poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Third



Niedziela przywitała nas wszystkich ciepłymi promieniami słońca. Dzień był wprost wymarzony dla wszystkich, którzy zamierzali spędzić go poza domem. Był również wymarzony dla wszystkich kibiców żużla, gdyż nic nie stało na przeszkodzie w rozegraniu meczu z gorzowską Stalą.
Co się działo wczoraj z Darcy'm i Chrisem nie mam zielonego pojęcia. Kiedy wyszłam z ich hotelu dostałam tylko jednego smsa, którego treść tylko bardziej mnie wkurzyła.

"Nie zachowuj się jak dziecko..."

Ja, zachowuje się jak dziecko? JA? Kompletnie bezmyślne ćwoki. Najwyraźniej nie dotarło do nich, że najzwyczajniej w świecie się martwię i że chce dla nich jak najlepiej. Zresztą mój tok myślenia poparł Adrian, do którego oczywiście od razu musiałam zadzwonić. Nic tak nie podnosi mnie na duchu jak rozmowa z nim.
-Nie przegadasz im do rozumu, możesz się męczyć i próbować, ale to i tak nic nie da. Sami się kiedyś sparzą, to się za siebie wezmą. - stwierdził, tym swoim opanowanym głosem. - Oby tylko się to nie odbiło na jutrzejszym wyniku. - dodał.
Właśnie o to mi chodziło. Że przez te swoje ekscesy mogą zacząć zawalać mecze. To już nie będzie pierwszy raz w takim klubie. Przed przegranym meczem w Bydgoszczy też trochę poszaleli i skończyło się tym, że w następnym meczu z Tarnowem Darcy już nie pojechał. Najwyraźniej mało sobie z tego zrobił, bo przed wyjazdem do Częstochowy było to samo. I jaki był tego skutek? Co prawda drużyna z Torunia wygrała, ale Darcy w swoich pięciu wyścigach zdobył tylko 1 punkt. Holder nie był lepszy, bo zdobył ich raptem 6, co jak na niego jest dużo poniżej oczekiwań. Nie muszę dodawać, że ten pierwszy był potem obrażony na cały świat i to głównie na mnie skupiła się siła jego złości. No cóż, byłam pod ręką.
Naprawdę mam nadzieję, że dzisiaj będzie inaczej. Kocham tę zwariowaną dwójkę z Australii, w końcu jeden z nich jest moim chłopakiem, a drugi przyjacielem i nie chcę żeby takie akcje się powtarzały.


**************


Punktualnie o godzinie 15:30 wyszłam ze swojego bloku kierując się ku stadionowi. Mieszkanie w takim miejscu jak moje ma swoje plusy i minusy. Minusem jest to, że do centrum jest kawałek drogi, ale plusem jest to, że do stadionu mam raptem 10 minut pieszo. Dla takiego zapaleńca jakim ja jestem to ważny fakt.
Stadion zapełniony był do ostatniego miejsca. Gorzowska Stal może i w tym sezonie jakoś wybitnie nie błyszczała, ale w swoim składzie mieli przecież jednego z najlepszych polskich żużlowców czyli Tomasza Golloba i budzącego zawsze dużo kontrowersji, ale niewątpliwie jednego z najlepszych zawodników na świecie czyli Duńczyka Nickiego Pedersena. Podejrzewam, że część ludzi przyszła tutaj również dla nich.
Szybko zajęłam swoje miejsce bezpośrednio nad parkiem maszyn. Do tej pory kiedy kupowałam karnet na cały sezon wybierałam swoje miejsce gdzieś w popularnym "młynie" pośród najbardziej zapalonych kibiców. Równało się to niemal zawsze z totalnie zdartym gardłem po każdym meczu, ale przeżycia i tak były niezapomniane. Teraz jednak Darcy się uparł, że chciałby mnie widzieć na stadionie i nie musieć mnie wypatrywać wśród całego tego tłumu jednakowo ubranych ludzi, więc przeniosłam się na swoje obecne miejsce. I rzeczywiście, żużlowcy już się krzątali po parkingu, motory warczały w ten swój charakterystyczny sposób, w powietrzu dało się wyczuć atmosferę nerwowego oczekiwania więc napięcie sięgało zenitu. Ryan Sullivan debatował o czymś z prezesem klubu, Jackiem Gajewskim, Adrian Miedziński w totalnym skupieniu sprawdzał coś przy swoim motocyklu, Wiesław Jaguś przechadzał się w tę i z powrotem, Hans Andersen rozmawiał ze swoim mechanikiem, Emil Pulczyński opierał się rękoma o bandę i najwyraźniej cały czas się motywował, a nierozłączna dwójka Holder-Ward najwyraźniej tryskała humorem, bo właśnie z czegoś głośno się śmieli. Emocje najwyraźniej im się nie udzielają. Przyjrzałam im się uważniej i jedynym co mogło wskazywać na to, że zarwali poprzednią nockę były delikatnie podkrążone oczy. Westchnęłam głośno, modląc się w myślach, żeby dali dzisiaj radę.
Starszy z Australijczyków przeniósł swój wzrok na mnie, uśmiechając się promiennie. Darcy szybko podążył za jego wzrokiem, przypatrując mi się z uwagą. Chwilę później podeszli bliżej, żebym lepiej mogła ich słyszeć. Wstałam ze swojego miejsca i delikatnie wychyliłam się za barierkę.
-Trzymaj kciuki! - powiedział Darcy. Kilka osób dookoła spojrzało na mnie jak na dziwoląga.
-Innej opcji nie ma! - odkrzyknęłam im, dodatkowo prezentując jak mocno zamierzam ściskać pięści. Obaj pokiwali głową pokazując w ten sposób, że właśnie o to im chodzi, po czym ruszyli do reszty drużyny, która właśnie szykowała się do prezentacji. Ja tymczasem ponownie zajęłam swoje miejsce, uśmiechając się pod nosem.
Mimo że to głupki, to i tak ich uwielbiam.



***************


Sam mecz póki co układał się jak najbardziej po naszej myśli. Właśnie zakończył się 3 bieg, a my prowadziliśmy 11:7. W swoim pierwszym wyścigu Darcy przywiózł zwycięstwo, więc powodów do zadowolenia póki co mi nie brakowało. Niestety w 4 biegu już tak kolorowy nie było. Darcy wyraźnie zaspał na starcie przez co na metę dojechał jako ostatni. Dodatkowo nasz Ryan nie poradził sobie z Gollobem, przez co wynik wynosił teraz 13:11.
W biegu 5 jednak powróciliśmy do czteropunktowej przewagi. Przebudził się w końcu Chris, który w swoim poprzednim wyścigu przywiózł zaledwie 1 punkt, pewnie teraz wygrywając z Nickim Pedersenem. Adrian dorzucił do wyniku 1 punkt, radząc sobie z Simonem Gustafssonem.
Przy okazji biegu 6 cały stadion totalnie ożył, a kibice zdzierali sobie głosy w wesołych okrzykach. Nasza para Ryan Sullivan-Darcy Ward wygrała podwójnie z parą Przemysław Pawlicki-Matej Zagar, zajmując kolejno pierwsze i drugie miejsce. Pierwsze co zrobił młodszy z Australijczyków po wjechaniu z powrotem do parku maszyn było posłanie w moją stronę tego swojego firmowego, cwaniackiego uśmiechu. Z radością wymalowaną na twarzy puściłam mu tylko oczko.
Bieg 7 przeszedł bez specjalnych historii. Remis 3:3 i ogólny wynik 25:17.
W biegu 8 drugie zwycięstwo zanotowali goście, wygrywając 4:2. Darcy dwoił się i troił chcąc wyprzedzić Przemysława Pawlickiego, jednak nie udała mu się ta sztuka. Ryan natomiast musiał uznać wyższość Pedersena i zanotował na swoim koncie pierwsze 0 w tym spotkaniu.
Bieg 9 to jednak szybka odpowiedź z naszej strony. Jaguś i Andersen pewnie wygrali 5:1, nie dając najmniejszych szans Zagarowi i Pedersenowi, który jechał jako rezerwa taktyczna. Wynik.? 32:22.
W biegu 10 natomiast 4:2 wygrali goście z Gorzowa. Holder przegrał z Pawlickim, a Adrian nie dał rady Gollobowi. Jego niepocieszona mina była widoczna w promieniu chyba kilometra.
Bieg 11 to kolejny remis. Tomasz Gollob pewnie wygrał z naszą parą Sullivan-Andersen. Wynik wynosił 37:29 dla Torunia.
Niestety od tego momentu wszystko przestało wyglądać już tak różowo jak do tej pory. W biegu 12 kolejny raz goście wygrali 4:2. Holder przegrał z Pedersenem, dowożąc do mety 2 punkty, a Pawlicki ze spokojem pokonał Darcy'ego. Miny dwójki Australijczyków nie wróżyły niczego dobrego.
Bieg 13 był już totalnie pechowy. Przegrana 5:1 spowodowała, że goście doprowadzili do wyniku 40:38, co pozwalało im skutecznie myśleć nawet o wygranej. 1 Punkt przywiózł Adrian, Hans Andersen zanotował z kolei 0.
W pierwszym z biegów nominowanych nastąpiła niestety powtórka z rozrywki i o ile jeszcze wcześniej prowadziliśmy dwoma punktami, o tyle teraz dwoma przegrywaliśmy. Para Pawlicki-Zagar z łatwością pokonała naszego Jagusia i Andersena.
Wszyscy kibice mocno ściskali kciuki przed biegiem 15. Ja sama miałam wrażenie, że paznokcie za moment poprzebijają mi skórę po wewnętrznej stronie dłoni. Pod taśmą ustawili się z naszej strony Ryan i Chris, a ze strony gości ten niezawodny duet Gollob-Pedersen. Niestety nawet modlitwy kibiców na nic się zdały, bo goście zwycięstwem 4:2 przypieczętowali ogólną wygraną 43:47. Ryan szalał na swoim motocyklu przez wszystkie cztery okrążenia, jednak nie udało mu się wyprzedzić Golloba. Chris natomiast ku własnej złości i rozczarowaniu kibiców przyjechał ostatni.
Toruń w tym sezonie zanotował pierwszą przegraną na własnym stadionie, co zawsze boli podwójnie. Mimo wszystko z markotnymi minami wyszli ponownie na tor oklaskami dziękując kibicom za wsparcie. Widząc ich kompletny brak radości aż zebrało mi się na płacz.


************


Kiedy stadion zaczynał już powoli pustoszeć zeszłam w końcu na dół gdzie pewien zaprzyjaźniony ochroniarz wpuścił mnie do parku maszyn. Skierowałam się od razu w stronę Darcy'ego, który mimo dzisiejszej przegranej zespołu zdobył 7 punktów, co jak na oczekiwania wobec niego nie było złym wynikiem.
Australijczyk stał w swoim boksie i z założonymi na torsie w geście złości rękami rozmawiał o czymś ze swoim mechanikiem.
-Darcy.. - zaczęłam podchodząc do niego bliżej. Natychmiast odwrócił się w moją stronę, jednak wyraz jego twarzy nie zmienił się nawet przez sekundę.
-Co chcesz? - zapytał takim tonem, że na moment aż mnie wcięło.
-Ja... - autentycznie odebrało mi mowę. Rozumiem, że może być zły bo drużyna przegrała, ale nie musi tego okazywać na prawo i lewo. Nie musi tego okazywać mnie.
-Cokolwiek teraz chcesz mi powiedzieć... - wystawił w moją stronę rękę zupełnie jakby chciał mnie zatrzymać. - Po prostu tego nie rób.
-Ale..
-Lena, po prostu się zamknij. - powiedział, po czym odwrócił się do mnie plecami, ze złością kopiąc bidon z napojem.
Ja natomiast automatycznie poczułam w kącikach oczu tę niebezpieczną wilgoć. Odczekałam chwilę, jednak kiedy nie doczekałam się żadnej reakcji ze strony mojego chłopaka, odwróciłam się na pięcie i mrugając nerwowo oczami ruszyłam w kierunku wyjścia. Oczywiście po drodze musiałam na kogoś wpaść.
-Lena? - tym kimś okazał się Adrian. - Hej, co się stało? - złapał w swoje dłonie moją twarz, kiedy zauważył wszystkie zgromadzone w oczach łzy. To wystarczyło, żeby zaczęły z nich masowo wypływać. - Heeej, co jest? - przytulił mnie delikatnie do siebie.
-Adrian, nie chcę teraz o tym rozmawiać. - kilka sekund później trochę się otrząsnęłam. - Muszę lecieć. - i nie czekając na żadną jego reakcję, ani nie zważając na to, że coś za mną wołał szybko wyszłam z terenu stadionu.
Pieprzony Ward!



*******
Po pierwsze jestem Wam winna wyjaśnienie, dlaczego publikuję dopiero teraz.
Otóż, mój laptop odmówił współpracy ze mną. Przez najbliższe 2-3 tygodnie będę odłączona od świata i rozpaczam z tego powodu strasznie! 
Dzisiaj udało mi się dorwać laptopa brata więc publikuję :)
Nie chcę zbytnio przedłużać, dziękuję Wam za każde słowo pod poprzednim postem :)
Nawet nie wiecie jak bardzo się uśmiecham, kiedy czytam każdy kolejny komentarz! :)
Co poza tym? Mój Toruń przegrał we Wrocławiu, uratowali bonus i sama nie wiem co myśleć...
Ryan w Toruniu mam nadzieję zaprezentuje się dużo lepiej! :)
I jak to dobrze, że mamy Pawła o.O
Nowa naprawdę nie wiem kiedy, postaram się ją dodać najszybciej, jak tylko dorwę się do laptopa! :)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że nadal ze mną jesteście! 
<3

https://twitter.com/nikax92

5 komentarzy:

  1. Pieprz się Ward. !
    Jejku, szkoda mi Leny !
    Chciała miec wymarzonego chłopaka, a teraz jej książce z bajki ma na nią oględnie mówiąc "wylane".
    Przemek Pawlicki ? :d o nim i i jego bracie jest mój blog :D
    Bardzo mi się podoba, że opisałaś przebieg meczu.
    świetny rozdział.
    zapraszam do mnie:
    http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. uff w końcu się doczekałam! Boże, widzisz, a niebgrzmiasz! Ward, czy kiedyś już napisałam jaki z ciebie idiota?! pewnie nie raz...ja rozumiem, przegrana u siebie boli, no ale żeby tak potraktować własną dziewczynę?! ogarnij się piegowaty kangurze!
    rozdział oczywiście świetny, opisywany mecz przeżywałam tak, jakbym oglądała go na żywo :D z niecierpliwością czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten mecz mnie bolał niesamowicie, miałam chyba doła aż do następnego meczu. Zresztą tak jest po każdych przegranych zawodach :( Chyba za bardzo biorę to wszystko do siebie i wszyscy na mnie narzekają wokół, ale co ja mogę? Taka już jestem.
    Biedna Lena, niestety była najbliżej i po prostu została ofiarą, bo była najsłabsza. Nie postawiła mu się jakby to zrobił np. któryś z chłopaków :/ Ward tutaj ma ciężki charakter niestety i sam na własne życzenie wszystko chrzani. Oby się pozbierał dopóki nie jest za późno.
    Do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zezłościłam się na Warda i to strasznie. Jak on mógł tak potraktować Lenę. Ja rozumiem przegrany mecz, ale tak nie powinien traktować swojej dziewczyny.
    Opis biegów to znakomity pomysł. Oczami wyobraźni mogłam przenieść się na stadion i choć troszeczkę poczuć panującą tam atmosferę. Dziękuję. :*
    Mam nadzieję, że Darcy się opamięta i przeprosi za swoje zachowanie. Gdybym go dorwała to nie wiem co bym mu zrobiła.

    Niestety Toruń przegrał swój kolejny mecz. :( Na pewno Ryan potrzebuje czasu żeby powrócić do optymalnej formy. Taka przerwa w startach musiała być odczuwalna. Wierzę, że w meczu z Lesznem będzie od niebo lepiej. Na całe szczęście Anioły mają fenomenalnego Pawełka, który jest podporą zespołu. :)

    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. :*
    P.S. Jak znajdziesz trochę czasu to zapraszam do siebie: http://trzymajgaz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Darcy....brak mi słów .....
    Ten mecz nie jest dobrym wspomnieniem to na pewno :/
    Biednej Lenie sie oberwało.Frajerzy -_- ta go chciała pocieszyć a ten na nią z japą.Shut up Darcy u r drunk -_-
    Żalówka do kwadratu dżenerali :(
    Lkf <3

    OdpowiedzUsuń