Starałam się jak
najbardziej odwlec w czasie moje spotkanie twarzą w twarz z Australijczykiem,
ale jak zwykle bywa w takich momentach, nie za wiele mogłam zdziałać. Nie
mogłam dłużej się ukrywać, udawać, że nie ma żadnego problemu i wmawiać sobie,
że w sumie nie mamy o czym szczególnym rozmawiać. Oboje wiedzieliśmy, że tak
nie jest. I oboje musieliśmy coś z tym zrobić.
Zastanawiałam się co
też powiem Piegusowi gdy go zobaczę. Jak się zachowam. Czy powinnam przytulić
go na powitanie? Podać rękę? Skinąć głową? Cholera, że też to musi być takie
pokręcone! Zgodnie z tradycją byłam kompletnie rozdarta wewnętrznie, a mętliku,
jaki panował w moim umyśle, nie sposób było w żaden sposób ogarnąć. Czy
kiedykolwiek będzie normalnie? Czy w końcu cała ta chora sytuacja się skończy i
zacznę żyć normalnym życiem? Szczerze coraz częściej zaczynałam w to wątpić.
Co najgorsze po raz
kolejny nikt nie mógł mi w tym wszystkim pomóc. Ani Adrian, ani Paulina, ani
Ryan, ani nawet Chris nie mogli zrobić nic, poza wspieraniem, dawaniem dobrych
rad. Jedynie świadomość, że są ze mną w tym momencie myślami jakoś podnosiła
mnie na duchu. Są z nami, bo w końcu Darcy to również ich przyjaciel i zależy
im również na jego szczęściu.
Tylko czym dla nas
jest szczęście? Kiedy byliśmy razem nie było wcale tak różowo. Kiedy jesteśmy
osobno sytuacja jest podobna, żeby nie powiedzieć taka sama. Tak źle i tak
niedobrze. Zdecydowanie musimy porozmawiać, znaleźć jakieś wspólne rozwiązanie
i wybrnąć z tego wszystkiego w możliwie najlepszy sposób.
Gdyby to było takie
łatwe...
*******
Piątek.
Umówiłam się z
Australijczykiem, że za około godzinę przyjdzie do mojego mieszkania.
Początkowo chcieliśmy się spotkać gdzieś na neutralnym gruncie, ale po głębszym
zastanowieniu nie był to zbyt dobry pomysł. Zbędne zainteresowanie osób
trzecich było w tym momencie rzeczą najmniej nam potrzebną, a niewątpliwie tak
by się skończyło. Już widzę ten tabun jego fanów i fanek, proszących go o
autograf, zdjęcie, zagadujących go czy najzwyczajniej w świecie gapiących się
na niego, a przy okazji na mnie, jak na obiekt w zoo. Nie, zdecydowanie
woleliśmy sobie tego oszczędzić.
Rodziców całe
szczęście nie było w domu. Jakiś czas temu zadzwonili do nich państwo
Miedzińscy, zapraszając do siebie na działkę na weekend. Z daleka wyczuwałam
tutaj wpływ Adriana, który wiedząc co jest na rzeczy, podsunął rodzicom pomysł
z tym wspólnym wypadem. Mówiłam już, że jestem wielką szczęściarą mając go koło
siebie? Cokolwiek by się nie działo zawsze mogę na nim polegać i sama nie wiem
jakim cudem uda mi się kiedyś mu odwdzięczyć za wszystko, co do tej pory dla
mnie zrobił. I robi nadal. I znając życie, w przyszłości też będzie to robił.
Taki już jest Adrian.
Tak czy inaczej,
posprzątałam cały dom, kilka razy przejrzałam wszystkie portale internetowe,
posiedziałam na facebooku i twitterze, przeczytałam kilka rozdziałów książki
Cassandry Clary, której serię Dary Anioła właśnie wałkuję, i cały czas miałam
wrażenie, że czas stoi w miejscu. Zupełnie tak, jakby dobrze się bawił widząc
mnie w takim stanie. Powiedzieć, że jestem zdenerwowana to tak jakby nazwać
rozwścieczonego grizly zdenerwowanym. Kompletnie nie mogłam sobie znaleźć
miejsca raz po raz powtarzając sobie w myślach wszystko to, co miałam zamiar
powiedzieć Australijczykowi. Kiedy przyjdzie co do czego pewnie i tak wszystko
wyleci mi z głowy, ale póki miałam okazje, wałkowałam non stop to samo.
Tak, podjęłam
decyzję. Chyba jedyną słuszną w tej sytuacji. Zdecydowałam, że czas skończyć z
tą całą przerwą, odpoczynkiem, separacją, czy jakkolwiek to nazwać i dać nam
kolejną szansę. O ile Darcy będzie nadal zainteresowany.
Doszłam do wniosku,
że to wszystko, co się teraz dookoła nas dzieje to jest jedno wielkie
nieporozumienie. Oboje się męczymy, a przecież nie o to chodzi.
Tęskniłam za nim.
Tęskniłam za jego dotykiem, za sposobem w jaki jego ramiona mnie obejmowały,
zamykając w szczelnym uścisku przez co miałam wrażenie, że odnalazłam swoje
bezpieczne miejsce na świecie. Tęskniłam za tym, jak składał pocałunki na moim
czole, jak subtelnie gładził swoimi dłońmi moje plecy. Jak bawił się moimi
dłońmi kiedy leżeliśmy razem na moim łóżku oglądając filmy na laptopie.
Tęskniłam za jego uśmiechem, za sposobem w jaki mrużył oczy kiedy usilnie
starał się być poważny, chociaż tak naprawdę miał ochotę parsknąć śmiechem. Za
tym śmiechem również tęskniłam. I za jego żartami, wesołym humorem, którym
zarażał wszystkich dookoła. Tęskniłam za jego ustami, które z taką czułością
szeptały moje imie i te dwa najważniejsze dla mnie słowa by po chwili muskać z
celebracją moje wargi. Tęskniłam za pocałunkami, wspólnymi nocami, tęskniłam za
tym jak nasze ciała idealnie do siebie pasowały.
Tęskniłam za nim
całym i za wszystkim co z nim związane i nie mogłam dłużej przed tym uciekać.
Nie mogłam udawać, że jest inaczej, skoro tak naprawdę jedyne czego pragnęłam
to znaleźć się z powrotem w jego ramionach, nie martwiąc się o to, co będzie
później.
Musiałam naprawić
naszą relację. I miałam nadzieję, że nie będę w tym osamotniona. Jedyne o czym
teraz marzyłam to to, żeby okazało się, że Australijczyk podziela moje zdanie.
I wszystko skończy
się dobrze.
*******
Punktualnie o
godzinie siedemnastej po moim mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Z głośno i
szybko walącym sercem podeszłam do drzwi, które następnie otworzyłam tylko po
to, by stanąć w końcu twarzą w twarz z facetem, który był całym moim światem.
-Cześć Lena. - zero
uśmiechu. To chyba nie wróżyło nic dobrego, prawda? "Przestań krakać!"
zbeształam samą siebie w myślach, wpuszczając Australijczyka do środka.
-Cześć Darcy, cieszę
się, że przyszedłeś. - odpowiedziałam, kierując się do mojego pokoju. Chłopak
od razu podążył za mną.
-Musimy chyba
porozmawiać, prawda? - zapytał, siadając na moim łóżku. Kiwnęłam głową zajmując
miejsce na krześle tuż naprzeciwko niemu. - Najwyraźniej mamy sobie wiele do
wytłumaczenia. - dodał po chwili. Przełknęłam nerwowo ślinę wiedząc, że to ja
powinnam zacząć mówić.
-Przede wszystkim
powinnam cię przeprosić... - zaczęłam.
-Za co? - wtrącił.
-Za ostatnie
tygodnie. Za tę całą akcję jaka jest między nami. To ja jestem tutaj głównie
winna. - chciałam kontynuować swoją wypowiedź, ale nie było mi to dane.
-A może za to, że tak
szybko pocieszyłaś się po naszym rozstaniu? - przerwał mi. Spojrzałam na niego
szeroko otwartymi oczami. - Daj spokój Lena. Nie próbuj zaprzeczać.
-Ale o co ci w tym
momencie chodzi? - kompletnie nie wiedziałam co ma na myśli.
-O ciebie mi chodzi!
O ciebie i Batchelora! - podniósł lekko głos. Jego dłonie zaczęły się
delikatnie trząść w ukrywanej złości, więc dla bezpieczeństwa splótł swoje
palce. - Spośród wszystkich facetów na świecie nie spodziewałem się, że
wybierzesz akurat tego, z którym mam tak dobre kontakty i którego uważałem za
jednego z moich najlepszych kumpli. Poważnie, nie było nikogo innego? - to nie
był Darcy, którego miałam nadzieję dzisiaj zobaczyć. Nie był uśmiechnięty, nie
emanowała z niego miłość, nie był spokojny. Ten, który siedział na przeciwko
mnie był tykającą bombą z opóźnionym zapłonem, która w każdym momencie mogła
wybuchnąć. Złość, rozczarowanie i wiele innych negatywnych emocji wprost się z
niego wylewało.
-Darcy, o czym ty
mówisz? Przecież mnie i Troya kompletnie nic nie łączyło i nie łączy! Skąd Ci
to w ogóle przyszło do głowy?
-Daj spokój, mogłabyś
przynajmniej nie udawać! Miej chociaż na tyle odwagi, żeby się przyznać!
-Ja nie.. - znowu nie
dane było mi kontynuować.
-Widziałem wasze
wspólne zdjęcia! Słyszałem relacje ludzi z tego pieprzonego klubu! Dobrze się z
nim bawiłaś? Wygląda na to, że tak, skoro wyszliście razem w szampańskim nastroju,
totalnie zalani, Bóg jeden wie gdzie. Nawet obecność Taia jakoś wybitnie wam
nie przeszkadzała! - wyrzucał z siebie słowa niczym pociski z karabinu
maszynowego. Teraz już w żaden sposób nie ukrywał swoich emocji. - Wiem, że
zostałaś u niego na noc i mogę się tylko domyślać, jak to wszystko się
skończyło. Chociaż uwierz mi, ostatnią rzeczą jakiej pragnę jest myślenie o
waszej dwójce RAZEM.
-Cholera, dasz mi coś
powiedzieć?! - ja również podniosłam głos słysząc te wszystkie brednie jakie
padały z jego ust. - Nie wiem kto nagadał Ci takich głupot, ale to wcale nie
było tak! Wpadłam na Troya i Taia całkowicie przypadkiem! Byłam u kuzynki w
Gnieźnie, postanowiłyśmy wieczorem pójść na jakąś imprezę, to wszystko! W życiu
bym się nie spodziewała, że tam na nich wpadniemy! - widząc, że już chce coś
wtrącić, tym razem to ja nie dałam mu dojść do głosu. - Owszem, bawiliśmy się
razem, owszem trochę wypiliśmy i owszem byłam z nimi w ICH hotelu, ale do
niczego nie doszło! Cholera, myślisz, że zrobiłabym coś takiego z twoim
kumplem?! Aż tak nisko mnie oceniasz?
-Nie zrobiłabyś
czegoś takiego z moim kumplem, ale z kimś dla mnie totalnie obcym już tak,
prawda?! - zapytał, a ja miałam wrażenie, jakby coś ostrego wbiło się w moje
serce i przekręciło się parokrotnie.
-Jak możesz... - w
moich oczach powoli zaczęły gromadzić się łzy.
-Jak mogę?! Kurwa,
czy ty słyszysz siebie?! - podniósł się z łóżka, krążąc nerwowo po pokoju. -
Jaki ja byłem głupi kiedy uwierzyłem, że ta cała przerwa czy co to tam między
nami było, jest po to, żeby na końcu wszystko wróciło do normy! Uwierzyłem, że
potrzebujesz tego tylko po to, żeby poukładać sobie wszystkie sprawy i
zrozumieć, że mimo wszystko mnie kochasz! Bo wyobraź sobie, że JA cię kocham!
Każdego pierdolonego dnia miałem nadzieję, że się do mnie odezwiesz prosząc
mnie o rozmowę, w której powiesz, że masz dość i że chcesz do mnie wrócić!
Każdej pierdolonej minuty miałem wrażenie, że po prostu śpię i za moment się
obudzę wtulony w ciebie, a to wszystko będzie tylko złym snem, o którym bardzo
szybko zapomnę! Wiesz jak zajebiście cieżko było mi patrzeć na ciebie, słuchać
Twojego głosu, siedzieć koło ciebie czy nawet myśleć o tobie i wiedzieć, że nie
mogę tak po prostu do ciebie podejść i pocałować kiedy będę miał na to ochotę,
albo przytulić się do ciebie kiedy tego potrzebowałem?! Bo potrzebowałem!
Potrzebowałem twojej obecności bardziej niż czegokolwiek! Mój świat się
rozpierdalał na kawałki, odsuwano mnie od składu, media mieszały mnie z błotem,
kibice traktowali jak gówno, nie mogłem się pozbierać, czułem się totalnie
zagubiony w tym wszystkim, a Ciebie nie było koło mnie, żeby powiedzieć mi, że
wszystko będzie w porządku, że mam się nie przejmować bo cokolwiek by się nie
działo, mamy siebie! Kurwa, nie było Cię, bo postanowiłaś zrobić sobie przerwę!
Po co?! Żeby przy pierwszej możliwej okazji przespać się z moim kumplem?! - ze
złości na moment zamilknął, najwyraźniej starając się uspokoić.
-Powtarzam Ci, że
między nami do niczego nie doszło, zrozumiesz to wreszcie?! - tym razem to ja krzyknęłam
- I nie rób ze mnie tej złej, bo to od samego początku była twoja wina! Jakoś
nie byłam Ci potrzebna wcześniej, kiedy coś ci nie szło! A może nie byłam ci
potrzebna do tego, o czym mówisz, bo do wyżywania się na mnie, do przelewania
na mnie swojej frustracji, złości i cholera wie czego jeszcze wydawałam się
wprost stworzona!
-Nie zmieniaj tematu!
Wiem, że wcześniej nie zawsze zachowywałem się odpowiednio, ale przecież cię
przeprosiłem! Powiedziałem, że się zmienię, ale ty nawet nie chciałaś o tym słuchać,
od razu wyjeżdżając z całym tym pierdoleniem o spojrzeniu na to wszystko z
dystansu i czasu do namysłu!
-A ty powiedziałeś,
że to rozumiesz! - również wstałam ze swojego miejsca, stając niedaleko niego.
-A co innego miałem
Ci powiedzieć?! Że się nie zgadzam?! Przecież i tak zrobiłabyś po swojemu! Moje
zdanie kompletnie się w tamtym momencie nie liczyło! Poza tym przez cały czas
myślałem, że to jest tylko taka chwilowa sytuacja i wszystko wróci do normy
szybciej niż zdążę pomyśleć! Najwyraźniej tylko jedno z nas tego pragnęło. Ty
najwyraźniej bawiłaś się w tym czasie wprost szampańsko!
-Jesteś egoistą!
Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że świat nie kręci się dookoła Ciebie?! Są na
świecie jeszcze inni ludzie!
-Jestem egoistą bo
co? Bo cię kocham i chciałem, żebyś do mnie wróciła? Świetnie, mogę być sobie
pierdolonym, zajebiście egoistycznym egoistą, ale w takim razie, kim jesteś ty?
Bawiłaś się mną! Dałaś mi złudną nadzieję na to, że znowu będziemy razem
podczas gdy tak naprawdę wcale tego nie chciałaś! Przyznaj się, że taka jest
prawda!
-Nawet nie wiesz jak
bardzo się mylisz... - nie miałam siły już krzyczeć. Nie miałam siły już
totalnie na nic. Z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy, a za nimi pojawiła się
lawina następnych. Nic nie jest takie, jakie powinno być!
-Jakoś ciężko mi w to
uwierzyć. - on również przestał krzyczeć, ale złość ani trochę go nie opuściła.
- Przyszedłem tutaj z myślą, że wyjaśnimy sobie to wszystko i będzie tak jak
dawniej, ale najwyraźniej się przeliczyłem. I wiesz co? Chyba nie żałuję, że
stało się tak jak się stało. Bo wiesz co? Tym razem to ja potrzebuję przerwy. I
to długiej przerwy! - mój umysł pracował na zwolnionych obrotach, serce cały
czas krwawiło, płuca zdawały się przestać pracować, podobnie jak reszta
organów. - To koniec, Lena. Mam dość. - dodał, po czym nie czekając na żadną
moją reakcję wyszedł z mojego pokoju, a następnie z mieszkania.
Wyszedł z tej chwili,
z tego momentu, wyszedł z mojej miłości, a co najważniejsze: wyszedł z mojego
życia.
Tak po prostu.
Wyszedł.
I tym razem miałam
wrażenie, że zrobił to na dobre.
*******
Burzliwy, pełen
niespodzianek, dziwnych rozstrzygnięć i emocji sezon żużlowy 2010 dobiegł
końca. Dla jednych pechowy, dla innych wręcz przeciwnie. Zawodnikami,
działaczami i kibicami, którzy cieszyli się najbardziej po ostatnim biegu byli
Ci z Leszna, zdobywcy złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. W pięknym
stylu wywalczyli pierwsze miejsce, rozpoczynając swoją drogę ku złota od
pokonania zespołu toruńskiego w półfinale, a następnie w pięknym stylu radząc
sobie z żużlowcami z Myszką Miki na plastronie, jeżdżącymi dla Zielonej Góry.
Brąz ostatecznie
przypadł ekipie z grodu Kopernika, która podłamana porażką z Lesznem poradziła
sobie po raz kolejny w rundzie play off z drużyną z Wrocławia. W obu meczach
padł wynik 47:43 dla gospodarzy, ale z racji tego, że to Toruń zajmował wyższe
miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej, to na ich piersiach zawisnął medal z
brązowego kruszcu. To tylko trochę załagodziło gorycz porażki, bo tak naprawdę w
każdym sezonie ambicje zawodników jak i kibiców są znacznie większe. Jest
medal, ale nie ten, którego wszyscy by oczekiwali. Trudno się więc dziwić, że
nikt nie był do końca szczęśliwy z takiego przebiegu wydarzeń.
Niewątpliwym ojcem
sukcesu w meczach o trzecie miejsce był Ryan Sullivan, który na wyjeździe
przywiózł 13 punktów, podczas gdy w Toruniu udowodnił, że opinia, jakoby był
królem MotoAreny jest jak najbardziej słuszna, przywożąc czysty komplet 15
punktów w pięciu startach. Niestety oczekiwania kibiców kompletnie zawiódł
Wiesław Jaguś. Mały Rycesz w dwumeczu wywalczył tylko 3 punkty i to wszystkie
na wyjeździe. Dwa zera na domowym torze to na pewno coś, co nie wróżyło zbyt
dobrze na przyszłość. Zresztą, sam zawodnik był takim stanem rzeczy podłamany i
w jego ekipie coraz częściej padały słowa: "zakończenie kariery".
Nikt tak naprawdę nie brał tego chyba na poważnie, w końcu Toruń to Jaguś!
Wychowanek, ikona, legenda, która całe swoje życie poświęciła jednej,
macierzystej drużynie. Lojalność, wola walki, przywiązanie do tradycji i barw
to coś, co w dzisiejszych czasach wielkiego pieniądza nie spotyka się zbyt
często. Wszyscy mieli nadzieję, że w sezonie 2011 zobaczymy tego filigranowego
zawodnika ponownie, że będzie cieszył nasze oczy swoją jazdą, przywożąc cenne
punkty dla naszej drużyny.
Chris, Adrian i Hans
zanotowali przeciętne wyniki. Nie można powiedzieć, że były złe, bo takie nie
były, ale z kolei absolutnie każdy wiedział, że stać ich było na wiele więcej.
Tak czy inaczej, przyczynili się swoją jazdą do zdobycia brązu i to
najważniejsze.
Nawet Emil Pulczyński
dołożył do dorobku drużyny cenne punkty co dobrze wróżyło na przyszłość, dla
tego młodego zawodnika. Toruń zawsze słynął z dobrych juniorów i zanosiło się
na to, że Emil będzie jednym z nich. I oby tak się stało!
Jednakże żadna z tych
osób i rzeczy nie zwróciła na siebie tak dużej uwagi jak młody, niepokorny
żużlowiec z Australii. Oczy całego żużlowego świata były skierowane na niego,
kiedy to w trakcie pierwszego meczu o brąz puściły mu nerwy. Doszło między nim
a kierownictwem klubu do nieprzyjemnej sytuacji, po której prezes klubu, Jacek
Gajewski, otwarcie przyznał, że Darcy nie ma co liczyć na miejsce w składzie
drużyny Torunia.
Zresztą, sam zawodnik
w jednym z wywiadów nie krył swojego rozgoryczenia i złości mówiąc, że nie chce
startować w Toruniu, że chce zmienić klub i środowisko.
Media oczywiście
prześcigały się w podawaniu powodów całej tej sytuacji. W internecie aż huczało
od wiadomości jakoby Darcy wypiął się na klub odmawiając jazdy w meczu
wyjazdowym we Wrocławiu podczas gdy drużyna walczyła o jak najlepszy rezultat.
Gdzie indziej z kolei pisało, że to prezes nie puścił go dalej do wyścigów.
Ktoś inny natomiast połączył te dwie wersje, w której wyszło na to, że prezes
po dwóch jedynkach przywiezionych przez Warda nie wpuścił go dalej, a kiedy
sytuacja zrobiła się napięta, to Darcy poproszony o jazdę, odmówił współpracy.
Wersji było wiele,
jak było naprawdę wiedzą tylko wtajemniczeni, faktem jest jednak, że dni Warda
są w Toruniu policzone i najprawdopodobniej w przyszłym sezonie nie zobaczymy
go z Aniołem na plastronie. W grę wchodzi wypożyczenie, bo nadal ma ważny
kontrakt z klubem.
Faktem jest też to,
że Australijczykowi było to wszystko na rękę. Chciał zmienić klimat. Chciał
odpocząć od Torunia, od presji, od wymagań, od ciągłej nagonki na jego osobę,
od tego całego szumu, jaki wytworzył się wokół jego osoby.
Chciał wyjechać bo
wiedział, że w Toruniu nic go już nie trzyma. Rozstanie z Leną mimo wszystko
bolało i nie chciał spotykać jej na każdym kroku. Podjęli, a raczej on podjął
taką, a nie inną decyzję i teraz musi się jej trzymać.
Od czasu tego
feralnego popołudnia, kiedy to spotkali się w jej mieszkaniu, nie zamienił z
nią ani słowa. Kiedy widział ją na stadionie odwracał wzrok w drugą stronę. Nie
chciał kolejny raz przechodzić przez to wszystko. Chociaż cholernie za nią
tęsknił, cholernie chciał do niej podejść, pocałować i powiedzieć, że ma w
dupie to co było wcześniej, bo chce być z nią dalej, to nigdy nie zdecydował
się na wypowiedzenie tego na głos. Nie w tym momencie.
Teraz jedyne o czym
myślał to powrót do słonecznej Australii, poukładanie swoich spraw i powrót do
formy. Chciał się znowu bawić żużlem, a nie traktować tego jak przykry
obowiązek, który za każdym razem sprawiał mu coraz więcej trudu i przysparzał
kolejnych powodów do złości. Wiedział, że jedynym sposobem na to, aby powrócić
do tego, co było wcześniej, jest wyrzucenie z głowy wszystkich niepotrzebnych
myśli, których nazbierało się zdecydowanie za dużo. Właśnie dlatego zmiana
otoczenia miała być dla niego najlepszym wyjściem.
Najlepszym z
możliwych.
Najlepszym dla nich
obojga.
Co zaś się tyczy
Leny... Z nią sprawa również nie wyglądała zbyt kolorowo.
Po raz kolejny
zamknęła się w swoim świecie pełnym niezliczonej ilości przepłakanych
wieczorów, bezsennych nocy, męczących dni i tak w kółko. Nawet Adrian niewiele
mógł w tej kwestii zaradzić i za każdym razem przeklinał sam na siebie, że
pozwolił brunetce kiedykolwiek związać się z Australijczykiem. Albo, że pozwolił
jej po pierwszym rozstaniu cokolwiek naprawiać.
Z każdym dniem jednak
było lepiej. Nie było spektakularnej poprawy, nadmiaru radości, miliona
uśmiechów i ogólnej wesołości, ale zdecydowanie było lepiej. Skończyły się
przepłakane noce, albo po prostu zmniejszyła się ich częstotliwość. Nauczyła
się żyć na nowo z daleka od zwariowanego chłopaka z Brisbane. Nie było to
życie, którego pragnęła, ale mimo wszystko, musiała w końcu odnaleźć się w
nowej rzeczywistości. Nie miała wyjścia. Nie mogła dłużej swoim zachowaniem
ranić innych, a to właśnie robiła. Jej płacz nie był tylko jej utrapieniem.
Adrian, Paulina, Ryan, Chris, nawet jej rodzice, przeżywali to równie mocno jak
ona. Ostatnią rzeczą jaką chciała, było ranienie najbliższych jej osób, które
zawsze, w każdej chwili jej życia byli z nią, pomagali jej kiedy upadała,
cieszyli się jej radością, świętowali jej sukcesy, smucili jej smutkiem i
martwili jej problemami. Zdecydowała, że koniec z użalaniem się nad sobą. Świat
się nie rozpadł, czas nie stanął w miejscu. Wszystko biegnie dalej, a ona nie
może udawać, że jej to nie dotyczy.
Wiedziała, że z
biegiem czasu wszystko wróci do normy. Musiała się tylko uzbroić w cierpliwość.
Oboje musieli uzbroić
się w cierpliwość, bo oboje przeżywali to na swój sposób. Oba światy w pewien
sposób się rozpadły, oba serca krwawiły, oba umysły wariowały i w przypadku obu
wszystko w końcu musiało się odmienić. Byli tylko kolejnymi ludźmi, którzy
przeżyli w swoim życiu upadek i podobnie jak inni mieli się z tego podnieść.
Pytanie tylko w jakim
stanie się podniosą? Jak bardzo ich to zmieni? Jak wiele rzeczy w ich życiu
będzie inne?
Na wiele pytań nie
znali jeszcze odpowiedzi, ale wiedzieli jedno. Ta ciężka lekcja życia nauczy
ich wiele. Sprawi, że będą patrzeć na świat inaczej, że będą postrzegać pewne
sprawy w zupełnie inny sposób.
Nikt nie wie co los
zgotował dla nich na przyszłość. Nie wiedzieli, co na nich czeka. Czy będzie to
coś złego, czy coś dobrego? Czy ich drogi znowu się spotkają, czy może rozeszły
się już na dobre?
Jedyne co wiedzieli
to to, że wszystko jest teraz w ich rękach i to do nich należy kierowanie swoim
życiem.
Upadli. Podnieśli
się. Żyją.
A to najważniejsze.
*******
Przyznam się szczerze, bez bicia, że jestem zadowolona z tego rozdziału. Naprawdę.
Pisałam go cholernie długo, cholernie wiele razy kasowałam kolejne zdania, zmieniałam plan, koncepcję, zamysł, zmieniałam wypowiedzi, styl i w końcu ogólną kompozycję, ale jest.
I cholernie się z tego cieszę, bo to od początku miało wyglądać właśnie tak :)
PS: Aussie, Aussie, Aussie oi! oi! oi! Uwielbiam tych gości mówiłam to już? <3
PS2: dzisiaj mecz z Tarnowem, a ja mam stresa jakby to był finał O_O
PS3: dedykacja dla Was wszystkich! Proszę, nie zabijajcie mnie :D
PS4: Hotki, dzisiaj meeting! <3
PS5: epilogu spodziewajcie się w następną sobotę i wtedy też zamierzam trochę dłużej się rozpisać :)
Lov ya!
http://twitter.com/nikax92
I co mam napisać? Brak słów! Jesteś genialna! Mówię serio i bez bicia. ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać epilogu i tego jak zakończy się opowiadanie, którego będzie mi brakować z całego serca. ;c
W głębi duszy mam nadzieję, że wstawisz coś nowego. ;)
Pozdrowienia ;*
nfgjdfgjdfxjg rozwaliłaś system! <3
OdpowiedzUsuńczekam na epilog *.*
nie dostałaś w plapsko bo byśmy z Mon jeszcze dostały zakaz stadionowy or something xD
OdpowiedzUsuńto ,że umiesz pisać to wiesz ,ale liczę pozytywny , POZYTYWNY , P O Z Y T Y W N Y
P
O
Z
Y
T
Y
W
N
Y
epilog :D musiałam aż Ci przeliterować :D
to kisski ! <3
Dużo się tutaj działo.
OdpowiedzUsuńDarcy, ogarnij się! Naprawdę myślisz, że Lena mogłaby pójść do łóżka z Batchelorem?! Dobra, teoretycznie niby spali razem, ale żadnego seksu nie było! No sorry, ona nie jest Tobą. Tak wiem, jestem okrutna
Cały czas nie mogę pogodzić się z tym, że został już tylko epilog :( Mam nadzieję, że skończy się dobrze. No bo przecież oni są dla siebie stworzeni.
poleciałaś w tym rozdziale :O :O :O : O :O : O: O
OdpowiedzUsuńszacun NIKA:O
LKF <3