Sobotnie popołudnie
spędziłam głównie z telefonem przy uchu. Jakoś nie mogliśmy z Darcym zmusić się
do zakończenia rozmowy co zaowocowało prawie trzygodzinną rozmową, za którą na
pewno Australijczyk zapłaci majątek. Jak to dobrze, że już jakiś czas temu zaopatrzyliśmy
się w dodatkowy telefon, w którym w moim przypadku tkwiła karta angielskiego
operatora, a w przypadku Darcyego karta polska. Gdyby nie to, to w żadnym
wypadku nie zarobiłabym na rachunki za telefon. Rodzice chyba by zeszli na
zawał gdyby zobaczyli kwotę do zapłacenia.
Nawet jeśli miałam w
planach być na niego początkowo zła czy z zimną krwią oczekiwać aż zacznie mnie
błagać o wybaczenie, to niestety, albo i stety nic z tego nie wyszło.
Wystarczyło, że usłyszałam jego głos, który z wyraźną radością zapytał "no
i co dzisiaj porabia moja kochana dziewczyna?" i momentalnie wymiękłam.
Mówiłam już, że ten chłopak działa na mnie aż za bardzo?
Oczywiście Darcy
przeprosił mnie za swoje zachowanie. Tłumaczył, że trochę wkurzyła go ta
przegrana i nie za bardzo ogarniał co się wtedy z nim działo. Ameryki tym
stwierdzeniem nie odkrył, wiedziałam to już od początku.
Dowiedziałam się
również oficjalnie, że w następnym meczu nie wystąpi. Nie była to dla mnie
żadna nowość bo już wcześniej dowiedziałam się tego od Adriana, ale i tak było
mi z tego powodu przykro. Zawsze kiedy jemu coś nie idzie, ja też to przeżywam.
To takie frustrujące, kiedy nie możesz w żaden sposób pomóc jednej z
najważniejszych osób w swoim życiu, chociażbyś nie wiadomo jak bardzo chciała.
Mogłam go tylko wspierać, co według mnie wydawało się niewystarczające.
Dodatkowo jego brak w
drużynie równał się z tym, że w weekend raczej się nie zobaczymy, bo Darcy
zdecydował, że zostanie w takim razie w Poole. Nie powiem, żebym z tego powodu
skakała z radości pod sam sufit.
Warto tutaj dodać, że
dużo nie brakował, a znowu załapalibyśmy małe spięcie, kiedy Australijczyk
posypał niezbyt miłymi epitetami w kierunku jego zastępcy, a mianowicie
Duńczyka Michaela Jepsena Jensena. Ja rozumiem, że przez niego nie pojedzie w
rewanżowym meczu z Gorzowem, ale bez przesady. Tym bardziej, że Michael
naprawdę sprawia wrażenie sympatycznego chłopaka. Do tej pory nie miałam z nim
zbyt dużego kontaktu, raptem kilka zdań zamienionych przy okazji meczu z Unią
Tarnów, gdzie w składzie zastąpił mojego chłopaka. Wtedy wydał mi się całkiem w
porządku, co Wardowi wybitnie nie przypadło do gustu.
Całe szczęście szybko
zmieniliśmy temat i sprawa rozeszła się po kościach. Kłótni to my mieliśmy w
ostatnim czasie aż za dużo. Wolałam zrobić sobie od nich póki co przerwę.
Wieczorem z kolei
zadzwonił Chris z zapytaniem czy nie wpadnę do niego na jakieś piwko czy coś w
tym stylu. Z racji tego, że kolejny raz byłam sama w domu bo rodzice pojechali
z wizytą do państwa Miedzińskich, to od razu się zgodziłam. Z małym
zastrzeżeniem, że zamiast picia piwa pójdziemy na spacer. Oczywiście
Australijczyk nie byłby sobą gdyby trochę nie pojęczał i nie poburczał, ale
ostatecznie się zgodził. Nie to żeby miał jakieś wyjście.
Spacerowaliśmy po
Toruniu dobre trzy godziny, gadając jak najęci o wszystkim co nam ślina na
język przyniosła.
Mam naprawdę wielkie
szczęście, że otaczają mnie tacy ludzie jak chociażby Chris. Poznaliśmy się w
2008 roku, gdzie jako szesnastoletnia dziewczyna poszłam na inauguracyjny mecz
ówczesnego sezonu pomiędzy drużyną z Torunia i drużyną z Rzeszowa. Oczywiście
zgodnie z tradycją po samym spotkaniu Adrian zaciągnął mnie do parkingu maszyn,
gdzie właśnie poznałam się z brunetem. Już wtedy wydawał mi się zdrowo
postrzelony, co teraz tylko cały czas potwierdza. W przeciągu tych dwóch lat
nasze kontakty jeszcze bardziej się zacieśniły, a on z całą pewnością dołączył
do grona moich przyjaciół.
Zresztą, on nie jest
jedynym z drużyny, z którym utrzymuję kontakt.
Poza Adrianem,
którego znam praktycznie od zawsze, jest jeszcze Ryan Sullivan, który pełni
funkcję takiego mojego starszego brata, do którego mogę się zwrócić z każdym
problemem. Drugiego takiego doradcę jak on ciężko byłoby mi znaleźć.
Cała nasza piątka
tworzy zgraną paczkę, mimo iż nie spędzamy ze sobą każdej wolnej chwili. Chris
i Darcy na co dzień mieszkają w Anglii, Adrian z Ryanem w Toruniu, z przerwami
na wypady do Szwecji na mecze w tamtejszej lidze. Okazję do spotkania mamy
zazwyczaj dopiero w weekendy, ale to nam w niczym nie przeszkadza.
Och, powiedziałam
piątka? No to chyba muszę się poprawić. Szóstka, bo nie zapominajmy jeszcze o
Paulinie, oficjalnie dziewczynie Ryana, a oprócz tego mojej kolejnej
przyjaciółce. I dzięki Bogu, że jest, bo moja psychika mogłaby nie wytrzymać
takiego obcowania sam na sam z tą czwórką świrów.
Jedno jest pewne. Za
tę piątkę wspaniałych ludzi byłabym gotowa wskoczyć w ogień. I mam wrażenie, że
to oddanie jest jak najbardziej odwzajemnione.
*******
Uzbrojone w miskę z
popcornem i szklankę soku pomarańczowego punktualnie o 18 zasiadłyśmy z Pauliną
przed telewizorem w salonie jej mieszkania czekając z niecierpliwością na
rozpoczęcie meczu Stal Gorzów-Unibax Toruń.
Na ekranie właśnie
trwała prezentacja a my niemal czułyśmy dreszcz ekscytacji przebiegający nam
wzdłuż kręgosłupa. Działo się tak zresztą przed każdym meczem. Tego momentu
oczekiwania na początek spotkania chyba nic nie jest w stanie pobić.
-Z Darcym już
wszystko w porządku? - zapytała nagle Paulina.
-Matko, mówili o tym w
radio czy coś? - zaśmiałam się na co blondynka przewaliła oczami.
-Ryan dowiedział się
od Chrisa i nie omieszkał przekazać tego dalej. - odpowiedziała. - Swoją drogą
żebym ja się musiała dowiadywać takich rzeczy kanałami, to aż żal.
-Nie było jakoś okazji
do rozmowy. - wzruszyłam ramionami. - Tak czy inaczej wszystko jest już w
porządku, porozmawialiśmy sobie trochę i po sprawie.
-Znowu to samo co
zwykle? - odpowiedziałam jej tylko kiwnięciem głowy. - O masakra, z wami gorzej
niż z dziećmi.
-Nie lubimy rutyny. -
wyszczerzyłam się głupiutko. - Wiesz, takie akcje urozmaicają nasze życie.
-Jak wam brak wrażeń
to sobie kupcie telewizor. - stwierdziła, upijając łyk soku.
-Nie wszystkie pary
muszą być takie jak ty i Ryan. - słusznie zauważyłam. Otóż w związku tej dwójki
chyba jeszcze ani razu nie zdarzyła się żadna porządniejsza kłótnia. Są ze sobą
tak doskonale zgrani i w każdym calu się uzupełniają, że aż przyjemnie się na
nich patrzy. I oby tak było dalej. - Zresztą, nie ma co gdybać, ważne że
wszystko jest już okej.
Dalszą dyskusję
musiałyśmy na moment zawiesić, bo żużlowcy przygotowywali się już do pierwszego
wyścigu. Na początek pod taśmą startową ustawili się młodzieżowcy obu drużyn.
-Kurde, ten cały
Jensen nie jest taki najgorszy. - stwierdziła Paulina, kiedy Duńczyk pewnie
wygrał start i nie dał się do samego końca nikomu wyprzedzić, pewnie dowożąc
trzy punkty.
-Tylko Darcy'emu tego
nie mów, bo może to się źle dla ciebie skończyć. - powiedziałam, na co
dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
Następny bieg też był
bardzo udany, gdyż wygrał ku naszej i z całą pewnością również swojej radości
Chris. Trzeci był Adrian, więc póki co prowadziliśmy w meczu 4:8.
Dalej niestety już
się pokomplikowało. Zaciskanie mocno kciuków i wpatrywanie się z uporem w ekran
nie pomogło w następnych dwóch biegach naszym zawodnikom, którzy w obu
wypadkach przegrali podwójnie 5:1
-Ale i tak jest
genialny. - skwitowała to blondynka, kiedy na ekranie pokazali Ryana, który ze
spuszczoną głową wjeżdżał z powrotem do parkingu maszyn nie będąc zbyt
zadowolonym z tylko jednego zdobytego puntu.
Następny był remis.
Jako pierwszy linię mety minął nasz Adrian, ale Chris niestety dojechał jaki
ostatni.
W biegu 6 Ryan musiał
uznać wyższość wszystkich zawodników i dojechał na czwartej pozycji. Drugi był
Hans Andersen, więc biegowy wynik to 4:2 a ogółem w meczu wynosił 21:15.
Następnie były
kolejne dwa remisy. Nawet dotknięcie taśmy przez gorzowskiego zawodnika nie
pomogło naszym w 7 biegu w zwycięstwie, a w biegu 8 ani Adrian ani Chris nie poradzili
sobie z miejscowym bożyszczem, a mianowicie Tomaszem Gollobem.
O kolejnych trzech
wyścigach wolałybyśmy jak najszybciej zapomnieć. Trzy z rzędu przegrane 5:1 i
ogólny wynik 42:24. Jedno było pewne, tego meczu już nie wygramy.
-O bidulinki. - wygięłam
usta w pełną wymowy podkówkę widząc jak wkurzony Chris i Adrian zjeżdżają z
toru do parku maszyn.
-Anoo. - Paulina z
kolei przeżywała drugie z rzędu zero przywiezione przez Ryana w biegu 9.
Przed biegiem 12 była
krótka przerwa gdyż Adrian jechał wyścig po wyścigu. Zregenerował siły tylko na
tyle, żeby zdobyć dwa punkty przegrywając tylko z Nickim Pedersenem. Ostatni
linię mety minął Michael co zapewne przypadłoby do gustu mojemu
Australijczykowi.
Bieg 13 przebiegł
totalnie bez emocji. Kolejny remis 3:3 i jedynym pozytywnym akcentem było
zwycięstwo naszego Hansa Andersena.
W pierwszym z biegów
nominowanych swoje powody do dumy miała Paulina. Jej ukochany Ryan w końcu się
przemógł i poradził sobie z duetem Zagar-Gapiński. Niestety Chris zakończył
swój występ zaliczając drugie dzisiejszego dnia zero.
W ostatnim wyścigu
również padł remis. Niezawodny w tym spotkaniu Tomasz Gollob ponownie wygrał,
tym samym inkasując dzisiejszego dnia komplet punktów. Drugi był Adrian, a
trzeci Hans. Jako ostatni dojechał Nicki Pedersen.
-Szału nie ma. -
stwierdziłam, kiedy realizator pokazywał cieszących się żużlowców wygranej
drużyny i miejscowych kibiców.
-O już widzę w jakim
humorze do domu wróci Ryan. - mina dziewczyny również nie była zbyt pocieszona.
Ja tymczasem z kieszeni
spodni wyciągnęłam swoją komórkę i szybko wystukałam wiadomość do Adriana.
'Gratuluję 10
punktów;* Starałeś się dzisiaj za trzech.'
Następnie napisałam
jeszcze do Chrisa.
'Nie dołuj, następnym
razem będzie lepiej :)'
-Będziesz miała
okazję mu ten humor poprawić. - poruszałam charakterystycznie brwiami, na co
obie parsknęłyśmy śmiechem.
-Jesteś niewyżyta. -
powiedziała nadal się śmiejąc. - Zdecydowanie wyczuwam zbyt dużo wpływów
Darcy'ego. - właśnie w tym momencie rozdzwonił się mój telefon. - O wilku mowa?
- zapytała Paulina.
I rzeczywiście,
wyświetlacz wskazywał, że dzwoni Australijczyk.
~Ale zjebali. - nawet
nie zdążyłam się przywitać, a on już się odezwał. - Szału nie zrobili.
-Powinieneś zostać
psychologiem. - przewaliłam oczami. - Chciałabym zobaczyć jakbyś ich
podtrzymywał na duchu w takich momentach.
~Opieprzyłbym każdego
po kolei, walnął porządnie w łeb i kazał spadać trenować. - odpowiedział,
śmiejąc się. - Ale są też plusy takiej sytuacji.
-Mianowicie? -
totalnie nie wiedziałam o co może mu chodzić. Zresztą, to jest Darcy, jego toku
myślenia momentami nie da się ogarnąć.
~Cztery punkty
Jensena. - no tak, mogłam się domyśleć, że będzie niemal wniebowzięty z powodu
niezbyt udanego występu Duńczyka. - Żużlowy dzikus normalnie. - cały czas miał
z niego polewkę.
-Pozwól, że
pozostawię to bez komentarza.
~A ty pozwól, że
nadal będę się upajał jego sportowym geniuszem. - dodał z ironią.
-Jesteś niemożliwy. -
mimo wszystko parsknęłam cichym śmiechem.
~Ale cię to kręci. -
słusznie zauważył.
-Wolałabym nie być
taka łatwo przewidywalna. - Paulina wybuchnęła śmiechem.
~A ta co się tam tak
śmieje? Też chce dołączyć do fanklubu Jensena? - zapytał, najwyraźniej słysząc
w tle blondynkę. Szybko przekazałam jej to co powiedział Darcy.
-O niczym innym nie
marzę, Ward. - powiedziała wcześniej wyrywając mi z rąk telefon, na co
Australijczyk prychnął śmiechem. - I w ogóle dziękujemy bardzo, ale twój czas
antenowy właśnie się skończył. Dzisiaj to ja wykupiłam abonament na spędzanie
czasu z Leną, więc sajo nara.
~O dziewczyyyno, ja
mam na to dożywotni karnet. - był z siebie mega zadowolony. - Ale domyślam się,
że macie zamiar rozmawiać o tym, jakim to zajebistym chłopakiem jestem dla Leny
i jak bardzo jej zazdrościsz, więc skoro tak, to już się rozłączam.
-Jesteś głupi. -
stwierdziła Paulina, po czym oboje parsknęli śmiechem, by w końcu się
rozłączyć. - Kazał cię uściskać i przekazać, że zadzwoni później. - zwróciła
się do mnie oddając mi przy okazji telefon. - Ledwo to odrosło od ziemi a już
tak fika. - pokiwała z politowaniem głową.
-A czego się
spodziewałaś, w końcu to MÓJ chłopak. - wzruszyłam ramionami. - Ale opowiadaj
lepiej co tam u Was słychać! Dawno nie słyszałam żadnych pikantnych szczegółów.
- rozłożyłam się wygodniej na kanapie, wpatrując się w blondynkę z uwagą. Nie
musiałam jej tego dwa razy powtarzać i już kilka sekund później wpadłyśmy w wir
rozmowy.
*******************
Znowu nie dodaję w terminie, znowu mam zaległości i znowu musiałam ukraść laptopa bratu :D
Tak, technologia nadal ze mną nie współpracuje.
Ale obiecuję, że następna będzie już zgodnie z terminem i nie ma to tamto! :D
Co do Waszych opowiadań: Czytam wszystkie na bieżąco! Niestety do dyspozycji mam tylko telefon, a ja tak strasznie nie lubię na nim pisać, że to jest po prostu poemat. Zresztą, mówiłam to już wcześniej :D.
Obiecuję, że wszystkie komentarze nadrobię już w środę! :)
Tak czy inaczej, starałam się, żeby ta część była trochę dłuższa od poprzedniej. Musiałam coś tam pododawać, bo początkowe części powstawały w 2011 roku (ta również) i jakoś wtedy nie zwracałam uwagi na długość ;d
Poza tym mówiłam już, że dopisywać czegoś też nie lubię, bo zawsze mam wrażenie, że to jest bez sensu?
Dobra, ale mnie wzięło na narzekanie :D
Tak czy inaczej, nowa na pewno w piątek, dziękuję, że nadal ze mną jesteście i nie martwcie się, ja jestem z Wami również! :)
Do usłyszenia za 4 dni! :)
xxx
https://twitter.com/nikax92
No wybacz, ale ja jakoś nie mogę zrozumieć czemu ten Darcy tak nie lubi MJJ?! Przecież to cudowny chłopak jest *.* i BLONDYN ! :D
OdpowiedzUsuńpoza tym oni nie za często się kłócą? :D
a już się bałam, że w najbliższym czasie niczego nowego nie dodasz, a tu proszę, taka niespodzianka! :) nie muszę chyba pisać, że rozdział jest świetny (coż za paradoks, właśnie to napisałam -.-), bo to wiesz! nie rozumiemdlaczego Darcy tak bardzo nie lubi Michaela, nie spisywał soę w ostatnim meczu to ssory bardzo :D
OdpowiedzUsuńNo nareszcie się doczekałam :) tylko wchodziłam i sprawdzałam czy może dodałaś już coś nowego. Nawet przerwałam na chwilę oglądanie "Dlaczego ja?" jak zobaczyłam, że jest nowy post! Tak, tak, jak na mnie to jest duże poświęcenie :D Nie zawiodłam się, rozdział zajefajny. Zwłaszcza rozmowa z Darcym pod koniec. "Żużlowy dzikus" hahahahaha xd
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://na-pelnym-gazie.blogspot.com/
;) mega.
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
"Żużlowy dzikus" ? hahhah xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że ją przeprosił, ale mam nadzieję, ze nie będzie już robił takich wyskoków.
świetny rozdział, fajnie mi się czytało ! :D
czekam na nn!
Zapraszam do mnie:
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
Jaram się jak Mon czwartkowym dniem! :D Dobra, Daro jest fajny, jakby w razie nie chciała go Lena to ja biorę! I dlaczego nie poszła na to piwo, tylko tak grzecznie spacer? Nuda! Piwo lepsze :D Ponieważ powinnam już iść spać, bo za niedługo muszę wstać (opłaca mi się sen?) to kończę moje wypociny. Widzimy się w czwarteczek :D PS. Potrzebuję weny... Pomocy!
OdpowiedzUsuńSerio nie ogarniam Warda O.o
OdpowiedzUsuńJak on kurwa może nie lubić Michaela?! No, no nie ogarniam O.o
Wchodzę sobie na Twojego bloga i czeka tu na mnie nowy rozdział. :) Aż uśmiech pojawił mi się na twarzy.
OdpowiedzUsuńNajważniejsza, że ta dwójka się pogodziła. :) Dziewczyna zakochana potrafi wszystko wybaczyć. Mam nadzieję, że Darcy przemyślał swoje postępowanie i nie będzie robił takich głupot. Ward strasznie rozśmiesza mnie tą "nienawiścią" wobec MJJ. W sporcie to jednak w 100% zrozumiałe. :)
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. :) W wolnej chwili zapraszam do mnie http://trzymajgaz.blogspot.com/
Hejter Darcy ciąg dalszy ! :D pasuje do lkf bardzo hahahaha!
OdpowiedzUsuńSie pogodzili i pięknie <3 ( a nie mówiłam ? :D )
Paulina to tez dobra krejzoolka hahahah
Czytam to juz po raz enty ale niektore teksty wciaz tak samo mnie bawia. A jestem stara baba w porownaniu do bohaterki. Zaczne notowac te wspaniale kwestie,które w większości padają z ust Dara. Żużlowy dzikus hahaha. A w innym opowiadaniu urzekła mnie oczojebna kurtka Adiego.
OdpowiedzUsuń