poniedziałek, 11 listopada 2013

Twelfth

Niedzielne popołudnie mogliśmy spędzić tylko w jeden sposób. Oczywiście udaliśmy się nie gdzie indziej, jak na naszą kochaną MotoArenę, gdzie nasz Apator podejmował Cognor Włókniarza Częstochowę. Darcy zgodnie z tym co było ustalone wcześniej był zastępowany przez Michaela Jepsena Jensena, ale o dziwo (!) nie burczał na ten temat na prawo i lewo.
Podmienili go czy coś?
Tak czy inaczej, mój Australijczyk stwierdził, że nie ma sensu żeby kręcił się po parkingu maszyn, co jednak skłaniało mnie do myślenia, że osoba Duńczyka nie należy do jego idoli, więc postanowił zasiąść na trybunach. Co za tym idzie, musiałam zrezygnować ze swojego standardowego miejsca na rzecz miejsca w sektorze głównym, dla vipów. Oczywiście, że ani mi się uśmiechało kupowanie biletu ileś tam razy droższego niż normalny, a już tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że mam własny karnet, ale Darcy tylko przewalił oczami i jakby nigdy nic wprowadził mnie na vipowskie miejsce. Poważnie, przeszedł sobie koło ochroniarzy jakby nigdy nic, ciągnąc mnie za sobą. No tak, z kim ja się w końcu zadaję. Raczej głupota żeby zawodnik musiał kupować bilet na zawody swojej drużyny. I co z tego, że akurat dzisiaj pauzuje.
Rozglądając się po stadionie od razu mogłam stwierdzić, że frekwencja w dniu dzisiejszym nie będzie jakoś szczególnie powalająca. Jedziemy w końcu z zespołem z dolnej półki, który w tym sezonie zapewne będzie walczył o utrzymanie w ekstralidze, więc emocji zbyt dużo nie powinno być. No, chyba że ktoś się emocjonuje każdym biegowym zwycięstwem naszej drużyny, najlepiej 5:1 to inna bajka.
Na sam początek była prezentacja. Siedzieliśmy na dole więc dokładnie widzieliśmy zawodników obu drużyn. Chris wypatrzył nas w tłumie i od razu zaczął strzelać głupie miny.
-Poważnie, czasami się zastanawiam dlaczego ja się w nim w ogóle zadaję. - westchnął Darcy, kiedy Holder z zapałem zaczął nam machać. Parsknęłam oczywiście śmiechem, by sekundę później odmachać Australijczykowi. - O Boże, ty też? - spojrzał na mnie jak na nienormalną. - Kim ja się otaczam...
-Najwspanialszymi ludźmi na świecie. - wyszczerzyłam się w jego kierunku. Darcy tylko spojrzał na mnie z rozbawieniem po czym delikatnie musnął moje wargi swoimi. Kilka pisków, bliżej nieokreślonych jęków i głośnych szeptów rozległo się dookoła nas. Przewaliłam oczami, splatając swoją dłoń z dłonią Australijczyka. Ludzie się chyba nigdy nie zmienią.
Prezentacja dobiegła końca, wylosowano zestaw, według którego będą dzisiaj zawodnicy jechać, po czym w towarzystwie głośnego dopingu kibiców z młyna, żużlowcy wrócili do parku maszyn.
Kilka minut później uczestnicy pierwszego, młodzieżowego biegu stali już pod taśmą startową. Z naszej strony był to Emil Pulczyński i wspomniany wcześniej Michael Jepsen Jensen, natomiast drużynę gości reprezentowali Borys Miturski i dobry kolega Darcy'ego, a mianowicie Tai Woffinden.
-Ale żen, w sumie zapomniałem, że on tutaj jeździ. - mój chłopak prychnął śmiechem. - Szykuje się ciekawe, pomeczowe spotkanie. - poruszał charakterystycznie brwiami.
-Jesteś nienormalny. - stwierdziłam.
-Ale to uwielbiasz. - słusznie zauważył. Nic mu już nie odpowiedziałam, bo w tym momencie zawodnicy byli już przygotowaniu do startu. Motory ryczały zawzięcie, sędzia już miał zwolnić taśmę kiedy...
-Żużlowy geniusz, bez kitu. - Darcy był w połowie zły, a w połowie rozbawiony. Otóż nie kto inny jak Michael chciał się idealnie wstrzelić w moment zwolnienia taśmy startowej, ale ani trochę mu się to nie udało, bo z całym impetem w nią wjechał i oczywiście ją zerwał. Skutkiem musiało być wykluczenie, innej opcji nie było.
-Co za ćwok. - tym razem ja też trzymałam stronę Australijczyka, zresztą podobnie jak większość zebranych kibiców. Jednakże w tym stwierdzeniu nie kryła się jakaś niechęć w stronę osoby Duńczyka, a tylko niezadowolenie z powodu łatwo straconych punktów z takiego powodu.
Niezadowolenie to jeszcze się spotęgowało gdy goście wygrali ten bieg 5:1, łatwo dając sobie radę z naszym Emilem.
-Ładny początek. - burknęłam, niezbyt szczęśliwa.
-Skarbie, facetów się poznaje nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą, nie pamiętasz? - poruszał charakterystycznie brwiami, na co parsknęłam śmiechem. - Dadzą radę, czuje to w kościach. - dodał po chwili.
No cóż, oby miał rację.
Niestety, jeśli mieli w planach jak najszybciej zabrać się za odrabianie, to coś im nie poszło. W drugim biegu dowieźli tylko remis. Mówię tylko, bo kibice oczekiwali znacznie lepszego wyniku. Ryan i Hans nie poradzili sobie z Peterem Karlssonem. Czwarty był kompletnie się nie liczący w walce Rafał Szombierski.
W biegu trzecim w końcu zaliczyliśmy zwycięstwo, co prawda tylko 4:2, ale dobre i to. Adrian poradził sobie z Jonasem Davidssonem, a Chris z Lewisem Bridgerem. Australijczyk nie miał zbyt zadowolonej miny.
-Imprezował wczoraj? - zapytałam ze śmiechem Darcyego. Ten tylko spojrzał na mnie z politowaniem. - No co, tak tylko pytam. Z ciekawości.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - odpowiedział.
-Przynajmniej po śmierci będziesz na mnie skazany. - wzruszyłam ramionami.
-Moment. - zwrócił swoją twarz w moim kierunku. - Usiłujesz powiedzieć, że moja miejscówka na życie pośmiertne to piekło? - parsknęłam śmiechem. - O takiego zajebistego anioła jak ja to się wszyscy w niebie będą tłukli, zobaczysz. Zdobędę ich wszystkich szturmem.
-Poważnie, jesteś nienormalny. - śmiałam się w najlepsze. I śmiałam się cały czas, dopóki nie rozpoczął się bieg czwarty.
A bieg czwarty to był kolejny remis. Nasz Wiesław i Michael ulegli tylko Rune Holcie. Borys Miturski był tylko dodatkiem do tego wyścigu.
Przy okazji piątego biegu mieliśmy szansę do wybuchu radości. Powodem było podwójne zwycięstwo pary Holder-Miedziński. Nasza cudowna dwójka bez problemu poradziła sobie z dwójką częstochowian, a mianowicie Karlsson-Szombierski.
-Imprezować to on będzie, ale dzisiaj. - Darcy poruszał charakterystycznie brwiami, kiwając głową w kierunku świętującego zwycięstwo Chrisa.
Nasza radość nie została przerwana, a wręcz spotęgowana za sprawą kolejnego zwycięstwa 5:1 pary Jaguś-Jensen nad Davidssonem i Bridgerem. Wynik w końcu zaczął mi odpowiadać. 21:15, nie jest źle.
Bieg 7 to trzeci w dzisiejszym meczu do tej pory remis. Ryan Sullivan w spółce z Hansem Andersenem po raz drugi musieli uznać wyższość jednego z rywali a okazał się nim Rune Holta. Tai Woffinden nie zdołał przebić się do przodu z czwartego miejsca.
Bieg 8 i 9 to kolejne dwa podwójne zwycięstwa. Najpierw Jaguś-Jensen poradzili sobie z wcześniejszym zwycięzcą biegu, a mianowicie Rune Holtą. Peter Karlsson zanotował pierwsze w tym meczu 0 na swoim koncie. Następnie Ryan i Hans w końcu dali radę pokonać przeciwników i bez problemu objechali Bridgera i Davidssona.
-Jebany fuksiarz. - jedyne co niezbyt cieszyło mojego Australijczyka to fakt, że póki co poza tą pierwszą wpadką z taśmą Michael radził sobie bardzo dobrze. Póki co zdobył pięć punktów z trzema bonusami.
-Dałbyś w końcu spokój. - przewaliłam oczami. Doczekałam się w końcu narzekania na to, że w tym meczu jedzie właśnie Duńczyk. Całe szczęście Darcy poburczał tylko coś pod nosem, ale przestał głośno wyrażać swoje zdanie. Dobre i to.
Bieg 10 to kolejny remis. Tym razem para Miedziński-Holder musiała uznać wyższość jedynego zawodnika z Częstochowy, który był w stanie nawiązywać jakąś walkę, a mianowicie Runego Holty. Holder kolejny raz przyjechał trzeci i nie był z tego powodu ani trochę zadowolony.
Całe szczęście bieg 11 i 12 to ponowne zwycięstwa 5:1. Na sam początek Andersen z Jagusiem gładko pokonali Davidssona i Szombierskiego. Następnie Adrian do spółki z Michaelem poradzili sobie z Karlssonem i Miturskim. Duńczyk zakończył mecz z dorobkiem 7 punktów i aż czterech bonusów. Na dodatek jadąc w parze z innymi zawodnikami toruńskimi trzy razy udawało mu się podwójnie wygrywać. Dzięki Bogu, że Darcy tego nie komentował, chociaż w promieniu chyba kilometra dało się zauważyć jego niezbyt zadowoloną minę. Oprócz złości pojawiło sie również coś w stylu niepokoju, bo wygląda na to, że jego pozycja w zespole zaczyna się lekko chwiać. Najwyraźniej trafnie odczytałam jego minę, bo westchnął tylko głośno. Złapałam go za dłoń, splatając razem nasze palce i na chwilę położyłam głowę na jego ramieniu.
Cokolwiek by się nie działo, ja będę zawsze po jego stronie.
Bieg trzynasty to zwycięstwo drużyny toruńskiej 4:2. Chris ku radości swojej i zebranych kibiców wygrał przed tym doskonale się spisującym Rune Holtą, a trzeci linię mety minął Ryan Sullivan. Lewis Bridger równie dobrze mógłby nie jechać w ogóle.
Pierwszy z biegów nominowanych również przebiegł zgodnie z planem i z życzeniami kibiców. Wygrana 5:1 pary Holder-Andersen i wynik meczu 56:28. Już teraz był to pogrom.
W biegu piętnastym spotkali się najlepsi zawodnicy dzisiejszego spotkania. Z naszej strony był to Adrian i Wiesław, a ze strony częstochowian Rune i Peter. Tym razem po raz kolejny zaliczyliśmy biegowe zwycięstwo 4:2. Pierwszy linię mety minął Adrian, drugi był Rune, trzeci Wiesław, a czwarty Peter Karlsson. Ostateczne zwycięstwo toruńskiej drużyny było miażdżące. 60:30 robiło wybitne wrażenie.
-O masakra i jak ich nie uwielbiać? - zapytałam, kiedy zawodnicy wyszli z parku maszyn żeby podziękować kibicom za wspaniały doping.
-Ale masz maślane oczka. - Darcy parsknął śmiechem. - Już ich tak nie pożeraj wzrokiem. Przypominam ci, że twój chłopak siedzi właśnie po twojej prawej stronie. - popukał mnie dla efektu w ramię.
-A nie przeszkadzaj! - ofuknęłam go, siląc się na poważny głos. To tylko spowodowało, że zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
Na torze natomiast zawodnicy akurat przechodzili koło nas. Chris od razu wypatrzył nas w tłumie i zaczął machać rękoma, najwyraźniej chcąc nam coś przekazać. Przystanął na moment, nadal żywo gestykulując.
-O co mu biega? - spojrzałam na mojego Australijczyka.
-Znając życie pewnie ma zamiar umówić się na chlanie. - Darcy przewalił oczami. Podniósł się ze swojego miejsca i zszedł na dół. Tam pogadał chwilę z jednym z ochroniarzy, który wypuścił go z sektora. Podszedł do bandy okalającej tor i na początku przybił piątkę swojemu rodakowi. Chwilkę pogadali, Darcy poklepał Chrisa po plecach w geście pochwały za dobrą pracę, po czym wrócił na swoje miejsce, podczas gdy Holder podbiegł do pozostałych zawodników, zmierzających w kierunku popularnego młyna. - Powinienem zostać jasnowidzem. - powiedział, kiedy już do mnie podszedł.
-Czyli jednak chlanie? - zapytałam.
-Mówił żebyśmy na niego poczekali przed głównym wejściem. Spróbuje się wykręcić od konferencji, weźmie szybki prysznic i do nas dojdzie. - odpowiedział. - Aaa i dołączy do nas Tai.
-To akurat było do przewidzenia. - Woffindena miałam okazję już kiedyś poznać, nawet trochę ze sobą porozmawialiśmy. Okazał się tak samo pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem jak Chris i Darcy.
-Idziemy.? - Darcy zmienił temat, wyciągając w moją stronę rękę. Szybko ją złapałam i we dwójkę ruszyliśmy w kierunku wyjścia do stadionu. W międzyczasie zaczepiło nas kilku kibiców, a to mówiących coś do Australijczyka, a to proszących go o autograf. Dwie dziewczyny, które niemal pożerały go wzrokiem poprosiły o zdjęcie. Taktownie wolałam odwrócić twarz w inną stronę żebym przypadkiem nie wypaliła jakimś tekstem widząc, jak te dwie blondyny zalotnie się do niego uśmiechają i przy robieniu fotek niemal się w niego nie wtapiają.
-Co za ludzie. - przewaliłam oczami, kiedy Darcy w końcu do mnie dołączył.
-Jesteś cudowna kiedy jesteś zazdrosna. - Ward uśmiechnął się szeroko, zarzucając swoją rękę na moje ramiona i z celebracją muskając moje usta swoimi. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę, na co chłopak tylko zamruczał z zadowolenia.
Oboje poszliśmy w kierunku poręczy znajdujących się tuż przy wejściu na górną część trybun głównego sektora. Od razu zajęliśmy na nich miejsce siedzące.
-A w ogóle gdzie idziemy? - zapytałam.
-Najpierw do hotelu. Chris chce zostawić rzeczy i znając życie się przebrać, plejboj jeden.
-To nie możemy już od razu teraz tam iść, a oni do nas dojdą? - podniosłam lewą brew do góry. - Bez sensu teraz na nich czekamy.
-Może się boją sami podróżować po Toruniu. - wzruszył ramionami. - Chyba, że ty też chcesz wstąpić jeszcze do domu.
-W sumie, fajnie by było. - stwierdziłam.
-No to idziemy do ciebie a z nimi spotkamy się później. - zarządził Darcy, zeskakując z poręczy. Oboje ruszyliśmy w kierunku mojego mieszkania. W międzyczasie mój chłopak zadzwonił do Chrisa, że spotkamy się w hotelu. Brunet coś tam jęczał, ale Darcy szybko go spławił.
Szykuje się ciekawa nocka.



*******
Ja to się chyba nigdy nie ogarnę o.O
Poważnie, w domu jestem ostatnimi czasy gościem, a mama zaczyna się burzyć, że niedługo zacznie naliczać mi kasę za nocleg dobowy o.O
Tak czy inaczej, w końcu dorwałam się do laptopa na dłużej niż 5 minut i W KOŃCU dodaję 12 część. Według mnie nudną część, ale oj tam oj tam :D
Nie będę się rozpisywać :)
Dedykacja?
Może być tylko jedna :D
Dla moich najgenialniejszych, najzajebistszych, najcudowniejszych i mających najbardziej z garem Hotek na świecie! :D Zdjęcie ze mną śpi! Dziękuję! <3
Do następnego! <3

5 komentarzy:

  1. Główna bohaterka, jakbym już kogoś takiego znała. Chlańsko i te sprawy... W ogóle jak ona potrafi podnosić lewą brew! Ja tak nie umiem! Prawa to idzie, ale lewa?! WTF?! Dlaczego Chris jest tutaj taki super? <3 No i co do dedykacji, nie mam pojęcia kim są te szczęściary, ale zazdroszczę im! :( Być takim fejmem na TWOIM BLOGU... Zazdroszczę :( No, ale cóż... mnie zwykłej śmiertelniczce pozostaje czekać na kolejny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  2. A myślałam, że napiszesz kto był tym gościem na twoich urodzinach :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Darcy podłamany że odstawili go od składu choć Michael bardzo dobrze go zastąpił i tak mam nadzieje że szybko wróci do podstawowego składu. Jakoś ten żużlowiec kojarzy mi się z drużyną z Torunia. Czekam na c.d.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    http://xxspeedway.blogspot.com/2013/11/czesc-12.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowość
    http://xxspeedway.blogspot.com/2013/11/czesc-13.html

    OdpowiedzUsuń
  5. W niebie sie bedą o mnie tłukli HAHAHHAHANAHANAHAHAHJAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAAHAHHAAHAHHAHAHAHAHAHAHAHHAHAAH ale dobra jak zaczynam czytać to w głowie robię sobie mini plan co mam napisać to nic ze jak dobijam do końca to nie pamietam o niczym,ale ! Wow wlokniar miał tylko jedna nazwę ! WOWOWOOWOWOW ! Chlańska ciąg dalszy Ci to maja :D
    ASEREHE ! <3

    OdpowiedzUsuń