piątek, 23 sierpnia 2013

Sixth



Cały następny tydzień kręcił się głównie wokół szkoły i domu. Od czasu do czasu wpadał do mnie Adrian, ale zazwyczaj były to tylko takie kilkunastominutowe spotkania, gdyż chłopak cały czas pracował nad ulepszeniem swojego sprzętu i niezbyt miał czas na cokolwiek innego. Bo jeżeli już jakiś czas wolny miał to poświęcał go na treningi na sali i to by było na tyle jeśli chodzi o relaks w jego wykonaniu. We wtorek natomiast razem z Ryanem pojechali do swoich szwedzkich klubów na mecz w tamtejszej lidze i tyle go widziałam.
Paulina niestety też nie znalazła wolnej chwili bo na studiach z tego co mi mówiła miała niezły zapieprz. Praktycznie przez cały tydzień nie wystawiała nosa znad książek ucząc się do niezliczonej ilości kolokwiów i pisząc miliony referatów. Koniec roku akademickiego zbliżał się nieubłaganie, a z tego co wiem dziewczynie zależało na jak najlepszych wynikach z przedmiotów. Zresztą jak zwykle. Jej ambicja odnośnie edukacji była imponująca.
A jeśli chodzi o Darcy'ego. No cóż, tutaj też nie było już zbyt różowo. Najwyraźniej moje życzenia odnośnie braku kłótni w najbliższym czasie miały się nie spełnić.
W środę miał mecz w lidze angielskiej gdzie klub jego i Chrisa, a mianowicie Poole Pirates podejmował klub Belle Vue Aces. Australijczyk zdobył według mnie aż siedem punktów, z czym on nie do końca potrafił się zgodzić.
-To jest TYLKO siedem punktów. - od razu mnie poprawił. To nie wróżyło niczego dobrego.
Oczywiście wszelkie próby przekonania go do tego, że to wcale nie był taki straszny występ, że przecież jego klub wygrał aż 55:37 spełzły na niczym. Zresztą chyba od samego początku były skazane na niepowodzenie. Skończyło się na tym, że stwierdził, że kompletnie go nie rozumiem i że nasza rozmowa w takim wypadku kompletnie do niczego nie prowadzi, po czym najzwyczajniej w świecie się rozłączył.
I nawet jeśli mu to wszystko po raz kolejny przeszło, dokładnie tak samo jak za każdym razem, czarę goryczy przelała wiadomość o tym, że w kolejnym meczu w składzie toruńskiej drużyny znowu zastąpi go Duńczyk Michael Jepsen Jensen.
-Kurwa, ta łazęga ledwo dokulała cztery punkty i to tylko dlatego, że zawodnicy z którymi wygrał jechali rowerami, a znowu jest w składzie?! To są chyba jakieś pierdolone żarty! - aż dziękowałam Bogu, że nie ma mnie teraz w jego pobliżu, bo to mogłoby się źle skończyć. Podejrzewam, że kilka przedmiotów to odczuło, zapewne w postaci zderzenia ze ścianą czy czegoś w tym stylu.
Najpierw milczałam i nie odzywałam się na ten temat nawet słówkiem co nie przypadło mu do gustu bo uznał, że kompletnie nie obchodzi mnie jego osoba ani cokolwiek co jest z nim związane. Kiedy w końcu udało mi się wydusić, że to nieprawda i że przecież mi na nim zależy, trochę nieprzemyślenie dodałam, że to nie wina Michaela, że wystąpi w następnym meczu, co mogło skończyć się tylko jednym:
-Pewnie kurwa, weź go jeszcze broń! Idź go poklep po główce i powiedz jak zajebiście genialnym zawodnikiem musi być skoro tak! Może teraz zaszaleje i przekroczy magiczną barierę pięciu punktów. - to już nawet nie była złość. To była furia. - I naprawdę nie wiem dlaczego ja teraz marnuję czas na rozmowę z Tobą, skoro ty i tak niczego nie rozumiesz. - i nie czekając na żadną reakcję z mojej strony, zgodnie z ostatnio przyjętą przez siebie normą, szybko się rozłączył.
Ja tymczasem już nawet nie byłam jakoś specjalnie zdołowana w związku z kolejną kłótnią. Zła, może i owszem, ale na pewno nie zdołowana.
Zresztą złość też mi później przeszła. Skoro Darcy chce być idiotą do kwadratu, proszę bardzo, spływa to po mnie. Niech zachowuje się dalej jak rozkapryszona primadonna skoro ma na to ochotę. Ja nie mam zamiaru dłużej obchodzić się z nim jak z jajkiem i uważać na każde słowo, jakie mam zamiar wypowiedzieć. Nawet nie ma takiej opcji.
Zresztą już w czwartek zadzwonił do mnie Chris, który najwyraźniej miał chęć na pełnienie roli adwokata swojego młodszego przyjaciela.
~Weźcie porozmawiajcie. - niemal jęknął mi do słuchawki. - Oboje byliście wkurzeni, przecież to głupota kłócić się o takie bzdury.
-Chris, w tym momencie ani trochę nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat. - wtedy jeszcze złość ani trochę mi nie przeszła. - JA nie miałam najmniejszego zamiaru się kłócić. Z pretensjami czy czymkolwiek tam chcesz kieruj się do tego idioty, który na bank gdzieś się teraz koło ciebie kręci. I w dupie mam to co on na ten temat sądzi, bo tym razem przegiął.
~Ale Leeena...
-Nie Chris, nie zmienię swojego zdania, a teraz żegnam. - i tym razem to ja pierwsza się rozłączyłam.
Wiem, trochę nie fer się zachowałam, w końcu to nie on tutaj zawinił, ale aż mnie skręcało na myśl, że Darcy na pewno przedstawił mu już swoją wizję wydarzeń, a Holder na jej podstawie ustalił jednostronną wersję zdarzeń, w której to ja jestem przestawiona z tej złej strony.
-I bardzo dobrze robisz! Niech się kretyn w końcu za siebie weźmie. - tak natomiast skwitowała to wszystko Paulina, kiedy od razu po telefonie starszego z Australijczyków do niej zadzwoniłam. - Co on sobie wyobraża, że kiwnie palcem i wszystko będzie okej? Co on myśli, że kim jest? Pfff!
Tak czy inaczej po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak będzie wyglądać nasza wspólna przyszłość i czy w ogóle jakąś przyszłość mamy przed sobą. Nie oszukujmy się, związek oparty na takiej karuzeli, gdzie raz się kłócimy, by za moment się pogodzić i tak w kółko, nie wróży niczego dobrego. U nas dochodzi jeszcze to, że widujemy się tak rzadko, że ani ja nie mam wpływu na to co Darcy robi w Anglii, ani on nie ma wpływu na to co robię w Polsce. Stereotypowy związek na odległość z dodatkowymi atrakcjami w postaci wybuchowego charakteru Australijczyka i mojej słabości względem jego osoby.
Bo nie oszukujmy się, miałam do niego ogromną słabość. Każda normalna dziewczyna po kilku z kolei takich akcjach kazałaby mu spadać byle dalej. Ja też wielokrotnie powinnam była tak zrobić, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam. Kiedy tylko pomyślałam sobie o tym, że kiedykolwiek moglibyśmy zerwać to momentalnie zbierało mi się na płacz. Mimo, że z niego czasami taki idiota to i tak trudno mi było myśleć o przyszłości pomijając w niej jego osobę. Byłam z nim związana, czy tego chciałam czy nie. Miałam wrażenie, że połowa mojego ciała, mojego umysłu, wnętrza, należy do niego i gdyby go zabrakło, najzwyczajniej w świecie bym tego nie przeżyła. To takie beznadziejne, kiedy rozum mówi ci jedno, a serce drugie. Momentami byłam tak kompletnie rozdarta wewnętrznie, że to aż dziw, że nie dostałam od tego rozdwojenia jaźni.
I pomyśleć, że to wszystko przez jedną osobę.
Najwyraźniej tylko on opanował do perfekcji zdolność rozbijania mnie na mikroelementy.



***************


~I kompletnie nic się nie da z tym zrobić?
-Chris, daj spokój. - Adrian przewalił oczami słysząc po raz kolejny to samo zadane pytanie. Od kilku minut gadają przez telefon i temat prawie zawsze schodzi na Darcy'ego i Lenę. Australijczyk, jak wszyscy doskonale wiedzą, nie należy do osób, które łatwo odpuszczają.
~No co! Mógłbyś z nią porozmawiać czy coś. Jeśli ktoś potrafi na nią wpłynąć, to na pewno jesteś to ty. - twardo drążył temat.
-Od tygodnia nie robię nic innego jak z nią rozmawiam. Uparła się i nic do niej nie dociera. - po raz kolejny odpowiedział mu to samo. - Poza tym nie jestem do końca przekonany czy chcę ją w ogóle tak naprawdę przekonać.
~Hę? - Chris był autentycznie zdziwiony. - No co ty pierdolisz człowieku?
-Ostatnio prawie wywaliła mnie z pokoju bo zaczęła uważać, że mam w dupie jej zdanie i trzymam stronę Darcy'ego. Znając życie oni i tak się pogodzą w pięć sekund jak przyjdzie co do czego, a w międzyczasie nie chcę się z nią pokłócić. A niewątpliwie do tego dojdzie jeśli dalej będę jej wiercił dziurę w brzuchu na ten temat. Rób co chcesz, ja się do tego nie mieszam, chyba że sama Lena mnie o to poprosi.
~Jaa ale z ciebie pożytek. - jęknął Australijczyk. - Miałeś się postarać, a chuja wyszło.
-Nie marudź. - westchnął głośno. - Coś jeszcze chcesz czy możemy w końcu skończyć tę beznadziejną rozmowę?
~Pff. - prychnął. - Kit, sam muszę tę sprawę jakoś załatwić. Jak zwykle zresztą. Moja zajebistość jest wykorzystywana przez wszystkich na prawo i lewo. - burknął.
-A nie możesz zostawić tej sprawy tak jak jest i chociaż raz się nie wtrącać między nich? - zapytał, chociaż doskonale wiedział jaka będzie odpowiedź.
~Nie, nie mogę! - niemal dało się wyczuć oburzenie w jego głosie. - Lena jest uparta, Darcy zaczyna chodzić po ścianach, ale nadal upiera się, że to nie on zawinił. Jak w cyrku. - wyrzucał z siebie słowa niczym nakręcona katarynka. - Sami to oni w życiu nic z tym nie zrobią.
-Daj spokój, daję im jeszcze kilka dni i będzie po tej całej kłótni. - stwierdził. - Oni nie potrafią bez siebie zbyt długo wytrzymać, więc wiesz.
~A wujek Chris zadba żeby to się stało jak najszybciej. - jego entuzjazm znacznie się wzmógł. - Trzymaj się ćwoku i do weekendu.
-Spaaadaj. - parsknął śmiechem, po czym się rozłączył. - Co za idiota. - powiedział sam do siebie, wkładając telefon z powrotem do kieszeni swoich spodni.
Chris wbił sobie na głowę, że za wszelką cenę będzie strażnikiem zgody w związku Leny i Darcy'ego, czego zresztą nikt nie potrafi zrozumieć. Zawsze gdy ta dwójka się kłóciła, on jako pierwszy starał się załagodzić napięcie między nimi. Z racji tego, że dzisiaj jest już wtorek, a więc nie rozmawiają ze sobą od sześciu dni, co dla Australijczyka jest najwyraźniej horrorem, bo głupieje z tego powodu na całej linii. Czasami ma się nawet wrażenie, że jemu bardziej zależy niż dwójce głównych zainteresowanych.
Australijczycy to naprawdę dziwny naród. Momentami nawet nie warto próbować ich zrozumieć, bo to z góry skazane jest na niepowodzenie.


***************


Cały ten dzień już od rana dłuży mi się niemiłosiernie. Siedem godzin lekcyjnych spędzonych w szkole odczułam, jakby to był cały tydzień. Mój mózg był tak kompletnie wypompowany, że nawet nie mogłam zmusić się do wysilenia szarych komórek w celu kreatywnej edukacji. Z niecierpliwością odliczałam minuty do końca zajęć i kiedy w końcu owy czas nadszedł miałam ochotę poskakać z radości. Poważnie!
Dzisiaj jakoś wszystko jest przeciwko mnie. Najpierw zaspałam, bo pieprzony budzik nie zadzwonił, przez co musiałam rano biegać po domu jak wariatka żeby zdążyć na pierwszą lekcję. Oczywiście nie zjadłam śniadania, byłam totalnie nieogarnięta i zapomniałam połowy rzeczy. Potem, a jakżeby inaczej, na dzień dobry była niezapowiedziana kartkówka, na której napisałam takie bzdety, że aż żal. O tym, że czas wlókł się niemiłosiernie już wspominałam. Dodatkowo jeszcze wszyscy dookoła wkurzali mnie bardziej niż zwykle, a to jest nie lada wyczyn.
Bo uwierzcie mi, można dostać szału kiedy się w kółko słyszy głupie komentarze z ust wszystkich tych irytujących ludzi. Miałam nadzieję, że po przeszło roku ludzie już się ogarną i dadzą sobie spokój z tym głupim zachowaniem ze względu na to, że jestem "dziewczyną TEGO Darcy Warda". Ale oczywiście czasami nadal zdarzają się jakieś głupie ewenementy, które wyskakują w nieodpowiednim momencie jak dzik w żołędzie z głupim tekstem. Dzisiaj też tak było.
-Co tam słychać u Darcy'ego?
-Coś mu ostatnio nie idzie, czyżby jakiś kryzys?
-Może weź go kiedyś zaproś do szkoły?
-Albo pójdziemy razem do jakiegoś klubu, oczywiście weź go ze sobą! Urządzimy sobie jakieś przyjacielskie spotkanie! To wspaniały pomysł, prawda?
-A jak wam się układa?
-Załatwisz mi w końcu ten autograf?
No luuudzie ile można?! Czuję się jakbym umawiała się ze Zbyszkiem Wodeckim, bez kitu. Już nie muszę dodawać, że większość tych komentarzy płynęła z ust dziewczyn i to dziewczyn, z którymi w życiu rozmawiałam kilka razy maksymalnie. Nie pozostawało mi nic innego jak tylko przewalić na to wszystko wymownie oczami.
Oliwy do ognia dolewa jeszcze Chris, który w kółko pisze do mnie wiadomości w stylu 'no to porozmawiasz z nim już?'.
Naprawdę, można oszaleć.
Ale chyba najbardziej wpływającym na mój negatywny nastrój czynnikiem był fakt, że od sześciu dni nie rozmawiam z Darcy'm, nie smsuje z nim, nie gadam przez telefon i oficjalnie jesteśmy w stanie mini wojny. Przez sześć dni nie myślę o niczym innym, jak o naszej ostatniej kłótni i staram się ją analizować w każdy możliwy sposób i jak tylko się najbardziej da, wyciągnąć z tego jakieś wnioski na przyszłość.
Sześć dni, a ja już zaczynam fiksować i powoli mięknąć.
Masakra. 




*******
 Nie sprawdzałam błędów, nie czytałam dwa razy, leniwa ja xD
Poważnie, pół dnia spędziłam w łóżku na zmianę albo śpiąc, albo czytając o.O Dzień pełen emocji -.-
Może musiałam odespać wczorajsze wrażenia?
Poważnie, filmowy Jamie/Jace z Darów Anioła: Miasta Kości jest idealnym odzwierciedleniem mojego ulubionego, książkowego Jace'a i jestem z tego powodu wniebowzięta! :D
Zresztą sam film zrobił na mnie duże wrażenie, chociaż od razu po wyjściu z kina byłam lekko wcięta :D
Tak czy inaczej, nowa zgodnie z tradycją w piątek!
xx
PS: zaległości nadal nadrabiam, cierpliwości! :)
PS2: wena znowu mnie opuściła, choleeeera! :|
PS4: dziękuję za każdy komentarz z osobna! Cholera, wiecie jaką mam radochę, jak je czytam?! O_O
PS5: proszę Was bardzo, abyście w komentarzach pod tym postem zostawiali adresy swoich blogów :) Jak widzicie, cały czas rozbudowuję swoją sekcję "czytane" a dużo łatwiej byłoby mi mieć Was wszystkich właśnie tam, w jednym miejscu, niż szukać gdzieś po komentarzach :D 
PS3: Chyba naprawdę muszę się w końcu dzisiaj ogarnąć... Ale ten Jamie..:D

https://twitter.com/nikax92

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Fifth



Sobotnie popołudnie spędziłam głównie z telefonem przy uchu. Jakoś nie mogliśmy z Darcym zmusić się do zakończenia rozmowy co zaowocowało prawie trzygodzinną rozmową, za którą na pewno Australijczyk zapłaci majątek. Jak to dobrze, że już jakiś czas temu zaopatrzyliśmy się w dodatkowy telefon, w którym w moim przypadku tkwiła karta angielskiego operatora, a w przypadku Darcyego karta polska. Gdyby nie to, to w żadnym wypadku nie zarobiłabym na rachunki za telefon. Rodzice chyba by zeszli na zawał gdyby zobaczyli kwotę do zapłacenia.
Nawet jeśli miałam w planach być na niego początkowo zła czy z zimną krwią oczekiwać aż zacznie mnie błagać o wybaczenie, to niestety, albo i stety nic z tego nie wyszło. Wystarczyło, że usłyszałam jego głos, który z wyraźną radością zapytał "no i co dzisiaj porabia moja kochana dziewczyna?" i momentalnie wymiękłam. Mówiłam już, że ten chłopak działa na mnie aż za bardzo?
Oczywiście Darcy przeprosił mnie za swoje zachowanie. Tłumaczył, że trochę wkurzyła go ta przegrana i nie za bardzo ogarniał co się wtedy z nim działo. Ameryki tym stwierdzeniem nie odkrył, wiedziałam to już od początku.
Dowiedziałam się również oficjalnie, że w następnym meczu nie wystąpi. Nie była to dla mnie żadna nowość bo już wcześniej dowiedziałam się tego od Adriana, ale i tak było mi z tego powodu przykro. Zawsze kiedy jemu coś nie idzie, ja też to przeżywam. To takie frustrujące, kiedy nie możesz w żaden sposób pomóc jednej z najważniejszych osób w swoim życiu, chociażbyś nie wiadomo jak bardzo chciała. Mogłam go tylko wspierać, co według mnie wydawało się niewystarczające.
Dodatkowo jego brak w drużynie równał się z tym, że w weekend raczej się nie zobaczymy, bo Darcy zdecydował, że zostanie w takim razie w Poole. Nie powiem, żebym z tego powodu skakała z radości pod sam sufit.
Warto tutaj dodać, że dużo nie brakował, a znowu załapalibyśmy małe spięcie, kiedy Australijczyk posypał niezbyt miłymi epitetami w kierunku jego zastępcy, a mianowicie Duńczyka Michaela Jepsena Jensena. Ja rozumiem, że przez niego nie pojedzie w rewanżowym meczu z Gorzowem, ale bez przesady. Tym bardziej, że Michael naprawdę sprawia wrażenie sympatycznego chłopaka. Do tej pory nie miałam z nim zbyt dużego kontaktu, raptem kilka zdań zamienionych przy okazji meczu z Unią Tarnów, gdzie w składzie zastąpił mojego chłopaka. Wtedy wydał mi się całkiem w porządku, co Wardowi wybitnie nie przypadło do gustu. 
Całe szczęście szybko zmieniliśmy temat i sprawa rozeszła się po kościach. Kłótni to my mieliśmy w ostatnim czasie aż za dużo. Wolałam zrobić sobie od nich póki co przerwę.
Wieczorem z kolei zadzwonił Chris z zapytaniem czy nie wpadnę do niego na jakieś piwko czy coś w tym stylu. Z racji tego, że kolejny raz byłam sama w domu bo rodzice pojechali z wizytą do państwa Miedzińskich, to od razu się zgodziłam. Z małym zastrzeżeniem, że zamiast picia piwa pójdziemy na spacer. Oczywiście Australijczyk nie byłby sobą gdyby trochę nie pojęczał i nie poburczał, ale ostatecznie się zgodził. Nie to żeby miał jakieś wyjście.
Spacerowaliśmy po Toruniu dobre trzy godziny, gadając jak najęci o wszystkim co nam ślina na język przyniosła.
Mam naprawdę wielkie szczęście, że otaczają mnie tacy ludzie jak chociażby Chris. Poznaliśmy się w 2008 roku, gdzie jako szesnastoletnia dziewczyna poszłam na inauguracyjny mecz ówczesnego sezonu pomiędzy drużyną z Torunia i drużyną z Rzeszowa. Oczywiście zgodnie z tradycją po samym spotkaniu Adrian zaciągnął mnie do parkingu maszyn, gdzie właśnie poznałam się z brunetem. Już wtedy wydawał mi się zdrowo postrzelony, co teraz tylko cały czas potwierdza. W przeciągu tych dwóch lat nasze kontakty jeszcze bardziej się zacieśniły, a on z całą pewnością dołączył do grona moich przyjaciół.
Zresztą, on nie jest jedynym z drużyny, z którym utrzymuję kontakt.
Poza Adrianem, którego znam praktycznie od zawsze, jest jeszcze Ryan Sullivan, który pełni funkcję takiego mojego starszego brata, do którego mogę się zwrócić z każdym problemem. Drugiego takiego doradcę jak on ciężko byłoby mi znaleźć.
Cała nasza piątka tworzy zgraną paczkę, mimo iż nie spędzamy ze sobą każdej wolnej chwili. Chris i Darcy na co dzień mieszkają w Anglii, Adrian z Ryanem w Toruniu, z przerwami na wypady do Szwecji na mecze w tamtejszej lidze. Okazję do spotkania mamy zazwyczaj dopiero w weekendy, ale to nam w niczym nie przeszkadza.
Och, powiedziałam piątka? No to chyba muszę się poprawić. Szóstka, bo nie zapominajmy jeszcze o Paulinie, oficjalnie dziewczynie Ryana, a oprócz tego mojej kolejnej przyjaciółce. I dzięki Bogu, że jest, bo moja psychika mogłaby nie wytrzymać takiego obcowania sam na sam z tą czwórką świrów.
Jedno jest pewne. Za tę piątkę wspaniałych ludzi byłabym gotowa wskoczyć w ogień. I mam wrażenie, że to oddanie jest jak najbardziej odwzajemnione.



*******


Uzbrojone w miskę z popcornem i szklankę soku pomarańczowego punktualnie o 18 zasiadłyśmy z Pauliną przed telewizorem w salonie jej mieszkania czekając z niecierpliwością na rozpoczęcie meczu Stal Gorzów-Unibax Toruń.
Na ekranie właśnie trwała prezentacja a my niemal czułyśmy dreszcz ekscytacji przebiegający nam wzdłuż kręgosłupa. Działo się tak zresztą przed każdym meczem. Tego momentu oczekiwania na początek spotkania chyba nic nie jest w stanie pobić.
-Z Darcym już wszystko w porządku? - zapytała nagle Paulina.
-Matko, mówili o tym w radio czy coś? - zaśmiałam się na co blondynka przewaliła oczami.
-Ryan dowiedział się od Chrisa i nie omieszkał przekazać tego dalej. - odpowiedziała. - Swoją drogą żebym ja się musiała dowiadywać takich rzeczy kanałami, to aż żal.
-Nie było jakoś okazji do rozmowy. - wzruszyłam ramionami. - Tak czy inaczej wszystko jest już w porządku, porozmawialiśmy sobie trochę i po sprawie.
-Znowu to samo co zwykle? - odpowiedziałam jej tylko kiwnięciem głowy. - O masakra, z wami gorzej niż z dziećmi.
-Nie lubimy rutyny. - wyszczerzyłam się głupiutko. - Wiesz, takie akcje urozmaicają nasze życie.
-Jak wam brak wrażeń to sobie kupcie telewizor. - stwierdziła, upijając łyk soku.
-Nie wszystkie pary muszą być takie jak ty i Ryan. - słusznie zauważyłam. Otóż w związku tej dwójki chyba jeszcze ani razu nie zdarzyła się żadna porządniejsza kłótnia. Są ze sobą tak doskonale zgrani i w każdym calu się uzupełniają, że aż przyjemnie się na nich patrzy. I oby tak było dalej. - Zresztą, nie ma co gdybać, ważne że wszystko jest już okej.
Dalszą dyskusję musiałyśmy na moment zawiesić, bo żużlowcy przygotowywali się już do pierwszego wyścigu. Na początek pod taśmą startową ustawili się młodzieżowcy obu drużyn.
-Kurde, ten cały Jensen nie jest taki najgorszy. - stwierdziła Paulina, kiedy Duńczyk pewnie wygrał start i nie dał się do samego końca nikomu wyprzedzić, pewnie dowożąc trzy punkty.
-Tylko Darcy'emu tego nie mów, bo może to się źle dla ciebie skończyć. - powiedziałam, na co dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
Następny bieg też był bardzo udany, gdyż wygrał ku naszej i z całą pewnością również swojej radości Chris. Trzeci był Adrian, więc póki co prowadziliśmy w meczu 4:8.
Dalej niestety już się pokomplikowało. Zaciskanie mocno kciuków i wpatrywanie się z uporem w ekran nie pomogło w następnych dwóch biegach naszym zawodnikom, którzy w obu wypadkach przegrali podwójnie 5:1
-Ale i tak jest genialny. - skwitowała to blondynka, kiedy na ekranie pokazali Ryana, który ze spuszczoną głową wjeżdżał z powrotem do parkingu maszyn nie będąc zbyt zadowolonym z tylko jednego zdobytego puntu.
Następny był remis. Jako pierwszy linię mety minął nasz Adrian, ale Chris niestety dojechał jaki ostatni.
W biegu 6 Ryan musiał uznać wyższość wszystkich zawodników i dojechał na czwartej pozycji. Drugi był Hans Andersen, więc biegowy wynik to 4:2 a ogółem w meczu wynosił 21:15.
Następnie były kolejne dwa remisy. Nawet dotknięcie taśmy przez gorzowskiego zawodnika nie pomogło naszym w 7 biegu w zwycięstwie, a w biegu 8 ani Adrian ani Chris nie poradzili sobie z miejscowym bożyszczem, a mianowicie Tomaszem Gollobem.
O kolejnych trzech wyścigach wolałybyśmy jak najszybciej zapomnieć. Trzy z rzędu przegrane 5:1 i ogólny wynik 42:24. Jedno było pewne, tego meczu już nie wygramy.
-O bidulinki. - wygięłam usta w pełną wymowy podkówkę widząc jak wkurzony Chris i Adrian zjeżdżają z toru do parku maszyn.
-Anoo. - Paulina z kolei przeżywała drugie z rzędu zero przywiezione przez Ryana w biegu 9.
Przed biegiem 12 była krótka przerwa gdyż Adrian jechał wyścig po wyścigu. Zregenerował siły tylko na tyle, żeby zdobyć dwa punkty przegrywając tylko z Nickim Pedersenem. Ostatni linię mety minął Michael co zapewne przypadłoby do gustu mojemu Australijczykowi.
Bieg 13 przebiegł totalnie bez emocji. Kolejny remis 3:3 i jedynym pozytywnym akcentem było zwycięstwo naszego Hansa Andersena.
W pierwszym z biegów nominowanych swoje powody do dumy miała Paulina. Jej ukochany Ryan w końcu się przemógł i poradził sobie z duetem Zagar-Gapiński. Niestety Chris zakończył swój występ zaliczając drugie dzisiejszego dnia zero.
W ostatnim wyścigu również padł remis. Niezawodny w tym spotkaniu Tomasz Gollob ponownie wygrał, tym samym inkasując dzisiejszego dnia komplet punktów. Drugi był Adrian, a trzeci Hans. Jako ostatni dojechał Nicki Pedersen.
-Szału nie ma. - stwierdziłam, kiedy realizator pokazywał cieszących się żużlowców wygranej drużyny i miejscowych kibiców.
-O już widzę w jakim humorze do domu wróci Ryan. - mina dziewczyny również nie była zbyt pocieszona.
Ja tymczasem z kieszeni spodni wyciągnęłam swoją komórkę i szybko wystukałam wiadomość do Adriana.

'Gratuluję 10 punktów;* Starałeś się dzisiaj za trzech.'

Następnie napisałam jeszcze do Chrisa.

'Nie dołuj, następnym razem będzie lepiej :)'

-Będziesz miała okazję mu ten humor poprawić. - poruszałam charakterystycznie brwiami, na co obie parsknęłyśmy śmiechem.
-Jesteś niewyżyta. - powiedziała nadal się śmiejąc. - Zdecydowanie wyczuwam zbyt dużo wpływów Darcy'ego. - właśnie w tym momencie rozdzwonił się mój telefon. - O wilku mowa? - zapytała Paulina.
I rzeczywiście, wyświetlacz wskazywał, że dzwoni Australijczyk.
~Ale zjebali. - nawet nie zdążyłam się przywitać, a on już się odezwał. - Szału nie zrobili.
-Powinieneś zostać psychologiem. - przewaliłam oczami. - Chciałabym zobaczyć jakbyś ich podtrzymywał na duchu w takich momentach.
~Opieprzyłbym każdego po kolei, walnął porządnie w łeb i kazał spadać trenować. - odpowiedział, śmiejąc się. - Ale są też plusy takiej sytuacji.
-Mianowicie? - totalnie nie wiedziałam o co może mu chodzić. Zresztą, to jest Darcy, jego toku myślenia momentami nie da się ogarnąć.
~Cztery punkty Jensena. - no tak, mogłam się domyśleć, że będzie niemal wniebowzięty z powodu niezbyt udanego występu Duńczyka. - Żużlowy dzikus normalnie. - cały czas miał z niego polewkę.
-Pozwól, że pozostawię to bez komentarza.
~A ty pozwól, że nadal będę się upajał jego sportowym geniuszem. - dodał z ironią.
-Jesteś niemożliwy. - mimo wszystko parsknęłam cichym śmiechem.
~Ale cię to kręci. - słusznie zauważył.
-Wolałabym nie być taka łatwo przewidywalna. - Paulina wybuchnęła śmiechem.
~A ta co się tam tak śmieje? Też chce dołączyć do fanklubu Jensena? - zapytał, najwyraźniej słysząc w tle blondynkę. Szybko przekazałam jej to co powiedział Darcy.
-O niczym innym nie marzę, Ward. - powiedziała wcześniej wyrywając mi z rąk telefon, na co Australijczyk prychnął śmiechem. - I w ogóle dziękujemy bardzo, ale twój czas antenowy właśnie się skończył. Dzisiaj to ja wykupiłam abonament na spędzanie czasu z Leną, więc sajo nara.
~O dziewczyyyno, ja mam na to dożywotni karnet. - był z siebie mega zadowolony. - Ale domyślam się, że macie zamiar rozmawiać o tym, jakim to zajebistym chłopakiem jestem dla Leny i jak bardzo jej zazdrościsz, więc skoro tak, to już się rozłączam.
-Jesteś głupi. - stwierdziła Paulina, po czym oboje parsknęli śmiechem, by w końcu się rozłączyć. - Kazał cię uściskać i przekazać, że zadzwoni później. - zwróciła się do mnie oddając mi przy okazji telefon. - Ledwo to odrosło od ziemi a już tak fika. - pokiwała z politowaniem głową.
-A czego się spodziewałaś, w końcu to MÓJ chłopak. - wzruszyłam ramionami. - Ale opowiadaj lepiej co tam u Was słychać! Dawno nie słyszałam żadnych pikantnych szczegółów. - rozłożyłam się wygodniej na kanapie, wpatrując się w blondynkę z uwagą. Nie musiałam jej tego dwa razy powtarzać i już kilka sekund później wpadłyśmy w wir rozmowy. 




*******************
Znowu nie dodaję w terminie, znowu mam zaległości i znowu musiałam ukraść laptopa bratu :D
Tak, technologia nadal ze mną nie współpracuje.
Ale obiecuję, że następna będzie już zgodnie z terminem i nie ma to tamto! :D
Co do Waszych opowiadań: Czytam wszystkie na bieżąco! Niestety do dyspozycji mam tylko telefon, a ja tak strasznie nie lubię na nim pisać, że to jest po prostu poemat. Zresztą, mówiłam to już wcześniej :D.
Obiecuję, że wszystkie komentarze nadrobię już w środę! :)
Tak czy inaczej, starałam się, żeby ta część była trochę dłuższa od poprzedniej. Musiałam coś tam pododawać, bo początkowe części powstawały w 2011 roku (ta również) i jakoś wtedy nie zwracałam uwagi na długość ;d
Poza tym mówiłam już, że dopisywać czegoś też nie lubię, bo zawsze mam wrażenie, że to jest bez sensu?
Dobra, ale mnie wzięło na narzekanie :D
Tak czy inaczej, nowa na pewno w piątek, dziękuję, że nadal ze mną jesteście i nie martwcie się, ja jestem z Wami również! :)
Do usłyszenia za 4 dni! :)
xxx


https://twitter.com/nikax92

piątek, 9 sierpnia 2013

Fourth




Po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zwinięta na swoim łóżku w pozycję embrionalną nawet nie miałam zamiaru wstać żeby zobaczyć kogo do nas niesie. Dzięki Bogu, mama była akurat w domu, więc poszła otworzyć.
-Dzień dobry, jest Lena? - głos niewątpliwie należał do nikogo innego jak Adriana.
-Tak Adrian, wejdź. - odgłos zamykanych drzwi świadczył, że mama wpuściła go do środka. - W sumie nawet dobrze się składa, że jesteś. - zaczęła mówić nieco konspiracyjnym głosem, ale z racji tego, że w mieszkaniu zalegała niespotykana zwykle cisza, tak czy inaczej wszystko słyszałam. - Nie wiem co się stało, ale Lena od niedzieli nie wychodzi ze swojego pokoju poza momentami, w których idzie do szkoły. Może ty coś z tym zrobisz, bo my już nie wiemy jak z nią rozmawiać.
-Postaram się. - mogłam sobie dać rękę uciąć, że w tym momencie uśmiechnął się do mojej mamy. Chwilę później jednak dobijał się już do moich drzwi.
Najwyraźniej nie czekał na żadną oznakę życia z mojej strony bo kilka sekund później wszedł do środka.
-Syndrom zamulania w najgorszej możliwej postaci? - zapytał, przysuwając sobie krzesło stojące koło biurka do łóżka, następnie na nim siadając. - Ej, co się stało?
-A co się mogło stać. - burknęłam. - To co zwykle.
-Znowu pokłóciłaś się z Darcym? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Kiedy nie usłyszał żadnego potwierdzenia z mojej strony westchnął tylko głośno. - O co tym razem?
-O to co zwykle. - wzruszyłam ramionami. - Że jest idiotą.
-To wiem już nie od dzisiaj. - palnął, na co delikatnie się uśmiechnęłam. - A konkretniej.
-No bo kurde! - zmieniłam swoją pozycję z leżącej na siedzącą. - Mam dość bycia jego pieprzonym workiem treningowym. Jemu coś nie idzie, więc wyżywa się na mnie. Kurde, ja naprawdę wiele znosiłam, ale bez przesady. - Adrian nie przerywał mi nawet słowem pozwalając się wygadać. - Bo nie oszukujmy się, widujemy się raz na ruski rok. W miesiącu jeśli widzimy się ogółem przez tydzień bądź półtora to jest świetnie. Na dodatek kiedy już się widzimy to sielanka trwa krócej niż przewiduje to ustawa. Dajmy na to przyjeżdża w piątek, więc cały piątek jest wprost cukierkowy. Sobota też nie należy do najgorszych, ale zazwyczaj później wszystko się pieprzy i na tym kończy się wesoły weekend w naszym wykonaniu. Potem on wraca do siebie, a ja siedzę w Toruniu i rozmyślam, że może to ja zachowuję się jakoś dziwnie, że szukam dziury w całym, że jestem beznadziejna bo przecież powinnam się cieszyć z tego, że znalazł chociaż chwilę czasu, którą mógłby poświęcić na spotkanie ze mną. Potem on do mnie dzwoni i znowu wszystko jest jak w niebie. Czasami coś mu nie pójdzie w Anglii to wtedy dzwoni, ale zazwyczaj kończy się to jeszcze większą kłótnią i moimi jeszcze większymi wyrzutami wobec samej siebie, że powinnam go wspierać w trudnych chwilach, a nie urządzać sceny! I tak jest w kółko! - sama nawet nie zauważyłam kiedy mój głos z tego bardziej opanowanego zmienił się w krzyk. - Adrian, ile można tak ciągnąć? Ja naprawdę go kocham! Gdyby chciał to nieba bym mu uchyliła, ale nie dam rady dłużej tak tego ciągnąć. Nie za taką cenę.
-Lena, kompletnie nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. - chłopak wstał ze swojego krzesła, po czym usiadł koło mnie na łóżku, obejmując mnie jedną ręką. Automatycznie położyłam mu głowę na ramieniu. - Darcy czasami to świr, ale nie ma wątpliwości, że cię kocha.
-Jasne, świetnie to pokazuje. - burknęłam.
-Sama powiedziałaś, że nie zawsze jest tak strasznie. - zauważył.
-No bo nie jest. - westchnęłam głośno. - I to jest właśnie najgorsze. Bo ja nawet nie wiem na czym stoję. - widząc jego zdziwiony wzrok szybko dodałam: - Weź, raz jest świetnie, raz masakrycznie. Raz nie możemy wytrzymać bez siebie sekundy, następnym razem mamy siebie totalnie dość po godzinie. - na moment zamilknęłam, przełykając ślinę. - To już nie jest to samo co w zeszłym roku.
-Każda para przechodzi w swoim związku kryzys. Musicie się tylko uzbroić w cierpliwość i dacie sobie radę.
-Kryzys. - prychnęłam. - On się naprawdę zmienił. To już nie jest ten sam Darcy, dla którego kompletnie straciłam głowę.
-Jest młody, zresztą oboje jesteście. Przyszły sukcesy więc się nimi zachłysnął. To jest całkowicie normalne. Możesz być pewna, że z wiekiem mu to przejdzie.
-Jakoś sobie nie przypominam, żebyś ty też miał takie problemy. - stwierdziłam.
-Ja to inna bajka. - uśmiechnął się szeroko. - Zawsze kiedy zaczynałem gwiazdorzyć tata walił mnie porządnie w łeb i wszelka ochota na tego typu rzeczy szybko mi przechodziła. - no tak, jego ojciec, Stanisław, również był żużlowcem, więc jak nikt inny potrafi wpłynąć na swojego syna, przy jednoczesnym zrozumieniu dla tego co on robi.
-Mam nadzieję, że mu to szybko przejdzie. - kolejny raz westchnęłam. - Zresztą wydzwania do mnie od wczoraj więc pewnie dotarło do niego, że był kretynem.
-Odebrałaś? - zapytał.
-Zwariowałeś? - uniosłam jedną brew do góry, na co Adrian parsknął śmiechem. - Niech sobie trochę pocierpi, dobrze mu to zrobi. Następnym razem może ugryzie się w język zanim znowu z czymś wyskoczy.
-Więc skoro już doprowadziliśmy cię trochę do porządku to co powiesz na jakieś porządne lody na mieście, a potem kręgle, albo wypad do kina?
-A stawiasz? - uśmiechnęłam się szeroko.
-I po co ja się wychylałem? - przewalił oczami. - Masz 10 minut na ogarnięcie się, a ja tymczasem spadam pogadać z twoją mamą. Mam dla niej milion informacji od mojej matki, więc najlepiej będzie jak jej powiem żeby do niej szybko zadzwoniła, a w ogóle bombową opcją byłoby jakby ją odwiedziła. - powiedział, po czym poklepał mnie zachęcająco po kolanie, by następnie wyjść z mojego pokoju.
Uśmiechnęłam się, wstając z łóżka. Co ja bym zrobiła, gdyby zabrakło koło mnie Adriana?
Kosmos.


***************


-I co, nadal cisza? - do kuchni, w której siedział młodszy z dwójki Australijczyków, wszedł Chris. Zastał swojego przyjaciela bezmyślnym wzrokiem wpatrującego się w blat stołu i obracającego w dłoni swoją komórkę. - Nadal się nie dodzwoniłeś?
-Wcześniej tylko nie odbierała, teraz najwyraźniej wyłączyła telefon. - położył łokieć na stole, opierając głowę na zaciśniętej w pięść dłoni. - Chyba się ździebko zjebała sytuacja.
-Daj spokój, macie w tym wprawę, więc załatwicie tę sprawę w pięć sekund. - z niesłabnącym entuzjazmem wyciągnął z lodówki napój energetyczny. - O ile najpierw zechce odebrać telefon. - wyszczerzył się w jego kierunku.
-Dzięki, wiedziałem że potrafisz człowieka podnieść na duchu jak nikt inny. - Darcy przewalił oczami. - A ty co tam? Jakieś plany?
-Dzisiaj jakoś taki wypompowany ździebko jestem. - usiadł przy stole naprzeciwko przyjaciela, upijając łyk napoju prosto z puszki. - Jeszcze jutro podróż do Torunia, masakra.
-Jeszcze kurwa to. - humor Australijczyka uległ diametralnej zmianie. - Ta duńska przybłęda zajęła moje miejsce w składzie na następny mecz. - dodał, dla wyjaśnienia. - Jak się pierdoli to na całej linii.
-Daj spokój, Michael nie jest taki zły. - Chris wzruszył ramionami. - Zresztą może ta przerwa dobrze wam zrobi.
-Weź mnie nie wkurwiaj. - oparł się wygodniej o krzesło, bujając się na jego tylnych nogach.
-No co ja ci na to poradzę? Przecież nie zrobię wojny w klubie bo na następny mecz zamiast ciebie wzięli Jensena. Nie zachowuj się jak dzieciak.
-Bo ja tego kompletnie nie rozumiem! Przecież w ostatnim meczu nie poszło mi aż tak beznadziejnie, więc skąd ten ćwok nagle w składzie? Co ja mam cały czas komplety trzaskać żeby regularnie jeździć?
-Przecież wiesz, że to nie o to chodzi. Chcą go wypróbować, zobaczyć na co go stać. Może ma to zagwarantowane w kontrakcie?
-Mam nadzieję, że coś zjebie. - burknął w końcu.
-Nie przeginaj. - uśmiech na moment zszedł z twarzy Holdera.
-Oczywiście, że drużyna ma wygrać. - przewalił oczami, machając dodatkowo niedbale ręką, prawidłowo odczytując myśli przyjaciela. - Ale on niech się do tego nie przyczyni. Niech wróci do czyszczenia band, albo oglądania żużla w telewizji. - dodał. Holder tylko pokiwał głową, prychnął śmiechem, po czym wyszedł z kuchni, zostawiając Darcy'ego samego razem ze swoją złością i smutkiem skumulowanym w jedno.


***************


Do domu wróciłam grubo po 23. Dobrze, że dzisiaj jest czwartek, więc jutro zajęcia zaczynam dopiero o 10:35. Z Adrianem najpierw poszliśmy do kina, gdzie oczywiście co rusz jakaś dziewczyna, tudzież chłopak go zagadywali, niektórzy prosili o autograf, inni o zdjęcie. O milionie spojrzeń jakie nam większość rzucała już nawet nie będę wspominać. Tak czy inaczej, poszliśmy na jakąś komedię, na której wyśmiałam się za wszystkie czasy, co tylko pomogło mi w procesie odzyskiwania dobrego humoru. Potem poszliśmy na główny punkt wieczoru, a mianowicie lody. I ani trochę nie obchodziło nas to, że na dworze było już kompletnie ciemno i mało kto wpadłby teraz na pomysł objadania się lodami na ławeczce koło pomnika Mikołaja Kopernika.
Tak czy inaczej, najwyraźniej to nam nie wystarczyło, bo następnie poszliśmy na Bulwary, gdzie spacerowaliśmy wzdłuż Wisły, gadając o wszystkim co nam ślilna na język przyniosła. U nas to całkowicie normalne.
Dopiero kiedy stwierdziliśmy, że godzina jest już zbyt późna na dalsze ekscesy, wróciliśmy na parking, gdzie Adrian zaparkował swój samochód, po czym ruszyliśmy pod mój blok. Tam się pożegnaliśmy i ja wróciłam do siebie, a Adrian pojechał do siebie.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i kiedy leżałam już w łóżku postanowiłam w końcu włączyć telefon. Oczywiście moja skrzynka pocztowa od razu się zapełniła wiadomościami informującymi o tym, że Darcy usiłował się ze mną skontaktować. Ostatnia wiadomość była sprzed jakichś 10 minut.

'Porozmawiamy w końcu? Przepraszam, chyba naprawdę jestem kretynem...'

Uśmiechnęłam się delikatnie czując, że cała moja złość na niego gdzieś uleciała. Czyli jest dokładnie tak jak powiedział Adrian. Najwyraźniej nie potrafimy zbyt długo bez siebie wytrzymać.

'Jutro. Teraz już śpij.'

Kliknęłam 'wyślij'. Nie minęła nawet minuta, kiedy wibracja po raz kolejny obwieściła nową wiadomość.

'Może być i jutro. Ty też już śpij, dobranoc. Kocham Cię!;*'

Mimo, że czasami to idiota, to jednak kochany idiota.
Mój idiota.

'Ja ciebie też! ;*'

Po raz pierwszy od czterech dni usnęłam z uśmiechem na ustach. 



******* 
Jest piątek, jest nowość :D
Przepraszam, że ostatnimi czasy mam takie ogromne zaległości w komentowaniu Waszych blogów, ale technologia nadal ze mną nie współpracuje i mój laptop nadal jest w naprawie..
Wszystko czytam na bieżąco, ale tak strasznie nie lubię pisać na telefonie, że to masakra! :D A jak wiecie, komentarze to ja lubię pisać długie xD
Tak czy inaczej, kolejna część za nami, mam nadzieję, że się podobała! :)
Pozdrawiam! :)