poniedziałek, 5 maja 2014

Thirtieth

Zgodnie z przypuszczeniami dostałam porządny opieprz od Adriana za to, że nie dawałam znaku życia, a na dodatek, że olewałam jego smsy. Biedny standardowo zaczął sobie wyobrażać Bóg wie co, począwszy od śmiertelnego potrącenia przez pijanego rowerzystę, na wywiezieniu do robót w kraju trzeciego świata zakończywszy. Poważnie, on czasami rozbraja mnie totalnie. Ledwo bo lewo, ale udało mi się jakoś go uspokoić i odwieźć od pomysłu zawrócenia z drogi do Wrocławia, żeby po mnie wstąpić. Tak, on naprawdę był gotowy to zrobić, mało tego, chyba nawet był lekko wkurzony, że go wyśmiałam. Co za człowiek.
Tak czy inaczej rozstałam się z Taiem i Troyem w mega dobrym nastroju. Chłopacy usilnie namawiali mnie na pójście z nimi na mecz, Troy nawet deklarował się, że odwiezie mnie potem pod sam mój blok w Toruniu, jeśli tylko zdecyduje się wybrać razem z nim do samego Tarnowa. Nie powiem, była to kusząca propozycja i przez moment naprawdę poważnie się nad nią zastanawiałam, ale ostatecznie zdecydowałam, że jednak zostanę w Gnieźnie, prześledzę transmisje meczu mojej drużyny, a wieczorem wrócę do Torunia. Tak chyba było najrozsądniej. Oboje natomiast wymusili na mnie złożenie obietnicy, że będę trzymać za nich mocno kciuki i dopingować jak tylko się da. Akurat to byłam w stanie zrobić.


***


Od blisko czterdziestu minut siedział na krzesełku w swoim boksie, bezmyślnym wzrokiem wpatrując się w ludzi, którzy chodzili w tę i z powrotem przenosząc rzeczy z kąta w kąt, albo kręcąc się bez wyraźnego celu. Dzisiejszy mecz we Wrocławiu zapowiadał się interesująco i zdecydowanie nie mógł się już doczekać pierwszego biegu. Miał wrażenie, że właśnie dzisiaj będzie w stanie pokazać się z dobrej strony, a tym samym udowodnić wszystkim niedowiarkom i ludziom, którzy spisali go już na straty, że potrafi jeździć na żużlu. Sam nie wiedział skąd to się wzięło. Motywacja, pozytywne nastawienie, wiara, że sprzęt spisze się perfekcyjnie? W sumie, chyba wszystko po trochu zebrane do kupy.
Rozejrzał się po parku maszyn w poszukiwaniu przyjaciela. Chris, jak to Chris, ledwo przyjechał na miejsce, a od razu zaginął w akcji. A jemu tak strasznie się nudziło!
Z kieszeni swoich krótkich spodenek wyciągnął telefon. Nic tak nie wypełnia czasu jak sprawdzanie, co się dzieje na fejsie i twitterze.
Standardowo na tym pierwszym milion wiadomości od fanek, jeszcze więcej zaproszeń do znajomych i różnorakich powiadomień. Norma. Westchnął tylko głośno, nie sprawdzając niczego. Zajmie się tym później w domu, na spokojnie.
Wchodząc na twittera był przekonany, że czeka go podobna rzeczywistość. Setki wzmianek od fanek, jakieś zdjęcia, spam i Bóg jeden wie co jeszcze. Bez większego zaangażowania przejeżdżał palcem po telefonie, przeglądając stronę główną. Spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego.
-Co do kurwy... - momentalnie aż się wyprostował na krzesełku. Pierwszym co rzuciło mu się w oczy był wpis Batchelora sprzed kilku godzin, podany dalej przez jedną z osób, którą obserwował. I w żadnym wypadku nie był to normalny wpis.

"Wczorajszy wieczór/noc była genialna! Kiedy powtórka @lena_tor @woffinden108? :)"

Szybko rozwinął ten wpis wpatrując się w odpowiedzi:

"Jakbyście jeszcze cokolwiek z tego pamiętali haha :D Ja cię piszę jak najszybciej! :)" Ten wpis należał do Taia.
"Kiedy tylko najdzie Was ochota! :) Jakieś spotkanie w Toruniu? Wyśpię się przynajmniej sama w swoim łóżku!"

Ten natomiast należał zdecydowanie do Leny, chociaż w tym momencie naprawdę pragnął, żeby ktoś włamał się jej na konto. Bo to nie mogła być prawda, że jego dziewczyna (nadal nie potrafił przyznać się przed samym sobą, że to jego BYŁA dziewczyna) spotyka się z Batchem i Woffym! I o ile co do intencji tego drugiego raczej nie mógł mieć zastrzeżeń, o tyle z tym pierwszym sprawa nie wyglądała już tak kolorowo. W końcu to Troy Batchelor! On wyrywa panienki pęczkami, zabawia się z nimi i zostawia!
Wcale nie musiał długo szukać. Jego fanki jak zwykle były najlepiej poinformowane i już po kilku minutach w swoich interakcjach trafił na zdjęcia tej trójki z imprezy. Ciśnienie momentalnie mu się podniosło kiedy zobaczył jak dobrze się ze sobą bawią. Jak tańczą. Jak ręce Batchelora spoczywają na ciele brunetki, a ona najwyraźniej nie ma z tym żadnych problemów. Ze złością zacisnął dłoń na telefonie kiedy zobaczył fotkę, na którym twarzy Australijczyka znajduje się zdecydowanie zbyt blisko twarzy brunetki.
-Ja chyba kurwa śnię! - wycedził. Szybko wyłączył twittera i wszedł w edytor tekstów. Jego palce zdawały się same sunąć po klawiaturze wystukując pospiesznie wiadomość sms.

"Co to ma kurwa znaczyć?!" Nadawcą mogła być tylko jedna osoba. I rzeczywiście, kilka minut później otrzymał odpowiedź:

"Ale o co ci chodzi?"

Ciśnienie podniosło mu się jeszcze bardziej.

"O co mi chodzi?! Co robiłeś z Leną ostatniej nocy frajerze?! I lepiej żebyś miał dobrą wymówkę, bo inaczej rozjebię ci łeb przy najbliższej możliwej okazji!!!"

Przypuszczał, że nie otrzyma już więcej odpowiedzi i tak też się stało. Dziesięć minut później jego telefon nadal nie informował o nadejściu nowej wiadomości przez co utwierdził się w przekonaniu, że do czegoś musiało dojść. Milczenie zawsze oznacza potwierdzenie. W przeciwnym razie Batch już by mu napisał o co chodzi.
-Co masz taką minę jakby Ci ktoś podarł ulubioną koszulkę? - do jego boksu wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Chris. Jedno spojrzenie na wzrok młodszego z Australijczyków i uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. - Co się stało?
-Batchelor się stał! - musiał się powstrzymywać, żeby nie zacząć krzyczeć.
-O co ci teraz chodzi? - Holder wydawał się totalnie zbity z tropu. Darcy nie mając zamiaru tłumaczyć mu całej akcji szybko odnalazł to, co go interesowało na twitterze i podał swój telefon przyjacielowi. W ciszy przeglądał informacje i z każdą chwilą jego mina robiła się coraz bardziej nerwowa. - Rozmawiałeś z nimi o tym? - zapytał oddając mu z powrotem komórkę.
-Kiedy? Teraz? Przed meczem? - burknął. - Napisałem do tego frajera, ale oczywiście urwał temat! Chyba go rozwalę jak go spotkam! - zaczął nerwowo krążyć po swoim boksie. - Ma jak w banku, że spuszczę mu wpierdol! - nakręcał się.
-A Lena? Pisałeś do niej?
-Nie, bo dobrze wiem co mi napisze. Że przesadzam, że to nic takiego i że mam się uspokoić i skupić na meczu.
-Załatwimy to później. Teraz naprawdę skup się na meczu. - Holderowi ciężko było się nie zgodzić z tym ostatnim. Przed nimi trudny mecz i trzeba być na maksa skoncentrowanym.
Darcy był w tym momencie jednak jak wulkan, tuż przed erupcją. Wrażenie, że czeka go w końcu dobre spotkanie, odpłynęło w siną dal i nie zanosiło się na to, żeby miało szybko wrócić. A wszystko zapowiadało się tak dobrze!
Jedyne o czym był w stanie w tym momencie myśleć to to, że musi wyjaśnić tę sprawę, skopać Australijczykowi dupę i powiedzieć, że jeśli jeszcze raz zbliży się do JEGO Leny to gorzko pożałuje.


*******


Wpatrywałam się w ekran telewizora i sama nie wierzyłam w to, co widzę. Szczerze powiedziawszy wiedziałam, że to będzie trudne spotkanie, ale nawet w najgorszym scenariuszu nie przewidywałam czegoś takiego. Chłopacy przegrali mecz i to przegrali dość wysoko bo 52:38, ale nie to było w tym wszystkim najgorsze. Najgorsze było to, że momentami sprawiali wrażenie, jakby totalnie nie wiedzieli, co oni właściwie tutaj robią.
Adrian po dość dobrym początku, pod koniec totalnie się pogubił i jego dorobek zamknął się w 8 punktach. Oczywiście nie był z tego powodu ani trochę zadowolony, a ja wcale mu się nie dziwię. Zdecydowanie stać go było na więcej.
Ryan natomiast indywidualnie nie wygrał żadnego biegu. Tylko raz w 14 gonitwie udało mu się przywieść 2 punkty z bonusem, kiedy to wspólnie z Wiesławem Jagusiem pokonali parę gospodarzy Crump-Świderski 5:1. Niewątpliwie pokonanie Jasona w jakiś tam sposób sprawiało, że te 2 punkty cieszyły jeszcze bardziej, bo wszyscy doskonale wiedzą, że ta dwójka, delikatnie mówiąc, nie przepada za sobą, ale i tak to nie było to. Zdecydowanie to nie było to!
Z Chrisem sytuacja już w ogóle była popieprzona. O ile swój pierwszy bieg wygrał, o tyle już w drugim na przykład wjechał z impetem w taśmę. Był najlepszym zawodnikiem naszej drużyny, bo zdobył 10 punktów w 6 startach, ale i tak doskonale wiem, że dla niego to nie było wystarczające. Jego ambicja zdecydowanie została podrażniona.
No i w końcu Darcy. Już na prezentacji widziałam, że coś jest nie tak. Jego zacięta mina, wkurzony wzrok, spięta sylwetka sprawiała wrażenie, jakby coś kompletnie wyprowadziło go z równowagi. Doskonale znałam tę postawę i wiedziałam, że nie trzeba mu wiele, żeby wybuchnąć. Co się znowu z nim działo?
Skutek był taki, że w pierwszym swoim biegu dojechał na 2 pozycji, przegrywając z Piotrem Świderskim. W kolejnym widziałam, że zmienił motocykl i to nie było dobre rozwiązanie, bo dojechał na czwartej pozycji i znacznie odstawał od reszty stawki. I w tym momencie zaczęły się schody, bo w kolejnych biegach już się nie pokazał. Był wściekły, a najgorsze jest to, że pojawiły się jakieś zgrzyty między nim a kierownictwem. To nie wróżyło nic dobrego.
Poza wspomnianą czwórką, pozostali totalnie zawiedli. Wiesław przywiózł 7 punktów z jednym bonusem, wygrywając tylko bieg 14, podczas gdy w czterech wcześniejszych gonitwach za każdym razem dojeżdżał do mety na trzecim miejscu. Biorąc pod uwagę fakt, że naszego Małego Wojownika stać było na wiele więcej, trzeba było zapisać te spotkanie na koncie tych, o których trzeba zapomnieć.
Michael Jepsen Jensen zanotował kompletnie nieudane spotkanie, zdobywając zaledwie jeden punkt z bonusem w aż 5 startach. Identyczny dorobek punktowy co Duńczyk uzyskał Emil Pulczyński, ale on startował zaledwie dwukrotnie.
W drużynie gospodarzy najlepsi okazali się Kenneth Bjerre, zdobywca 13+1 punktów oraz Jason Crump, który przywiózł 12 oczek. Również junior, Maciej Janowski, mógł zaliczyć ten mecz do udanych, zdobywając 9 punktów i dwa bonusy.
To zdecydowanie nie był dzień naszych toruńskich chłopaków i aż się boję, co z tego wyniknie później.
Otrząsnęłam się w końcu z szoku i sięgnęłam ze stolika telefon. Musiałam się dowiedzieć co się stało z Darcym. Najbezpieczniej było w tej sprawie napisać do Chrisa, więc szybko wyszukałam z kontaktach jego numer i z zapałem zaczęłam stukać w klawisze swojej komórki.

"Nie łam się, następnym razem będzie lepiej! W Toruniu wygracie i odrobicie straty, jestem tego pewna! :) Możesz mi powiedzieć, co jest z Darkym?"

Na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo, bo już raptem po dwóch minutach telefon zapikał cicho informując o nadejścu nowej wiadomości.

"Dowiedział się o Twoich baletach z Batchem;/ Możesz mi wytłumaczyć co to miało w ogóle być?"

Moje oczy maksymalnie się rozszerzyły, a usta aż lekko rozchyliły. Cholera, skąd on o tym wie? Skąd on o tym JUŻ wie?
Odpowiedź spłynęła na mnie zanim dobrze zdążyłam pomyśleć. No tak, Twitter. Znając życie dopowiedział sobie to, czego nie wiedział i stąd ta wściekłość. Pytanie tylko, dlaczego?

"Byłam u kuzynki w Gnieźnie, przypadkiem wpadłyśmy w klubie na Taia i Troya... Przysięgam, że nic się nie stało, po prostu razem się bawiliśmy!"

"Nie musisz mi tego mówić, powiedz to Darky'emu. I naprawdę do niczego więcej nie doszło?"

"Oczywiście, że nie!"

Przypomniałam sobie o tym pocałunku, którego zresztą żadne z nas nie pamiętało i aż przełknęłam głośno ślinę. Dla obojga z nas to się nie liczyło więc miałam zamiar udawać, że nic się nie stało. Tak będzie najlepiej. Dla nas wszystkich. Dla mnie, bo to i tak nic nie znaczyło, dla Darcy'ego, bo doskonale wiem, że bardzo by go to dotknęło i dla Batcha, bo jak nic skończyłby poobijany przez młodszego z Australijczyków.

"Cieszę się, skoro tak. Nie martw się, postaram się jakoś go ogarnąć, ale lepiej będzie jak sama z nim porozmawiasz."

"Chyba nie mam wyjścia..."

Najwyraźniej fakt, że nie jesteśmy już razem totalnie nic nie znaczy dla nas obojga. On się wścieka kiedy widzi mnie z innymi, ja się martwię co się z nim dzieje. To chyba jest jedna z tych więzi, którą bardzo ciężko jest zerwać. I co ja sobie myślałam, kiedy wpadłam na pomysł zrobienia sobie przerwy? Naprawdę chociaż przez chwilę myślałam, że to cokolwiek zmieni między nami?
Świetna robota, Lena! Nic tylko pogratulować olbrzymiej inteligencji.





*******
Nothing else left to say o.O
Dedykacja?
Dla Hociar, bo Hociary to są jednak jedyne w swoim rodzaju Hociary <3

PS: Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce! Amen!
PS2: do końca zostało 1 notka+epilog :)


https://twitter.com/nikax92

4 komentarze:

  1. Bo nie wiem po co ona w ogóle z nim zrywała jak i tak zachowują się jakby byli razem. Mogli spędzić czas oddzielnie, a nie zaraz zostawać przyjaciółmi. Przyjaciółmi? Wtf? :/ Jak oni nie będą razem to zrobimy Ci taki najazd, że popamiętasz nas! PS. Ja nie chcę rozstawać się z tym opowiadaniem :((((( Nie bawię się tak :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam! Jako 1/3 Hociar dziękuuuuuuuję! <333

      Usuń
  2. Świetny <3 I jaka 1 notka+epilog?! Nie mam zamiaru rozstawać się z tym opowiadaniem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Hociaro ! Nowy w środę cehcehechceh :D
    Boże ja nie wiem czy DArcy jest ślpey cyz może Lena czy może wszechświat ALE ONI (DARCY I LENA) NIE POTRAFIĄ ŻYĆ BEZ SIEBIE NO HALO ! :||||||||||||||||||||||||
    Muszą dojść szybko do porozumienia !

    OdpowiedzUsuń