piątek, 13 grudnia 2013

Fifteenth

Wszechobecna cisza panująca w pokoju Australijczyka przerywana była tylko i wyłącznie dźwiękiem jaki wydawały nasze złączone usta. Właśnie leżeliśmy na łóżku chłopaka, twarzami zwróconymi w swoją stronę i nawet na sekundę nie mogliśmy się od siebie oderwać.
Wystarczyło, że dojechaliśmy pod dom chłopaków, a drzwi już się otworzyły ledwie wyszliśmy z taksówki. Wyszczerzony w szerokim uśmiechu Darcy niemal do nas dofrunął, przytulił mnie mocno do siebie, wziął moją torbę i weszliśmy do środka. Tam bez zbędnych ceregieli od razu poszliśmy do jego pokoju i od ładnej godziny z niego nie wychodzimy.
Tak naprawdę chyba dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo za nim tęskniłam. Jak bardzo brakowało mi jego głosu, przewalania oczami, jego uśmiechu, pocałunków, bliskości. Brakowało mi jego całego.
-Nie uważasz, że powinniśmy iść do Chrisa.? On pewnie teraz taki samotny siedzi. - oderwałam się na moment od chłopaka, zwiększając odległość między nami do kilku centymetrów. Wcześniej byliśmy niemal jak szczepieni, przylegając do siebie każdą częścią ciała.
-Znając życie pewnie śpi. - Darcy wzruszył ramionami. - Poza tym jak jest samotny to niech sobie telewizor włączy, albo koło domu połazi. My mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie niż opieka nad tym ćwokiem. - uśmiechnął się. - Właśnie! Mam nadzieję, że się tobą dobrze opiekował w podróży.
-O ile dobrą opieką można nazwać fakt, że cały czas spał. - stwierdziłam, parskając śmiechem. Ward jednak nie był zbyt zadowolony z tego faktu.
-Co za idiota. - pokiwał z politowaniem głową. - A jak przetrwałaś lot samolotem.? Całą drogę się modliłaś.?
-Wcale nie. - walnęłam go z oburzeniem w ramie, na co tylko się zaśmiał. - Uruchomiłam swoją wyobraźnię i wkręcałam sobie, że wcale nie jestem w samolocie tylko w pociągu. - dodałam po chwili, na co mój chłopak zaczął się śmiać jeszcze głośniej. - Śmiej się śmiej, co innego miałam zrobić.?
-Dobra, już się uspokajam. - uniósł delikatnie materiał mojej bluzki, kładąc swoją dłoń na mojej talii i opuszkami palców zaczął delikatnie gładzić moją skórę. - W sumie mogłabyś sobie nawet wyobrażać, że jedziesz rowerem ważne, że przyjechałaś. Szkoda tylko, że akurat teraz nie ma żadnego meczu w lidze angielskiej bo zobaczyłabyś nasz stadion i w ogóle.
-Przecież ja już go widziałam w zeszłym roku, panie zapominalski. - podczas mojej ostatniej wizyty w Anglii w zeszłym roku nie mogło się obyć bez odwiedzenia Chrisa, a co za tym idzie, bez pójścia na jego mecz. Darcy, który wtedy jeszcze reprezentował barwy Kings Lynn Stars nie miał w tej kwesti za dużo do gadania.
-Ale w tym roku jeszcze nie! Poza tym tutaj idzie mi znacznie lepiej, więc miałabyś co oglądać i kogo podziwiać. - cwaniacki uśmiech momentalnie zagościł na jego twarzy.
-Ja cię podziwiam nawet wtedy kiedy dowozisz zera. - musnęłam swoimi ustami jego wargi. - Kurde, miałam zadzwonić do rodziców, że dotarłam bezpiecznie na miejsce. - walnęłam się otwartą dłonią w czoło, podnosząc się z łóżka i sięgając ze stolika swoją komórkę. - Mama pewnie zawału by dostała jakbym jej znać nie dała. - dodałam.
-Pozdrów teściową! - mówiłam już, że to genialny chłopak.? - O teściu w sumie też nie zapomnij. - dorzucił. Ja tymczasem szybko wyszukałam w książce telefonicznej numer do domu, po czym wybrałam połączenie. Nie minęło nawet kilka sekund, jak usłyszałam po drugiej stronie głos.
~Tak słucham.? - odebrała mama.
-Cześć mamuś! - przywitałam się grzecznie. - Dzwonię tylko żeby ci powiedzieć, że dotarliśmy bezpiecznie na miejsce.
~A co tak długo wam to zajęło.?
-Zajęło nam to tyle ile miało, po prostu zapomniałam zadzwonić. - odpowiedziałam.
~Już nawet wiem co Ci w tym zapomnieniu pomogło. Albo raczej kto ci pomógł.
-Oj maaamo. - przewaliłam oczami. Darcy w tym momencie wymownie szturchnął mnie w ramię. - Właśnie, Darcy was pozdrawia.
~Oj pozdrów go też! - moja rodzicielka od razu się rozczuliła. Poważnie, ja nie mam zielonego pojęcia jak on to zrobił, że moi rodzice tak go uwielbiają. Podejrzewam, że gdybym powiedziała w domu coś złego na Darcy'ego to chyba by mnie zbluzgali. - I przekaż mu, że koniecznie musi nas odwiedzić jak tylko wrócicie do Polski bo strasznie się za nim stęskniliśmy! - nie muszę wcale dodawać, że wymowne przewalenie oczami było w moim wykonaniu absolutnie konieczne.
-Dobrze pozdrowię, a teraz już kończę. Trzymajcie się tam i niecierpliwie odliczajcie dni do mojego powrotu!
~Ty też się trzymaj i uważajcie tam na siebie. - pożegnałam się z mamą, następnie odkładając telefon z powrotem na stolik i zajmując swoje poprzednie miejsce na łóżku.
-Twój fanklub cię pozdrawia i informuje, że musisz ich jak najszybciej odwiedzić, bo niemal płaczą z powodu twojej długiej nieobecności.
-Jaa kochają mnie. - poruszał z entuzjazmem brwiami. - Bierz przykład z rodziców.
-Nie muszę. - uśmiechnęłam się promiennie w jego stronę. - Poza tym to chyba oni biorą przykład ze mnie.
-Jesteś taka pewna.?
-Oczywiście. - odpowiedziałam całkowicie zgodnie z prawdą. - Nie ma nikogo drugiego na świecie, który kochałby cię tak mocno jak ja, więc to oni próbują za mną kopiować.
-Mrr, podoba mi się twój tok myślenia. - zamruczał z zadowoleniem, muskając moje usta swoimi. - Mądrze mówisz. Chyba angielskie klimaty ci służą.
-Kocham cię. - zarzuciłam swoje dłonie na jego kark.
-Ja ciebie też. - odpowiedział, chwilę wpatrując mi się z intensywnością prosto w oczy, by później ponownie złączyć nasze usta w czułym pocałunku.
Nie miałabym kompletnie nic przeciwko temu, aby ten moment trwał wiecznie.


********************

-No wreszcie się wynurzyliście z pokoju. - tymi słowami przywitał nas Chris, kiedy coś około 23 w końcu wyszliśmy z pokoju, przegrywając w końcu walkę z pragnieniem napicia się czegoś. - Zaczynałem się już zastanawiać czy przypadkiem nie zwialiście oknem jak przypałowe nastolatki, ale w końcu stwierdziłem, że Lena bałaby się wysokości, a ty byłbyś zbyt leniwy żeby wspiąć się na parapet. - wyszczerzył się w ten swój charakterystyczny sposób. - Co tam dzieciak.? - tym razem zwrócił się do mnie. Usiadłam koło niego na kanapie podczas gdy Darcy skierował się do kuchni w celu przyniesienia czegoś zimnego do picia. - Małe Darcy'iątka w drodze.?
-Jesteś głupi. - walnęłam go w ramię, na co parsknął śmiechem. - Myślisz tylko o jednym.?
-Nie, aktualnie myślę jeszcze o tym, moja drużyna wygrała. - kiwnął głową w kierunku telewizora, gdzie właśnie leciał jakiś mecz koszykówki. - I myślę też o tym, że jestem ździebko głodny, ale z racji tego że nie chce mi się wstać i iść do kuchni, to będę musiał głodować do jutra rana.
-To rzeczywiście, uważaj żeby ci się mózg nie przegrzał od tego natłoku myśli. - udałam przerażenie spowodowane tą możliwością. Chris tylko walnął mnie delikatnie w nogę.
-Darcy, twój współlokator mnie bije! - krzyknęłam, śmiejąc się przy tym. - Człowiek się męczy, stara, zostawia dom rodzinny żeby przyjechać na ten koniec świata a on tak mnie wita!
-To mu oddaj. - odkrzyknął mi mój chłopak, chwilę później wchodząc do salonu z butelką Pepsi i trzema szklankami. - Albo zostaw to mnie, dłużej będzie go bolało. - postawił wszystko na stole, siadając koło mnie.
-A jakie plany na jutro.? - zapytał Chris.
-Nie wiem. - Darcy wzruszył ramionami podając mi szklankę wypełnioną napojem. - Nie ustaliliśmy jeszcze grafiku ani niczego w tym stylu na najbliższy tydzień.
-Mi wystarczy zostanie w domu. - odstawiłam szklankę na stolik. - Nie jestem wymagająca.
-Ooo w to nie wątpię, że taka opcja by ci odpowiadała. - Holder poruszał charakterystycznie brwiami.
-No i wracamy do punktu wyjścia. - przewaliłam oczami. - Boże, z kim ja się zadaję.
-Z najlepszymi facetami jakie tylko matka Australia mogła kiedykolwiek spłodzić. - walnął Darcy, przybijając sobie zaraz z brunetem piątkę. - Powinnaś dziękować Bogu czy komu tam chcesz za tę cudowną i niepowtarzalną okazję spędzania z nami czasu. Poważnie, niejedna o tym marzy i śni po nocach.
-Pokaż mi chociaż jedną. - prychnęłam, mimo wszystko żartując. - Oczu nie miałaby w pięć sekund, że o włosach nie wspomnę.
-Moja mała zazdrośnica. - Darcy przyciągnął mnie do siebie, całując przelotnie w usta.
-Ludzie, dajcie sobie na wstrzymanie. - Chris popatrzył na nas z krzywą miną. - Czy wy nie potraficie wytrzymać chociaż minuty w odległości większej niż trzy centymetry od siebie.? - w odpowiedzi pocałowaliśmy się jeszcze raz. - Czyli nie.
-Skoro już tu jesteśmy to weź włącz może jakiś film czy coś. - oparłam się wygodniej o kanapę, kładąc głowę na ramieniu mojego chłopaka. - Nie będziemy przecież oglądać tego meczu w którym i tak nie wiem kto w ogóle gra.
-Kobiety. - Chris przewalił oczami. - O tej godzinie do wyboru będziesz miała albo horrory albo pornole. Ja jestem za tą drugą opcją, Darcy pewnie też, ale raczej wątpię żebyś ty podzielała nasz entuzjazm. - spojrzałam na niego wzrokiem pełnym politowania nad jego głupotą. - Tylko żebyś się potem nie bała w nocy. - wybór najwyraźniej padł na tę pierwszą opcję, bo Chris chwycił za pilot i zaczął przeskakiwać po kanałach telewizyjnych, szukając czegoś zdatnego do oglądania.
W końcu po prawie minucie poszukiwań udało mu się trafić na jakiś film, który właśnie się zaczynał i który, zgodnie z tym co zawyrokował najstarszy z Australijczyków, był horrorem.
Profilaktycznie wtuliłam się mocno w Darcy'ego, który od razu opatulił mnie szczelnie swoimi rękoma. Horrory znajdują się gdzieś blisko samego końca moich filmowych upodobań, bo szczerze powiedziawszy niemal panicznie się ich boję, ale będąc w takim a nie innym towarzystwie, nie miało to żadnego znaczenia.
Byłam z Darcym, a to jest najważniejsze.



*******
Ktoś poważnie powinien mnie od czasu do czasu kopnąć w dupę! -.-
Nie mam nic na swoje wytłumaczenie, poza głupim: PRZEPRASZAM.
I dziękuję! <3
Dedykacja? Dla Was wszystkich!