymaj te 8 dni ehh..
PS4: czy tylko ja mam oznaki depresji posezonowej wywołanej brakiem żużla?

<3333


piątek, 18 października 2013

Tenth

-Rozmawiałeś z Ryanem? - energicznym krokiem wszedł do pokoju przyjaciela, nie siląc się na pukanie ani nic w tym stylu.
-Rozmawiałem. - brunet stał pochylony nad walizką, przerzucając w niej rzeczy. Sekundę później wyciągnął z niej swoją ulubioną, niebieską bluzę. - A ty gadałeś z Pauliną?
-Musiałem trochę pokombinować żeby się nie skapowała o co mi chodzi. - Darcy rozsiadł się wygodnie na łóżku. - Ale wyciągnąłem z niej wszystkie potrzebne nam informacje.
-No to co, idziemy? - Chris spojrzał na niego z uwagą. - Nie rozmyśliłeś się? - zapytał po chwili.
-Oczywiście, że się nie rozmyśliłem. - prychnął z irytacją. - Tej sprawy nie zostawię nie załatwionej, nawet nie ma takiej opcji.
-I bardzo dobrze, tak trzymaj. - Holder pokiwał z uznaniem głową. - A jak tam z Leną, lepiej już?
-Dochodzi do siebie, ale nadal czuje się beznadziejnie. - przetarł palcami swoje zmęczone oczy. Nie zmrużył oczu od dobrych 24 godzin i zmęczenie powoli zaczynało się wkradać do jego organizmu. Została mu jeszcze jedna rzecz do zrobienia, a potem wróci do brunetki i w spokoju prześpi całą noc. Bynajmniej miał taką nadzieję. - Przestała w końcu rzygać na prawo i lewo, głowa trochę chyba odpuściła więc teoretycznie powinno być lepiej.
-Dobre i to. - Australijczyk ubrał bluzę, zapinając zamek. - Idziemy?
-Idziemy. - Darcy podniósł się z łóżka, po czym razem z przyjacielem opuścił pokój.



******************


-Skarbie wróciłem! - do mieszkania wszedł Ryan, rzucając swoje klucze na szafkę stojącą w przedpokoju. - Jesteś? - zapytał, gdy nie usłyszał żadnej reakcji.
-Jestem, jestem! - usłyszał jej głos, dochodzący z kuchni. - Robię kolację. - rzeczywiście, kiedy wszedł do pomieszczenia zastał dziewczynę krojącą jakieś warzywa, które to następnie wrzuciła na patelnię. Ryan pocałował jej policzek, po czym usiadł na jednym z krzeseł stojących przy stole. - I jak tam trening?
-Wybitnie dobrze. - wzruszył ramionami. - Zresztą, trening jak trening. Jutro się okaże, czy wszystko poszło w porządku z ustawieniami i całym tym bzdectwem.
-Daj spokój, to tylko Częstochowa, dacie radę. - Paulina była święcie przekonana, że chłopacy wygrają z drużyną Włókniarza. Innego scenariusza nie przewidywała. - W ogóle dzwonił do mnie Darcy. - zmieniła temat, mieszając łyżką warzywa.
-I co z Leną? - od razu zapytał.
-Z tego co mówił to chyba lepiej, ale wychodzi na to, że dzisiaj śniły jej się jakieś koszmary w związku z tą akcją. - widząc zaciekawiony wzrok swojego chłopaka, szybko dodała: - No mówił, że śnił jej się ten chłopak, który chciał ją... no wiesz. - przez jej gardło do tej pory nie mogły przejść słowa, które opisywałyby to, co zamierzał zrobić z brunetką ten koleś. - Tylko, że coś musiało jej się pomieszać, albo nie do końca dobrze pamiętała całą tę akcję, bo trochę mieszały jej się fakty.
-Mianowicie?
-Chodziło o wygląd tego kolesia. - odpowiedziała. - Darcy mówił, że śnił jej się przypakowany, ciemnooki blondyn, na dodatek wysoki. A ten koleś po pierwsze był brunetem, po drugie wcale taki przypakowany nie był, a po trzecie wzrost to on miał raczej średni. No i miał tatuaż z boku szyi.
-Czekaj, czekaj.... - Ryan aż się wyprostował na krześle. - Mówisz, że dzwonił do Ciebie Darcy i wypytywał o tego kolesia, który w ten sposób załatwił Lenę?
-No mówię Ci, że on przekazywał mi co się śniło Lenie! - przewaliła oczami. - Ładnie mnie słuchasz.
-Ale ty wyprowadziłaś go z błędu i przekazałaś jak naprawdę ten koleś wyglądał? - nadal drążył temat.
-No tak jakoś wyszło, ale do czego dążysz? - zapytała. Kilka sekund później jej oczy otworzyły się na całą szerokość, a dłoń, która do tej pory mieszała warzywa na patelni, zamarła w powietrzu. - O Boże, on ma zamiar go szukać...
-Nie wydaje mi się, żeby miał zamiar zrobić to sam. - Ryan szybko wyciągnął z kieszeni swoją komórkę, zawzięcie klikając w klawisze. - Chris dzisiaj wyciągnął ode mnie w jakim klubie byłyście, więc zapewne ma zamiar mu towarzyszyć. - przyłożył telefon do ucha, tupiąc ze zdenerwowaniem nogą. Paulina darowała sobie póki co gotowanie, wyłączając gaz pod patelnią i siadając na krześle, tuż obok swojego chłopaka. - Cholera, wyłączona. - odsunął od ucha telefon, po raz kolejny coś w nim klikając. - Może Darcy ma włączony. - po kilku sekundach jednak okazało się, że on również ma wyłączony telefon. - Szlak by to jasny trafił. Oni są pojebani czy co?
-Zadzwonię do Leny, może Darcy cały czas u niej siedzi. - Paulina energicznie wstała z krzesła, niemal biegnąc do salonu po swoją komórkę. Kiedy wróciła do kuchni, akurat brunetka odebrała.
~Słucham ja ciebie? - po drugiej stronie dało się słyszeć jej zmęczony, cichy głos.
-Słuchaj, jest z tobą Darcy? - zapytała, przygryzając nerwowo wargę.
~Wyszedł jakieś czterdzieści minut temu. - odpowiedziała. - A coś się stało?
-Nie, tak tylko pytam. - skłamała, patrząc na Ryana i kiwając przecząco głową. Z ust Australijczyka wydobyła się wiązanka przekleństw. - A ty jak się czujesz?
~Nadal umieram, ale nie jest już tak strasznie jak było wcześniej.
-Cieszy mnie to bardzo. - przełknęła ślinę. - Dobra, ja do ciebie zadzwonię jeszcze później. - w jej głosie łatwo dało się wyczuć napięcie, czego brunetka nie omieszkała nie zauważyć.
~Paulina, co się stało? - Lena nie dała się tak łatwo spławić. - Jesteś beznadziejnym kłamcą i doskonale wiem, kiedy coś ukrywasz.
Blondynka odsunęła na moment telefon od ucha, zakrywając go dłonią.
-Co ja mam jej powiedzieć? - zwróciła się do Ryana.
-Nie mów jej co ci idioci mają zamiar zrobić. - od razu odpowiedział. - Nie możemy jej teraz jeszcze dodatkowo denerwować czymś takim. - blondynka pokiwała głową na znak zgody, po czym ponownie przysunęła telefon do ucha.
-Nic się nie stało. - siliła się na spokojny, w pełni opanowany ton. - Martwię się o ciebie, to wszystko. - nie było to kłamstwo.
~Panikara. - po drugiej stronie dało się słyszeć cichy śmiech dziewczyny. - Żyję, a to najważniejsze. A teraz idę spać dalej, póki Darcy jeszcze nie wrócił. Trzymaj się!
-Ty też! - odpowiedziała, po czym zakończyła rozmowę, odkładając komórkę na stół. - Co też im strzeliło do głowy?!
-Głupota. - Ryan był jawnie wściekły na swoich przyjaciół. - Jak tylko wrócą to osobiście ich rozerwę na strzępy. - dodał. Blondynka nie czekając na nic wstała z krzesła tylko po to, by chwilę później rozsiąść się wygodnie na jego kolanach i wtulić się w jego tors.
Oboje westchnęli głośno modląc się w duszy, żeby nic złego się dzisiaj nie stało.


*****************

Weszli do klubu, który wbrew oczekiwaniom wcale nie był tak zatłoczony, jak to ma miejsce chociażby w ich ulubionym klubie w Toruniu, do którego najczęściej chodzą. Kilkadziesiąt osób tańczących na parkiecie do jakiejś techno rypanki, kolejnych kilkanaście, które rozsiadły się przy stolikach i kilku następnych stojących przy barze.
Od razu zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu wypatrując tylko jednej osoby, która dzisiaj ich interesowała.
Wzrok Darcy'ego prześlizgiwał się po klubowiczach, nie zatrzymując się na nikim dłużej niż to było potrzebne. Do tej pory nie przyniosło to żadnego skutku. Jednakże kilka sekund później poczuł wymowne szturchnięcie z lewej strony. Spojrzał na Chrisa, który kiwnięciem głowy wskazywał na jakiś punkt w klubie. Od razu skierował swoją uwagę w tamtą stronę i jego wzrok spoczął na brunecie, tańczącym z jakąś ponętną blondynką, która najwyraźniej pozbyła się wszelkich hamulców względem jego osoby. Mimowolnie poczuł, jak jego dłonie zaciskają się w pięści.
-To co, podchodzimy do niego, załatwiamy sprawę i spadamy? - zapytał Chris.
-Nie. - Darcy pokiwał przecząco głową. - Narobimy sobie tylko kaszany, bo ktoś na bank zadzwoni od razu na policję. - dodał.
-Więc jaki pomysł?
-Użyjemy naszej zajebistości. - wyszczerzył się w jego kierunku. Mimo wszystko w jego oczach nie można było dojrzeć nawet cienia rozbawienia, gdyż w pełnej okazałości dominowała tam złość. Młodszy z Australijczyków złapał za ramię jakiegoś kolesia i zaczął mu coś zawzięcie tłumaczyć. Minutę później wyciągnął z kieszeni portfel wręczając mu dwa banknoty pięćdziesięciozłotowe.
-Co ty kombinujesz? - Chris spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.
-Zobaczysz. - kiwnął głową w kierunku obiektu, dla którego tutaj dzisiaj przyszli. Właśnie w tym momencie ten sam chłopak, który przed chwilą rozmawiał z Darcym podszedł do bruneta i zaczął mu coś zawzięcie tłumaczyć. Oboje od razu zwrócili uwagę na tatuaż, jaki widniał na jego szyi, przez co tylko utwierdzili się w przekonaniu, że się nie pomylili.
Brunet w końcu zakończył rozmowę, szybko wychodząc z klubu. Kilka sekund później ruszył za nim zarówno Darcy jak i Chris.
Utrzymując kilkumetrowy odstęp kierowali się za nim w głąb jednej z bocznych ulic, która ginęła w mroku nieoświetlonym żadną latarnią. Kiedy stwierdzili, że nie muszą już się więcej oddalać, podbiegli do chłopaka, energicznym ruchem łapiąc go za ramię i odwracając w swoją stronę.
-Hej, czego kurwa chcecie? - koleś najwyraźniej był wkurzony, ale również i lekko przestraszony. - Co jest?
-Możesz sobie pierdolić ile tylko chcesz, my i tak nie rozumiemy polskiego. - Chris wyszczerzył się przez co w ciemności błysnęły tylko jego białe zęby.
-Coście za jedni? - chłopak widocznie należał do troszkę inteligentniejszych, bo szybko zmienił język na angielski.
-Chuj cię to obchodzi. - po raz pierwszy odezwał się Darcy, zaciskając dłonie w pięści. - To za Lenę. - dodał, po czym nie czekając ani chwili z całej siły uderzył z pięści w twarz bruneta.
-Koleś o co ci biega, o jakiej Lenie pierdolisz? - koleś złapał się za bolącą szczękę.
-Następnym razem kiedy będziesz planował wyrwać jakąś laskę na imprezie, najpierw się jej zapytaj, czy jest zainteresowana twoim towarzystwem. - do rozmowy wtrącił się Chris.
-Aaa, mówisz o tej małej dziuni, którą planowałem zerżnąć na tylnym siedzeniu swojego samochodu? - chłopak prychnął z lekceważeniem. - W sumie dobrze, że się ta blondyna zjawiła, bo to raczej marny towar był.
-Mam nadzieję, że spisałeś testament. - wycedził z siebie Darcy, by chwilę później niemal rzucić się na bruneta. Jego złość przeistoczyła się w ślepą furię. Każdy cios, który trafiał w ciało jego przeciwnika przynosił mu ulgę. Przed oczami miał tylko scenę, w której nieprzytomna Lena jest niemal wyciągana przez niego z klubu.
Brunet najwyraźniej ani trochę nie spodziewał się takiego ataku, bo nie miał najmniejszych szans się bronić. Po kilku ciosach upadł na ziemię, gdzie momentalnie dosięgnęły go kopy Australijczyka.
-Dobra, starczy. - Chris złapał za ramiona Warda, odciągając go od jęczącego chłopaka.
-Niech kurwa pies zdechnie. - wycedził, spluwając prosto w jego pokiereszowaną twarz.
-I mam nadzieję, że więcej razy nie będziemy musieli się spotykać. - Holder ostatni raz kopnął bruneta gdzieś w okolicach żeber. - Plus nie sądzę, żeby trzeba było wzywać policję. - zacytował słowa chłopaka, które skierował wczoraj do Pauliny, po czym popychając przed sobą swojego młodszego kolegę, wyszli z ciemnej ulicy, zostawiając tego frajera leżącego we własnej krwi.



***********
No i w końcu mogę napisać: jest piątek, jest nowa notka! :D
I mam nadzieję, że będę mogła już tak pisać do samego końca o.O
Tak czy inaczej, pierwszy mini jubileusz za nami, a konkretnie 10 część. Fajna sprawa! :D
Wy też macie już dość tej całej bezsensownej gadaniny odnośnie transferów?
Iver w Toruń, Emil też, Pedersen (-.-) tak samo, Pawlicy w Grudziądzu... Zwariować można!
2 listopada mam nadzieję, wszystko się wyjaśni. Może mój kochany Toruń zrobi mi jakąś przyjemną transferową niespodziankę na urodziny? :D Tylko jak się okaże, że ściągnęli Pedersena to impreza urodzinowa szybko przemieni się w stypę -.-
Tak czy inaczej, nie zanudzam :D
Do usłyszenia w przyszły piątek, bączki! :)

PS: dedykacja? A jakżeby inaczej! Dla Anonima, kimkolwiek jesteś, za to, że czytając Twoje komentarze pod ósmym postem miałam jeszcze większą motywację żeby ochrzaniać, a tym samym poganiać kolesi, którzy naprawiali mi laptopa ;d

PS2: jest piątek, a co Nika robi w piątek? Imprezuje! :D Tak więc udanego weekendu życzę Wam wszystkim, a co! :)

https://twitter.com/nikax92

środa, 16 października 2013

Ninth

Powoli wynurzałam się z krainy snów i błogiego spokoju do rzeczywistości, co wcale nie okazało się najlepszym pomysłem w całym moim życiu. Wystarczyło, że powróciła mi świadomość a od razu poczułam, jak w moją głowę wbija się milion gwoździ. Takiego bólu to ja chyba nigdy jeszcze nie czułam!
Mimowolnie jęknęłam, czując jak do oczu cisną mi się łzy. W tym momencie moje zdziwienie jednak przez moment przyćmiło wszystko inne kiedy tuż koło mnie rozległ się pełen troski głos:
-Lena? - czy ja mam jakieś omamy, czy to naprawdę głos Darcy'ego? - Lena, jak się czujesz? - nie, to chyba nie mogą być żadne halucynacje. Ani jedne z nich nie mogłyby być aż tak realistyczne. Tylko co do diabła robi koło mnie Darcy?!
Otworzyłam usta chcąc wypowiedzieć jakieś słowo, ale momentalnie poczułam przypływ nudności. W głowie zaczęło mi się jeszcze bardziej kręcić, serce przyspieszyło swoją pracę.
-Lenuś, odezwij się, proszę. - Darcy złapał mnie za rękę. Delikatnie otworzyłam milimetr po milimetrze oczy. Natychmiast jednak musiałam je z powrotem zamknąć, bo wpadające przez okno promienie majowego słońca działały na mnie zabójczo. - Kiwnij przynajmniej głową czy coś, że kontaktujesz. - zamiast wykonywania jakichkolwiek ruchów głową, ścisnęłam delikatnie jego dłoń. - Okej, czyli przynajmniej wiemy, że żyjesz. - silił się na opanowany głos. - Potrzebujesz czegoś? - zapytał.
W tym momencie poczułam tak silne nudności, że z trudem podniosłam się do pozycji pół siedzącej, przyciskając dłoń do ust. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w Darcy'ego, walcząc z odruchem wymiotnym.
-Chcesz iść do łazienki? - kiwnęłam potakująco głową. Australijczyk nie czekając nawet sekundy wstał z kanapy, na której to oboje leżeliśmy, po czym wziął mnie na ręce zupełnie jakbym ważyła kilkanaście kilogramów i od razu skierował się we wskazane miejsce.
Ledwo tam dotarłam, a od razu zaczęłam wymiotować, klęcząc na zimnych kafelkach tuż koło muszli klozetowej. Nie obchodziło mnie totalnie nic, nawet to, że mój chłopak musi na to patrzeć. Czułam się tak beznadziejnie, że tego wprost nie można określić słowami.
Darcy natomiast zaskoczył mnie jeszcze bardziej, klękając tuż koło mnie i przytrzymując mi włosy jedną ręką, drugą natomiast z troską gładząc moje plecy.
Minutę później kompletnie wyczerpana osunęłam się na podłogę, oddychając spazmatycznie.
-Darcy... - mój głos był totalnie zachrypnięty.
-Jestem tutaj. - podniósł mnie z zimnych kafelek, pomagając mi się ogarnąć po czym ponownie wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do salonu. Rozejrzałam się po wnętrzu i ze zdziwieniem zauważyłam, że jesteśmy w mieszkaniu Ryana i Pauliny.
I właśnie wtedy dotarło do mnie, że kompletnie nic nie pamiętam. Nie mam zielonego pojęcia skąd się wziął tutaj Darcy, jakim cudem ja się tutaj znalazłam. Ostatnie co pamiętam to tańczenie z Pauliną na imprezie w klubie. Potem jest już tylko pustka.
Upiłam się DWOMA drinkami?!
-Co.. - odchrząknęłam. - Co ja.. my tutaj robimy? - zapytałam. Kiedy przez dłuższą chwilę nie otrzymałam żadnej odpowiedzi skierowałam swój wzrok na jego twarz. Widząc jaką ma minę, wiedziałam że stało się coś złego.
O matko, co ja takiego nawywijałam?
-Lepiej się już czujesz? - zmienił temat, olewając moje pytanie.
-Czuję się okropnie. - ani trochę nie koloryzowałam. Miałam wrażenie, że głowa z bólu za moment mi eksploduje, a mój brzuch wprost skręcał się w supeł sprawiając, że miałam ochotę zwinąć się w kłębek niczym embrion. - Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. - drążyłam temat.
Darcy już otwierał usta żeby coś powiedzieć, kiedy drzwi od pokoju Pauliny i Ryana się otworzyły i wyszła z tamtąd blondynka.
-Lena! - widząc, że na nią patrzę, szybko do mnie podbiegła. - O matko, jak się czujesz? Wszystko już dobrze? Boli cię coś? - wyrzucała z siebie pytania w tempie porządnego karabinu maszynowego. - Nawet nie wiesz, jak się wszyscy o ciebie martwiliśmy! - spojrzałam na nią totalnie zdezorientowanym wzrokiem.
O co jej chodzi?
-Nie, nie powiedziałem jej jeszcze nic. - odezwał się Darcy, najwyraźniej w odpowiedzi na pytającą minę blondynki.
-O czym mi nie powiedziałeś? - zwróciłam się do niego. Australijczyk znowu mi nie odpowiedział, tylko z czułością pogłaskał mój policzek. - No do cholery co jest? - uniosłam lekko głos i momentalnie tego pożałowałam, czując jakby w moją głowę walił kilkutonowy słup.
Odpowiedzi nadal nie usłyszałam, ale za to z pokoju wynurzył się poprawiający swoją koszulkę Ryan. Natomiast z pomieszczenia obok wyszedł nie kto inny jak Chris.
Co do...?
-Powróciłaś do żywych. - Holder posłał w moją stronę promienny uśmiech. - Fajnie cię widzieć przytomną po prawie dwunastu godzinach totalnego niekontaktowania. - dodał.
-O czym ty... - musiałam zamilknąć czując kolejną falę nudności. Darcy trafnie odczytał mój stan, bo nie pytając o nic kolejny raz odtransportował mnie do łazienki, gdzie kolejny raz niemal wypluwałam sobie żołądek.
Kiedy ponownie wróciliśmy do salonu byłam już tak wyczerpana, że nawet nie miałam siły siedzieć. Mimo wszystko, zebrałam w sobie jeszcze tyle energii, żeby wyciągnąć od nich co się stało.
-Widzę, że ja znowu muszę wszystko załatwić. - zaczął Chris, kiedy po moim kolejnym, tym samym pytaniu nadal nikt się nie odzywał. - Byłaś wczoraj na imprezie z Pauliną, pamiętasz to? - kiwnęłam głową na znak zgody. - No więc kupiłyście sobie po drinku, którego nie wypiłyście do końca i poszłyście do łazienki, kojarzysz ten moment? - kolejne przytaknięcie. - No i wtedy jakiś koleś dosypał ci coś do szklanki. - powiedział w końcu, a ja czułam, że na moment zamarłam. - Nie, spokojnie nic się nie stało! - dodał szybko widząc moją przerażoną minę. - Paulina zabawiła się w wojowniczego Żółwia Ninja i nic strasznego się nie wydarzyło. Nie pamiętasz nic z tego?
-Pamiętam tylko, że tańczyłyśmy na parkiecie i że Paulina poszła do łazienki zadzwonić do Ryana. - odezwałam się, powoli wypowiadając słowa i zmuszając swój umysł do wysiłku. - Potem pamiętam, że zaczęło mi się robić tak jakoś dziwnie... I pamiętam jakiegoś kolesia, który do mnie podszedł jak tańczyłam. Mówił coś o wyjściu na zewnątrz i o tym, że jestem słodziutka. - Darcy zacisnął dłoń w pięść. - Pamiętam, że mówiłam mu że ma się odczepić, a potem... - i dalej była już ciemność. - Nie pamiętam. - i zupełnie niespodziewanie z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
Ward od razu przyciągnął mnie do siebie, zamykając w swoich bezpiecznych ramionach. Delikatnie głaskał mnie po plecach i po głowie, podczas gdy ja moczyłam mu swoimi łzami koszulkę.
-Wszystko już dobrze, ciii. - szeptał uspokajająco, muskając swoimi ustami czubek mojej głowy. - Nic ci już nie grozi, nie masz się czego bać. - podniósł swój wzrok, wpatrując się wymownie w Chrisa, który nie wiedzieć czemu kiwnął potakująco głową. - Połóż się teraz i odpocznij jeszcze trochę.
-A zostaniesz ze mną? - zapytałam, pociągając nosem niczym kilkuletnie dziecko.
-Oczywiście, że zostanę. - kciukiem obu dłoni starł mi z policzków łzy, następnie delikatnie kładąc mnie na kanapie, samemu zajmując miejsce tuż koło mnie. - Spróbuj się trochę przespać, to ci powinno pomóc. - dodał, przyciągając mnie bliżej do siebie i obejmując mnie czule rękoma.
-To my w tym czasie pójdziemy zająć się swoimi sprawami w pokoju. - po raz pierwszy odezwał się najstarszy z Australijczyków, kiwając głową na Paulinę i Chrisa.
-Ktoś chyba powinien poinformować o wszystkim Adriana. Już widzę, co by z nami zrobił gdyby dowiedział się od tym przypadkiem później a nie teraz. - dodał Chris, po czym całą trójką zniknęli za drzwiami pokoju gościnnego.
Ja tymczasem zamknęłam oczy, starając się wyrzucić z głowy wszystkie myśli jakie zaczęły mi do niej napływać. Okazało się to jednak o wiele trudniejszym zadaniem niż miałam nadzieję sądzić. Dopiero przy pomocy Darcy'ego ta sztuka mi się udała.
-Możesz być pewna, że nie opuszczę cię teraz nawet na krok i że nic ci nie grozi, bo jesteś tutaj ze mną. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek ani cokolwiek ci zagroziło. - musnął swoimi wargami moje czoło. - Śpij skarbie.
Wsłuchana w odgłos bicia jego serca i wdychająca jego cudowny zapach powoli zaczęłam zapadać w niespokojny sen.



****************


Całe popołudnie spędziłam na kilku minutowych zapadnięciach w sen, przerywanych kolejnymi wycieczkami do toalety, podczas których wypluwałam sobie żołądek na zewnątrz. Czułam się tak beznadziejnie wypompowana, że mogłam zapomnieć o powrocie do domu. Zresztą, Darcy zadzwonił do moich rodziców z informacją, że przyjechał do Torunia i że porywa mnie minimum do wieczora. Z tego co usłyszałam, nie mieli nic przeciwko temu. Naprawdę, ten chłopak jest ich totalnym ulubieńcem i gdyby im powiedział, że zamierza pokroić mnie na kawałki i zakopać w lesie, to podejrzewam, że powiedzieli by mu żeby uważał podczas krojenia, żeby się przypadkiem nie skaleczył. Bez kitu.
Około godziny szesnastej Chris i Ryan zwinęli się na trening przed jutrzejszym meczem z Częstochową. Darcy'ego w składzie po raz kolejny ma zastąpić Michael Jepsen Jensen, ale póki co nie usłyszałam żadnego marudzenia ze strony mojego Australijczyka. Och nie, nawet nie marzę o tym, że się tego nie doczekam. Podejrzewam, że na razie się nie odzywa, bo nie chce mnie denerwować.
Przesiedzieliśmy u Pauliny jeszcze kilka godzin, po czym stwierdziłam, że nie możemy dalej tak siedzieć i nic nie robić. Zmusiłam się do wstania, jednak automatycznie musiałam oprzeć się o ramię Darcy'ego, gdyż czułam jak miękną mi kolana. Ward zadzwonił po taksówkę, po czym pojechaliśmy do mojego domu.
W przedpokoju na dzień dobry zobaczyliśmy karteczkę, na której pisało, że rodzice pojechali po raz kolejny do państwa Miedzińskich na działkę, gdzie urządzają sobie jakiegoś grilla, więc chata znowu jest do naszej dyspozycji. W normalnych warunkach bylibyśmy z tego powodu wniebowzięci. Teraz zresztą też byliśmy, bo przynajmniej nie musiałam rodzicom tłumaczyć swojego obecnego stanu, ale chodziło mi o zupełnie inny powód. Wszyscy pewnie wiedzą jaki. Wolna chata, nasza dwójka. To mogłyby być zdecydowanie miłe chwile.
-Połóż się, a ja zrobię Ci coś do jedzenia okej? - Darcy zaprowadził mnie do mojego pokoju, od razu kładąc mnie na łóżku.
-Weeź, nie jestem głodna. - jęknęłam. Na samą myśl o tym, że gdybym teraz coś zjadła to na bank bym to zaraz wyrzygała, robiło mi się słabo.
-No ty sobie chyba żartujesz. - spojrzał na mnie z przyganą. - Musisz coś zjeść i nie ma innej opcji. - widząc, że zamierzam coś wtrącić, szybko dodał. - Nie marudź. - po czym zniknął gdzieś w kuchni.
Kilka minut później wrócił z talerzem obładowanym kanapkami. Jeszcze raz udał się do kuchni, by zaraz wrócić z dwoma kubkami najprawdopodobniej herbaty.
-Zwariowałeś. - stwierdziłam, patrząc na ten stóg jedzenia.
-Część jest dla mnie. - położył się koło mnie na łóżku, opierając plecami o ścianę. - Smacznego. - podał mi jedną z kanapek, uśmiechając się promiennie.
Mimo najszczerszych chęci zdołałam w siebie wcisnąć tylko jedną kanapkę i na nic się zdał wkurzony wzrok Australijczyka. Zresztą chyba nie narzekał, bo ze spokojem zjadł wszystko co było do zjedzenia. Poważnie, w tej Anglii to oni chyba klepią biedę skoro on taki wiecznie głodny chodzi.
Tak czy inaczej, po zjedzonym posiłku siedzieliśmy na łóżku, popijając ciepłą herbatę i rozmawiając na totalnie neutralne tematy. Póki co nie poruszyliśmy kwestii naszej kłótni, przez co wszystko wydawało się teraz tak, jakby nic się nigdy nie stało. W sumie nawet nie chciałam o tym rozmawiać, a już na pewno nie w tym momencie.
Konwersację przerwał jednak telefon Darcy'ego, który rozdzwonił się na całego.
-Taaa?... Skończyliście już?... U Leny... Oczywiście, że nadal chcę to zrobić.... Dobra, za 15 minut jestem w hotelu... Spoko... No przecież wiem!... Nara. - rozłączył się, wkładając komórkę z powrotem do kieszeni.
-Mama Chris dzwoniła? - zapytałam ze śmiechem.
-Widzę, że energia życiowa do ciebie wraca. - musnął swoim palcem wskazującym czubek mojego nosa. - Muszę lecieć, ale zapewne wpadnę do ciebie jeszcze później.
-Później to znaczy?
-Nie wiem, tak koło 22? - spojrzał na mnie z uwagą. Kiwnęłam na znak zgody.
-Weź klucze, powinny leżeć na szafce. - powiedziałam, na co Darcy tylko się uśmiechnął, czule musnął moje usta swoimi wargami., po czym wyszedł z pokoju, a następnie z mieszkania.
Mimo, że czasami jest z niego taki kompletny idiota, to i tak go kocham.




**************
Boże, wróciłam!
Życie bez laptopa jest tak złym życiem, że nie polecam go absolutnie nikomu!
Nigdy! :D
A ile się dziaaaaało przez ten czas :D
Przede wszystkim, spóźnione (na blogu) gratulacje dla naszego genialnego Adriana! To co pocisnął na GP w Toruniu to było mistrzostwo i jestem z niego cholernie dumna!
Poza tym co jeszcze?
Moje ukochane Poole Pirates zostało mistrzem Anglii! <3 Moje złote chłopaki <33 Nie muszę wcale dodawać, kto jest bohaterem dwumeczu, prawda? #DarasTeam
Na temat finału naszej ligi się nie wypowiadam, za to podróż do i z Zielonej pierwsza klasa :D #HotkiOnTour 
Poza tym co jeszcze?
Generalnie chyba już wszystko o.O
Jutro planuje sobie zrobić wolniejszy dzień, więc w nocy pewnie będę nadrabiać wszelkie zaległości u Was o.O Już się nie mogę doczekać, bo kurde stęskniłam się za pisaniem komentarzy jak cholera! :D
Aaaaa, zapomniałam o najważniejszym! Muszę się Wam pochwalić, że w 2014 moja noga postanie na angielskiej ziemi i będę dopingowała cały Aussie Team w Cardiff! Nadal się jaram i będę jarać jeszcze długo :D
Dedykacja? Dla Was wszystkich! Za to, że tyle musieliście czekać! 
Uwielbiam Was!
Ale takie dwie z najlepszej grupy hotków i hotek uwielbiam najbardziej i dziękuję za dodanie poprzedniej notki :D
Aczkolwiek podtrzymuje póki co fakt z tym epilogiem i częściami ;d
Love, love, looooove! <333

PS: studia to zło, a UMK ssie! -.-

piątek, 13 września 2013

Eighth

-Jesteś pewna, że ktoś coś jej wrzucił do drinka? - zapytał Ryan, kiedy w końcu dotarli do domu. Chłopak wniósł na rękach półprzytomną brunetkę, której bezwładne ciało nie było zdolne kompletnie do niczego. - Przypadkiem nie wypiła zbyt dużo?
-Ryan, jestem pewna! - po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Tak bardzo się o nią bała, że teraz znalazło to ujście w płaczu. - Wypiłyśmy obie tylko po dwa drinki. Nic ponad to.
-Ale w którym momencie to się mogło stać? - położył Lenę na kanapie.
-Nie wiem, Boże! - dziewczyna momentalnie znalazła się koło niej, łapiąc ją za rękę. Ze wszystkich sił starała się opanować strach, wyrównać oddech i uspokoić drżące ciało, ale wychodziło jej to z marnym skutkiem. - Wyszłyśmy na moment do łazienki zostawiając nasze drinki pod opieką Bartka. No wiesz, tego mojego kuzyna. - dodała widząc jego zdziwioną minę. - Może to wtedy ktoś jej coś dosypał.
-Wiesz kto to był?
-Nie znam tego kolesia, pierwszy raz widziałam go na oczy. - przeniosła swój wzrok na brunetkę. - Jezu, a jak jej się coś stanie? Może wezwijmy pogotowie, przecież to nie jest normalne, że ona cały czas jest nieprzytomna.
-Poczekamy trochę, a jeżeli nic się nie polepszy to wtedy zadzwonimy. - brunet cały czas starał się zachować zimną krew. - Lena jest niepełnoletnia, a jeżeli wezwalibyśmy karetkę, albo zawieźlibyśmy ją na pogotowie, to oni w przypadku czegoś takiego mają obowiązek wezwać policję, a to nie skończyłoby się niczym dobrym. - pogłaskał uspokajająco blondynkę po głowie. W środku aż go nosiło, że ktoś próbował zrobić krzywdę jego małej siostrzyczce. Poza tym równie dobrze zamiast niej mogła to być Paulina. Mimowolnie się wstrząsnął. Nie, o tym wolał nawet nie myśleć.
Od razu przypomniał sobie jak zobaczył dziewczyny przed klubem. Kiedy dostał telefon od Pauliny, która z płaczem niemal błagała go żeby jak najszybciej przyjechał nie pytał o nic tylko wsiadł w samochód i kilka minut później, łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy, był już na miejscu. Zamarł na moment widząc, jak jego dziewczyna klęczy na chodniku, trzymając głowę brunetki na swoich kolanach.
Szybko przenieśli ją do samochodu i ułożyli na tylnym siedzeniu. W pierwszym odruchu chciał wejść do tego klubu i poszukać tego kolesia, który jej to zrobił, ale od razu pomyślał, że jego pewnie i tak już tam nie ma. Najłatwiej byłoby to zgłosić jak najszybciej na policję, ale to też nie był zbyt mądry pomysł. Lena jest niepełnoletnia, więc miałaby kłopoty z racji tego, że znalazła się w takim, a nie innym miejscu.
Tak czy inaczej, wszedł do środka, biorąc wcześniej od Pauliny ich numerek z szatni. Obie dziewczyny nie miały na sobie kurtek, więc wypadałoby po nie pójść, ale blondynka zdawała się kompletnie o tym nie myśleć, bo trzęsącymi się rękoma raz po raz głaskała głowę brunetki, która to spoczywała na jej kolanach.
Postanowił też, że mimo wszystko musi zadzwonić w jedno miejsce, więc szybko wyciągnął z kieszeni swój telefon, wyszukując w kontaktach właściwy numer.


******************


Właśnie weszli do hotelu, trzymając w dłoniach torby z rzeczami. Od razu skierowali swoje kroki w kierunku doskonale znanej im recepcjonistki.
-To znowu my. - Chris posłał w jej kierunku swój firmowy uśmiech.
-Jak zwykle zazwyczaj co dwa tydzień. - odpowiedziała mu tym samym. - Wasze klucze. - podała im pojedyncze klucze, zawieszone na niewielkim breloczku z numerem 17 i 18.
-Dzięki. - złapał za oba, kierując się w stronę schodów. - Ej, coś ty taki markotny? - zwrócił się do swojego towarzysza.
-Niewyspany, to wszystko. - Darcy wzruszył niedbale ramionami.
-Chęć na spanie momentalnie ci przejdzie, jeśli zaraz weźmiesz... - nie dane mu było dokończyć bo w tym momencie rozdzwoniła się jego komórka. Spojrzał na wyświetlacz. - O masakra, a ten co? Stęsknił się czy jak? - nacisnął zieloną słuchawkę. - Co jest?
~Jesteś już w Toruniu? - po drugiej stronie z trudem dało się usłyszeć głos Ryana, który zakłócany był przez jakąś muzykę.
-Stary, gdzie ty się szlajasz? - olał jego pytanie. - Beznadziejnie cię słychać.
~Przestań pierdolić i skup się. - słysząc zdenerwowanie w jego głosie momentalnie się zdziwił. - Jesteś już w Toruniu?
-No jestem, właśnie wszedłem do hotelu, a co jest? - zapytał, stając przed drzwiami do swojego pokoju. Darcy najwyraźniej też się zainteresował treścią rozmowy, bo otworzył drzwi do pokoju numer 17, ale mimo wszystko nie wszedł do środka.
~To zostaw swoje rzeczy i jak najszybciej przyjedź do mojego mieszkania.
-Ryan, zaczynam się niepokoić. - ton jego głosu przestał już być wesoły. - Co się stało?
~Ktoś dosypał Lenie jakichś świństw do drinka, kiedy były z Pauliną na imprezie. - usłyszał i momentalnie go wmurowało. - Pogadamy na miejscu. - i nie czekając na żadną reakcję jego rozmówca szybko się rozłączył.
-Co ci? - Darcy popatrzył na kumpla z uniesioną ku górze jedną brwią. - Co żeś się tak zapowietrzył? - dodał, kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi z jego ust.
-Musimy jak najszybciej jechać do Ryana. - złapał za swoją torbę, oraz za torbę Darcy'ego, pospiesznie wrzucając ją do pokoju młodszego z Australijczyków. Niemal siłą wyrwał mu z rąk klucze, zamykając drzwi, po czym nie zwracając uwagi na pytania Darcy'ego ruszył z powrotem w kierunku recepcji.



*****************

-Do kogo zadzwoniłeś? - Paulina spojrzała na niego jak na idiotę. - A po co nam tu Chris potrzebny?
-Sam nie wiem, chyba w tym klubie trochę się nabuzowałem i chciałem ściągnąć posiłki żeby potem poszukać tego kolesia. - odpowiedział jej zgodnie z prawdą. Zadziałał pod wpływem chwili. - No nie patrz tak na mnie, porzuciłem ten pomysł jak najszybciej. - dodał, widząc jej zaniepokojony wzrok. - Poza tym w grupie będzie nam raźniej.
-Kurde czemu ona nadal na nic nie reaguje? - przeniosła spojrzenie z powrotem na leżącą na kanapie brunetkę. - Może naprawdę powinniśmy ją gdzieś zawieźć?
-Podejrzewam, że dojdzie do siebie dopiero gdzieś nad ranem. - odpowiedział. - Nie jestem specjalistą w tego typu rzeczach, ale czytałem kiedyś artykuł na ten temat w internecie.
-Ale przecież nie wiemy co ten koleś mógł jej wsypać. - nadal upierała się przy swoim. - I nie możemy przewidzieć jaki to będzie miało wpływ na jej organizm.
-Ano nie możemy. - przytaknął jej. - Ale póki co nie mamy innego wyjścia.
Blondynka już otwierała usta, żeby coś mu powiedzieć, kiedy drzwi od ich mieszkania z hukiem się otworzyły i w salonie w niespełna sekundę znalazł się spanikowany Darcy. Tuż za nim ukazał się Chris.
-Jezu, gdzie Lena?! - młodszy z Australijczyków sprawiał wrażenie, jakby był w amoku. - O Boże... - jego spojrzenie padło na nieprzytomną brunetkę. Momentalnie do niej doskoczył, chwytając za rękę. - Co z nią?
-Nie wiemy. Póki co cały czas jest nieprzytomna. - odpowiedział mu Ryan. Darcy opuszkami palców pogładził jej blady policzek. - Najważniejsze, że nic gorszego się nie stało.
-Ale jak w ogóle do tego doszło? - po raz pierwszy odezwał się Chris, siadając na jednym z wolnych foteli.
-Tańczyłyśmy na parkiecie i Lena w końcu powiedziała, żebym poszła zadzwonić do Ryan'a żeby po nas wpadł za jakiś czas. - blondynka rozsiadła się na podłodze tuż koło kanapy. Na jej miejscu, tuż na samym brzegu koło leżącej Leny usiadł Darcy. - Jak już wróciłam to jej nie było. Jakieś dwie dziewczyny gadały, o jakiejś dziewczynie, którą wypatrzył sobie jakiś Krystian. Mówiły, że znając życie pewnie dosypał jej czegoś do drinka i ma zamiar ją... - zamilkła, nie wypowiadając tego, co mogło się z dziewczyną stać gdyby jej w porę nie znalazła. Darcy ścisnął mocniej dłoń brunetki. - Zauważyłam ich jak wychodzili z klubu. Znaczy się on ją prawie wynosił. Dorwałam go na dworze..
-Już pomijam fakt, że mogłaś kogoś zawołać czy coś. - wtrącił się Ryan. - Przecież ten koleś mógłby ci coś zrobić.
-Jakoś nie miałam zbytnio dużo czasu do reakcji. - warknęła. - Tak czy inaczej wyjaśnił z takim wrednym, obrzydliwym uśmiechem, że tylko chciał żeby się przewietrzyła, ale skoro tutaj już jestem to on się zmywa. Dodał jeszcze, że nie widzi potrzeby wzywania policji ani niczego w tym stylu. Nie zauważyłam gdzie poszedł bo w tym czasie puścił Lenę, ona się bezwładnie osunęła na ziemię, a ja od razu do niej podbiegłam. - zakończyła swoją opowieść.
-Ale w którym momencie on mógł coś jej dorzucić? - zapytał Chris. - Zostawiłyście swoje drinki chociaż na moment same czy coś?
-Jak poszłyśmy do łazienki to dałyśmy je do popilnowania barmanowi. - odpowiedziała.
-A może ten barman też maczał w tym palce? - brunet popatrzył na nią z uwagą.
-To akurat odpada. - odezwał się Ryan. Widząc zdziwiony wzrok przyjaciela, szybko dodał: - Barmanem był kuzyn Pauliny, więc raczej wątpię czy zrobiłby coś takiego. - Chris tylko pokiwał głową na znak zgody.
-Swoją drogą zrobiłyście totalną głupotę zostawiając szklanki i nie zabierając ich ze sobą. Tego barmana wystarczyło zagadać i już miało się pełne pole do popisu. - Paulina nic na to nie odpowiedziała, za to kolejne porcje łez zaczęły wypływać z jej oczu. Ryan usiadł koło niej, obejmując ją ramieniem.
-Hej, spokojnie, wszystko będzie dobrze. - pocałował ją w skroń. - Lenie nic nie będzie.
-Zabiłbym skurwiela. - odezwał się milczący dotąd Darcy. Jego lekko zachrypnięty głos wprost ociekał wściekłością. - Własnoręcznie bym mu ujebał łeb.
-Uspokój się. - Sullivan nadal zachowywał zimną krew. - Co by ci to dało?
-Satysfakcję kurwa! - uniósł lekko głos. - Czy ty sobie wyobrażasz co by się stało, gdyby Paulina rozmawiała z tobą przez telefon minutę dłużej? Albo gdyby nie usłyszała o czym rozmawiają te dziewczyny? Wystarczyłoby żeby spóźniła się o parę sekund i ... - nie dokończył. Kolejny raz pogłaskał policzek swojej dziewczyny. - Dojebię gnoja kiedy tylko go spotkam.
-Darcy, wrzuć na luz. - Ryan dalej upierał się przy swoim. - Lena za jakiś czas dojdzie do siebie więc wszystko dobrze się skończy.
-A ja tam trzymam stronę Darcy'ego. - do rozmowy wtrącił się Chris. - Nie można temu kolesiowy puścić tego płazem. - widząc pełen politowania wzrok najstarszego Australijczyka, prychnął głośno z irytacją. - No daj spokój, mamy mu darować to, że chciał zgwałcić Lenę?! - on jako pierwszy zdecydował się na wypowiedzenie tego, co wszyscy do tej pory omijali milczeniem. - Nie oszukujmy się, właśnie tym by się to skończyło gdyby nie Paulina. - spojrzał przelotnie na dziewczynę. - A my mamy jakby nigdy nic zapomnieć o sprawie?
-Więc co, chcesz iść na miasto, poszukać tego kolesia i co dalej?
-Spuścić mu taki wpierdol, że zapomni jak się nazywa. - odezwał się Darcy, co Chris skwitował tylko pełnym poparcia kiwaniem głową.
-Jesteście nienormalni. - Ryan spojrzał na nich jak na idiotów. - Narobicie sobie problemów i taki będzie finał. Do jutra emocje wam opadną i może zaczniecie w końcu racjonalnie myśleć, bo póki co ta zdolność gdzieś wam uciekła. - w tym momencie brunetka poruszyła się nerwowo, cicho jęcząc. - Dzisiaj już nic więcej nie zdziałamy. - dodał, wstając z podłogi i chwytając za ręce blondynkę, podnosząc ją. - Chodź do pokoju, położysz się i odpoczniesz. - zwrócił się do niej.
-Ale Lena.. - od razu zaczęła protestować jednak przerwał jej palec położony na jej ustach.
-Z Leną wszystko będzie dobrze. - powtórzył po raz kolejny tej nocy. - Poza tym nie zostanie sama.
-Ja z nią zostanę. - od razu wtrącił się Ward. - Przynieście tylko jakiś koc i poduszkę do podłożenia jej pod głowę. - zarządził. Paulina od razu ruszyła do pokoju, chwilę później wracając z owymi rzeczami.
-A Ty Chris jak chcesz to idź się połóż do gościnnego. - zwrócił się do Holdera. - Nie ma sensu dalej siedzieć i debatować.
-Jakby coś się działo to od razu nas zawołaj. - blondynka spojrzała na najmłodszego z Australijczyków, który właśnie podkładał brunetce poduszkę pod głowę. Kiwnął głową na znak zgody.
-Co za akcja, ja jeego. - palnął Chris, po czym podobnie jak dwójka właścicieli zniknął za drzwiami.
Darcy tymczasem delikatnie przesunął ciało Leny bliżej oparcia, samemu kładąc się tuż obok niej. Przykrył oboje kocem i przyciągnął ją bliżej do siebie. Wiedział, że nie będzie w stanie nawet na sekundę zamknąć oczu, tak bardzo się o nią teraz bał.
Dzisiaj nie zostawi jej nawet na sekundę samą, ale jutro... Jutro ten koleś zapłaci za to co zrobił.
I to zapłaci wysoką cenę.


********

 Nika, niestety cierpi jeszcze na brak dostępu do świata, dlatego w jej imieniu my, czyli: Mon i Rose dodajemy kolejny rozdział. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie jak  poprosiła nas abyśmy dopisały jeszcze kilka słów od niej samej. Czytajcie:
"Ten ósmy rozdział jest dla Was - moje kochane Hoteczki! Bez Was moja wena byłaby gdzieś daleko. Dziękuję, że zawsze mnie nawenujecie, a ja mogę walnąć nowy rozdział. Krótko mówiąc: Spejszaj dedykejszyn for Hoteczki!
Na koniec: autografy rozdajemy przed meczami finałowymi. W Toruniu jak i w Zielonej Górze, więc zapraszamy serdecznie! 
Ps. Daras jest naszym Zeusem!"

Buziaki, Nika/Rose/Mon


PS. To nie prawda, że kończę na 32 rozdziałach + epilogu. Ostatnio lekko mnie poniosło... Wybaczcie mi to! Na pewno będzie jeszcze wiele rozdziałów z Leną i DW w akcji :D