Po całym
mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zwinięta na swoim łóżku w
pozycję embrionalną nawet nie miałam zamiaru wstać żeby zobaczyć kogo do nas
niesie. Dzięki Bogu, mama była akurat w domu, więc poszła otworzyć.
-Dzień
dobry, jest Lena? - głos niewątpliwie należał do nikogo innego jak Adriana.
-Tak
Adrian, wejdź. - odgłos zamykanych drzwi świadczył, że mama wpuściła go do
środka. - W sumie nawet dobrze się składa, że jesteś. - zaczęła mówić nieco
konspiracyjnym głosem, ale z racji tego, że w mieszkaniu zalegała niespotykana
zwykle cisza, tak czy inaczej wszystko słyszałam. - Nie wiem co się stało, ale
Lena od niedzieli nie wychodzi ze swojego pokoju poza momentami, w których
idzie do szkoły. Może ty coś z tym zrobisz, bo my już nie wiemy jak z nią
rozmawiać.
-Postaram
się. - mogłam sobie dać rękę uciąć, że w tym momencie uśmiechnął się do mojej
mamy. Chwilę później jednak dobijał się już do moich drzwi.
Najwyraźniej
nie czekał na żadną oznakę życia z mojej strony bo kilka sekund później wszedł
do środka.
-Syndrom
zamulania w najgorszej możliwej postaci? - zapytał, przysuwając sobie krzesło
stojące koło biurka do łóżka, następnie na nim siadając. - Ej, co się stało?
-A co się
mogło stać. - burknęłam. - To co zwykle.
-Znowu
pokłóciłaś się z Darcym? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Kiedy nie
usłyszał żadnego potwierdzenia z mojej strony westchnął tylko głośno. - O co
tym razem?
-O to co
zwykle. - wzruszyłam ramionami. - Że jest idiotą.
-To wiem
już nie od dzisiaj. - palnął, na co delikatnie się uśmiechnęłam. - A
konkretniej.
-No bo
kurde! - zmieniłam swoją pozycję z leżącej na siedzącą. - Mam dość bycia jego
pieprzonym workiem treningowym. Jemu coś nie idzie, więc wyżywa się na mnie.
Kurde, ja naprawdę wiele znosiłam, ale bez przesady. - Adrian nie przerywał mi
nawet słowem pozwalając się wygadać. - Bo nie oszukujmy się, widujemy się raz
na ruski rok. W miesiącu jeśli widzimy się ogółem przez tydzień bądź półtora to
jest świetnie. Na dodatek kiedy już się widzimy to sielanka trwa krócej niż
przewiduje to ustawa. Dajmy na to przyjeżdża w piątek, więc cały piątek jest
wprost cukierkowy. Sobota też nie należy do najgorszych, ale zazwyczaj później
wszystko się pieprzy i na tym kończy się wesoły weekend w naszym wykonaniu.
Potem on wraca do siebie, a ja siedzę w Toruniu i rozmyślam, że może to ja
zachowuję się jakoś dziwnie, że szukam dziury w całym, że jestem beznadziejna
bo przecież powinnam się cieszyć z tego, że znalazł chociaż chwilę czasu, którą
mógłby poświęcić na spotkanie ze mną. Potem on do mnie dzwoni i znowu wszystko
jest jak w niebie. Czasami coś mu nie pójdzie w Anglii to wtedy dzwoni, ale
zazwyczaj kończy się to jeszcze większą kłótnią i moimi jeszcze większymi
wyrzutami wobec samej siebie, że powinnam go wspierać w trudnych chwilach, a
nie urządzać sceny! I tak jest w kółko! - sama nawet nie zauważyłam kiedy mój
głos z tego bardziej opanowanego zmienił się w krzyk. - Adrian, ile można tak
ciągnąć? Ja naprawdę go kocham! Gdyby chciał to nieba bym mu uchyliła, ale nie
dam rady dłużej tak tego ciągnąć. Nie za taką cenę.
-Lena,
kompletnie nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. - chłopak wstał ze swojego
krzesła, po czym usiadł koło mnie na łóżku, obejmując mnie jedną ręką.
Automatycznie położyłam mu głowę na ramieniu. - Darcy czasami to świr, ale nie
ma wątpliwości, że cię kocha.
-Jasne,
świetnie to pokazuje. - burknęłam.
-Sama
powiedziałaś, że nie zawsze jest tak strasznie. - zauważył.
-No bo
nie jest. - westchnęłam głośno. - I to jest właśnie najgorsze. Bo ja nawet nie
wiem na czym stoję. - widząc jego zdziwiony wzrok szybko dodałam: - Weź, raz
jest świetnie, raz masakrycznie. Raz nie możemy wytrzymać bez siebie sekundy,
następnym razem mamy siebie totalnie dość po godzinie. - na moment zamilknęłam,
przełykając ślinę. - To już nie jest to samo co w zeszłym roku.
-Każda
para przechodzi w swoim związku kryzys. Musicie się tylko uzbroić w cierpliwość
i dacie sobie radę.
-Kryzys.
- prychnęłam. - On się naprawdę zmienił. To już nie jest ten sam Darcy, dla
którego kompletnie straciłam głowę.
-Jest
młody, zresztą oboje jesteście. Przyszły sukcesy więc się nimi zachłysnął. To
jest całkowicie normalne. Możesz być pewna, że z wiekiem mu to przejdzie.
-Jakoś
sobie nie przypominam, żebyś ty też miał takie problemy. - stwierdziłam.
-Ja to
inna bajka. - uśmiechnął się szeroko. - Zawsze kiedy zaczynałem gwiazdorzyć
tata walił mnie porządnie w łeb i wszelka ochota na tego typu rzeczy szybko mi
przechodziła. - no tak, jego ojciec, Stanisław, również był żużlowcem, więc jak
nikt inny potrafi wpłynąć na swojego syna, przy jednoczesnym zrozumieniu dla
tego co on robi.
-Mam
nadzieję, że mu to szybko przejdzie. - kolejny raz westchnęłam. - Zresztą
wydzwania do mnie od wczoraj więc pewnie dotarło do niego, że był kretynem.
-Odebrałaś?
- zapytał.
-Zwariowałeś?
- uniosłam jedną brew do góry, na co Adrian parsknął śmiechem. - Niech sobie
trochę pocierpi, dobrze mu to zrobi. Następnym razem może ugryzie się w język
zanim znowu z czymś wyskoczy.
-Więc
skoro już doprowadziliśmy cię trochę do porządku to co powiesz na jakieś
porządne lody na mieście, a potem kręgle, albo wypad do kina?
-A
stawiasz? - uśmiechnęłam się szeroko.
-I po co
ja się wychylałem? - przewalił oczami. - Masz 10 minut na ogarnięcie się, a ja
tymczasem spadam pogadać z twoją mamą. Mam dla niej milion informacji od mojej
matki, więc najlepiej będzie jak jej powiem żeby do niej szybko zadzwoniła, a w
ogóle bombową opcją byłoby jakby ją odwiedziła. - powiedział, po czym poklepał
mnie zachęcająco po kolanie, by następnie wyjść z mojego pokoju.
Uśmiechnęłam
się, wstając z łóżka. Co ja bym zrobiła, gdyby zabrakło koło mnie Adriana?
Kosmos.
***************
-I co,
nadal cisza? - do kuchni, w której siedział młodszy z dwójki Australijczyków,
wszedł Chris. Zastał swojego przyjaciela bezmyślnym wzrokiem wpatrującego się w
blat stołu i obracającego w dłoni swoją komórkę. - Nadal się nie dodzwoniłeś?
-Wcześniej
tylko nie odbierała, teraz najwyraźniej wyłączyła telefon. - położył łokieć na
stole, opierając głowę na zaciśniętej w pięść dłoni. - Chyba się ździebko
zjebała sytuacja.
-Daj
spokój, macie w tym wprawę, więc załatwicie tę sprawę w pięć sekund. - z
niesłabnącym entuzjazmem wyciągnął z lodówki napój energetyczny. - O ile
najpierw zechce odebrać telefon. - wyszczerzył się w jego kierunku.
-Dzięki,
wiedziałem że potrafisz człowieka podnieść na duchu jak nikt inny. - Darcy
przewalił oczami. - A ty co tam? Jakieś plany?
-Dzisiaj
jakoś taki wypompowany ździebko jestem. - usiadł przy stole naprzeciwko
przyjaciela, upijając łyk napoju prosto z puszki. - Jeszcze jutro podróż do
Torunia, masakra.
-Jeszcze
kurwa to. - humor Australijczyka uległ diametralnej zmianie. - Ta duńska
przybłęda zajęła moje miejsce w składzie na następny mecz. - dodał, dla
wyjaśnienia. - Jak się pierdoli to na całej linii.
-Daj
spokój, Michael nie jest taki zły. - Chris wzruszył ramionami. - Zresztą może
ta przerwa dobrze wam zrobi.
-Weź mnie
nie wkurwiaj. - oparł się wygodniej o krzesło, bujając się na jego tylnych
nogach.
-No co ja
ci na to poradzę? Przecież nie zrobię wojny w klubie bo na następny mecz
zamiast ciebie wzięli Jensena. Nie zachowuj się jak dzieciak.
-Bo ja
tego kompletnie nie rozumiem! Przecież w ostatnim meczu nie poszło mi aż tak
beznadziejnie, więc skąd ten ćwok nagle w składzie? Co ja mam cały czas komplety
trzaskać żeby regularnie jeździć?
-Przecież
wiesz, że to nie o to chodzi. Chcą go wypróbować, zobaczyć na co go stać. Może
ma to zagwarantowane w kontrakcie?
-Mam
nadzieję, że coś zjebie. - burknął w końcu.
-Nie
przeginaj. - uśmiech na moment zszedł z twarzy Holdera.
-Oczywiście,
że drużyna ma wygrać. - przewalił oczami, machając dodatkowo niedbale ręką,
prawidłowo odczytując myśli przyjaciela. - Ale on niech się do tego nie
przyczyni. Niech wróci do czyszczenia band, albo oglądania żużla w telewizji. -
dodał. Holder tylko pokiwał głową, prychnął śmiechem, po czym wyszedł z kuchni,
zostawiając Darcy'ego samego razem ze swoją złością i smutkiem skumulowanym w
jedno.
***************
Do domu
wróciłam grubo po 23. Dobrze, że dzisiaj jest czwartek, więc jutro zajęcia
zaczynam dopiero o 10:35. Z Adrianem najpierw poszliśmy do kina, gdzie
oczywiście co rusz jakaś dziewczyna, tudzież chłopak go zagadywali, niektórzy
prosili o autograf, inni o zdjęcie. O milionie spojrzeń jakie nam większość
rzucała już nawet nie będę wspominać. Tak czy inaczej, poszliśmy na jakąś
komedię, na której wyśmiałam się za wszystkie czasy, co tylko pomogło mi w
procesie odzyskiwania dobrego humoru. Potem poszliśmy na główny punkt wieczoru,
a mianowicie lody. I ani trochę nie obchodziło nas to, że na dworze było już
kompletnie ciemno i mało kto wpadłby teraz na pomysł objadania się lodami na
ławeczce koło pomnika Mikołaja Kopernika.
Tak czy
inaczej, najwyraźniej to nam nie wystarczyło, bo następnie poszliśmy na
Bulwary, gdzie spacerowaliśmy wzdłuż Wisły, gadając o wszystkim co nam ślilna
na język przyniosła. U nas to całkowicie normalne.
Dopiero
kiedy stwierdziliśmy, że godzina jest już zbyt późna na dalsze ekscesy,
wróciliśmy na parking, gdzie Adrian zaparkował swój samochód, po czym
ruszyliśmy pod mój blok. Tam się pożegnaliśmy i ja wróciłam do siebie, a Adrian
pojechał do siebie.
Wzięłam
szybki prysznic, umyłam zęby i kiedy leżałam już w łóżku postanowiłam w końcu
włączyć telefon. Oczywiście moja skrzynka pocztowa od razu się zapełniła
wiadomościami informującymi o tym, że Darcy usiłował się ze mną skontaktować.
Ostatnia wiadomość była sprzed jakichś 10 minut.
'Porozmawiamy
w końcu? Przepraszam, chyba naprawdę jestem kretynem...'
Uśmiechnęłam
się delikatnie czując, że cała moja złość na niego gdzieś uleciała. Czyli jest
dokładnie tak jak powiedział Adrian. Najwyraźniej nie potrafimy zbyt długo bez
siebie wytrzymać.
'Jutro.
Teraz już śpij.'
Kliknęłam
'wyślij'. Nie minęła nawet minuta, kiedy wibracja po raz kolejny obwieściła
nową wiadomość.
'Może
być i jutro. Ty też już śpij, dobranoc. Kocham Cię!;*'
Mimo, że
czasami to idiota, to jednak kochany idiota.
Mój
idiota.
'Ja
ciebie też! ;*'
Po raz
pierwszy od czterech dni usnęłam z uśmiechem na ustach.
*******
Jest piątek, jest nowość :D
Przepraszam, że ostatnimi czasy mam takie ogromne zaległości w komentowaniu Waszych blogów, ale technologia nadal ze mną nie współpracuje i mój laptop nadal jest w naprawie..
Wszystko czytam na bieżąco, ale tak strasznie nie lubię pisać na telefonie, że to masakra! :D A jak wiecie, komentarze to ja lubię pisać długie xD
Tak czy inaczej, kolejna część za nami, mam nadzieję, że się podobała! :)
Pozdrawiam! :)
Miałam narzekać? No to masz! Dlaczego tak krótko? Ja tu czekałam na wielki wywód z Twojej strony, a tu co? Przeleciała dwa razy piosenka Pink, a tu koniec :O Do tego jeszcze gorzej: przez Ciebie mam ochotę na lody donaldy, mam ochotę na Toruń. Jest jeszcze coś gorszego niż było gorsze! Ja chcę takiego smsa na dobranoc ;( I co ze mną zrobiłaś? :( PS. Ja chcę już piątek :D Twoja HotkaNadHotkami, speedway_girl.
OdpowiedzUsuńłohoho.
OdpowiedzUsuńCiekawe jakby Lena rzuciła Darcy'ego ...Czy by chłopak zaczął się nad sobą użalać i potem ratował związek czy moze od razu.. ale po jego skłonnosciach spodziewałabym się pierwszego rozwiązania.
Lena powinna z nim zerwać.
Adrian to świetny kupel !:D
czekam na nn !
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
Ojej ojej! Ja chcę takiego Adriana za przyjaciela! :D Zawsze wie, kiedy się pojawić i postawić Lenę do pionu! :D
OdpowiedzUsuńDuńska przybłęda? Ćwok? Niech wraca do zamiatania band, czy oglądania żużla w telewizji? Oj Daruś, Daruś. Grabisz sobie u mnie! Nie wolno tak obrażać Michaela!! Najchętniej sprzedałabym ci kopa za to :P
Pff, Adrian Miedziński - i wśiśko jasne XD
OdpowiedzUsuńmusiałaś wpleść motyw z lodami nie? akurat jak mi się chce.... :D
Darcy zawsze był debilem,ale Ty o tym nie wiedziałaś hahaha :D
nie no, żartuję , jest mi obojętny ^^
Dlaczego tak krótkoooo??????
OdpowiedzUsuńOd momentu kiedy w mieszkaniu Leny pojawił się Adrian uśmiech nie schodzi mi z twarzy. :D Taki przyjaciel to skarb, którego ze świecą szukać!!! Jako ten teoretycznie bardziej doświadczony doskonale wie jak poradzić sobie z młodymi zakochanymi. Darcy zachował się jak kretyn i to nie ulega wątpliwości. Lena bardzo dobrze zrobiła, że nie odbierała od niego telefonów. Najważniejsze, że wieczór spędzony z najlepszym przyjacielem pomógł znowu odzyskać równowagę i teraz będzie łatwiej ogarnąć tą całą sytuację z niesfornym Australijczykiem. :)
Rozbawiła mnie strasznie rozmowa Warda i Holdera i MJJ. Biedny Duńczyk... Dobrze, że nie słyszał tych wszystkich epitetów. No ale wiadomo sportowa złość w granicach rozsądku zawsze jest wskazana, bo pomaga w walce. :D
Powtórzę jeszcze raz zbyt krótki rozdział. :) Chyba jeszcze raz sobie go przeczytam. A co mi tam :D
Życzę weny i lepszej współpracy z technologią :P
W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://trzymajgaz.blogspot.com
Zapraszamy na fanpage o tematyce żużlowej :) https://www.facebook.com/SpeedwayManiac
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój blog! Zapraszam do siebie ;p http://speedwayinmylife.blog.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
zapraszam do siebie;)
OdpowiedzUsuńTaki przyjaciel jak Adrian to skarb. Z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej. Czekam na następny i zapraszam do siebie na pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://na-pelnym-gazie.blogspot.com/
Darcy nogami do Torunia i przepraszać Lenę!
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHA pojazdy na MJJ!!! NAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHHAHAHAHAHAHAAHAHAHHA
Od piątku mam taka ochotę na lody z racji tego,ze nie moge to smacznego Adi i Lena :(
Oczywiście ze Lena i Dar sie pogodzą no halo :D ( spojler )
LKF :D