piątek, 9 sierpnia 2013

Fourth




Po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zwinięta na swoim łóżku w pozycję embrionalną nawet nie miałam zamiaru wstać żeby zobaczyć kogo do nas niesie. Dzięki Bogu, mama była akurat w domu, więc poszła otworzyć.
-Dzień dobry, jest Lena? - głos niewątpliwie należał do nikogo innego jak Adriana.
-Tak Adrian, wejdź. - odgłos zamykanych drzwi świadczył, że mama wpuściła go do środka. - W sumie nawet dobrze się składa, że jesteś. - zaczęła mówić nieco konspiracyjnym głosem, ale z racji tego, że w mieszkaniu zalegała niespotykana zwykle cisza, tak czy inaczej wszystko słyszałam. - Nie wiem co się stało, ale Lena od niedzieli nie wychodzi ze swojego pokoju poza momentami, w których idzie do szkoły. Może ty coś z tym zrobisz, bo my już nie wiemy jak z nią rozmawiać.
-Postaram się. - mogłam sobie dać rękę uciąć, że w tym momencie uśmiechnął się do mojej mamy. Chwilę później jednak dobijał się już do moich drzwi.
Najwyraźniej nie czekał na żadną oznakę życia z mojej strony bo kilka sekund później wszedł do środka.
-Syndrom zamulania w najgorszej możliwej postaci? - zapytał, przysuwając sobie krzesło stojące koło biurka do łóżka, następnie na nim siadając. - Ej, co się stało?
-A co się mogło stać. - burknęłam. - To co zwykle.
-Znowu pokłóciłaś się z Darcym? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Kiedy nie usłyszał żadnego potwierdzenia z mojej strony westchnął tylko głośno. - O co tym razem?
-O to co zwykle. - wzruszyłam ramionami. - Że jest idiotą.
-To wiem już nie od dzisiaj. - palnął, na co delikatnie się uśmiechnęłam. - A konkretniej.
-No bo kurde! - zmieniłam swoją pozycję z leżącej na siedzącą. - Mam dość bycia jego pieprzonym workiem treningowym. Jemu coś nie idzie, więc wyżywa się na mnie. Kurde, ja naprawdę wiele znosiłam, ale bez przesady. - Adrian nie przerywał mi nawet słowem pozwalając się wygadać. - Bo nie oszukujmy się, widujemy się raz na ruski rok. W miesiącu jeśli widzimy się ogółem przez tydzień bądź półtora to jest świetnie. Na dodatek kiedy już się widzimy to sielanka trwa krócej niż przewiduje to ustawa. Dajmy na to przyjeżdża w piątek, więc cały piątek jest wprost cukierkowy. Sobota też nie należy do najgorszych, ale zazwyczaj później wszystko się pieprzy i na tym kończy się wesoły weekend w naszym wykonaniu. Potem on wraca do siebie, a ja siedzę w Toruniu i rozmyślam, że może to ja zachowuję się jakoś dziwnie, że szukam dziury w całym, że jestem beznadziejna bo przecież powinnam się cieszyć z tego, że znalazł chociaż chwilę czasu, którą mógłby poświęcić na spotkanie ze mną. Potem on do mnie dzwoni i znowu wszystko jest jak w niebie. Czasami coś mu nie pójdzie w Anglii to wtedy dzwoni, ale zazwyczaj kończy się to jeszcze większą kłótnią i moimi jeszcze większymi wyrzutami wobec samej siebie, że powinnam go wspierać w trudnych chwilach, a nie urządzać sceny! I tak jest w kółko! - sama nawet nie zauważyłam kiedy mój głos z tego bardziej opanowanego zmienił się w krzyk. - Adrian, ile można tak ciągnąć? Ja naprawdę go kocham! Gdyby chciał to nieba bym mu uchyliła, ale nie dam rady dłużej tak tego ciągnąć. Nie za taką cenę.
-Lena, kompletnie nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. - chłopak wstał ze swojego krzesła, po czym usiadł koło mnie na łóżku, obejmując mnie jedną ręką. Automatycznie położyłam mu głowę na ramieniu. - Darcy czasami to świr, ale nie ma wątpliwości, że cię kocha.
-Jasne, świetnie to pokazuje. - burknęłam.
-Sama powiedziałaś, że nie zawsze jest tak strasznie. - zauważył.
-No bo nie jest. - westchnęłam głośno. - I to jest właśnie najgorsze. Bo ja nawet nie wiem na czym stoję. - widząc jego zdziwiony wzrok szybko dodałam: - Weź, raz jest świetnie, raz masakrycznie. Raz nie możemy wytrzymać bez siebie sekundy, następnym razem mamy siebie totalnie dość po godzinie. - na moment zamilknęłam, przełykając ślinę. - To już nie jest to samo co w zeszłym roku.
-Każda para przechodzi w swoim związku kryzys. Musicie się tylko uzbroić w cierpliwość i dacie sobie radę.
-Kryzys. - prychnęłam. - On się naprawdę zmienił. To już nie jest ten sam Darcy, dla którego kompletnie straciłam głowę.
-Jest młody, zresztą oboje jesteście. Przyszły sukcesy więc się nimi zachłysnął. To jest całkowicie normalne. Możesz być pewna, że z wiekiem mu to przejdzie.
-Jakoś sobie nie przypominam, żebyś ty też miał takie problemy. - stwierdziłam.
-Ja to inna bajka. - uśmiechnął się szeroko. - Zawsze kiedy zaczynałem gwiazdorzyć tata walił mnie porządnie w łeb i wszelka ochota na tego typu rzeczy szybko mi przechodziła. - no tak, jego ojciec, Stanisław, również był żużlowcem, więc jak nikt inny potrafi wpłynąć na swojego syna, przy jednoczesnym zrozumieniu dla tego co on robi.
-Mam nadzieję, że mu to szybko przejdzie. - kolejny raz westchnęłam. - Zresztą wydzwania do mnie od wczoraj więc pewnie dotarło do niego, że był kretynem.
-Odebrałaś? - zapytał.
-Zwariowałeś? - uniosłam jedną brew do góry, na co Adrian parsknął śmiechem. - Niech sobie trochę pocierpi, dobrze mu to zrobi. Następnym razem może ugryzie się w język zanim znowu z czymś wyskoczy.
-Więc skoro już doprowadziliśmy cię trochę do porządku to co powiesz na jakieś porządne lody na mieście, a potem kręgle, albo wypad do kina?
-A stawiasz? - uśmiechnęłam się szeroko.
-I po co ja się wychylałem? - przewalił oczami. - Masz 10 minut na ogarnięcie się, a ja tymczasem spadam pogadać z twoją mamą. Mam dla niej milion informacji od mojej matki, więc najlepiej będzie jak jej powiem żeby do niej szybko zadzwoniła, a w ogóle bombową opcją byłoby jakby ją odwiedziła. - powiedział, po czym poklepał mnie zachęcająco po kolanie, by następnie wyjść z mojego pokoju.
Uśmiechnęłam się, wstając z łóżka. Co ja bym zrobiła, gdyby zabrakło koło mnie Adriana?
Kosmos.


***************


-I co, nadal cisza? - do kuchni, w której siedział młodszy z dwójki Australijczyków, wszedł Chris. Zastał swojego przyjaciela bezmyślnym wzrokiem wpatrującego się w blat stołu i obracającego w dłoni swoją komórkę. - Nadal się nie dodzwoniłeś?
-Wcześniej tylko nie odbierała, teraz najwyraźniej wyłączyła telefon. - położył łokieć na stole, opierając głowę na zaciśniętej w pięść dłoni. - Chyba się ździebko zjebała sytuacja.
-Daj spokój, macie w tym wprawę, więc załatwicie tę sprawę w pięć sekund. - z niesłabnącym entuzjazmem wyciągnął z lodówki napój energetyczny. - O ile najpierw zechce odebrać telefon. - wyszczerzył się w jego kierunku.
-Dzięki, wiedziałem że potrafisz człowieka podnieść na duchu jak nikt inny. - Darcy przewalił oczami. - A ty co tam? Jakieś plany?
-Dzisiaj jakoś taki wypompowany ździebko jestem. - usiadł przy stole naprzeciwko przyjaciela, upijając łyk napoju prosto z puszki. - Jeszcze jutro podróż do Torunia, masakra.
-Jeszcze kurwa to. - humor Australijczyka uległ diametralnej zmianie. - Ta duńska przybłęda zajęła moje miejsce w składzie na następny mecz. - dodał, dla wyjaśnienia. - Jak się pierdoli to na całej linii.
-Daj spokój, Michael nie jest taki zły. - Chris wzruszył ramionami. - Zresztą może ta przerwa dobrze wam zrobi.
-Weź mnie nie wkurwiaj. - oparł się wygodniej o krzesło, bujając się na jego tylnych nogach.
-No co ja ci na to poradzę? Przecież nie zrobię wojny w klubie bo na następny mecz zamiast ciebie wzięli Jensena. Nie zachowuj się jak dzieciak.
-Bo ja tego kompletnie nie rozumiem! Przecież w ostatnim meczu nie poszło mi aż tak beznadziejnie, więc skąd ten ćwok nagle w składzie? Co ja mam cały czas komplety trzaskać żeby regularnie jeździć?
-Przecież wiesz, że to nie o to chodzi. Chcą go wypróbować, zobaczyć na co go stać. Może ma to zagwarantowane w kontrakcie?
-Mam nadzieję, że coś zjebie. - burknął w końcu.
-Nie przeginaj. - uśmiech na moment zszedł z twarzy Holdera.
-Oczywiście, że drużyna ma wygrać. - przewalił oczami, machając dodatkowo niedbale ręką, prawidłowo odczytując myśli przyjaciela. - Ale on niech się do tego nie przyczyni. Niech wróci do czyszczenia band, albo oglądania żużla w telewizji. - dodał. Holder tylko pokiwał głową, prychnął śmiechem, po czym wyszedł z kuchni, zostawiając Darcy'ego samego razem ze swoją złością i smutkiem skumulowanym w jedno.


***************


Do domu wróciłam grubo po 23. Dobrze, że dzisiaj jest czwartek, więc jutro zajęcia zaczynam dopiero o 10:35. Z Adrianem najpierw poszliśmy do kina, gdzie oczywiście co rusz jakaś dziewczyna, tudzież chłopak go zagadywali, niektórzy prosili o autograf, inni o zdjęcie. O milionie spojrzeń jakie nam większość rzucała już nawet nie będę wspominać. Tak czy inaczej, poszliśmy na jakąś komedię, na której wyśmiałam się za wszystkie czasy, co tylko pomogło mi w procesie odzyskiwania dobrego humoru. Potem poszliśmy na główny punkt wieczoru, a mianowicie lody. I ani trochę nie obchodziło nas to, że na dworze było już kompletnie ciemno i mało kto wpadłby teraz na pomysł objadania się lodami na ławeczce koło pomnika Mikołaja Kopernika.
Tak czy inaczej, najwyraźniej to nam nie wystarczyło, bo następnie poszliśmy na Bulwary, gdzie spacerowaliśmy wzdłuż Wisły, gadając o wszystkim co nam ślilna na język przyniosła. U nas to całkowicie normalne.
Dopiero kiedy stwierdziliśmy, że godzina jest już zbyt późna na dalsze ekscesy, wróciliśmy na parking, gdzie Adrian zaparkował swój samochód, po czym ruszyliśmy pod mój blok. Tam się pożegnaliśmy i ja wróciłam do siebie, a Adrian pojechał do siebie.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i kiedy leżałam już w łóżku postanowiłam w końcu włączyć telefon. Oczywiście moja skrzynka pocztowa od razu się zapełniła wiadomościami informującymi o tym, że Darcy usiłował się ze mną skontaktować. Ostatnia wiadomość była sprzed jakichś 10 minut.

'Porozmawiamy w końcu? Przepraszam, chyba naprawdę jestem kretynem...'

Uśmiechnęłam się delikatnie czując, że cała moja złość na niego gdzieś uleciała. Czyli jest dokładnie tak jak powiedział Adrian. Najwyraźniej nie potrafimy zbyt długo bez siebie wytrzymać.

'Jutro. Teraz już śpij.'

Kliknęłam 'wyślij'. Nie minęła nawet minuta, kiedy wibracja po raz kolejny obwieściła nową wiadomość.

'Może być i jutro. Ty też już śpij, dobranoc. Kocham Cię!;*'

Mimo, że czasami to idiota, to jednak kochany idiota.
Mój idiota.

'Ja ciebie też! ;*'

Po raz pierwszy od czterech dni usnęłam z uśmiechem na ustach. 



******* 
Jest piątek, jest nowość :D
Przepraszam, że ostatnimi czasy mam takie ogromne zaległości w komentowaniu Waszych blogów, ale technologia nadal ze mną nie współpracuje i mój laptop nadal jest w naprawie..
Wszystko czytam na bieżąco, ale tak strasznie nie lubię pisać na telefonie, że to masakra! :D A jak wiecie, komentarze to ja lubię pisać długie xD
Tak czy inaczej, kolejna część za nami, mam nadzieję, że się podobała! :)
Pozdrawiam! :)

10 komentarzy:

  1. Miałam narzekać? No to masz! Dlaczego tak krótko? Ja tu czekałam na wielki wywód z Twojej strony, a tu co? Przeleciała dwa razy piosenka Pink, a tu koniec :O Do tego jeszcze gorzej: przez Ciebie mam ochotę na lody donaldy, mam ochotę na Toruń. Jest jeszcze coś gorszego niż było gorsze! Ja chcę takiego smsa na dobranoc ;( I co ze mną zrobiłaś? :( PS. Ja chcę już piątek :D Twoja HotkaNadHotkami, speedway_girl.

    OdpowiedzUsuń
  2. łohoho.
    Ciekawe jakby Lena rzuciła Darcy'ego ...Czy by chłopak zaczął się nad sobą użalać i potem ratował związek czy moze od razu.. ale po jego skłonnosciach spodziewałabym się pierwszego rozwiązania.
    Lena powinna z nim zerwać.
    Adrian to świetny kupel !:D
    czekam na nn !
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział :
    http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej ojej! Ja chcę takiego Adriana za przyjaciela! :D Zawsze wie, kiedy się pojawić i postawić Lenę do pionu! :D
    Duńska przybłęda? Ćwok? Niech wraca do zamiatania band, czy oglądania żużla w telewizji? Oj Daruś, Daruś. Grabisz sobie u mnie! Nie wolno tak obrażać Michaela!! Najchętniej sprzedałabym ci kopa za to :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Pff, Adrian Miedziński - i wśiśko jasne XD
    musiałaś wpleść motyw z lodami nie? akurat jak mi się chce.... :D
    Darcy zawsze był debilem,ale Ty o tym nie wiedziałaś hahaha :D
    nie no, żartuję , jest mi obojętny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego tak krótkoooo??????
    Od momentu kiedy w mieszkaniu Leny pojawił się Adrian uśmiech nie schodzi mi z twarzy. :D Taki przyjaciel to skarb, którego ze świecą szukać!!! Jako ten teoretycznie bardziej doświadczony doskonale wie jak poradzić sobie z młodymi zakochanymi. Darcy zachował się jak kretyn i to nie ulega wątpliwości. Lena bardzo dobrze zrobiła, że nie odbierała od niego telefonów. Najważniejsze, że wieczór spędzony z najlepszym przyjacielem pomógł znowu odzyskać równowagę i teraz będzie łatwiej ogarnąć tą całą sytuację z niesfornym Australijczykiem. :)
    Rozbawiła mnie strasznie rozmowa Warda i Holdera i MJJ. Biedny Duńczyk... Dobrze, że nie słyszał tych wszystkich epitetów. No ale wiadomo sportowa złość w granicach rozsądku zawsze jest wskazana, bo pomaga w walce. :D
    Powtórzę jeszcze raz zbyt krótki rozdział. :) Chyba jeszcze raz sobie go przeczytam. A co mi tam :D
    Życzę weny i lepszej współpracy z technologią :P
    W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://trzymajgaz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszamy na fanpage o tematyce żużlowej :) https://www.facebook.com/SpeedwayManiac

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twój blog! Zapraszam do siebie ;p http://speedwayinmylife.blog.pl/

    Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki przyjaciel jak Adrian to skarb. Z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej. Czekam na następny i zapraszam do siebie na pierwszy rozdział :)
    http://na-pelnym-gazie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Darcy nogami do Torunia i przepraszać Lenę!
    HAHAHAHAHHAHAHAHAHAHA pojazdy na MJJ!!! NAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHHAHAHAHAHAHAAHAHAHHA
    Od piątku mam taka ochotę na lody z racji tego,ze nie moge to smacznego Adi i Lena :(
    Oczywiście ze Lena i Dar sie pogodzą no halo :D ( spojler )
    LKF :D

    OdpowiedzUsuń