czwartek, 13 marca 2014

Twenty second

Wpatrywanie się w mijane za szybą widoki zaczęły go już powoli nudzić. Jego organizm w końcu doszedł do normy, głowa przestała boleć, a mięśnie się rozluźniły. Kac odpuścił, a to było w tym momencie jak zbawienie. Przez cały dzień czuł się po prostu koszmarnie. Jak najszybciej pragnął położyć się do swojego ciepłego łóżka i przespać następne dwanaście godzin w komfortowych warunkach. Zdecydowanie lepszych od tego busa.
Na dodatek ten nieszczęsny mecz. Zdawał sobie sprawę, że zawalił. Że zawiódł pokładane w nim nadzieje nie tylko kierownictwa, ale również członków drużyny i fanów. Sam nie wiedział co z tej trójki było najgorsze. Z kierownictwem da sobie radę, znając życie trochę na niego pokrzyczą, co tylko zmobilizuje go do dalszej, bardziej wytężonej pracy. Nikt go nie będzie tłukł ani stawiał w kącie, więc zero stresu. Z kolegami z dużyny już trochę gorzej, bo wiedział, że spieprzył dzień nie tylko sobie, ale również im. Z tym że tutaj też sprawa szybko powinna się rozejść po kościach. Są sportowcami, a więc są przygotowani nie tylko na zwycięstwa, ale i na porażki. Zdarza się, że jeden ma przysłowiowy dzień konia, a drugi jeździ jakby była to dla niego najgorsza kara. Następnym razem jest na odwrót. Nie szukał dla siebie usprawiedliwienia, wiedział że dał ciała jak totalne beztalencie, ale mimo wszystko wiedział, że koledzy z drużyny nie będą robić o to dymów. Nawet Adrian, który dzisiaj miał ochotę rozerwać ich na strzępy, aczkolwiek wątpił żeby głównym powodem był przegrany mecz.
Chyba najbardziej dołował go fakt, że zawiódł kibiców. Tych wszystkich ludzi, którzy przejechali tyle kilometrów licząc na wygraną, albo chociaż licząc na to, że on sam nie podda się bez walki. Nie był głupi, doskonale wiedział jakie właśnie tworzą się wpisy w internecie. W myślach już widział te przebarwione historie o imprezach, niesportowym trybie życia i morzu alkoholu. Dobra, część z tego była prawdą, w końcu poprzedniego wieczora nie wylewali alkoholu za kołnierz, ale wiedział też, że sporo rzeczy będzie mocno przejaskrawionych. Jak zawsze, jeśli łączyło się ich dwójkę z hasłem "impreza". O ile jego jeszcze może aż tak bardzo nie zgnoją, o tyle Darcy na pewno nie ma co liczyć na przychylne opinie.
Westchnął głośno, przenosząc swoje spojrzenie na siedzącego po drugiej stronie busa Darcy'ego. Oparty głową o bluzę, która oddzielała go od zimnej szyby, bezmyślnie wpatrywał się w krajobraz za oknem. Odkąd tylko wsiedli do busa nie odezwał się ani słowem, co było do niego totalnie niepodobne. Cały czas tylko głośno wzdychał, a Chris szczerze wątpił w to, że powodem takiego zachowania jest smutek czy frustracja po przegranym spotkaniu. Tym bardziej, że co kilka minut klikał coś zawzięcie w klawisze swojej komórki olewając otaczający go świat zewnętrzny. Niewątpliwie usiłował złapać kontakt z brunetką, a biorąc pod uwagę jego pogarszający się nastrój, nie przynosiło to pozytywnych skutków.
Wcale nie twierdził, że nic się nie stało. Nie uważał, że to jakaś drobnostka, o której wszyscy dookoła powinni zapomieć i żyć dalej jakby nigdy nic, bez żadnych konsekwencji. Darcy przesadził skoro nie mógł się pohamować tym bardziej, że Lena była cały czas w pobliżu. Zwalił sprawę, ale to nie znaczy, że nie zasługuje na drugą szansę. Każdy ma prawo do jakiejś obrony, chociażby nie wiadomo co złego zrobił. Dlatego właśnie tak bardzo wkurzyła go dzisiaj postawa Adriana. Jemu powinno zależeć na szczęściu Leny, a niewątpliwie jednym z czynników, jaki te szczęście wywoływało, jest Darcy. Rok związku to nie jest byle co. Tym bardziej, że doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo obojgu zależy. Darcy nie jest zbyt wylewną osobą, nie lubi dzielić się na prawo i lewo swoimi uczuciami, ani niczym w tym stylu. Nie jest typem chłopaka, który tysiąc razy dziennie będzie mówił swojej dziewczynie jak bardzo ją kocha i w ramach tej miłości będzie ją zadypywał romantycznymi gestami. Jednakże skoro powiedział kiedyś, że naprawdę mu na niej zależy i że to nie jest tylko taka przelotna miłostka, przerywnik między jednym podbojem a drugim, to z całą pewnością tak było. Zresztą nie trzeba było długo szukać, żeby znaleźć dowody na potwierdzenie tych słów. Sam sposób w jaki o niej mówił, nawet w zupełnie błahych sprawach, jak na nią patrzył, jakby była jedyną dziewczyną na świecie. Według niego dobrali się idealnie i to w żadnym wypadku nie może się tak skończyć. Nie i koniec!
-Jedziemy do Torunia! - odezwał się z pełną mocą i determinacją, przerywając tym samym ciszę, jaka panowała wewnątrz busa. - No nie patrz tak na mnie! - zwrócił się do Darcy'ego. - Trzeba działać!
-Przecież jak ja się pojawię w jej domu to albo ona mnie zabije, albo jej rodzice. - zaczął młodszy z Australijczyków przybitym głosem. - Na bank już im powiedziała co się stało i nie jestem już na liście potencjalnych kandydatów do oddania im pod opiekę swojej jedynej córki.
-Myślisz, że ona wróciła do domu? - zapytał Chris, z lekkim zwątpieniem.
-A gdzie indziej miałaby się znaleźć? - Piegus uniósł brew ku górze.
-Tak sobie myślę, że gdyby Lena wróciła do domu to Adrian jakoś by o tym wspomniał. - stwierdził. Darcy tylko prychnął w geście całkowitej niezgody. - Nie, nawet nie marzę, że byłoby to wspomnienie, które miałoby nas zachęcić do zjawienia się u niej. Znając życie powiedziałby coś w stylu 'trzymajcie się od jej mieszkania z daleka' czy coś. A tu cisza.
Darcy chwilę analizował słowa przyjaciela i z każdą sekundą wydawały mu się one coraz bardziej słuszne.
-To jak to sprawdzimy? - zapytał. Chris nic na to nie odpowiedział, tylko wyciągnął z kieszeni swoją komórkę, wyszukując w liście kontaktów numer domowy do brunetki. Sekundę później podał telefon swojemu mechanikowi.
-Zapytaj tylko czy Lena jest w domu. - poinstruował go. Jego mechanik, Polak, pokiwał tylko na zgodę głową, przystawiając telefon do ucha.
-Dzień dobry, zastałem może Lenę? - spytał po polsku kilka sekund później. Zarówno Darcy jak i Chris z napięciem się w niego wpatrywali i wsłuchiwali w każde słowo, mimo iż nic z tego nie rozumieli. Ich zasób słownictwa w języku polskim był dość ubogi, a dodatkowo przeważały w nim słowa, które w żadnym wypadku teraz by się nie przydały. Raczej nie powaliliby rodziców Leny wiązanką przekleństw. - A nie wie pani kiedy mógłbym ją zastać?.... Do Anglii? Przecież miała dzisiaj wrócić... - po drugiej stronie słuchawki dało się słyszeć czyjś szybko wyjaśniający coś głos. - Aaaa rozumiem.. W takim bądź razie przepraszam i dziękuję za informację.. Do usłyszenia. - rozłączył się, oddając telefon właścicielowi.
-I co? - Ward od razu zapytał.
-Powiedziała rodzicom, że była z wami w Zielonej na meczu i że teraz razem jedziecie z powrotem do Anglii, bo postanowiliście przedłużyć swój czas spędzony wspólnie. Wyszło na to, że Chris miał racje, że nie ma jej w domu. - odpowiedział im, tym razem przechodząc płynnie na angielski.
-To w takim razie gdzie jest? - Darcy westchnął głośno z rezygnacją ponownie opierając głowę o szybę i przymykając na moment oczy.
Cholera, i niby co oni mają teraz zrobić?

Miłość bywa czasami naprawdę trudna...



********************


Siedziałam przy stole w kuchni należącej do babci Adriana, ściskając w dłoniach kubek pełen gorącej, malinowej herbaty. Kilka minut wcześniej ogarnęłam się do tego stopnia, że przynajmniej przestałam wylewać z siebie litrami łzy. Podejrzewam, że przynajmniej na tę chwilę wyczerpałam ich zasób i najzwyczajniej w świecie uzupełniam zapasy. Byłam święcie przekonana, że czeka mnie dzisiaj jeszcze nie jeden stan totalnego rozklejenia się.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić? - babcia westchnęła, siadając na krześle stojącym przy stole, tuż koło mnie. - Dlaczego nie powiedziałaś rodzicom gdzie się wybierasz?
-Bo nie chciałam im się niepotrzebnie tłumaczyć. - wzruszyłam ramionami. - Jak nic zaczęliby tłumaczyć Warda i przekonywać mnie, że to na pewno nie było to, co sobie pomyślałam. Poza tym nie chcę mieć tutaj żadnej niespodziewanej wizyty, a na takową pewnie by się zanosiło gdyby ktokolwiek poza Adrianem wiedział gdzie jestem.
-Czyli rozumiem, że nie chcesz się na razie spotkać z tym swoim chłopakiem? - zapytała.
-Chyba jakoś nie czuję się na siłach żeby nawet na niego patrzeć, a co dopiero z nim rozmawiać. - odpowiedziałam, upijając łyk gorącego napoju.
-Skarbeńku, ale wiesz, że od trudnych tematów w życiu nie da się uciec. - pogłaskała delikatnie moją dłoń. - Żyję już trochę na tym świecie i mogę ci powiedzieć, że nie zawsze wszystko układa się tak jak byśmy tego chcieli. Ale to dobrze! - widząc moją zdziwioną minę, dodała: - Gdyby nie te złe chwile to nigdy byśmy nie docenili tego co wspaniałe. A nie wmówisz mi, że przez ten cały czas, jaki spędziłaś z tym swoim chłopakiem, nie trafiły się momenty, o których czasami śnisz po nocach.
-Trafiły się. - mimowolnie się uśmiechnęłam kiedy przed oczami przemknęły mi nasze wspólne, szczęśliwe chwile. Niestety zaraz zostały zastąpione przez te mniej wesołe, więc uśmiech jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął.
-No właśnie, więc właśnie tych momentów powinnaś się trzymać!
-Gdyby to było takie proste. - westchnęłam głośno. - To już nie jest to samo co w zeszłym roku. My już nie jesteśmy tacy sami.
-Co przez to rozumiesz?
Odchrząknęłam delikatnie, poprawiając swoją pozycję siedzenia. Dopiero wtedy kontynuowałam rozmowę.
-Darcy bardzo się zmienił. To już nie jest ten sam chłopak, dla którego kompletnie zwariowałam. Ten obecny momentami wydaje mi się całkowicie obcy, jakbym go wcześniej nie znała.
-Młodzieńcza miłość nie należy do najłatwiejszych. Oboje jesteście młodzi, jeszcze całe życie przed wami. To normalne, że przez cały czas się docieracie. - babcia cały czas mówiła tym swoim spokojnym, kojącym głosem, który zawsze kojarzył mi się ze stabilnością, miłością i pewnością, że nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać.
No cóż, z tym ostatnim już nie było tak kolorowo. Darcy naprawdę jest mistrzem w stwarzaniu problemów. Lata wprawy?
-Ja to rozumiem, ale były takie chwile gdzie naprawdę miałam wszystkiego dosyć, a przecież gdyby nasz związek był taki udany na jaki wyglądał, to nie miałabym tych dziwnych momentów słabości. - wyrzucałam z siebie słowa, które od dłuższego czasu leżały mi na sercu. - Za każdym razem kiedy on zachowywał się wobec mnie tak bezuczuciowo i po prostu strasznie to ja czułam, że moja miłość do niego powoli umiera. Tyle że chwilę później on robił coś takiego, co z powrotem przekonywało mnie do jego osoby. Sama nie mogłam się w tym wszystkim połapać i to chyba jest najgorsze. Gdybym miała jasny obraz sprawy, byłoby mi łatwiej podjąć jakąkolwiek decyzję. A tak to tylko nadal nie wiem na czym stoję, nie mam żadnych pomysłów, za to mam milion myśli na sekundę i totalny mętlik w głowie.
-To też nie jest żadna nowość. - babcia uśmiechnęła się delikatnie. - Ja w twoim wieku też miałam podobne problemy.
-Babcia też miała takie akcje z dziadkiem? - zapytałam, szczerze zainteresowana.
-Ooo, żeby tylko. - zaśmiała się. - Mój Henryk to też był kawał cholery. - powiedziała, na co mimowolnie parsknęłam śmiechem. - Od samego początku przechodziliśmy przez różne perypetie. Jak tylko go poznałam to na początku myślałam, że w żadnym wypadku nie chcę mieć nic wspólnego z tym kawalerem. On natomiast przez całe życie mi powtarzał, że kiedy tylko pierwszy raz mnie zobaczył to po prostu wiedział, że musi zdobyć moje serce. I mu się to udało.
-Też było na początku tak strasznie? - zapytałam, odnosząc się do mojej sytuacji.
-Oczywiście, że tak. Docieraliśmy się bardzo długo, a kiedy w końcu przetrwaliśmy kilka burz to wiedziałam, że on jest tym jedynym na całe życie. I rzeczywiście tak było. Henryk był najlepszym co mnie w życiu spotkało, mimo że, podobnie jak ty teraz, nie raz i nie dwa miałam chwilę zawahania. - babcia uśmiechnęła się ciepło w moją stronę. - Nie warto tak szybko rezygnować z walki o to, na czym ci bardzo zależy. A niewątpliwie ci zależy, skoro to wszystko tak bardzo teraz przeżywasz.
-Oczywiście, że mi zależy. - akurat tego byłam święcie przekonana.  - Kocham go, mimo że czasami jest z niego taki kompletny idiota.
-W takim bądź razie powinnaś z nim porozmawiać i spróbować jakoś to naprawić. A nóż się uda?
-Wiedziałam, że przyjazd tutaj to będzie najlepsza rzecz jaką mogłam zrobić. - pochyliłam się w kierunku babci, przytulając ją mocno. - Dziękuję za tę rozmowę.
-Nie ma za co kwiatuszku. - pogłaskała mnie czule po policzku. - Ten Darcy wydaje się być dobrym kandydatem dla ciebie, mimo iż miałam co do ciebie zupełnie inne plany. - dodała, kiedy zajęłyśmy z powrotem nasze miejsca.
-Babciu, nie zaczynaj znowu. - przewaliłam wymownie oczami wiedząc, co za moment nastąpi.
-No co, taka prawda! - odpowiedziała. - Gdyby Adrian miał trochę więcej oleju w głowie i gdyby nie był taki ślepy to by zauważył jak wspaniałą dziewczynę ma cały czas koło siebie i coś by z tym zrobił. Mogłabym wtedy z pełnym spokojem nazywać cię swoją wnuczką!
-Ja nią będę przez cały czas, nawet jeśli Adrian pozostanie taki głupi i ślepy jak do tej pory. - parsknęłam śmiechem, a zaraz za mną babcia Miedziaka.
Wiedziałam, że podróż tutaj będzie dla mnie najlepszym lekarstwem jakie było w zasięgu moich możliwości.
Pytanie tylko, czy jakakolwiek kuracja jest w tym momencie w stanie mi pomóc?



*******
Dwadzieścia dwa, jak ten czas leci hahaha :D
Za oknem wiosna, trening w Toruniu na MA obejrzany, Emil W KOŃCU może oficjalnie podpisać kontrakt, zobaczyłam Darasa i Chrisa w akcji, czego chcieć więcej?
Mało tego, jeden trening a ja wróciłam do domu i pisałam jak głupia!
Wena, dzień dobry <3
Tak czy inaczej, nowość jest, kolejna standardowo nie wiem kiedy (ehh...) i w ogóle życzę wszystkim udanego nadchodzącego weekendu, bo mój zapowiada się koncertowo :D

<333333

PS: minęło już tyyyle tygodni, a u mnie na tapecie nadal jest Joel O_O chyba dorastam...
PS2: A jednak, drogi Anonimku, doczekałaś/doczekałeś się nowego :)
PS3: dedykacja dla... dla wszystkich, bo tak! :)

Lov! xx


https://twitter.com/nikax92

6 komentarzy:

  1. Oj, Daras powalił na całej linii. W ogóle bez jakiejkolwiek tarczy ochronnej nie podchodź. :D Ach, ten Chris to spryciarz.
    Tekst babci Adriana "Mój Henryk to też był kawał cholery." powalił mnie na kolana! Ten Darcy to też jest kawał cholery :D
    Myślę, że tak jeszcze tydzień i się spotkają. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ps , Ps2,Ps3 to poszalałaś ! :D ja zapomniaałam jednego PS a Ty z trzema :D
    Niech Daras idzie po rozum do głowy ! BO i On (pajac jeden tak btw ) cierpi i Lena także tego niech Chris zmontuje im jakiś super meeting i się pogodzą i będzie pięknie :D
    Widzisz ! Jeden trening i Wena jest mam nadzieję ,że u Mon zacznie się dziać podobnie hahahh :D
    Chersss Nika xo

    OdpowiedzUsuń
  3. Od wczoraj gdy znalazlam twojego bloga nie moglam sie oderwac czytalam jak glupia do pozna dzis dokonczylam i szczerze musze przyznac, ze nie moge doczekac sie kolejnych rozdzialow! Kurcze masz niesamowita energie ktora pozytywnie zarazasz! Czytam kazdy rozdzial z wielka przyjemnoscia i bananem na twarzy..piszesz nieziemsko i nieprzestawaj jestes swietna.Az kurcze zachecasz do pisania opowiadan. Powiem jedno Cud miod i orzeszki! :-)
    a odnosnie rozdzialu to swietny i juz zaczynam glowkowac co Lena postanowi. Mam nadzieje, ze darcy wezmie sie za siebie i pojmie ze moze stracic taki skarb.
    Dobra koncze by niezanudzac zycze weny i pozdrawiam.
    ~lublinianka. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. no doczekałam się doczekałam:) i w sumie warto było czekać! ale teraz znów już zaczynam robić się niecierpliwa... czekanie na coś nie jest moją dobrą stroną! :D w ogóle babcia Adriana jest *_* chyba każdy chciałby taką babcię mieć pod ręką:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, bo znowu nie skomentowałam i tak głupio! Babcia u mnie wygrała. Taka agentka, jakbym widziała moją :D Tak w ogóle to ten plan z Adrianem, niezła z niej spryciula ;) To mówisz, że Adrian do końca będzie ślepy? Czy może coś chcesz namieszać? Jeśli tak, to na krótko, bo ja wiem, gdzie mieszkasz... I wleję Ci na silę wódę i będziesz kupowałam michałki, mwahahahah!
    Ps. Co Ty za Darasa (na treningu) w akcji widziałaś? PFFFFFFF! 2 kółka?! :D
    Ps. Chcę jutro tutaj rozdział!
    Ps. Otwieram worda................

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma za co KWIATUSZKU ! HAHAHAHHHAHAAHAHAHA <3

    OdpowiedzUsuń