W
sobotnie przedpołudnie obudziłam się pierwsza. Darcy jeszcze słodko spał,
przyciskając mnie swoimi rękoma do siebie. Moje łóżko pełniło tylko funkcję
składowania naszych rzeczy, które dzięki temu nie walały się po całym
pomieszczeniu. Ja tymczasem miałam swoją połowę zaklepaną na łóżku młodszego z
Australijczyków.
Delikatnie
wyplątałam się z jego uścisku. Chłopak tylko mruknął coś pod nosem, zmieniając
pozycję leżenia. Spojrzałam na Chrisa, który w najlepsze spał z jedną ręką
zwisającą bezwładnie z łóżka. Z torby wyciągnęłam ubrania na dzisiaj, po czym
ruszyłam w kierunku łazienki.
Tam
wykonałam bez zbędnego pośpiechu całą poranną toaletę, ubrałam się, ogarnęłam
trochę roztrzepane maksymalnie włosy i dopiero wtedy mogłam stwierdzić, że
jestem gotowa do rozpoczęcia kolejnego dnia.
Wróciłam
z powrotem do pokoju, gdzie jak się okazało Darcy właśnie się przebudził.
-A co z
ciebie taki ranny ptaszek? - zapytał.
-Ranny
ptaszek. - prychnęłam. - Człowieku jest prawie dwunasta.
-No co ty
dajesz? - otworzył szeroko oczy sięgając ze stolika stojącego koło łóżka swój
telefon. - O ja rzeczywiście. - złapał w dłonie poduszkę, którą z całej siły
rzucił w Holdera. - Pobudka! - krzyknął w jego kierunku.
-Ja
pierdolę, czego się drzesz? - burknął rozespany Australijczyk.
-Dwunasta
już, rusz dupę skoro masz w planach zawojować dzisiaj Anglię. - odpowiedział
mu, samemu się przeciągając i powoli wstając z łóżka.
-Mrr,
seksowne wdzianko. - uśmiechnęłam się w jego kierunku, bo Darcy miał na sobie
tylko luźne bokserki.
-Wiem,
chodzący seks. - odpowiedział mi tym samym.
-Załamujecie
mnie już od rana do tego stopnia, że aż mi się spać odechciało. - jęknął Chris,
który również w końcu postanowił podnieść swoje szanowne cztery litery.
-Kurcze,
spałam w pokoju z takimi ciachami, fiu fiu. - palnęłam, bo Chris podobnie jak
Darcy również spał bez koszulki.
-Nie
zgłupiej tylko z tego powodu. - sam zainteresowany ziewnął porządnie, po czym
od razu skierował się do łazienki.
-Zanim wy
się ogarniecie to ja już skoczę na dół, bo z głodu zaraz padnę. - podeszłam do
mojego chłopaka, który pochylał się właśnie nad swoją walizką szukając w niej
czegoś zdatnego do ubrania. Pocałowałam go na dzień dobry, po czym wyszłam z
pokoju.
******************
-Kurde,
skubany szybki jest. - stwierdził Darcy. Właśnie staliśmy przy bandzie
oddzielającej tor od parkingu maszyn na stadionie w Cardiff, podziwiając w
akcji naszego Chrisa Holdera. Kilka minut temu rozpoczął się oficjalny,
pierwszy trening przed jutrzejszymi zawodami więc zostałam na niego zaciągnięta
niemal siłą. - Może w tych jego przechwałkach jednak coś jest?
-Myślisz,
że ma szanse wygrać? - zapytałam, odsuwając się trochę od bandy, bo Chris z
uporem maniaka upodobał sobie jeżdżenie po dużej i co rusz zasypywał nas może
nie tyle samą szprycą, co już na pewno kłębami pyłu. - Robi to specjalnie, na
bank! - oburzyłam się, na co Darcy parsknął śmiechem.
-Według
mnie szanse ma jak najbardziej. - odpowiedział na moje pytanie. - Przecież
wiesz jak był nabuzowany po zawodach w Toruniu, więc ani trochę bym się nie
zdziwił jakby odbił sobie to tutaj. Chociaż kilku innych zawodników też jest
nakręconych jak petarda ostatnimi czasy. Kit, jutro się dowiemy.
-I
zapewne nie będziesz mi towarzyszył na trybunach?
-Raczej
nie sądzę. - no tak, mogłam się tego spodziewać. - Ale może ty zostaniesz tutaj
z nami?
-Nie, nie
chcę się kręcić i przeszkadzać. - westchnęłam. - Poczekam gdzieś na was po
zakończeniu, bo jeszcze zapomnicie mnie ze sobą zabrać. Z wami to nigdy nic nie
wiadomo. - dodałam, ze śmiechem. Darcy tylko przewalił oczami, całując mnie
przelotnie w czoło i powracając do patrzenia jak Chris właśnie pokonuje kolejne
odcinki toru na jednym kole.
Co za
dzieciak.
****************
Ze
wzrokiem utkwionym w ekran mojego telefonu kierowałam się w stronę wyjścia z
parkingu maszyn, a następnie ze stadionu. Musiałam dokładnie zrelacjonować
Adrianowi przebieg mojego dzisiejszego dnia, więc zawzięcie stukałam w
klawisze. W normalnych warunkach pewnie bym do niego zadzwoniła, albo to on
zadzwoniłby do mnie, ale tak się składa, że mój kochany Adrian siedzi właśnie u
rodziców, gdzie trafił na mini zjazd rodzinny.
'I to by
było na tyle jeśli chodzi o spokojne zrelaksowanie się -.-'
No tak,
miłośnikiem tego typu spotkań to on raczej nigdy nie był. Tym bardziej, że z
tego co mi napisał jest jego ulubiona ciocia, która za każdym razem prezentuje
mu z milion córek swoich przyjaciółek, które są wolne i które są jak
najbardziej otwarte na znajomość z nim.
Pamiętam
jak kiedyś oboje pojechaliśmy do jego rodziców, to było krótko po tym jak
zaczęłam spotykać się z Darcy'm. Oczywiście ciocia od razu sobie ubzdurała, że
ja to kandydatka na przyszłą narzeczoną Adriana i wypytała mnie dokładnie
odnośnie moich planów względem jej siostrzeńca. Na nic się zdały tłumaczenia,
że my jesteśmy tylko i wyłącznie parą najlepszych przyjaciół i nic poza tym.
Zostałam ochrzczona mianem przyszłej pani Miedzińskiej, wcześniej oczywiście
wysłuchując kilku uwag w stylu 'powinnaś więcej jeść, bo jakaś taka wychudzona
jesteś'. Trochę się zdziwiły, kiedy mój telefon rozdzwonił się na całego
informując, że dzwoni nie kto inny jak Darcy. Chcąc jakoś zaakcentować to, że
jestem już zajęta i Adrian to naprawdę nie jest mój chłopak przywitałam
Australijczyka przesłodkim wprost 'cześć kochanie!' wypowiedzianym po polsku.
Mina
cioci bezcenna.
Zresztą
śmiech Adriana i jego rodziców też był hitem.
Tak czy
inaczej, Miedziak właśnie kombinował jak się ulotnić z domu rodzinnego i to jak
najszybciej. Ze śmiechem odpisywałam mu, że niech się wykręci nagłym treningiem,
kiedy zupełnie niespodziewanie na coś wpadłam, przez co omal nie zaliczyłam
popisowej gleby. Zresztą, w normalnych warunkach pewnie bym tę glebę zaliczyła,
gdyby nie czyjeś ręce które automatycznie mnie podtrzymały.
-Łoooł
mała. - podniosłam swój wzrok, który od razu spoczął na wyszczerzonej w głupim
uśmiechu twarzy Nickiego Pedersena. - Aż tak na mnie lecisz?
-Pomarzyć
dobra rzecz. - burknęłam. - I zabieraj ode mnie te łapy. - dodałam, bo Duńczyk
nadal trzymał swoje dłonie na moich biodrach.
-Ułaa, i
po co ta agresja? - zapytał, ale posłusznie się odsunął. - Wypadałoby chociaż
podziękować, skoro już nie masz zamiaru przeprosić mnie za to, że niemal mnie
staranowałaś. - splótł ręce na torsie, najwyraźniej czegoś oczekując. Pff po
moim trupie!
-Chyba
sobie żartujesz. - prychnęłam. - Jesteś ostatnią osobą której bym za coś
dziękowała, że o przepraszaniu w ogóle nie może być mowy. - dodałam.
A skąd
taka moja reakcja? Otóż Nickiego Pedersena nie lubiłam chyba nigdy. Wkurzał
mnie swoim zachowaniem, stylem i totalnym nie liczeniem się z nikim innym już
nawet wtedy, kiedy oglądałam go tylko na ekranie telewizora. Kiedy poznałam go
osobiście tylko potwierdził moje przypuszczenia, że jest absolutnym prymitywem.
W zeszłym roku przechodził samego siebie w irytowaniu mnie na wszelkie możliwe
sposoby. Te jego głupie odzywki, gesty i zachowanie sprawiało, że czasami
miałam ochotę siłą zmazać mu ten kretyński uśmiech z twarzy. Pieprzony
cwaniaczek!
-Ojj,
skarbie, skąd w tobie negatywnych emocji? - idź już sobie! - Nie uważasz, że
to jest trochę niewłaściwe?
-Jakiś
problem? - dzięki Bogu do rozmowy wtrącił się Tai Woffinden, który chyba
zmaterializował się tuż koło nas, bo powoli zaczynałam już zaciskać dłonie w
pięści szykując się do strzelenia temu idiocie w twarz. Woffie stanął koło
mnie, wpatrując się z wyczekiwaniem w Duńczyka.
-Nie,
wszystko w jak najlepszym porządku. - wystawił przed siebie dłonie, jakby
chciał pokazać, że to nie on jest winien. - Do zobaczenia, mam nadzieję
niedługo, skarbie. - zwrócił się do mnie, po czym polazł gdzieś za swoim
teamem.
-Pieprzony
burak, słowo daję! - burknęłam.
-Czyli
nadal nie założyłaś jego fanklubu? - zapytał brunet, parskając śmiechem. Tak,
on dokładnie wiedział o mojej niechęci względem tej duńskiej przybłędy, zresztą
chyba każdy kto mnie znał o tym wiedział. - Oj Lena, Lena, ty mały agresorze. -
zarzucił rękę na moje ramiona. - A gdzie zgubiłaś chłopaków?
-Darcy
poszedł jeszcze gdzieś z Holderem, ale mieli mnie zaraz dogonić. - i zupełnie
jak na zawołanie koło nas zjawiła się dwójka Australijczyków.
-Woffie,
wyginaj z tą ręką! - Ward na dzień dobry zmrużył oczy widząc, że Tai nadal mnie
obejmuje.
-Grzeczniej
proszę, bo gdyby nie ja to byłbyś świadkiem bójki, w której to twoja dziewczyna
byłaby jednym z dwójki głównych aktorów. - widząc zdziwiony wzrok zarówno
Darcy'ego jak i Chrisa, dodał: - Pedersen się kłania. - chłopacy pokiwali ze
zrozumieniem głową, chwilę później parskając śmiechem.
-Oj Lena
Lena. - Chris tylko pomachał głową zupełnie jakby rozmawiał z kilkuletnim
dzieckiem, które coś zbroiło. Dzięki Bogu powstrzymali się od dalszych
komentarzy i w spokoju mogliśmy opuścić stadion, kierując się ku naszemu
hotelowi.
Nineteenth
Sobotni
wieczór zapowiadał się jak najbardziej dobrze. Na niebie nie było niemal żadnej
chmurki, słońce chyląc się ku zachodowi oświetlało wszystko swoimi promieniami,
przez co temperatura nadal utrzymywała się na przyjemnym poziomie. Stadion w
Cardiff wypełnił się już niemal do ostatniego miejsca. Kibice poubierani w
barwy narodowe zawodników, którym kibicują powoli rozkręcali się już z
dopingiem. Do rozpoczęcia zawodów pozostało już mniej niż 5 minut, silniki
motocykli pracowały już na wysokich obrotach a w powietrzu dało się już wyczuć
ten przyjemny dreszczyk oczekiwania.
Wśród
całej tej rzeszy kibiców byłam również ja. Zajęłam swoje miejsce na sektorze
głównym, gdzie oprócz mnie siedziało kilka innych partnerek życiowych
żużlowców. Widziałam żonę Grega Hancocka, narzeczoną Andreasa Jonssona, żonę
Jasona Crumpa, dziewczynę Kennetha Bjerre i kilka innych. Ubrana w białą
koszulkę z nadrukiem postrzępionej na krawędziach flagi Australii, zakupionej
dla mnie specjalnie na tę okazję przez Chrisa odliczałam sekudy do pierwszego
biegu.
Najpierw
jednak była prezentacja zawodników. Cała szestnastka uczestników, plus dwóch
rezerwowych ustawiła się już na trawiastym placu pośrodku toru. Każdy z nich
trzymał w rękach swoją narodową flagę. Kibice owacyjnie przywitali każdego z
zawodników, w szczególności zaś Taia Woffindena i Scotta Nicholsa, czyli
przedstawicieli Wielkiej Brytanii. Zgodnie z moimi przewidywaniami kibice z
Polski również dopisali i w momencie wyczytywania nazwisk Jarosława Hampela czy
też Tomasza Golloba dali o sobie głośno znać.
Na
pierwszy występ Chrisa w dniu dzisiejszym nie musiałam czekać ani trochę bowiem
jechał już w pierwszy biegu, za przeciwników mając Runego Holtę, Tomasza
Golloba i tego znienawidzonego przeze mnie Nickiego Pedersena. Mocno ściskałam
kciuki co chyba nie było wcale potrzebne, bo Chripsy wystrzelił spod taśmy jak
strzała i pewnie pokonał cztery okrążenia zmierzając po pierwszą trójkę w tych
zawodach. Początek wymarzony i oby tak dalej!
Niestety
zarówno Taiowi jak i Davey'owi nie poszło zbyt dobrze, bo oboje w swoich
wyścigach dojechali na ostatnim miejscu. Zwłaszcza ten pierwszy wyraźnie nie
mógł się z tym rezultatem pogodzić.
Druga
seria startów dla tego ostatniego była już jednak zupełnie odmienna. W biegu 5
pewnie pokonał pozostałą trójkę, a więc Rune Holtę, Chrisa Harrisa i Scotta
Nicholsa.
Emocji za
to dostarczył widzom bieg 6, w którym to Holder zawzięcie walczył z
reprezentantem Polski, mianowicie Jarkiem Hampelem o pierwszą pozycję. Niestety
nie udała mu się ta sztuka i linię mety minął jako drugi.
Póki co
zdobyte pięć punktów. Nie jest źle i oby tak dalej.
*********************
Kiedy
tutaj jechałam, zresztą nawet jeszcze przed tym zdarzeniem, byłam przekonana,
że wypad do Anglii będzie jednym z lepszych momentów w moim życiu. Nie
spodziewałam się jednak, że będzie aż tak cudownie.
Siedziałam
na swoim miejscu na stadionie wpatrując się z niedowierzaniem na tor, gdzie
właśnie Chris Holder na jednym kole świętował swoje zwycięstwo, które odniósł
niespełna minutę temu.
Tak,
wywalczył sobie miejsce najpierw w półfinale, a następnie w finale, w którym to
pokonał doskonale dzisiaj jeżdżących Jarosława Hampela, Jasona Crumpa i Hansa
Andersena.
Na tor
wybiegli członkowie jego ekipy, łącznie z Darcym. Kilka sekund później dorwali
go i momentalnie zniknął w ich objęciach. A do mnie dopiero dotarło co się
przed chwilą stało. Z szerokim uśmiechem przyłączyłam się do kibiców,
skandujących imię Australijczyka.
Ten
chłopak naprawdę jest genialny!
******************
Mogłam
się spodziewać, że takie spektakularne, pierwsze w karierze zwycięstwo będzie
niosło ze sobą konsekwencje. Z planowanego szybkiego wyjazdu do Polski
oczywiście nic nie zostało, bo priorytetem w tym momencie było głośne,
sugestywne świętowanie. Byłam świadkiem już wielu imprez w ich wykonaniu, ale
to był naprawdę szalony wieczór. Alkohol lał się strumieniami i na nic się
zdały moje drobne sugestie i przypomnienia, że czas najwyższy się zbierać skoro
mają zamiar dotrzeć na czas do Polski. Tym bardziej, że mecz w lidze polskiej
wcale nie ma się odbyć w Toruniu tylko na wrogim terenie, a mianowicie w
Zielonej Górze, gdzie prym wiedzie miejscowy Falubaz.
Chłopacy
szybko mnie zbyli machając rękoma, że jeszcze się do wyjazdu nie pali i wlewali
w siebie jeszcze więcej alkoholu.
Nie
kłóciłam się z nimi tylko dlatego, że przynajmniej mieli okazję do świętowania.
Postanowiłam dać im jeszcze trochę czasu na szaleństwo i dopiero później jakoś
ich ogarnąć, tym bardziej, że ta dwójka to nie jedyni żużlowcy, którzy
postawili dzisiaj na dobrą zabawę. W zgromadzonym w pobliskim klubie tłumie co
rusz migał mi Tai Woffinden, Davey Watt czy chociażby Hans Andersen.
Wyszłam
na moment na zewnątrz chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza i dać odpocząć
zmęczonym płucom, które musiały się zmagać z kłębami papierosowego dymu.
Zegarek na wyświetlaczu mojej komórki wskazywał, że właśnie mija godzina 23. Z
postanowieniem, że kiedy tylko minie północ zgarnę chłopaków do busa, schowałam
telefon z powrotem do kieszeni, siadając na pobliskiej, wolnej ławce.
Obrzeża
Cardiff tonęły w mroku, rozświetlonym jedynie przez pomarańczowe błyski
ulicznych latarni. Gdybym miała więcej wolnego czasu jak nic ruszyłabym w
plener, bo z tego co zdążyłam usłyszeć, było to naprawdę fajne miasto, warte
zobaczenia. Niestety, albo może i stety każdą wolną sekundę poświęcałam
chłopakom. Następnym razem nie dam im się tak załatwić.
Mimo
wszystko ponownie wyciągnęłam telefon, wyszukując w kontaktach numer do Adriana
z nadzieją, że jeszcze nie śpi. Stęskniłam się już za jego głosem więc musiałam
do niego zadzwonić.
Wśród
przyjaciół już tak bywa.
*******************
-Ty też
się trzymaj i do zobaczenia za te kilkanaście godzin! - z szerokim uśmiechem
pożegnałam się z Adrianem, chowając telefon z powrotem do kieszeni.
Przegadaliśmy bite pół godziny, ale dzięki Bogu, to Miedziak się zlitował i
wystarczyło, że puściłam mu kontrolną strzałkę żeby sprawdzić czy nie śpi, a on
momentalnie oddzwonił. Gdyby nie to, to pewnie zapłaciłabym za tę rozmowę
majątek.
Westchnęłam
głośno, wstając z ławki i rozprostowując lekko zdrętwiałe nogi, po czym z
myślą, że impreza powoli dobiega końca ruszyłam z powrotem do klubu.
Ledwie
przekroczyłam jego próg, a momentalnie stanęłam jak wryta. Wbrew moim oczekiwaniom,
balanga chyba się jeszcze bardziej rozkręciła, ludzi sama nie wiem skąd zrobiło
się trzy razy więcej, z głośników płynęła typowo imprezowa muzyka i ani trochę
nie wyglądało na zbliżający się koniec. Rozejrzałam się po tłumie zebranych
ludzi starając się wypatrzeć któregokolwiek z dwójki moich Australijczyków.
Pierwszego zlokalizowałam Chrisa, który stał przy barze, podpierając się jedną
ręką, w drugiej dzierżąc butelkę piwa. Toczył zawziętą debatę z jakimś
chłopakiem, którego pierwszy raz widziałam na oczy. Wystarczyło, że podeszłam
bliżej i z rezygnacją mogłam stwierdzić, że jest kompletnie pijany.
-Oooo
Leeeeena! - chwiejnym krokiem podszedł do mnie, zarzucając mi rękę na ramiona i
uwieszając się tym samym całym ciężarem swojego ciała. To cud, że ustałam w
miejscu. - Tony, poznaj moją młodszą siostrzyczkę z wyboru. - lekko sepleniąc z
typowym pijackim bełkotem przedstawił mnie swojemu rozmówcy.
-Miło mi
cię poznać. - brunet wystawił w moją stronę swoją dłoń. O dziwo, nie był
napruty, albo miał aż tak silną głowę.
-Nawzajem.
- posłałam mu lekki uśmiech. - Chris, a gdzie Darcy? - zwróciłam się tym razem
do Australijczyka.
-A kto go
tam wie? - westchnął głośno. - Powinien gówniarz chlać tutaj ze mną i trwać
przy mnie w momencie triumfu, a on się szlaja samopas. Gdyby to jego matka
widziała...
-Tak
Chris, rozumiem. - poklepałam go po ramieniu. - A teraz odsuniesz się ode mnie
i dasz mi żyć? Od jutra przechodzisz na dietę, bez kitu.
-Pfff,
trochę szacunku niewdzięczna. - burknął, ale dzięki Bogu powrócił na swoje
dawne miejsce. - Idź lepiej poszukać tego swojego powsinogę. - dodał.
Przewaliłam oczami, ale mimo wszystko ruszyłam w głąb tańczących ludzi próbując
zlokalizować tego oszołoma.
Najwyraźniej
nie miało to należeć do najłatwiejszych zadań bo nijak nie mogłam go nigdzie
wypatrzeć. Rozglądając się dookoła wpadłam na jakąś blondynkę, która zawzięcie
wymieniała ślinę z jakimś chłopakiem w czapce z daszkiem. Ominęłam ich i już
miałam ruszyć dalej, kiedy poczułam jakby w moje ciało walnął piorun. Bo przecież
doskonale znałam tę czapkę....
Z sercem
walącym jak po maratonie odwróciłam się i mój wzrok spoczął na moim własnym
chłopaku, przytulającym do siebie obcą dziewczynę i nie przejmując się
otoczeniem penetrującym jej rozchylone wargi. Świat momentalnie zamarł.
Zapomniałam
jak się oddycha, jak się myśli, jak kieruje ciałem. Zapomniałam kim jestem, jak
się nazywam, gdzie się znajduje. Czułam się jak wyłączona, zresetowana. Jak
maszyna, której ktoś odciął zasilanie.
W moich
oczach powoli zaczęły gromadzić się łzy i to chyba to sprawiło, że powróciły mi
wszystkie funkcje życiowe. Na drżących nogach podeszłam do tej dwójki,
energicznym ruchem odrywając Darcy'ego od tej dziewczyny.
-Hej, coś
ty za jedna?! - blondynce najwyraźniej ani trochę się to nie spodobało.
Kompletnie ją olałam, wpatrując się z niedowierzaniem w chłopaka, za którego
jeszcze kilka minut temu wskoczyłabym w ogień. Gołym okiem dało się zauważyć,
że podobnie jak Chris, nie wylewał alkoholu za kołnierz. Zamglony wzrok,
totalnie niekontaktująca mina. Zalany w trzy dupy.
-Ja? -
odwróciłam się na moment do blondyny, mierząc ją pełnym pogardy wzrokiem. -
Jego była dziewczyna. - ponownie odwróciłam się w stronę Darcy'ego, który
kompletnie nie ogarniał co się wokół niego dzieje. Kątem oka zauważyłam
Tony'ego, który przyglądał mi się trudnym do zinterpretowania wzrokiem. Mimo
wszystko, nie obchodziło mnie to ani trochę. - Życzę miłego wieczoru. -
dodałam, po czym trącając ramieniem Warda, skierowałam się ku wyjściu z klubu.
Marzyłam
tylko o tym żeby stąd wyjść i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co się przed
chwilą zdarzyło. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, że przede mną stoi
jakiś chłopak i z impetem w niego wpadłam.
-Jezu,
ludzie co jest kur... - osobą tą okazał się nie kto inny jak Tai. - Lena? -
najwyraźniej zauważył, że coś jest nie tak.
-Jedziesz
już do Polski? - zapytałam, nie pozwalając mu zadać pytania, które właśnie
miał wypowiedzieć.
-Tak,
chłopacy poszli po busa. - jego zdziwienie ani trochę nie zmalało.
-Mogę się
zabrać z tobą? - wypowiedziałam szybko, czując że jeszcze sekunda i wybuchnę.
-Lena,
coś się stało? - pochylił się lekko zrównując nasze twarze i wpatrując mi się
prosto w oczy.
-Po
prostu... - odetchnęłam głęboko. Nie płacz teraz głupia! Wypłaczesz się później!
Nie teraz! - Mogę? - skapitulowałam. Nie byłam w stanie niczego mu powiedzieć.
-Oczywiście,
skoro to takie ważne. - rozejrzał się nerwowo dookoła, zapewne poszukując
chłopaków.
-Nie
znajdziesz ich. - wytrzymaj, nie rozklejaj się. - Mają dotrzeć później.
-W takim
bądź razie chodźmy. - ruszył w kierunku swojego busa, który właśnie zaparkował
kilka metrów dalej. - A twoje rzeczy?
-Są w
busie Chrisa. Nie musimy się o nie martwić. - odpowiedziałam. Gołym okiem dało
się zauważyć, że Taia wprost korciło, żeby zadać mi pytanie o to, co się stało,
ale dzięki Bogu wyczuł, że nic ze mnie nie wyciągnie. Otworzył przede mną
drzwi, pozwalając zająć miejsce z tyłu, samemu siadając tuż obok.
Kilka
sekund później ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski.
**************************
Uuuuu. Tabum!
Nie czytam dwa razy, nie sprawdzam błędów, nic nie poprawiam.
Dlatego wrzucam znowu dwa, bo osiemnastka jest krótsza niż metka na koszulce ehh :|
Anyway.
Nowa jest, kolejna pojęcia nie mam kiedy, chyba musicie uzbroić się w cierpliwość o.O
To chyba tyle o.O
Do następnego! xx
PS: nie, muszę jeszcze napisać, że jestem chora, nienawidzę zimy, błagam już o wiosnę i dużo mi nie brakuje żeby oddać w ofierze mojego promotora -.-
PS2: i jeszcze muszę dodać, że cholera, tęsknie za żużlem :|
PS3: i geniusz Darcy z kontuzją;d te dziecko chyba w życiu nie usiedzi na dupie w jednym miejscu żeby sobie nic nie zrobić <3
PS4: nadal jestem w czarnej dupie, ehh :|
https://twitter.com/nikax92
krótkie ale wspaniałe!! już czekam z niecierpliwością na kolejny!!!
OdpowiedzUsuńpierwsze co muszę napisać : pragnę tej koszulki co Lena dostałą od Chrisa !
OdpowiedzUsuńpo drugie : dodatkowe łóżko w pokoju na swoje rzeczy skąd ja to znam xD
po trzecie : krótsze niż metka HAHAHAHAHAHHAHA
po czwartek : kocham tamto GP <3
po piąte : ojjj Darsi....... było za dobrze :|
LKF <3