-Podajcie
mi chociaż jeden, jedniusieńki powód dla którego nie miałbym Ci teraz obić
twarzy największym metalowym kluczem jakim dysponują moi mechanicy. - wysyczał
Adrian, wpatrując się z furią w Darcy'ego, który to z kolei ze zbolałą miną
wpatrywał się w czubki swoich butów.
To co
przed chwilą usłyszał sprawiło, że naprawdę miał ochotę rozwalić pół stadionu.
Jego biedna, mała, kochana Lena! Spodziewał się, że się pokłócili, w końcu u
nich to norma, ale w życiu przez myśl nie przeszło mu coś takiego! On naprawdę
miał czelność zdradzić jego małą siostrzyczkę?!
-Adrian,
przecież wiesz, że to nie było celowe. - Chris najwyraźniej pełnił rolę
adwokata swojego młodszego przyjaciela. Zresztą nie po raz pierwszy i zapewne
nie ostatni.
-Skąd mam
wiedzieć, że nie było?! - w myślach starał się uspokoić sam siebie. Już i tak
kilkoro ludzi kręcących się w pobliżu zwróciło na nich uwagę. Ostatnie czego im
teraz było trzeba to zwrócenie na siebie uwagi osób niepowołanych. W myślach
już widział te wpisy na facebooku, albo nie daj Boże nagłówki artykułów w
gazetach i na portalach sportowych. Jeszcze tego by im brakowało. Spokojnie,
tylko oddychaj. Uspokajanie samego siebie średnio spełniało swoje zadanie.
- Jedyne, co teraz wiem to to, że Lena siedzi z tym wszystkim sama i wypłakuje
sobie oczy bo taki idiota, który teraz udaje wielkie załamanie, nie potrafił
powstrzymać się od kurwa zdrady! - ze wszystkich sił próbował powstrzymać się
od strzelenia mu w twarz. A miał na to cholernie wielką ochotę. Widok stojącego
przed nim, sprawiającego wrażenie załamanego i sponiewieranego chłopaka ani
trochę nie robił na nim wrażenia. Gdyby byli gdzieś w ustronnym miejscu,
nieotoczeni tymi wszystkimi obcymi ludźmi, nic by nie powstrzymało jego pięści od
zbadania twardości szczęki młodszego z Australijczyków.
-To
wszystko jest nie tak... - Darcy w końcu się odezwał, jednak chyba sam do końca
nie wiedział co powiedzieć, bo zamilkł.
-No a
jak?! - Adrian splótł ręce na klatce piersiowej. - No, słucham! Powiedz mi jak
to było!
-Ja nawet
tego nie pamiętam. - zaczął, przecierając kciukiem i palcem wskazującym oczy. -
Gdyby Tony tego nie powiedział to nawet bym nie wiedział, że coś takiego miało
miejsce. To wszystko przez ten alkohol...
-To na
chuj wy zawsze tyle pijecie?! - podniósł głos jeszcze bardziej. - Myślisz, że
fakt, że schlałeś się jak pieprzony świeżak jakoś cię tłumaczy?!
-Hej,
zejdź ze mnie okej. - Chris zmrużył oczy słysząc, że oskarżenie odnośnie
alkoholu padło również pod jego adresem. - Nie jesteś moją matką żeby prawić mi
kazania!
-Nie, nie
jestem twoją matką i dzięki Bogu, ale jestem członkiem zespołu, który dzisiaj
ma zajebiście wielką szansę na przegranie meczu, bo oboje wyglądacie jakbyście
tankowali przez tydzień! - ze złości miał ochotę zacząć tupać nogami.
Skumulowane w nim emocje wprost rozsadzały go od środka. - Jebie mnie to, co
robicie ze swoim życiem. Poważnie. Na moje możecie imprezować ile tylko
chcecie, chlać do upadłego i pieprzyć się z kim popadnie po kątach. Nie rusza
mnie. Rusza mnie to, że teraz sprawa nie dotyczy tylko was, ale również Leny. -
pokręcił z niedowierzaniem głową. - W pale mi się nie mieści, że naprawdę
mogłeś zrobić coś takiego. - ponownie zwrócił się do Darcy'ego.
-Kurwa
myślisz, że po mnie to spływa?! Że nie żałuje?! - Ward również stopniowo
zmieniał swój opanowany jak dotąd głos w krzyk. Może jak wyładuje negatywne
emocje to chociaż trochę lepiej się poczuje? Szczerze w to wątpił. - Żałuje!
Nawet bardzo! I jedyne na czym mi teraz zależy to jak najszybsze spotkanie się
z Leną i wyjaśnienie jej tego wszystkiego.
-Spotkasz
się z nią po moim trupie. - wycedził. - Nie wiem co się ostatnio z tobą dzieje,
ale chyba musisz przemyśleć pewne sprawy.
-O co ci
tym razem chodzi? - zapytał, również splatając ręce na torsie w geście buntu.
-Już
pomijam fakt, że zrobiłeś to co zrobiłeś, chociaż to było potworne. To wcale
nie jest jedyny powód, dla którego Lena zapewne nie będzie chciała na ciebie w
ogóle patrzeć, że o rozmowie z tobą nie będzie mogło być nawet mowy. Wiesz jak
ciężkie dla niej były ostatnie miesiące? - zapytał, ale najwyraźniej wcale nie
oczekiwał odpowiedzi, bo sekundę później kontynuował: - Przez te kilka miesięcy
czuła się momentami totalnie beznadziejnie. I zgadnij czyja to była wina?
-Adrian,
o czym ty gadasz? - do rozmowy wtrącił się Chris, mrużąc ze zdziwieniem oczy.
Obaj Australijczycy wpatrywali się w Polaka z totalnym niezrozumieniem.
-Daj
spokój. - prychnął machając w jego kierunku lekceważąco ręką. - Nie zdajesz
sobie sprawy do czego ją doprowadzałeś, prawda? - swoje słowa nadal kierował do
młodszego z Australijczyków. - Traktowałeś ją jak pierdolony worek treningowy,
jak rzecz, na której można się wyżyć, walcząc ze swoją złością i frustracją.
Nie pamiętasz już ile razy dzwoniłeś do niej kiedy coś ci nie szło i to na niej
skupiały się głównie twoje negatywne emocje? Pamiętasz ile razy mówiłeś jej, że
cię nie rozumie, że marnujesz z nią czas, że cię ogranicza, że nie wspiera? -
ciągnął swoją wyliczankę nie zważając na coraz mniej szczęśliwą minę Warda. Ktoś
w końcu musiał otworzyć oczy temu dzieciakowi. Padło na niego, co w sumie nie
było aż takie złe, bo nosił się z tym zamiarem już od dłuższego czasu. -
Skazałeś ją na zajebistą karuzelę, gdzie musiała przez cały czas uważać na to
co mówi i robi, bo nie daj Boże trafiłaby na twój zły humor i znowu by
oberwała. I kolejny raz i kolejny i znowu i znowu!
-Ale
Lena... - nie dokończył, nie wiedząc jak powiedzieć to co chciał przekazać.
-Nie
mówiła ci o tym nigdy? - trafnie odczytał jego myśli Adrian. - A wysłuchałbyś
jej bez wściekłości? Dałbyś jej to spokojnie wyjaśnić z gwarancją, że nie
wyjdziesz trzaskając drzwiami, obrażony jak pięcioletnie dziecko?
-Ja ją
naprawdę kocham. - Darcy westchnął głośno, przestępując z nogi na nogę. - I
wynagrodzę jej to wszystko tylko musi dać mi jeszcze jedną szansę. Ostatnią,
której nie zmarnuję. Muszę się z nią spotkać, porozmawiać, wyjaśnić to
wszystko. Przecież to jest jedno wielkie nieporozumienie!
-Nieporozumienie?
- wydusił. - Tak to sobie tłumaczysz?
-W
prawieniu kazań jesteś mistrzem. - Chris ani trochę nie sprawiał wrażenia
opanowanego i ze spokojem przyjmującego wszystko co się do niego mówi. Rozmowa
zdecydowanie wymknęła się spod kontroli i nie mógł biernie stać i słuchać, jak
Adrian mówi wszystkie te rzeczy. - Nie zapominaj tylko, że nie jesteś Leny
ojcem ani nikim w tym stylu i nie możesz decydować za nią. Łatwo jest
zapomnieć, że mimo tych wszystkich chwil chyba była również szczęśliwa, prawda?
Nie zachowuj się jak pieprzony znawca i prokurator w jednym i nie rzucaj
wyrokami na prawo i lewo. Nawet jeśli nie chcesz w tej sprawie pomóc to po
prostu się nie wtrącaj. Nie tylko tobie zależy na szczęściu Leny. Nie masz jej
na wyłączność! Skąd wiesz czy jak go wysłucha to sprawa nie rozejdzie się po
kościach?
-A wy co
tu takie zebranie? - koło nich pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Ryan
przeszkadzając tym samym Miedziakowi, który już otwierał usta żeby odpowiedzieć
na słowa Holdera. - Jakieś przedmeczowe dyskusje, o których ja nie zostałem
poinformowany? - widząc, że nikt nie kwapi się z odpowiedzią i że atmosferę
miedzy tą trójką można było chyba pokroić nożem dotarło do niego, że coś się
stało. Uśmiech momentalnie zszedł z jego twarzy. - Co jest? - uniósł brew ku
górze.
-Niech
oni ci wytłumaczą. - Adrian kiwnął głową w stronę dwójki Australijczyków. - Nic
tu po mnie. - dodał, ostatni raz mierząc ich wściekłym spojrzeniem, po czym
ruszył z powrotem w kierunku swojego boksu.
Co za
dzień!
*******************
Sam mecz
również nie układał się zbyt dobrze. O ile dwa pierwsze biegi udało się
zremisować, o tyle dalej było już tylko coraz gorzej. W toruńskim zespole
jedynym, który nie zawiódł nadziei kibiców był Adrian. Sam zainteresowany był
zresztą tak nabuzowany po rozmowie z Australijczykami, że gdzieś musiał tę
skumulowaną w sobie energię wyładować i szczęśliwym trafem udawała się ta
sztuka w biegach, w których jechał. Na sześć swoich startów aż cztery wygrał,
raz był drugi i na sam koniec dojechał na metę jako ostatni, ale to raczej było
wynikiem tego, że uszło z niego całe powietrze. Myślami był już raczej w
Toruniu, a konkretniej w okolicach Torunia, przy Lenie, zastanawiając się w
jaki sposób może jej najlepiej pomóc. Bo musi jej pomóc! Nie może zostawić jej
z tym wszystkim samej! Gdyby był cholernie złośliwy w tym momencie mógłby jej
powiedzieć "a nie mówiłem", ale te słowa zdecydowanie nie wydostaną
się z jego ust. Lena potrzebowała jego wsparcia i je otrzyma.
Natomiast
jeśli chodzi o samych sprawców zamieszania.
Chris
przez cały mecz tylko snuł się mętnie po parkingu maszyn popijając jeden napój
energetyczny za drugim, ani nie mogąc sobie znaleźć miejsca, ani nie pracując
na podwyższonych obrotach. Kac gigant nadal nie ustępował przez co nie osiągał
nawet zadowalających, przeciętnych wyników.
-Obudź
się w końcu! - nawet słowa prezesa klubu na wiele się nie zdały. Czuł się jak
wyprany, a następnie wywirowany co skutkowało tym, że po dwóch przywiezionych
zerach zakończył swoją pracę na dzisiaj z dorobkiem zerowym w dwóch biegach.
Nikt, łącznie z nim samym, nie pamiętał żeby Australijczyk zanotował wcześniej
tak katastrofalny wynik.
Darcy
natomiast to już była zupełnie inna bajka. O ile swój pierwszy bieg udało mu
się jeszcze jakoś objechać, dojechał nawet na drugim miejscu, o tyle dalej to już
była katastrofa. Mieszał w przełożeniach, gubił się z ustawieniami i kompletnie
nie potrafił się na niczym skupić. Gdyby się go ktoś zapytał jaki jest wynik
meczu, albo gdzie w ogóle jeżdżą to zapewne by nie wiedział. Jedyne o czym
myślał podczas całego tego spotkania to to, jak załatwić sprawę z Leną, jak
namówić ją do tego, żeby przynajmniej z nim porozmawiała. Co jej powiedzieć,
jak ją przeprosić, jakim sposobem to wszystko wyprostować. Nie spodziewał się,
że dziewczyna szybko mu wybaczy, ale mimo wszystko nie tracił nadziei. Nie miał
zamiaru się tak łatwo poddać! Będzie o nią walczył, bez względu na wszystko i
wszystkich.
Skutek?
Cztery kolejne zera na koncie i dorobek punktowy zamykający się na dwóch w aż
pięciu startach.
-Porozmawiamy
o tym w Toruniu. - zawyrokował menedżer zespołu, Jacek Gajewski, patrząc na
nich z niezbyt zadowoloną miną. - Nie tego się po was spodziewałem, panowie. Do
pewnych spraw najwyraźniej nie dorośliście. - dodał jeszcze, po czym odszedł w
poszukiwaniu pozostałych zawodników.
-Kolejne
kazanie. - Chris przewalił oczami, ale nie słysząc żadnej reakcji ze strony
Darcy'ego, wzruszył tylko ramionami i zajął się swoimi sprawami.
Po
wzięciu szybkiego prysznica, przebraniu się, spakowaniu swoich rzeczy i sprzętu
mogli się w końcu udać do swoich busów. To właśnie tam, koło transportu Chrisa
czekał na nich Adrian gotowy do odjazdu.
-Daj mi
rzeczy Leny. - w jego głosie nadal nie można było doszukać się nawet grama
spokoju. Nadal był na nich wściekły i nie miał zamiaru tego ukrywać.
-Sam mam
zamiar je jej oddać. - odpowiedział mu Darcy.
-Nie
obchodzą mnie twoje zamiary, ani cokolwiek innego w tym stylu. - przestąpił z
nogi na nogę. - Daj mi te cholerne rzeczy i nie ciągnijmy dłużej tej rozmowy. -
zwrócił się ponowie do Holdera.
-Słuchaj,
mówiłem ci, że masz odpuścić prawda? - Chris splótł ręce na klatce piersiowej.
- Zawieziemy rzeczy do Leny i niech sobie na spokojnie pogadają. Co ci szkodzi?
-Lena
prosiła mnie żebym to JA wziął te rzeczy. Nie było mowy o tym żeby to zrobił
któryś z was. - nadal nie ustępował. - Wy zrobicie najlepiej jak się trochę
weźmiecie za siebie i przemyślicie pewne sprawy. - zmiażdżył ich wzrokiem.
-Nie
matkuj. - burknął Holder, przewalając oczami.
-Za to co
zaprezentowaliście dzisiaj mam wam może jeszcze pogratulować i podziękować? Że
razem zdobyliście dwa punkty, a nie na przykład jeden? Że tak fantastyczne
wsparliście klub w walce o zwycięstwo odjeżdżając mecz życia? Albo lepiej! Że
nie wypiliście wczoraj aż tak dużo skoro nadal pamiętacie jak się nazywacie i byliście
w stanie podpisać się w protokole przedmeczowym? - prychnął z irytacją.
Spojrzał w głąb busa, gdzie z samego brzegu leżała czerwona torba podróżna
Leny. Nie czekając nawet chwili szybko po nią sięgnął uprzedzając tym samym
oboje Australijczyków. - I to by było na tyle. - rzucił, po czym kręcąc z
politowaniem głową ruszył w kierunku swojego busa, zostawiając tę dwójkę w
niezbyt pozytywnych humorach.
Zdecydowanie,
co za beznadziejny dzień!
*******
I just can't believe the love, love, love is taking over meeeeeee! uuuuuuuuu!
Dobra, serio, piosenka trafna do odcinka w chuj xD
Co by tu napisać?
Że do sezonu jeszcze w cholerę długo, że znalazłam sobie nowy obiekt westchnień, że UMK ssie i że zdecydowanie potrzeba mi terapii wstrząsowej?
But, who cares? :D
Dedykacja?
A proszę bardzo! Dla Mon, bo prawdopodobnie deptałyśmy sobie po nogach tańcząc i śpiewając do Durch Den Monsun, a nawet o tym nie wiedziałyśmy! :D
I serio, Joel Peat, gdzieś Ty się podziewał przez pół mojego życia? O_O <3
xxxx!
https://twitter.com/nikax92