sobota, 29 marca 2014

Twenty forth

Cały następny dzień spędziłam praktycznie nie wychodząc z pokoju poza momentami, w których było to absolutnie konieczne. Zresztą, poza wizytami w łaziencie pewnie w ogóle bym nie wystawiła nawet palca poza obręb pomieszczenia, ale babcia nie przyjmowała do wiadomości tego, że nie jestem głodna, albo że zjem później.
Adrian dzielnie dotrzymywał mi towarzystwa nie zważając na to, że byłam w tak beznadziejnym nastroju. A uwierzcie mi, to zdecydowanie nie było nic wspaniałego.
Mój nastrój wahał się prawie tak, jak kobiecie w ciąży. W jednej chwili wyzywałam na wszystko na co tylko się dało, by w następnej kolejny raz wylewać łzy w bluzę Adriana, szukając schronienia w jego bezpiecznych, opiekuńczych ramionach. Chwilę później wmawiałam sobie, że to przecież nie jest koniec świata, że to da się jakoś załatwić i na mojej twarzy pojawiały się zalążki uśmiechu, które zaraz były zastępowane grobową miną i całkowitym milczeniem kiedy do głosu dochodziła inna myśl, a mianowicie, że to wcale nie będzie takie proste.
Aż dziwne, że od tego wszystkiego nie zwariowałam.
W głowie cały czas szumiały mi słowa Adriana, że powinnam jak najszybciej to wszystko zakończyć. Problem polegał na tym, że łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić. Argumenty jakie mi brunet przedstawiał były jak najbardziej trafne i gdybym mogła spojrzeć na to z perspektywy biernego widza to na pewno podpisałabym się pod nimi obiema rękami bez mrugnięcia okiem. Tyle, że akurat ta rola nie przypadła mi w udziale. To ja grałam w całej tej sytuacji jedną z dwóch głównych ról i to ja miałam teraz większy wpływ na nadchodzący scenariusz. To do mnie należał kolejny ruch, a cały problem skupiał się na tym, że kompletnie nie wiedziałam jaki on będzie. Miałam do wyboru dwie drogi, całkowicie sobie przeciwstawne i musiałam spośród nich wybrać tę jedną, właściwą.
Tylko która z nich jest ta właściwa?
To jest dobre pytanie.


***


-Nie wiem Paulina. Naprawdę nie wiem co ja mam jej poradzić, ani co powiedzieć żeby czuła się lepiej. - westchnął z rezygnacją Adrian. Od godziny siedział w salonie mieszkania Ryana i Pauliny i razem z nimi debatował nad sytuacją Leny i Darcy'ego. Brunetkę zostawił pod opieką swojej babci, jednak jeszcze dzisiaj miał zamiar tam wrócić. Nie byłby w stanie zostawić jej samą sobie w takim stanie, w jakim się obecnie znajdowała. Nawet przez myśl mu to nie przeszło. - Wczoraj byłem tak bardzo wściekły, że nagadałem jej, żeby jak najszybciej wybiła go sobie z głowy, a teraz sam nie wiem czy to był dobry pomysł. - opuszkiem palca wskazującego gładził brzeg kubka wypełnionego kawą.
-I myślisz, że ona się do tego zastosuje? - blondynka spojrzała na niego z powątpiewaniem. - Nawet w kosmosie wszyscy chyba wiedzą, że ona ma do niego ogromną słabość i że musiałby się stać nie wiadomo jaki kataklizm, żeby ona z nim zerwała.
-Tym bardziej, że Darcy nie podziela twojego zdania. - wtrącił się Ryan. - Gadałem z Chrisem, który stwierdził, że Darky seryjnie się tym przejął i zdecydowanie nie ma zamiaru odpuścić. A już na pewno nie bez walki.
-A nie myślicie, że dla niego to będzie jakaś nauczka? - zasugerowała Paulina. - No wiecie, zda sobie sprawę, że jak tak dalej będzie postępował to naprawdę ją straci. - dodała dla wyjaśnienia.
-A mało miał takich nauczek? - prychnął Adrian. - Przypomnij sobie ile razy się kłócili i potem wystarczyło, że ją w ten swój sposób przeprosił, a ona momentalnie mu wybaczała. Pewnie myśli, że teraz będzie tak samo.
-Póki co na pewno jest zdziwiony i chyba lekko przestraszony tym, że Lena nie chce nawiązać z nim żadnego kontaktu. To przynajmniej jest jakąś nowością. - stwierdził Ryan. - Ten dzieciak to chyba nigdy nie dorośnie. - dodał, kiwając z politowaniem głową.
-Kurde, szkoda by było, mimo wszystko, jakby się rozstali. - tym razem to Paulina głośno westchnęła. - Poza tymi niezbyt ciekawymi momentami tworzyli naprawdę zgraną parę.
-Ja tam cały czas twierdzę, że mimo twojego zdania ona i tak mu wybaczy. - Australijczyk spojrzał przelotnie na Miedziaka.
-I sam już nie jestem pewny które wyjście byłoby dla niej lepsze. - Adrian upił łyk ze swojej kawy. - Czy żeby dalej brnęła w ten związek z nadzieją, że tym razem naprawdę będzie inaczej, czy żeby pocierpiała trochę po zerwaniu, ale później ułożyła sobie życie na nowo.
-Tylko nie zapominajmy, że nawet jeśliby się rozstali to siłą rzeczy i tak cały czas by na siebie wpadali, a to w żadnym wypadku nie byłoby dobre dla obojga. - słusznie zauważyła Paulina. - Oboje są naszymi przyjaciółmi i cokolwiek by nie zrobili, my musimy ich w tym wspierać. Nie możemy się od jednego z nich odwrócić tylko dlatego, że nie byliby w stanie spędzać wspólnie czasu. Darcy nawalił, ale to nie znaczy, że trzeba go z tego powodu napiętnować i się od niego odwrócić.
-Nasze gadanie i tak tutaj nic nie da. Sami muszą to załatwić między sobą. - powiedział Ryan, przytulając jedną ręką blondynkę, której oczy zaczęły niebezpiecznie błyszczeć, i trudno było się z tym stwierdzeniem nie zgodzić.
Czegokolwiek by oni nie chcieli, jakiekolwiek rady by dawali i choćby siedzieli w tej kuchni jeszcze długie godziny, debatując nad przyszłością, ostateczne rozwiązanie nie leży w ich zakresie.


***


Kolejny dzień zaczął od bezsensownego siedzenia na kanapie w salonie i wpatrywania się w powtórkę jakiegoś beznadziejnego programu rozrywkowego w telewizji. Kompletnie nie wiedział o co w nim chodzi i w sumie bez różnicy było mu w tym momencie na co patrzy. Równie dobrze mógłby oglądać program o życiu religijnym żółwi z Galapagos, albo program erotyczny z półnagimi blondynkami. Ani trochę by go to nie zaciekawiło. Zupełnie nieświadomie bawił się swoim telefonem cały czas mając nadzieję, że Lena w końcu zechce z nim porozmawiać.
Dzisiaj jest środa, a więc nie może z nią nawiązać kontaktu już od czterech dni i powoli naprawdę zaczyna wariować. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie może znaleźć sposobu aby przekonać dziewczynę, żeby przynajmniej zgodziła się z nim porozmawiać. Byłby to pierwszy krok na drodze do pogodzenia się, bo zupełnie nie wyobrażał sobie innego scenariusza. Lena z nim nie zerwie. Nawet nie ma takiej opcji.
-Naprawdę to oglądasz? - do salonu wszedł Chris, wyrywając go tym samym z zamyślenia. Ubrany był tylko w krótkie spodenki, a lewą dłonią  tarł oko, co było niezbitym dowodem na to, że dopiero wstał. - Stary, staczasz się. - westchnął głośno siadając na ciemnej kanapie koło przyjaciela. - Spałeś dzisiaj coś w ogóle?
-Padłem jakoś po 2, ale obudziłem się chwilę po 6. - odpowiedział. - Zwariować można.
-A Lena? Odzywała się coś? - widząc, że młodszy z Australijczyków kiwa przecząco głową, Chris zaklął pod nosem, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. - Co się z tą dziewczyną dzieje?
-Z tobą też się nie kontaktowała? - zapytał, a w jego głosie chyba każdy byłby w stanie wyłapać tę nutkę nadziei, że może chociaż z nim rozmawiała.
-Nic a nic. - odpowiedział, na co Ward z rezygnacją spuścił głowę. - Zresztą Adrian tak samo. Napisał mi tylko smsa, że mamy sobie na razie dać spokój i przestać zasypywać ich wiadomościami. - ponownie się skrzywił. - Naprawdę, momentami jest z niego kretyn do kwadratu.
-Sześcianu chyba. - prychnął ze złością Darcy. - Dam sobie głowę uciąć, że nakręca Lenę przeciwko mnie. Pewnie dlatego cały czas nie mogę się z nią skontaktować. Siedzi razem z nią i wbija jej do głowy jakim to jestem potworem i jak to dobrze zrobi, zrywając ze mną wszelkie kontakty. - burknął.
-Odczekaj chwilę, Lena sobie wszystko poukłada, zdąży zatęsknić i wtedy na bank zadzwoni. - poklepał go pocieszająco po ramieniu. - W sumie to może nawet lepiej, że teraz się nie odzywa. - widząc zdziwiony wzrok Darcy'ego, szybko dodał: - No bo zobacz, uleci z niej wściekłość i powróci racjonalne myślenie, a co za tym idzie jest większa szansa na to, że bardzo szybko to załatwicie. Gdybyś porozmawiał z nią jak była zbyt nabuzowana to to mogłoby się źle skończyć.
-Może masz rację... - Ward wzruszył ramionami, nadal obracając telefon w dłoni. - Tylko mogłaby chociaż dać znać, że nic jej nie jest, że potrzebuje czasu, że porozmawiamy, ale jeszcze nie teraz. Mogłaby napisać cokolwiek! To milczenie jest chyba bardziej dobijające niż gdyby miała mnie zbluzgać od góry do dołu.
-Cierpliwości stary. - powiedział Chris i już miał dodać coś jeszcze, kiedy przerwał mu dźwięk telefonu. Oboje z zaskoczeniem spojrzeli się na urządzenie, spoczywające na dłoni Darcy'ego.
-O kurwa, Lena! - wykrzyknął tylko i pospiesznie odebrał, nie zwracając uwagi na lekko trzęsące się dłonie. - Matko Lena, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że dzwonisz!
~Sama nie wiem dlaczego to robię. - usłyszał po drugiej stronie jej przybity głos i momentalnie poczuł, jakby ktoś kopnął go z całej siły w żołądek. - W sumie nawet nie wiem co chcę ci powiedzieć...
-Nie musisz nic mówić! Pozwól mi tylko to wszystko wyjaśnić. - wstał z kanapy i zaczął spacerować po salonie, nerwowo przeczesując wolną dłonią swoje rozczochrane włosy. - Proszę tylko o kilka minut uwagi, a potem sama zdecydujesz co z tym wszystkim zrobić. - słysząc, że dziewczyna po drugiej stronie cały czas milczy, przełknął głośno ślinę i kontynuował: - Sam nie wiem czy jest coś, co mogę powiedzieć na swoje wytłumaczenie. To co zrobiłem było totalnie głupie, bezmyślne i potworne. Byłem kompletnie pijany i naprawdę nie pamiętam, że coś takiego w ogóle miało miejsce. - brunetka najwyraźniej chciała coś wtrącić i on doskonale wiedział, co to by było. - Wiem, to totalnie marna wymówka i jestem głupi, że w ogóle ją wyciągnąłem, ale takie są fakty. - westchnął głośno. - Lena, naprawdę cię przepraszam... Jestem kretynem, ale mimo wszystko kretynem, który Cię kocha. I jest mi cholernie przykro z powodu tego, co się stało.
~Darcy... - był święcie przekonany, że drżenie jej głosu spowodowane jest płaczem. Gdyby miał teraz pod ręką coś, czym mógłby rzucić, zdecydowanie by to zrobił. - Nadal nie wiem co mam ci powiedzieć. Fakt, że się spiłeś nie może cię cały czas tłumaczyć.
-Wiem. - przymknął oczy, zaciskając dłoń w pięść. - Nic innego nie mam na swoje wytłumaczenie. Przepraszam...
~Nie wiem, czy to cokolwiek w tym momencie między nami zmienia. - ona również westchnęła.
-Zrywasz ze mną? - waga tych słów, które powiedział na głos, niemal powaliła go na kolana. Proszę, niech to nie będzie prawda. Niech ona tego nie wypowie.
~Nie wiem. - usłyszał po chwili. A więc jeszcze nie wszystko stracone. Z trudem powstrzymał westchnienie ulgi, ale w środku poczuł, jakby ktoś przestał żonglować jego wnętrznościami. - Muszę to przemyśleć, pozbierać myśli i wtedy zdecyduję co będzie z nami dalej. - dodała, odchrząkając lekko.
-Poczekam tyle ile będzie trzeba. Tylko proszę cię, przemyśl to dobrze. I pamiętaj, że moje uczucia cały czas pozostaną bez zmian. - sam nie wiedział co jeszcze powiedzieć, żeby przekonać ją by nie zakończyła ich związku. Czy są w ogóle jakieś specjalne słowa, które idealnie pasują do tej sytuacji? Nie miał pojęcia, ale wiedział, że musi powiedzieć coś więcej. - Kocham cię.
~Ja... - przymknął oczy z myślą, że być może wypowie te dwa magiczne słowa. I wszystko będzie dobrze. - Muszę kończyć. Trzymaj się Darcy.
-Ty też, skarbie... - chciał dodać coś jeszcze, ale po drugiej stronie dało się słyszeć tylko dźwięk zakończonego połączenia.
Usiadł na kanapie, w dłoni cały czas ściskając swój telefon i zamykając oczy.
-Będzie dobrze stary. - Chris widząc w jakim stanie jest przyjaciel, nie pytał go o nic. Bynajmniej nie w tej chwili. Najwyraźniej to wcale nie była rozmowa, którą należy zaliczyć do kategorii miłych, ani takich, które dobrze wróżą na przyszłość. Jeśli będzie chciał mu o tym opowiedzieć zrobi to, bez jego nalegania.
-Ona chce ze mną zerwać, rozumiesz to? - Darcy podniósł na bruneta swój przestraszony wzrok zagubionego w wielkim świecie chłopczyka. Strach, to było zdecydowanie to, co teraz dominowało w jego spojrzeniu. - Zastanawia się nad tym, czy mnie zostawić. Kurwa, przecież ona nie może mnie zostawić! - ostatnie zdanie wykrzyczał. Zupełnie jakby chciał przekonać cały świat, a przede wszystkim samego siebie, że to prawda.
-I na pewno tego nie zrobi. - Chris nadal twardo obstawał przy swoim. - Za bardzo jej na tobie zależy, żeby to zrobić. Daj jej czas. - powtórzył kolejny raz w ciągu tych kilku dni.
-Chyba na razie na nic innego nie mogę liczyć. - stwierdził, opierając się plecami o oparcie kanapy, odrzucając głowę do tyłu i bezmyślnym wzrokiem wpatrując się w biały sufit ich salonu.
A w jego myślach po raz kolejny pojawiły się ich wspólnie spędzone, szczęśliwe chwile. Miał tylko nadzieję, że nie będą one ich ostatnimi.

'Chcę wierzyć w słońce, nie chcę już wierzyć w chmury...'





*******
Aussie, Aussie, Aussie! Oi! oi! oi!
Nic dodać nic ująć, Darcy i Chris wymiatają, moje gardło płacze, moje nogi płaczą, moje ręce płaczą, ale duma rozpiera mnie od środka tak, że bardziej już się nie da!
Dedykacja? Dla wszystkich wspierających Aussie Team!
Nie ma lepszych! <3
PS: mam jakiś milion pomysłów na nowe opowiadanie i oczywiście nie wiem na co się zdecydować ugh! -.-
PS2: mało tego, mam nawet pomysł żeby kontynuować ten o.O
PS3: no i sama nie wiem, pisać nowe, pisać dalej te.. dżizas -.-
PS4: jutro trzymamy kciuki za Adriana i jego eliminacje do Złotego Kasku! Dasz radę Miedziak! <3
PS5: naprawdę uwielbiam tę naszą zwariowaną dwójkę <3


https://twitter.com/nikax92

niedziela, 23 marca 2014

Twenty third

Od dobrej godziny w pokoju panowała cisza, przerywana tylko odgłosem delikatnego pociągania nosem. Leżałam na łóżku szczelnie wtulona w bluzę Adriana i wylewałam w nią łzy. Brunet ledwo przyjechał do babci, a od razu mocno mnie do siebie przytulił, nie mówiąc ani słowa. Zamknęliśmy się w pokoju i od razu zajęliśmy miejsce leżące na łóżku. No i oczywiście, niewiele mi było potrzeba, do ponownego rozklejenia się jak dziecko.
-Czemu wszystko musi się zawsze tak koncertowo pierdolić kiedy zaczyna się już wychodzić na prostą? - westchnęłam głośno, ocierając rękawem bluzy mokre policzki. Podczas rozmowy z babcią najwyraźniej uzupełniłam już zapasy łez, bo teraz ponownie lały się kropla za kroplą, jak taki miniaturowy wodospad.
-Naprawdę nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. - Adrian swoją dłonią gładził moje plecy. - Darcy to kompletny świr i nie powinnaś wylewać przez niego ani jednej łzy, ale wiem że łatwiej to powiedzieć, a trudniej zrobić. Ten kretyn jeszcze nie raz i nie dwa będzie sobie pluł w brodę za to co zrobił. - nie musiałam na niego patrzeć żeby wiedzieć jak bardzo jest wkurzony. Sama jego spięta sylwetka świadczyła, że złość wprost rozsadza go od środka. - A ty w tym czasie musisz być twarda i nie dać się złapać na te jego słodko-zbite oczka i kilka głupich 'przepraszam'. - dodał.
-Uważasz, że powinnam sobie odpuścić? - odsunęłam się od niego delikatnie, patrząc mu prosto w oczy.
-Oczywiście, że tak! - odpowiedział takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Nie uważasz, że w tym momencie pewna granica została przekroczona? - kontynuował chwilę później. - Darcy musi w końcu zrozumieć, że świat nie kręci się tylko wokół niego i jego zachcianek. Według mnie i tak za dużo razy mu wybaczałaś i dawałaś kolejną szansę. Nie skorzystał żadnej z nich więc według mnie nie ma nad czym się dłużej zastanawiać.
-Mówisz całkowicie coś innego niż babcia. - westchnęłam głośno.
-Nie zapominaj też, że babcia od kilku lat powtarza, że następnym razem spotkamy się na naszym ślubie. - słusznie zauważył. - Poza tym ona nie jest tak bardzo w ten temat wkręcona więc myśli, że sprawa nie przedstawia się aż tak tragicznie. Zresztą, ona we wszystkim szuka pozytywów i dla niej nie ma spraw, których nie można załatwić tak, żeby skończyło się happy endem. Znasz ją.
-Matko, kompletnie sobie nie wyobrażam tego, że nas miałoby nie być już razem. - na samą myśl o tym, że rozstanę się z Darcym na poważnie, chciało mi się i płakać i śmiać. Sama nie wiem co bardziej. - To brzmi totalnie absurdalnie!
-Lena, ani ja ani ktokolwiek inny nie może tej decyzji podjąć za ciebie. To już leży w twojej mocy. Ale z tym Darcym, który jest teraz, to ja nie wróżę ci świetlanej przyszłości. Póki co jest to zwyczajny, egoistyczny dzieciak, dla którego nie liczy się nic poza dobrą zabawą i nie przejmowaniem się problemami jeżeli jakiekolwiek się pojawiają. Przepraszam, że mówię o tym tak otwarcie, ale naprawdę nie chcę żebyś przez niego cierpiała chociażby minutę więcej, tak, jak robisz to właśnie teraz.
-To akurat będzie misja prawie niewykonalna nawet jeśli zrobię tak jak mi radzisz. - ponownie westchnęłam głośno.
-Wiem, ale lepiej przemęczyć się teraz trochę, zaleczyć rany i zacząć żyć od nowa, a nie w kółko przechodzić przez to samo. - nadal upierał się przy swoim. - A biorąc pod uwagę, że Darcy to Darcy, to jestem pewny, że jeszcze nie raz i nie dwa miałabyś powody do płaczu.
W sumie, nie mogę się zbyt specjalnie dziwić tokowi myślenia Adriana. Jest ze mną przez cały czas więc doskonale wie, jak bardzo przeżywałam każdą porażkę w związku moim i Darcy'ego. Jak bardzo czułam się zdołowana, przybita, niezdolna do normalnego funkcjonowania za każdym razem, kiedy mój chłopak najzwyczajniej w świecie mnie olewał, albo traktował jak worek treningowy. Na początku zachęcał mnie do jakiegoś dialogu z Australijczykiem, do wyprostowywania naszych spraw, ale w miarę kolejnych kłótni jego zapał znacznie malał. W pewnym momencie miarka się przebrała i nie mógł tego dłużej tolerować. Właśnie taki jest Adrian.
Martwi się o mnie, chce dla mnie jak najlepiej więc to zrozumiałe, że w jakiś sposób stara się mi pomóc. Skoro wspólne rozmowy z Australijczykiem nie pomogły, kolejne dawane szanse też nie zdały egzaminu, to miałam już zawężone pole działania, co robić dalej. Według Adriana najlepszym wyjściem będzie zerwanie z tym wszystkim, jakkolwiek strasznie by to nie brzmiało.
Bo to brzmi strasznie! Do tej pory, nawet kiedy się kłóciliśmy, to zawsze gdzieś miałam tę myśl, że zgodnie z tradycją jakoś z tego wybrniemy. Że to jest tylko zwykła kłótnia, która w niczym nam nie zagrozi, może poza chwilowym spokojem. Że minie trochę czasu i wszystko wróci do normy, zupełnie tak samo, jak za każdym razem, a my znowu będziemy mogli być szczęśliwi będąc razem. I niby w tym momencie miałabym się dobrowolnie tego zrzec? Zapomnieć o tym wszystkim, co przez cały ten czas było między nami i otworzyć w swoim życiu kolejny etap, w którym zabrakłoby miejsca dla Darcy'ego? Kompletnie nie mogłam sobie tego wyobrazić. Nie mogłam i chyba nawet nie chciałam.
Ale Adrian chyba ma jednak trochę racji.
Chcąc nie chcąc bez zbędnego namysłu mogłam podać mnóstwo sytuacji, w których Darcy zawalił. Momenty, w których zapominał o mnie, skupiając się całkowicie na sobie, chwile w których wyżywał się na mnie za wszystkie swoje niepowodzenia, jego dziwne odzywki, zachowanie, skłonność do ciągłego imprezowania. Mogłam bez problemu przypomnieć sobie obrazy, które przedstawiały mnie zalaną łzami wywoływanymi przez Australijczyka. Wszystkie nieprzespane noce, złe humory, momenty słabości, niemocy. Przez ten rok sporo by się tego nazbierało.
Jednak czy to znaczy, że złe chwile mają mieć przewagę nad tym co było dobre? Nad każdą wspólnie spędzoną chwilą, każdym gestem, pocałunkiem, spędzoną razem nocą? Nad wspólnymi rozmowami, przebywaniem razem i każdą sekundą  w której czułam, że wygrałam główną nagrodę na loterii?
Tego mętliku w mojej głowie nie sposób jest ogarnąć!
-Jeszcze moment i zwariuję. - ponownie wtuliłam się w miękką bluzę Adriana, zamykając oczy. Miałam nadzieję, że w ten sposób uciszę tę burzę, jaka panowała w moim umyśle.
-A w ogóle główny zainteresowany odzywał się coś do ciebie.? - zapytał.
-Telefon praktycznie od rana non stop daje o sobie znać. - odpowiedziałam mu. - Nawet nie mam siły sprawdzać co ode mnie chce, ani upewniać się czy to na pewno jest on. - westchnęłam.
-Wiesz, że nie będziesz mogła unikać rozmowy z nim w nieskończoność.? - spojrzał na mnie z uwagą.
-Wiem, ale chcę to odkładać tak długo jak tylko będę mogła. - w tym momencie byłam całkowicie szczera. - Ani trochę nie czuję się na siłach żeby teraz z nim rozmawiać, ani nawet na niego patrzeć. Wystarczy mi, że zdominował moje myśli.
-Oj biedna ty moja. - Adrian ponownie mnie do siebie przytulił, całując przelotnie moje czoło. - Pamiętaj, że nie jesteś z tym wszystkim sama.
-Akurat o tym to ja jestem święcie przekonana. - uśmiechnęłam się do niego szeroko, na co on odpowiedział mi tym samym gestem. - I nawet nie masz pojęcia jak bardzo jestem ci za to wdzięczna. - dodałam po chwili.
-Już nie przesadzaj. - przewalił wymownie oczami. - Czasami jak coś palniesz to aż w dupie boli. - palnął, na co parsknęłam wesołym śmiechem. - I widzisz, już się ładnie śmiejesz. Tak trzymaj!
-Mówiłam ci już dzisiaj, że cię uwielbiam? - zmieniłam temat.
-Nie mówiłaś. - nadal się uśmiechał. - Już nawet miałem delikatnie zasygnalizować, że chyba o tym zapomniałaś, ale całe szczęście naprowadziłaś swój tok myślenia na właściwe tory.
-Jesteś nienormalny. - ponownie się zaśmiałam.
-Ale to uwielbiasz. - wzruszył jednym ramieniem. Pokiwałam tylko z politowaniem głową ponownie wtulając się w bezpieczne ramiona mojego przyjaciela.
Zupełnie nie wyobrażam sobie swojego życia bez Adriana. Gdyby nie on, to niewątpliwie w wielu sytuacjach bym sobie ani trochę nie poradziła.
Prawdziwy przyjaciel to jednak naprawdę ktoś, kto w życiu każdego człowieka jest niezbędny. Co ja bym zrobiła, gdyby nie on?


*****************


-Kurwa jebana mać! - po całym mieszkaniu rozległ się głośny krzyk chłopaka, a zaraz po tym odgłos tłuczonego szkła. Kolejny zresztą tego dnia. Chris wychylił się lekko z salonu, nie podnosząc się jednak z kanapy. Zauważył Darcy'ego, który z wściekłą miną wpatrywał się w leżącą na podłodze, potłuczoną szklankę.
-Stary, ja rozumiem naprawdę wszystko, ale ogranicz się do rzucania przedmiotami drewnianymi, okej? - zwrócił się do niego. - Jak tak dalej pójdzie to z naszej kuchni zostaną zgliszcza, a na wyposażeniu będziemy mieli tylko drewnianą łyżkę. - skrzywił się delikatnie.
-Za moment po prostu szlak mnie jasny trafi! - kolejny raz krzyknął.
-A już cię nie trafił? - spojrzał na niego z uniesioną lewą brwią, jednak widząc wściekły wzrok przyjaciela, szybko dodał: - Aha, okej.
-Gdyby chociaż odebrała ten pieprzony telefon, albo odpisała na jednego jedynego smsa! - ponownie sprawdził wyświetlacz swojego telefonu, jednak kiedy zgodnie z dzisiejszą tradycją nie zobaczył na nim jakichkolwiek oznak jakoby to jego brunetka dała o sobie znać, ze złością walnął zaciśniętą pięścią w stół. - Mogłaby napisać nawet, że mam spadać, albo że mam dać jej spokój, albo cokolwiek innego! Ta cisza za moment mnie wykończy.
-Wiesz jaka jest Lena, jak się na coś uprze. Poczekaj trochę, powinno jej niedługo przejść i wtedy porozmawiacie. - starał się myśleć trzeźwo, co młodszemu z Australijczyków nie wychodziło ani trochę.
-Taka nie była nigdy. - mruknął, wchodząc do salonu i siadając na jednym z foteli.
-Bo i ty nigdy nie odwaliłeś takiej akcji. - stwierdził jakby nigdy nic Chris.
-Nie pomagasz.
-Nie oszukujmy się stary, taka jest prawda. - Holder wzruszył ramionami, ściszając lekko telewizor. Był jedyną osobą, która nie miała zamiaru okłamywać swojego przyjaciela. Nie popisał się, to jest fakt, ale teraz trzeba się skupić na tym, żeby jakoś temu zaradzić. - Skoro ona na razie nie chce z tobą rozmawiać to po prostu odczekaj swoje i wtedy próbuj. Niech się dziewczyna z tym oswoi, doprowadzi do porządku i przygotuje do spotkania z tobą.
-Albo Adrian ją doprowadzi do porządku. - burknął, czując jak złość ponownie wypełnia go od środka. Wiedział, że spieprzył sprawę, że zrobił jedną z największych głupot w swoim życiu, ale nie mógł zrozumieć dlaczego Adrian tak bardzo upiera się przy tym, żeby związek jego i brunetki się rozpadł. - Nie uważasz, że on się po prostu w niej bujnął i teraz zwietrzył swoją szansę? - zapytał swojego przyjaciela całkowicie poważnie.
-Zwariowałeś. - Chris mimo wszystko lekko się zaśmiał. Widząc, że Wardowi nie jest wcale do śmiechu, dodał: - Adrian ma hopla na punkcie Leny, to prawda, ale według mnie jest to czysto przyjacielska relacja. Ich rodzice się przyjaźnią, oni znają się praktycznie od dziecka więc siłą rzeczy są ze sobą bardzo zżyci. Zresztą, zawsze byli i nic w tym się nie zmieniło.
-To dlaczego tak bardzo chce mi przeszkodzić? - nadal drążył temat.
-Bo jest głupi. - Holder wzruszył ramionami. - Innego wyjaśnienia dla jego zachowania nie znajduję. - dodał, a widząc minę swojego przyjaciela przesiadł się na drugą stronę kanapy i pocieszająco poklepał go po ramieniu. - Głowa do góry Darky! Nie ma takiej sprawy, której Turbo Twins nie daliby rady załatwić. - uśmiechnął się w jego kierunku, na co Darcy odpowiedział mu tym samym, co prawda ze znacznie mniejszym entuzjazmem, ale zawsze to już coś.
-Dzięki deklu, na ciebie zawsze mogę liczyć. - Ward również poklepał przyjaciela po ramieniu. Cieszył się, że go poznał. Mimo różnicy wieku, jaka między nimi panowała, czasami miał wrażenie, że nie potrzeba im słów, żeby się zrozumieć. Do tej pory uważał, że takie brednie to tylko dziewczyny są w stanie wymyślić, jak naoglądają się za dużo filmów i naczytają książek. Mimo wszystko, cieszył się z takiego obrotu spraw. Zyskał brata, a to była poważna sprawa.
-Dobra, tylko nie płacz. - wyszczerzył się brunet, sprowadzając go tym samym na ziemię. - A teraz spadaj posprzątać ten syf w kuchni, który narobiłeś.
-No i zjebałeś taką nastrojową atmosferę. - Darcy się skrzywił, na co Chris parsknął śmiechem. Sam zainteresowany ruszył jednak do kuchni, gdzie pierwszym co zrobił wcale nie było zabranie się za sprzątanie, ale sięgnięcie po telefon. Z głośnym westchnieniem utwierdził się w pesymistycznym przekonaniu, że brunetka nadal się nie odezwała. Ponownie wszedł w edytora tekstu i pospiesznie zaczął klikać w klawisze swojej komórki.

'Kocham cię i cokolwiek by się nie działo, ktokolwiek przedstawiał ci jakieś opcje i cokolwiek byś zdecydowała-to się nigdy nie zmieni.'

Odłożył telefon z powrotem na blat stołu, zabierając się za sprzątanie.
Bo chyba naprawdę nie pozostało mu nic innego jak tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na to co przyniesie los. Nigdy nie potrafił biernie się czemuś przypatrywać, a już zwłaszcza jeśli chodziło o jego życie, ale najwyraźniej nie miał wyjścia.
Ruch należy teraz do Leny.



*******
Lalalala, no i jest! :D
Mon jak coś mówi, to nie ma co z nią dyskutować :D
Nie będę się długo rozpisywać :D
Może poza tym, że napisałam właśnie najdłuższy epilog w życiu, więc jest 31 rozdziałów i epilog mrr :D

PS: 10 minut w sobotę spędzone z Mon i Rose i mózg rozjebany :D
PS2: dedykacja miała być dla nich, ale nie... Lublinianka, absolutnie rozwalił mnie Twój komentarz i mam uśmiech od ucha do ucha! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Dedykacja dla Ciebie! :)
PS3: cudownie zobaczyć naszych chłopaków znowu w akcji <3 i mimo, że Damian mi nie pomachał ehhh....
PS4: no i sorkens Joel, wyleciałeś z pulpitu na rzecz Darasa.. I'm sooo sorry! <3


https://twitter.com/nikax92

czwartek, 13 marca 2014

Twenty second

Wpatrywanie się w mijane za szybą widoki zaczęły go już powoli nudzić. Jego organizm w końcu doszedł do normy, głowa przestała boleć, a mięśnie się rozluźniły. Kac odpuścił, a to było w tym momencie jak zbawienie. Przez cały dzień czuł się po prostu koszmarnie. Jak najszybciej pragnął położyć się do swojego ciepłego łóżka i przespać następne dwanaście godzin w komfortowych warunkach. Zdecydowanie lepszych od tego busa.
Na dodatek ten nieszczęsny mecz. Zdawał sobie sprawę, że zawalił. Że zawiódł pokładane w nim nadzieje nie tylko kierownictwa, ale również członków drużyny i fanów. Sam nie wiedział co z tej trójki było najgorsze. Z kierownictwem da sobie radę, znając życie trochę na niego pokrzyczą, co tylko zmobilizuje go do dalszej, bardziej wytężonej pracy. Nikt go nie będzie tłukł ani stawiał w kącie, więc zero stresu. Z kolegami z dużyny już trochę gorzej, bo wiedział, że spieprzył dzień nie tylko sobie, ale również im. Z tym że tutaj też sprawa szybko powinna się rozejść po kościach. Są sportowcami, a więc są przygotowani nie tylko na zwycięstwa, ale i na porażki. Zdarza się, że jeden ma przysłowiowy dzień konia, a drugi jeździ jakby była to dla niego najgorsza kara. Następnym razem jest na odwrót. Nie szukał dla siebie usprawiedliwienia, wiedział że dał ciała jak totalne beztalencie, ale mimo wszystko wiedział, że koledzy z drużyny nie będą robić o to dymów. Nawet Adrian, który dzisiaj miał ochotę rozerwać ich na strzępy, aczkolwiek wątpił żeby głównym powodem był przegrany mecz.
Chyba najbardziej dołował go fakt, że zawiódł kibiców. Tych wszystkich ludzi, którzy przejechali tyle kilometrów licząc na wygraną, albo chociaż licząc na to, że on sam nie podda się bez walki. Nie był głupi, doskonale wiedział jakie właśnie tworzą się wpisy w internecie. W myślach już widział te przebarwione historie o imprezach, niesportowym trybie życia i morzu alkoholu. Dobra, część z tego była prawdą, w końcu poprzedniego wieczora nie wylewali alkoholu za kołnierz, ale wiedział też, że sporo rzeczy będzie mocno przejaskrawionych. Jak zawsze, jeśli łączyło się ich dwójkę z hasłem "impreza". O ile jego jeszcze może aż tak bardzo nie zgnoją, o tyle Darcy na pewno nie ma co liczyć na przychylne opinie.
Westchnął głośno, przenosząc swoje spojrzenie na siedzącego po drugiej stronie busa Darcy'ego. Oparty głową o bluzę, która oddzielała go od zimnej szyby, bezmyślnie wpatrywał się w krajobraz za oknem. Odkąd tylko wsiedli do busa nie odezwał się ani słowem, co było do niego totalnie niepodobne. Cały czas tylko głośno wzdychał, a Chris szczerze wątpił w to, że powodem takiego zachowania jest smutek czy frustracja po przegranym spotkaniu. Tym bardziej, że co kilka minut klikał coś zawzięcie w klawisze swojej komórki olewając otaczający go świat zewnętrzny. Niewątpliwie usiłował złapać kontakt z brunetką, a biorąc pod uwagę jego pogarszający się nastrój, nie przynosiło to pozytywnych skutków.
Wcale nie twierdził, że nic się nie stało. Nie uważał, że to jakaś drobnostka, o której wszyscy dookoła powinni zapomieć i żyć dalej jakby nigdy nic, bez żadnych konsekwencji. Darcy przesadził skoro nie mógł się pohamować tym bardziej, że Lena była cały czas w pobliżu. Zwalił sprawę, ale to nie znaczy, że nie zasługuje na drugą szansę. Każdy ma prawo do jakiejś obrony, chociażby nie wiadomo co złego zrobił. Dlatego właśnie tak bardzo wkurzyła go dzisiaj postawa Adriana. Jemu powinno zależeć na szczęściu Leny, a niewątpliwie jednym z czynników, jaki te szczęście wywoływało, jest Darcy. Rok związku to nie jest byle co. Tym bardziej, że doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo obojgu zależy. Darcy nie jest zbyt wylewną osobą, nie lubi dzielić się na prawo i lewo swoimi uczuciami, ani niczym w tym stylu. Nie jest typem chłopaka, który tysiąc razy dziennie będzie mówił swojej dziewczynie jak bardzo ją kocha i w ramach tej miłości będzie ją zadypywał romantycznymi gestami. Jednakże skoro powiedział kiedyś, że naprawdę mu na niej zależy i że to nie jest tylko taka przelotna miłostka, przerywnik między jednym podbojem a drugim, to z całą pewnością tak było. Zresztą nie trzeba było długo szukać, żeby znaleźć dowody na potwierdzenie tych słów. Sam sposób w jaki o niej mówił, nawet w zupełnie błahych sprawach, jak na nią patrzył, jakby była jedyną dziewczyną na świecie. Według niego dobrali się idealnie i to w żadnym wypadku nie może się tak skończyć. Nie i koniec!
-Jedziemy do Torunia! - odezwał się z pełną mocą i determinacją, przerywając tym samym ciszę, jaka panowała wewnątrz busa. - No nie patrz tak na mnie! - zwrócił się do Darcy'ego. - Trzeba działać!
-Przecież jak ja się pojawię w jej domu to albo ona mnie zabije, albo jej rodzice. - zaczął młodszy z Australijczyków przybitym głosem. - Na bank już im powiedziała co się stało i nie jestem już na liście potencjalnych kandydatów do oddania im pod opiekę swojej jedynej córki.
-Myślisz, że ona wróciła do domu? - zapytał Chris, z lekkim zwątpieniem.
-A gdzie indziej miałaby się znaleźć? - Piegus uniósł brew ku górze.
-Tak sobie myślę, że gdyby Lena wróciła do domu to Adrian jakoś by o tym wspomniał. - stwierdził. Darcy tylko prychnął w geście całkowitej niezgody. - Nie, nawet nie marzę, że byłoby to wspomnienie, które miałoby nas zachęcić do zjawienia się u niej. Znając życie powiedziałby coś w stylu 'trzymajcie się od jej mieszkania z daleka' czy coś. A tu cisza.
Darcy chwilę analizował słowa przyjaciela i z każdą sekundą wydawały mu się one coraz bardziej słuszne.
-To jak to sprawdzimy? - zapytał. Chris nic na to nie odpowiedział, tylko wyciągnął z kieszeni swoją komórkę, wyszukując w liście kontaktów numer domowy do brunetki. Sekundę później podał telefon swojemu mechanikowi.
-Zapytaj tylko czy Lena jest w domu. - poinstruował go. Jego mechanik, Polak, pokiwał tylko na zgodę głową, przystawiając telefon do ucha.
-Dzień dobry, zastałem może Lenę? - spytał po polsku kilka sekund później. Zarówno Darcy jak i Chris z napięciem się w niego wpatrywali i wsłuchiwali w każde słowo, mimo iż nic z tego nie rozumieli. Ich zasób słownictwa w języku polskim był dość ubogi, a dodatkowo przeważały w nim słowa, które w żadnym wypadku teraz by się nie przydały. Raczej nie powaliliby rodziców Leny wiązanką przekleństw. - A nie wie pani kiedy mógłbym ją zastać?.... Do Anglii? Przecież miała dzisiaj wrócić... - po drugiej stronie słuchawki dało się słyszeć czyjś szybko wyjaśniający coś głos. - Aaaa rozumiem.. W takim bądź razie przepraszam i dziękuję za informację.. Do usłyszenia. - rozłączył się, oddając telefon właścicielowi.
-I co? - Ward od razu zapytał.
-Powiedziała rodzicom, że była z wami w Zielonej na meczu i że teraz razem jedziecie z powrotem do Anglii, bo postanowiliście przedłużyć swój czas spędzony wspólnie. Wyszło na to, że Chris miał racje, że nie ma jej w domu. - odpowiedział im, tym razem przechodząc płynnie na angielski.
-To w takim razie gdzie jest? - Darcy westchnął głośno z rezygnacją ponownie opierając głowę o szybę i przymykając na moment oczy.
Cholera, i niby co oni mają teraz zrobić?

Miłość bywa czasami naprawdę trudna...



********************


Siedziałam przy stole w kuchni należącej do babci Adriana, ściskając w dłoniach kubek pełen gorącej, malinowej herbaty. Kilka minut wcześniej ogarnęłam się do tego stopnia, że przynajmniej przestałam wylewać z siebie litrami łzy. Podejrzewam, że przynajmniej na tę chwilę wyczerpałam ich zasób i najzwyczajniej w świecie uzupełniam zapasy. Byłam święcie przekonana, że czeka mnie dzisiaj jeszcze nie jeden stan totalnego rozklejenia się.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić? - babcia westchnęła, siadając na krześle stojącym przy stole, tuż koło mnie. - Dlaczego nie powiedziałaś rodzicom gdzie się wybierasz?
-Bo nie chciałam im się niepotrzebnie tłumaczyć. - wzruszyłam ramionami. - Jak nic zaczęliby tłumaczyć Warda i przekonywać mnie, że to na pewno nie było to, co sobie pomyślałam. Poza tym nie chcę mieć tutaj żadnej niespodziewanej wizyty, a na takową pewnie by się zanosiło gdyby ktokolwiek poza Adrianem wiedział gdzie jestem.
-Czyli rozumiem, że nie chcesz się na razie spotkać z tym swoim chłopakiem? - zapytała.
-Chyba jakoś nie czuję się na siłach żeby nawet na niego patrzeć, a co dopiero z nim rozmawiać. - odpowiedziałam, upijając łyk gorącego napoju.
-Skarbeńku, ale wiesz, że od trudnych tematów w życiu nie da się uciec. - pogłaskała delikatnie moją dłoń. - Żyję już trochę na tym świecie i mogę ci powiedzieć, że nie zawsze wszystko układa się tak jak byśmy tego chcieli. Ale to dobrze! - widząc moją zdziwioną minę, dodała: - Gdyby nie te złe chwile to nigdy byśmy nie docenili tego co wspaniałe. A nie wmówisz mi, że przez ten cały czas, jaki spędziłaś z tym swoim chłopakiem, nie trafiły się momenty, o których czasami śnisz po nocach.
-Trafiły się. - mimowolnie się uśmiechnęłam kiedy przed oczami przemknęły mi nasze wspólne, szczęśliwe chwile. Niestety zaraz zostały zastąpione przez te mniej wesołe, więc uśmiech jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął.
-No właśnie, więc właśnie tych momentów powinnaś się trzymać!
-Gdyby to było takie proste. - westchnęłam głośno. - To już nie jest to samo co w zeszłym roku. My już nie jesteśmy tacy sami.
-Co przez to rozumiesz?
Odchrząknęłam delikatnie, poprawiając swoją pozycję siedzenia. Dopiero wtedy kontynuowałam rozmowę.
-Darcy bardzo się zmienił. To już nie jest ten sam chłopak, dla którego kompletnie zwariowałam. Ten obecny momentami wydaje mi się całkowicie obcy, jakbym go wcześniej nie znała.
-Młodzieńcza miłość nie należy do najłatwiejszych. Oboje jesteście młodzi, jeszcze całe życie przed wami. To normalne, że przez cały czas się docieracie. - babcia cały czas mówiła tym swoim spokojnym, kojącym głosem, który zawsze kojarzył mi się ze stabilnością, miłością i pewnością, że nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać.
No cóż, z tym ostatnim już nie było tak kolorowo. Darcy naprawdę jest mistrzem w stwarzaniu problemów. Lata wprawy?
-Ja to rozumiem, ale były takie chwile gdzie naprawdę miałam wszystkiego dosyć, a przecież gdyby nasz związek był taki udany na jaki wyglądał, to nie miałabym tych dziwnych momentów słabości. - wyrzucałam z siebie słowa, które od dłuższego czasu leżały mi na sercu. - Za każdym razem kiedy on zachowywał się wobec mnie tak bezuczuciowo i po prostu strasznie to ja czułam, że moja miłość do niego powoli umiera. Tyle że chwilę później on robił coś takiego, co z powrotem przekonywało mnie do jego osoby. Sama nie mogłam się w tym wszystkim połapać i to chyba jest najgorsze. Gdybym miała jasny obraz sprawy, byłoby mi łatwiej podjąć jakąkolwiek decyzję. A tak to tylko nadal nie wiem na czym stoję, nie mam żadnych pomysłów, za to mam milion myśli na sekundę i totalny mętlik w głowie.
-To też nie jest żadna nowość. - babcia uśmiechnęła się delikatnie. - Ja w twoim wieku też miałam podobne problemy.
-Babcia też miała takie akcje z dziadkiem? - zapytałam, szczerze zainteresowana.
-Ooo, żeby tylko. - zaśmiała się. - Mój Henryk to też był kawał cholery. - powiedziała, na co mimowolnie parsknęłam śmiechem. - Od samego początku przechodziliśmy przez różne perypetie. Jak tylko go poznałam to na początku myślałam, że w żadnym wypadku nie chcę mieć nic wspólnego z tym kawalerem. On natomiast przez całe życie mi powtarzał, że kiedy tylko pierwszy raz mnie zobaczył to po prostu wiedział, że musi zdobyć moje serce. I mu się to udało.
-Też było na początku tak strasznie? - zapytałam, odnosząc się do mojej sytuacji.
-Oczywiście, że tak. Docieraliśmy się bardzo długo, a kiedy w końcu przetrwaliśmy kilka burz to wiedziałam, że on jest tym jedynym na całe życie. I rzeczywiście tak było. Henryk był najlepszym co mnie w życiu spotkało, mimo że, podobnie jak ty teraz, nie raz i nie dwa miałam chwilę zawahania. - babcia uśmiechnęła się ciepło w moją stronę. - Nie warto tak szybko rezygnować z walki o to, na czym ci bardzo zależy. A niewątpliwie ci zależy, skoro to wszystko tak bardzo teraz przeżywasz.
-Oczywiście, że mi zależy. - akurat tego byłam święcie przekonana.  - Kocham go, mimo że czasami jest z niego taki kompletny idiota.
-W takim bądź razie powinnaś z nim porozmawiać i spróbować jakoś to naprawić. A nóż się uda?
-Wiedziałam, że przyjazd tutaj to będzie najlepsza rzecz jaką mogłam zrobić. - pochyliłam się w kierunku babci, przytulając ją mocno. - Dziękuję za tę rozmowę.
-Nie ma za co kwiatuszku. - pogłaskała mnie czule po policzku. - Ten Darcy wydaje się być dobrym kandydatem dla ciebie, mimo iż miałam co do ciebie zupełnie inne plany. - dodała, kiedy zajęłyśmy z powrotem nasze miejsca.
-Babciu, nie zaczynaj znowu. - przewaliłam wymownie oczami wiedząc, co za moment nastąpi.
-No co, taka prawda! - odpowiedziała. - Gdyby Adrian miał trochę więcej oleju w głowie i gdyby nie był taki ślepy to by zauważył jak wspaniałą dziewczynę ma cały czas koło siebie i coś by z tym zrobił. Mogłabym wtedy z pełnym spokojem nazywać cię swoją wnuczką!
-Ja nią będę przez cały czas, nawet jeśli Adrian pozostanie taki głupi i ślepy jak do tej pory. - parsknęłam śmiechem, a zaraz za mną babcia Miedziaka.
Wiedziałam, że podróż tutaj będzie dla mnie najlepszym lekarstwem jakie było w zasięgu moich możliwości.
Pytanie tylko, czy jakakolwiek kuracja jest w tym momencie w stanie mi pomóc?



*******
Dwadzieścia dwa, jak ten czas leci hahaha :D
Za oknem wiosna, trening w Toruniu na MA obejrzany, Emil W KOŃCU może oficjalnie podpisać kontrakt, zobaczyłam Darasa i Chrisa w akcji, czego chcieć więcej?
Mało tego, jeden trening a ja wróciłam do domu i pisałam jak głupia!
Wena, dzień dobry <3
Tak czy inaczej, nowość jest, kolejna standardowo nie wiem kiedy (ehh...) i w ogóle życzę wszystkim udanego nadchodzącego weekendu, bo mój zapowiada się koncertowo :D

<333333

PS: minęło już tyyyle tygodni, a u mnie na tapecie nadal jest Joel O_O chyba dorastam...
PS2: A jednak, drogi Anonimku, doczekałaś/doczekałeś się nowego :)
PS3: dedykacja dla... dla wszystkich, bo tak! :)

Lov! xx


https://twitter.com/nikax92