Cały
następny tydzień kręcił się głównie wokół szkoły i domu. Od czasu do czasu
wpadał do mnie Adrian, ale zazwyczaj były to tylko takie kilkunastominutowe
spotkania, gdyż chłopak cały czas pracował nad ulepszeniem swojego sprzętu i
niezbyt miał czas na cokolwiek innego. Bo jeżeli już jakiś czas wolny miał to
poświęcał go na treningi na sali i to by było na tyle jeśli chodzi o relaks w
jego wykonaniu. We wtorek natomiast razem z Ryanem pojechali do swoich
szwedzkich klubów na mecz w tamtejszej lidze i tyle go widziałam.
Paulina
niestety też nie znalazła wolnej chwili bo na studiach z tego co mi mówiła
miała niezły zapieprz. Praktycznie przez cały tydzień nie wystawiała nosa znad
książek ucząc się do niezliczonej ilości kolokwiów i pisząc miliony referatów.
Koniec roku akademickiego zbliżał się nieubłaganie, a z tego co wiem
dziewczynie zależało na jak najlepszych wynikach z przedmiotów. Zresztą jak
zwykle. Jej ambicja odnośnie edukacji była imponująca.
A jeśli
chodzi o Darcy'ego. No cóż, tutaj też nie było już zbyt różowo. Najwyraźniej
moje życzenia odnośnie braku kłótni w najbliższym czasie miały się nie spełnić.
W środę
miał mecz w lidze angielskiej gdzie klub jego i Chrisa, a mianowicie Poole
Pirates podejmował klub Belle Vue Aces. Australijczyk zdobył według mnie aż
siedem punktów, z czym on nie do końca potrafił się zgodzić.
-To jest
TYLKO siedem punktów. - od razu mnie poprawił. To nie wróżyło niczego dobrego.
Oczywiście
wszelkie próby przekonania go do tego, że to wcale nie był taki straszny
występ, że przecież jego klub wygrał aż 55:37 spełzły na niczym. Zresztą chyba
od samego początku były skazane na niepowodzenie. Skończyło się na tym, że
stwierdził, że kompletnie go nie rozumiem i że nasza rozmowa w takim wypadku
kompletnie do niczego nie prowadzi, po czym najzwyczajniej w świecie się
rozłączył.
I nawet
jeśli mu to wszystko po raz kolejny przeszło, dokładnie tak samo jak za każdym
razem, czarę goryczy przelała wiadomość o tym, że w kolejnym meczu w składzie
toruńskiej drużyny znowu zastąpi go Duńczyk Michael Jepsen Jensen.
-Kurwa,
ta łazęga ledwo dokulała cztery punkty i to tylko dlatego, że zawodnicy z
którymi wygrał jechali rowerami, a znowu jest w składzie?! To są chyba jakieś
pierdolone żarty! - aż dziękowałam Bogu, że nie ma mnie teraz w jego pobliżu,
bo to mogłoby się źle skończyć. Podejrzewam, że kilka przedmiotów to odczuło,
zapewne w postaci zderzenia ze ścianą czy czegoś w tym stylu.
Najpierw
milczałam i nie odzywałam się na ten temat nawet słówkiem co nie przypadło mu
do gustu bo uznał, że kompletnie nie obchodzi mnie jego osoba ani cokolwiek co
jest z nim związane. Kiedy w końcu udało mi się wydusić, że to nieprawda i że
przecież mi na nim zależy, trochę nieprzemyślenie dodałam, że to nie wina
Michaela, że wystąpi w następnym meczu, co mogło skończyć się tylko jednym:
-Pewnie
kurwa, weź go jeszcze broń! Idź go poklep po główce i powiedz jak zajebiście
genialnym zawodnikiem musi być skoro tak! Może teraz zaszaleje i przekroczy
magiczną barierę pięciu punktów. - to już nawet nie była złość. To była furia.
- I naprawdę nie wiem dlaczego ja teraz marnuję czas na rozmowę z Tobą, skoro
ty i tak niczego nie rozumiesz. - i nie czekając na żadną reakcję z mojej
strony, zgodnie z ostatnio przyjętą przez siebie normą, szybko się rozłączył.
Ja tymczasem
już nawet nie byłam jakoś specjalnie zdołowana w związku z kolejną kłótnią.
Zła, może i owszem, ale na pewno nie zdołowana.
Zresztą
złość też mi później przeszła. Skoro Darcy chce być idiotą do kwadratu, proszę
bardzo, spływa to po mnie. Niech zachowuje się dalej jak rozkapryszona
primadonna skoro ma na to ochotę. Ja nie mam zamiaru dłużej obchodzić się z nim
jak z jajkiem i uważać na każde słowo, jakie mam zamiar wypowiedzieć. Nawet nie
ma takiej opcji.
Zresztą
już w czwartek zadzwonił do mnie Chris, który najwyraźniej miał chęć na
pełnienie roli adwokata swojego młodszego przyjaciela.
~Weźcie
porozmawiajcie. - niemal jęknął mi do słuchawki. - Oboje byliście wkurzeni,
przecież to głupota kłócić się o takie bzdury.
-Chris, w
tym momencie ani trochę nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat. - wtedy
jeszcze złość ani trochę mi nie przeszła. - JA nie miałam najmniejszego zamiaru
się kłócić. Z pretensjami czy czymkolwiek tam chcesz kieruj się do tego idioty,
który na bank gdzieś się teraz koło ciebie kręci. I w dupie mam to co on na ten
temat sądzi, bo tym razem przegiął.
~Ale
Leeena...
-Nie
Chris, nie zmienię swojego zdania, a teraz żegnam. - i tym razem to ja pierwsza
się rozłączyłam.
Wiem,
trochę nie fer się zachowałam, w końcu to nie on tutaj zawinił, ale aż mnie
skręcało na myśl, że Darcy na pewno przedstawił mu już swoją wizję wydarzeń, a
Holder na jej podstawie ustalił jednostronną wersję zdarzeń, w której to ja
jestem przestawiona z tej złej strony.
-I bardzo
dobrze robisz! Niech się kretyn w końcu za siebie weźmie. - tak natomiast
skwitowała to wszystko Paulina, kiedy od razu po telefonie starszego z
Australijczyków do niej zadzwoniłam. - Co on sobie wyobraża, że kiwnie palcem i
wszystko będzie okej? Co on myśli, że kim jest? Pfff!
Tak czy
inaczej po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak będzie wyglądać
nasza wspólna przyszłość i czy w ogóle jakąś przyszłość mamy przed sobą. Nie
oszukujmy się, związek oparty na takiej karuzeli, gdzie raz się kłócimy, by za
moment się pogodzić i tak w kółko, nie wróży niczego dobrego. U nas dochodzi
jeszcze to, że widujemy się tak rzadko, że ani ja nie mam wpływu na to co Darcy
robi w Anglii, ani on nie ma wpływu na to co robię w Polsce. Stereotypowy
związek na odległość z dodatkowymi atrakcjami w postaci wybuchowego charakteru
Australijczyka i mojej słabości względem jego osoby.
Bo nie
oszukujmy się, miałam do niego ogromną słabość. Każda normalna dziewczyna po
kilku z kolei takich akcjach kazałaby mu spadać byle dalej. Ja też wielokrotnie
powinnam była tak zrobić, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam. Kiedy tylko
pomyślałam sobie o tym, że kiedykolwiek moglibyśmy zerwać to momentalnie
zbierało mi się na płacz. Mimo, że z niego czasami taki idiota to i tak trudno
mi było myśleć o przyszłości pomijając w niej jego osobę. Byłam z nim związana,
czy tego chciałam czy nie. Miałam wrażenie, że połowa mojego ciała, mojego
umysłu, wnętrza, należy do niego i gdyby go zabrakło, najzwyczajniej w świecie
bym tego nie przeżyła. To takie beznadziejne, kiedy rozum mówi ci jedno, a
serce drugie. Momentami byłam tak kompletnie rozdarta wewnętrznie, że to aż
dziw, że nie dostałam od tego rozdwojenia jaźni.
I
pomyśleć, że to wszystko przez jedną osobę.
Najwyraźniej
tylko on opanował do perfekcji zdolność rozbijania mnie na mikroelementy.
***************
~I
kompletnie nic się nie da z tym zrobić?
-Chris,
daj spokój. - Adrian przewalił oczami słysząc po raz kolejny to samo zadane
pytanie. Od kilku minut gadają przez telefon i temat prawie zawsze schodzi na
Darcy'ego i Lenę. Australijczyk, jak wszyscy doskonale wiedzą, nie należy do
osób, które łatwo odpuszczają.
~No co!
Mógłbyś z nią porozmawiać czy coś. Jeśli ktoś potrafi na nią wpłynąć, to na
pewno jesteś to ty. - twardo drążył temat.
-Od
tygodnia nie robię nic innego jak z nią rozmawiam. Uparła się i nic do niej nie
dociera. - po raz kolejny odpowiedział mu to samo. - Poza tym nie jestem do
końca przekonany czy chcę ją w ogóle tak naprawdę przekonać.
~Hę? - Chris
był autentycznie zdziwiony. - No co ty pierdolisz człowieku?
-Ostatnio
prawie wywaliła mnie z pokoju bo zaczęła uważać, że mam w dupie jej zdanie i
trzymam stronę Darcy'ego. Znając życie oni i tak się pogodzą w pięć sekund jak
przyjdzie co do czego, a w międzyczasie nie chcę się z nią pokłócić. A
niewątpliwie do tego dojdzie jeśli dalej będę jej wiercił dziurę w brzuchu na
ten temat. Rób co chcesz, ja się do tego nie mieszam, chyba że sama Lena mnie o
to poprosi.
~Jaa ale
z ciebie pożytek. - jęknął Australijczyk. - Miałeś się postarać, a chuja
wyszło.
-Nie
marudź. - westchnął głośno. - Coś jeszcze chcesz czy możemy w końcu skończyć tę
beznadziejną rozmowę?
~Pff. -
prychnął. - Kit, sam muszę tę sprawę jakoś załatwić. Jak zwykle zresztą. Moja
zajebistość jest wykorzystywana przez wszystkich na prawo i lewo. - burknął.
-A nie
możesz zostawić tej sprawy tak jak jest i chociaż raz się nie wtrącać między
nich? - zapytał, chociaż doskonale wiedział jaka będzie odpowiedź.
~Nie, nie
mogę! - niemal dało się wyczuć oburzenie w jego głosie. - Lena jest uparta,
Darcy zaczyna chodzić po ścianach, ale nadal upiera się, że to nie on zawinił.
Jak w cyrku. - wyrzucał z siebie słowa niczym nakręcona katarynka. - Sami to
oni w życiu nic z tym nie zrobią.
-Daj
spokój, daję im jeszcze kilka dni i będzie po tej całej kłótni. - stwierdził. -
Oni nie potrafią bez siebie zbyt długo wytrzymać, więc wiesz.
~A wujek
Chris zadba żeby to się stało jak najszybciej. - jego entuzjazm znacznie się
wzmógł. - Trzymaj się ćwoku i do weekendu.
-Spaaadaj.
- parsknął śmiechem, po czym się rozłączył. - Co za idiota. - powiedział sam do
siebie, wkładając telefon z powrotem do kieszeni swoich spodni.
Chris
wbił sobie na głowę, że za wszelką cenę będzie strażnikiem zgody w związku Leny
i Darcy'ego, czego zresztą nikt nie potrafi zrozumieć. Zawsze gdy ta dwójka się
kłóciła, on jako pierwszy starał się załagodzić napięcie między nimi. Z racji
tego, że dzisiaj jest już wtorek, a więc nie rozmawiają ze sobą od sześciu dni,
co dla Australijczyka jest najwyraźniej horrorem, bo głupieje z tego powodu na
całej linii. Czasami ma się nawet wrażenie, że jemu bardziej zależy niż dwójce
głównych zainteresowanych.
Australijczycy
to naprawdę dziwny naród. Momentami nawet nie warto próbować ich zrozumieć, bo
to z góry skazane jest na niepowodzenie.
***************
Cały ten
dzień już od rana dłuży mi się niemiłosiernie. Siedem godzin lekcyjnych
spędzonych w szkole odczułam, jakby to był cały tydzień. Mój mózg był tak
kompletnie wypompowany, że nawet nie mogłam zmusić się do wysilenia szarych
komórek w celu kreatywnej edukacji. Z niecierpliwością odliczałam minuty do
końca zajęć i kiedy w końcu owy czas nadszedł miałam ochotę poskakać z radości.
Poważnie!
Dzisiaj
jakoś wszystko jest przeciwko mnie. Najpierw zaspałam, bo pieprzony budzik nie
zadzwonił, przez co musiałam rano biegać po domu jak wariatka żeby zdążyć na
pierwszą lekcję. Oczywiście nie zjadłam śniadania, byłam totalnie nieogarnięta
i zapomniałam połowy rzeczy. Potem, a jakżeby inaczej, na dzień dobry była niezapowiedziana
kartkówka, na której napisałam takie bzdety, że aż żal. O tym, że czas wlókł
się niemiłosiernie już wspominałam. Dodatkowo jeszcze wszyscy dookoła wkurzali
mnie bardziej niż zwykle, a to jest nie lada wyczyn.
Bo
uwierzcie mi, można dostać szału kiedy się w kółko słyszy głupie komentarze z
ust wszystkich tych irytujących ludzi. Miałam nadzieję, że po przeszło roku
ludzie już się ogarną i dadzą sobie spokój z tym głupim zachowaniem ze względu
na to, że jestem "dziewczyną TEGO Darcy Warda". Ale oczywiście
czasami nadal zdarzają się jakieś głupie ewenementy, które wyskakują w
nieodpowiednim momencie jak dzik w żołędzie z głupim tekstem. Dzisiaj też tak
było.
-Co tam
słychać u Darcy'ego?
-Coś mu
ostatnio nie idzie, czyżby jakiś kryzys?
-Może weź
go kiedyś zaproś do szkoły?
-Albo
pójdziemy razem do jakiegoś klubu, oczywiście weź go ze sobą! Urządzimy sobie
jakieś przyjacielskie spotkanie! To wspaniały pomysł, prawda?
-A jak
wam się układa?
-Załatwisz
mi w końcu ten autograf?
No
luuudzie ile można?! Czuję się jakbym umawiała się ze Zbyszkiem Wodeckim, bez
kitu. Już nie muszę dodawać, że większość tych komentarzy płynęła z ust
dziewczyn i to dziewczyn, z którymi w życiu rozmawiałam kilka razy maksymalnie.
Nie pozostawało mi nic innego jak tylko przewalić na to wszystko wymownie
oczami.
Oliwy do
ognia dolewa jeszcze Chris, który w kółko pisze do mnie wiadomości w stylu 'no
to porozmawiasz z nim już?'.
Naprawdę,
można oszaleć.
Ale chyba
najbardziej wpływającym na mój negatywny nastrój czynnikiem był fakt, że od
sześciu dni nie rozmawiam z Darcy'm, nie smsuje z nim, nie gadam przez telefon
i oficjalnie jesteśmy w stanie mini wojny. Przez sześć dni nie myślę o niczym
innym, jak o naszej ostatniej kłótni i staram się ją analizować w każdy możliwy
sposób i jak tylko się najbardziej da, wyciągnąć z tego jakieś wnioski na
przyszłość.
Sześć
dni, a ja już zaczynam fiksować i powoli mięknąć.
Masakra.
*******
Nie sprawdzałam błędów, nie czytałam dwa razy, leniwa ja xD
Poważnie, pół dnia spędziłam w łóżku na zmianę albo śpiąc, albo czytając o.O Dzień pełen emocji -.-
Może musiałam odespać wczorajsze wrażenia?
Poważnie, filmowy Jamie/Jace z Darów Anioła: Miasta Kości jest idealnym odzwierciedleniem mojego ulubionego, książkowego Jace'a i jestem z tego powodu wniebowzięta! :D
Zresztą sam film zrobił na mnie duże wrażenie, chociaż od razu po wyjściu z kina byłam lekko wcięta :D
Tak czy inaczej, nowa zgodnie z tradycją w piątek!
xx
PS: zaległości nadal nadrabiam, cierpliwości! :)
PS2: wena znowu mnie opuściła, choleeeera! :|
PS4: dziękuję za każdy komentarz z osobna! Cholera, wiecie jaką mam radochę, jak je czytam?! O_O
PS5: proszę Was bardzo, abyście w komentarzach pod tym postem zostawiali adresy swoich blogów :) Jak widzicie, cały czas rozbudowuję swoją sekcję "czytane" a dużo łatwiej byłoby mi mieć Was wszystkich właśnie tam, w jednym miejscu, niż szukać gdzieś po komentarzach :D
PS5: proszę Was bardzo, abyście w komentarzach pod tym postem zostawiali adresy swoich blogów :) Jak widzicie, cały czas rozbudowuję swoją sekcję "czytane" a dużo łatwiej byłoby mi mieć Was wszystkich właśnie tam, w jednym miejscu, niż szukać gdzieś po komentarzach :D
PS3: Chyba naprawdę muszę się w końcu dzisiaj ogarnąć... Ale ten Jamie..:D
https://twitter.com/nikax92