niedziela, 23 listopada 2014

2.06

Jak zapewne wiecie, albo nie wiecie, ale zaraz się dowiecie, wszelakie grupowe wypady w naszym wykonaniu, to w żadnym wypadku nie mogą być normalne rzeczy. Serio, sama nie wiedziałam, czy bardziej mam ochotę się śmiać, czy być dumną, że z nimi idę, czy może jednak zapaść się pod ziemię i kontynuować egzystencję w kanałach pod Toruniem. Chris ledwo wyszliśmy z domu, a już zaczął swój standardowy jaring tym, że będzie mógł zachlać pałę w klubie i na dodatek wybawi się z nami.
-I nic się nie martw, cukiereczku, nie pozwolę, żeby ktoś niepowołany cię zaczepiał. - zarzucił rękę na moje ramiona, przyciągając mnie do siebie z całej siły. Tak, tatuś Chris, od razu wszystkie lęki i obawy odpłynęły w siną dal. Czujecie ten sarkazm?
Całe szczęście, już przed samym klubem, dołączył do nas Adrian.
-Nie zostawiasz mnie nawet na sekundę, zrozumiałeś? - od razu do niego podbiegłam, mocno go przytulając.
-Okej? - nie powiem, był lekko zdziwiony, ale oj tam oj tam. Rozejrzał się po pozostałych i od razu zmienił nastawienie. - Dobra, rozumiem. Nie będziesz skazana na pijanego Chrisa.
-Jak ty mnie dobrze znasz. - poklepałam go po ramieniu. Ten człowiek zna mnie na wylot. Zresztą, co się dziwić, siedzę mu na głowie już od wielu, wielu lat. Miał czas żeby mnie poznać. I nie to żeby miał jakiś wybór. Potrafiłam być naprawdę namolnym dzieckiem.
-Gotowi na balety? - Chris nadal się jarał jak nienormalny.
-To będzie ciekawa noc. - usłyszałam ciche mruknięcie Moniki i cholernie ciężko było się z nią nie zgodzić.
Jako pierwszy do klubu wleciał nie kto inny jak Holder. Mało brakowało, a ucałowałby drzwi i obu ochroniarzy, którzy koło nich stali. Już nawet nie wspomnę, że był aż tak bardzo nastawiony na balowanie, że w dobroci serca zapłacił za nasze wejściówki ze swojego portfela. Cóż, w końcu to on w razie czego będzie żarł trawę jak mu ich zabraknie.
A w samym klubie oczywiście było tłoczno. Czego się spodziewać po piątkowym wieczorze. Nie powiem, liczyłam na bardziej lokalny klimat i zdecydowanie mniejszą ilość wijących się na parkiecie dziewczyn i chłopaków. Miałam wrażenie, że zdecydowanie nie będziemy mieli nawet metra kwadratowego miejsca dla całej naszej piątki, ale przecież Chris tak by tego nie zostawił.
-Przepraszam, te miejsca są wolne? - podbił do stolika, przy którym siedziała dziewczyna z chłopakiem, którzy najwyraźniej byli w trakcie standardowego flirtu. - Och dzięki, z przyjemnością się dosiądziemy. - dodał, kiedy oboje spojrzeli na niego z totalnym zdziwieniem, po czym jakby nigdy nic rozsiadł się na kanapie. - Siadajcie. - zwrócił się tym razem do nas. - Widzicie, że dostaliśmy zaproszenie od tej wspaniałej dwójki. Zachowalibyśmy się jak chamy i prostaki gdybyśmy im odmówili.
Posłałam tej dwójce najbardziej przepraszające spojrzenie na jakie w tej chwili było mnie stać. Chyba docenili mój gest, bo odpowiedzieli lekko nerwowym uśmiechem, po czym szybko wstali i uciekli w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Masz z garem, mówił ci to ktoś już dzisiaj? - trafnie podsumował go Karol.
-Jak ci się nie podoba, to możesz iść stać jak ten pryszczaty pojeb na szkolnych dyskotekach, ściany będą miały lżej jak ktoś je będzie podpierał. - burknął Australijczyk. Mimo wszystko parsknęłam śmiechem. Gdzie on się uchował?
-Co pijemy? - zmieniła temat Monika. W tym momencie było nam to na rękę bo przynajmniej nie zaczęła się jakaś durna wymiana zdań, do której w końcu siłą rzeczy byłybyśmy wciągnięte. Poza tym, bez alkoholu dzisiaj się nie obejdzie. Na trzeźwo mogłabym tego nie ogarnąć. I sądząc po tym, że Monika zaczęła ten temat, ona również podziela te stanowisko.
Adrian z Karolem szybko zebrali zamówienia, które w gruncie rzeczy nie obejmowały niczego innego poza naszym starym, dobrym znajomym, który nazywa się Jack Daniels. Jak się schlać to przynajmniej czymś porządnym. Adrian natomiast postawił na colę, bo przyjechał samochodem.
-Jesteś mameją, tyle w temacie. - stwierdził Chris, kiedy tylko usłyszał, że Miedziak nie ma zamiaru dzisiejszego wieczora ruszać procentów.
Także tego.
Chłopacy ruszyli w stronę baru, przeciskając się między tymi wszystkimi zebranymi ludźmi, a my zostałyśmy same z Chrisem, który zaczął rozglądać się z uwagą dookoła.
-Wypatrujesz czegoś konkretnego? - zapytała Monika po kilku chwilach ciszy. A cisza, jak wiadomo, to nie jest normalne środowisko tego pana.
-Badam teren. - odpowiedział tajemniczo. - Sprawdzam, czy są tu jacyś normalni, kreatywni ludzie, bo wiecie, jednak z debilami bawić się nie zamierzam. Mam swoją godność i poniżej pewnego poziomu nie schodzę. - zabrzmiał jak totalny idiota, co z miłą chęcią miałam mu właśnie wypomnieć, ale nie dane mi było wyrzucić z siebie nawet pół słowa. - No chyba, że Jackie będzie ze mną wybitnie współpracował, to wtedy jest mi wszystko jedno. - słysząc zdrobnioną nazwę whisky przewaliłam tylko oczami. To będzie długa, ciężka i zdecydowanie pełna wrażeń noc.
Tym bardziej kiedy do stolika wrócili chłopacy i zauważyłam, ile alkoholu ze sobą przynieśli. Jeśli oni/my mają/mamy w planach wypić to wszystko, to już teraz mogę tylko przepraszać wszystkich dookoła, że będą świadkami naszej obecności.
-No to zdrowie! - zawyrokował Chris, rozlewając alkohol do prowizorycznych kieliszków/szklanek i przesuwając po jednym w naszą stronę. Sam uniósł swoją w geście wzniesienia toastu po czym wypił wszystko duszkiem. - Od razu czuję się lepiej! - odstawił puste naczynie z powrotem na stół.
-Uuu, mocne. - Karol lekko się skrzywił, ale również wyzerował swój alkohol.
-Bo ty nigdy nie miałeś łba do chlania. Tylko nie rzygaj ani nie padnij na parkiecie, bo nie mam zamiaru się wtedy do ciebie przyznawać.
-Co ty dzisiaj jesteś taki milusiński? - Monika spojrzała na niego ze zmrużonymi oczami. No tak, kogo jak kogo, ale Karola to czepiać się może tylko ona sama we własnej osobie i ewentualnie, od czasu do czasu za jej pisemnym pozwoleniem, któraś z nas.
-Życia was uczę, gówniarze! - wyprostował swoją sylwetkę, chcąc nadać sobie więcej powagi i autorytetu. Najpierw śmiechem parsknął Adrian, potem Karol, a potem już poszło lawinowo. - Niewdzięcznicy, pff! - oburzył się, ponownie nalewając sobie do szklanki alkoholu. - No to co, na drugą nóżkę, żebyśmy nie byli jak kuternogi i ruszamy na parkiet? - zapytał, a widząc, że entuzjazm w naszej grupie jest porównywalny do tego, jaki okazuje skazany, którego prowadzą korytarzem ku pokojowi egzekucji, zmrużył oczy. - Wezmę to za tak. - serio, dzisiejszego dnia chyba nic nie mogło, zepsuć mu humoru. A to nie wróży dobrze na resztę wieczora/nocy, bo nakręcony Holder to nieobliczalny Holder, a głupie pomysły w jego głowie rozmnażają się jak grzyby po deszczu. W zaczarowanym lesie.
-To będzie długi wieczór. - Adrian nachylił się nade mną, mówiąc prosto do mojego ucha.
I cholernie ciężko było się w tym momencie z nim nie zgodzić.
To będzie naprawdę interesująca impreza i już teraz się boję, co wydarzy się dalej.

*******

-Mamy do wyboru Titanica, 50 Pierwszych Randek, Szkołę Uczuć i Listy do Julii. - powiedziała Maja, przeglądając strony na swoim laptopie. Siedziała rozłożona wygodnie na kanapie, czekając, aż Tai przygotuje w kuchni popcorn. Jej przypadło w udziale wyszukanie odpowiedniego filmu na wieczór.
-Chyba sobie żartujesz. - chłopak wszedł do pokoju z szeroko otwartymi oczami, ściskając w dłoniach miskę pełną przysmaku. - Bo żartujesz, prawda? - zapytał dla pewności. - Czyli nie żartujesz? - dodał widząc jej minę, a kiedy brunetka parsknęła śmiechem, zmarszczył lekko brwi. - Jednak żartujesz?
-Siadaj. - Maja parsknęła śmiechem, poklepując miejsce na kanapie po swojej prawej stronie. Po lewej, na jednej z poduszek, rozłożył się wygodnie Bober i nawet nie było szans na to, żeby gdziekolwiek się przemieścił. Za każdym razem kiedy któreś z nich próbowało go przesunąć, podnosił powieki i patrzył na nich z miną w stylu "tylko spróbuj, a będzie to ostatnia zrobiona rzecz w twoim marnym życiu". Tak, milusiński kotek. I chyba tylko oni potrafili nad czymś takim rozpływać się w zachwytach. - Nie będę Cię męczyć, mam dzisiaj dzień dobroci dla istot dwunożnych. - dodała, kiedy chłopak usiadł wygodnie koło niej, kładąc miskę na swoje kolana i zaglądając jej w ekran laptopa. Robiąc to, musiał się przysunąć bliżej brunetki, a jej reakcją było nic innego jak szybsze bicie serca. Tak, ten chłopak naprawdę na nią oddziaływał. Nie to żeby miała z tym jakikolwiek problem. Podświadomie chciała tej bliskości więcej i więcej.
-To co oglądamy? - zapytał już znaczenie weselszym tonem. - Może wejdź tutaj, zobaczymy jakie mają nowości. - palcem pokazał na miejsce, w które miała wejść. Od razu pojawiła się przed ich oczami lista filmów, które nie tak dawno miały swoją premierę filmową.
-Może to? - zaproponowała, pokazując mu jeden z tytułów.
-Niezgodna? - uniósł brew ku górze. - A to nie jest żaden sentymentalny badziew, prawda? - upewniał się.
-Zawsze możemy wrócić do opcji ze Szkołą Uczuć. - posłała mu swój promienny uśmiech, na co chłopak przewalił tylko oczami.
-Dobra, niech będzie. Daj, podłączę lapka do telewizora. - odłożył popcorn na bok, biorąc z kolan Mai laptopa i niby przypadkiem dotykając swoimi dłońmi jej nóg. Automatycznie w miejscu zetknięcia ich ciał przeszedł ją dreszcz. Przyjemny, elektryzujący, fantastyczny dreszcz.
Chwilę później powrócił na swoje miejsce, ponownie kładąc na swoje kolana miskę z własnoręcznie (własnomikrofalówkowo?) przygotowanym popcornem i z głośnym westchnięciem spojrzał na ekran telewizora.
-Co? - Maja uniosła brew ku górze.
-Ale to na pewno nic co wyciska łzy? No bo wiesz, czasami tak mam, że ryczę jak pojeb... - przyznał po chwili wahania. - A jak zapewne się domyślasz, to totalnie rujnuje mój image twardziela, bad boya i w ogóle Jean Claude'a van Damma światowego speedwaya. - reakcja brunetki mogła być tylko jedna. Parsknęła śmiechem. - To wcale a wcale nie jest śmieszne. - oburzył się.
-Hahaha przepraszam. - nadal się śmiejąc przytuliła go do siebie. - Nie, ten film nie wyciska łez, a nawet jeśli, to nie masz się czym martwić, nikomu nie powiem. - dodała.
-No to masz szczęście. - stwierdził, ale jakoś wcale nie było mu spieszno, żeby wypuścić ją ze swoich ramion. Decyzję za nich podjął Bober, który ni z tego ni z owego, zerwał się z poduszki, na której to wcześniej się wylegiwał i jakby nigdy nic wpakował się między nich. Łapkami pomógł sobie w znalezieniu jeszcze więcej przestrzeni, więc chcąc nie chcąc, musieli się od siebie odsunąć. - Dobra, mów co chcesz, ale ten kot jednak jest jakiś aspołeczny. - spojrzał na niego z dziwną miną.
A Bober, jak to Bober, chyba kolejny raz domyślił się, że o nim mowa, bo prychnął głośno i jak gdyby nigdy nic rozwalił się wygodnie na kanapie między nimi.




*******
Chyba nigdy nie męczyłam się tak bardzo z napisaniem czegokolwiek, jak przy okazji tworzenia tego rozdziału.
Serio, weno, żarty żartami, ale możesz już wrócić -.-
Jest krótko, jest z dupy, ale jest, amen!
<3


4 komentarze:

  1. A Chris jaki powaleniec! Może on przechodzić kryzys wieku średniego? Albo kryzys, bo tęskni za Wardem? Bo wiesz: rozdzielone Turbo Twins... Taka lipa trochę! A co ten Bober przeciwko swoim obrońcom? No kurde! Oni mają się cieszyć sobą, a nie. Głupi kot! Dlatego nie lubię kotów ;|

    OdpowiedzUsuń
  2. Boberowi się chyba nie podoba "para"(nie wiem jak to określić??) Tai i Maja.Kot to kot, kota NIE OGARNIESZ.Chris jak pociska równo O.o to jednak nie zmienia faktu, że leje z jego porównań ! HAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHA
    Biedy Adriano ! Będzie musiał ogarniać towarzystwo, trzymam za Ciebie kciuki Adi ! :D
    Wyszło wspaniale! Życzę Ci weny x3 ( zapomniałam dopisać na poprzednich :( ) i co byś nie przechodziła takich męk :(
    LKF <3

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam do siebie na www.soml-speedway-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam z niecierpliwością na kolejny! Piszesz najlepsze opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń