Westchnęłam głęboko kiedy pomyślałam, że to nasz przedostatni dzień razem. Potem Darcy znowu wyjeżdża a my spotkamy się Bóg jeden wie kiedy. Następny mecz chłopacy będą rozgrywać w Gorzowie, a tam raczej nie dam rady się wybrać. Z kolei jeśli Australijczykowi nie uda się wyrwać jakoś w tygodniu do Torunia to szykują się kolejne długie dni z daleka od siebie.
Życie w związku z żużlowcem nie należy do najłatwiejszych. Zresztą, chyba z większością sportowców tak jest. Darcy oprócz jeżdżenia w polskiej lidze, jeździ również w lidze angielskiej, gdzie meczy jest naprawdę dużo w ciągu całego sezonu. Dodatkowo na co dzień mieszka w Anglii, więc przyjazdy do Torunia są dla nas totalnym świętem. Nie mogę się czepiać, bo on naprawdę stara się w każdą wolną chwilę wyrywać do mnie, ale nie mogę powstrzymywać się od myślenia, że to i tak za mało. Zresztą, nawet gdybym miała go cały czas przy sobie to i tak byłoby mało. Nie należy też zapominać, że cała jego rodzina mieszka w Australii, więc kiedy tylko sezon się kończy on jedzie do nich na te kilka miesięcy. I wiąże się to z tym, że w tym okresie nie widujemy się zazwyczaj w ogóle. Nawet gdybym chciała to nic nie mogłabym z tym zrobić, bo przecież kiedy oni mają wolne u nas jest zima, czyli szkoła w pełni. A Darcy'emu ani trochę się nie dziwię, że chce jechać do rodziny, w końcu przez większość czasu w roku jest poza swoim rodzinnym domem. To też świadczy o tym jak trudne jest życie takiego sportowca. W jego przypadku dochodzi jeszcze to, że w tak wczesnym wieku, bo mając zaledwie piętnaście lat, musiał zostawić rodziców i wyjechać kilka tysięcy kilometrów od domu do Anglii już na początku swojego nastoletniego życia. Ja chyba bym tak nie potrafiła, a już na pewno bym zbyt długo tak nie wytrzymała. Z dala od rodziny, znajomych, przyjaciół... Nie, to w żadnym wypadku nie dla mnie.
Biorąc to pod uwagę tym bardziej byłam z niego dumna. I w pewien sposób pełna szacunku do jego osoby.
Mój kochany Darcy.
-Ja wiem, że jestem mega przystojny, wspaniały i w ogóle moją genialność trudno określić słowami, ale żeby tak rozbierać mnie wzrokiem już od samego rana, to nie zdarza mi się codziennie. - sam zainteresowany w końcu się obudził, nie otwierając jednak oczu.
-Rozbierać w sumie cię nie muszę. - odpowiedziałam, przypominając sobie wydarzenia z nocy. Takie są właśnie efekty jak zbyt długo się nie widzimy.
-Co racja to racja, punkt dla ciebie. - podniósł jedną powiekę, a następnie drugą, przypatrując mi się z uwagą. - To może jakaś mała powtórka z rozrywki? - poruszał charakterystycznie brwiami.
-Chyba zwariowałeś. - pokiwałam z politowaniem głową. Chłopak jednak uśmiechnął się w ten swój szatański sposób, przygwożdżając mnie do łóżka ciężarem swojego ciała. - Ałaaa ty brutalu. - parsknęłam śmiechem.
-Twój brutalu. - powiedział, po czym nie czekając na żadną reakcję musnął swoimi wargami moje.
W tym momencie po raz kolejny zapomniałam o całym świecie, zapomniałam o tym, że niedługo mogą wrócić rodzice, zapomniałam o tym, że zaczęłam robić się głodna.
W mojej głowie znowu istniał tylko on i nikt poza nim.
**************
~Robimy dzisiaj coś kreatywnego? - na dzień dobry usłyszałam wesoły głos Chrisa Holdera. Właśnie byliśmy w trakcie jedzenia późnego śniadania, kiedy przerwał nam telefon.
-To znaczy? - zapytałam.
~Nie wiem, nad tym musimy jeszcze pomyśleć.
-A nie lepiej było do mnie zadzwonić jak już wpadłbyś na jakiś genialny pomysł?
~Wszystkie moje pomysły są genialne. - oburzył się, na co parsknęłam śmiechem. - Zrobimy burzę mózgów. - dodał jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Żeby zrobić burzę mózgów trzeba najpierw takowy posiadać. - odgryzłam się na co siedzący przy stole Darcy parsknął głośnym śmiechem.
~Pijesz do mnie dziewczę? - bez problemu mogłam sobie wyobrazić, że właśnie w tym momencie mruży oczy w niezbyt zadowolonym geście.
-Ależ w życiu by mi to przez myśl nie przeszło! - odpowiedziałam siląc się na poważny ton.
~Tak właśnie myślałem. - takie przekomarzanie się było u nas na porządku dziennym. - A tak w ogóle to co robicie dzieci drogie?
-Śniadanie jemy.
~Śniadanie? Przypominam, że jest właśnie grubo po trzynastej...
-To takie... późne śniadanie. - wzruszyłam ramionami.
~Jesteście niewyżyci, mówił wam to już ktoś? - powiedział, prychając śmiechem. Darcy, który słyszał każde słowo z racji tego, że miałam włączoną funkcję głośnomówiącą, oczywiście musiał się wtrącić.
-Masz jeszcze coś do przekazania czy przestaniesz w końcu maltretować moją dziewczynę swoim głosem? - zapytał, kiedy przełknął ostatni kęs kanapki. - W ogóle co to za dzwonienie do niej?!
~Od pół roku mamy romans, miało się nie wydać, ale skoro tak to nie będziemy tego dłużej przed tobą ukrywać. Siłą naszej miłości moglibyśmy rozwalić pół planety więc nie jesteś dla nas żadną przeszkodą. Zamierzamy się chajtnąć pod koniec sierpnia i uciec do Kuala Lumpur.
-Jesteś głupi. - stwierdziłam. Całą trójką parsknęliśmy śmiechem. - Daj nam jakieś pół godziny. - widząc wymowny wzrok mojego Australijczyka poprawiłam się. - No może trochę więcej i wpadniemy do Ciebie do hotelu.
~Tylko wyjdźcie już z tego łóżka bo za rok was nie zobaczę, króliczki. - palnął po czym się rozłączył.
-Naprawdę, masz przyjaciela idiotę, mówiłam Ci już to kiedyś? - zwróciłam się do mojego chłopaka.
-Wielokrotnie i za każdym razem się z tobą zgadzam. - stwierdził. - A teraz skoro już zjedliśmy to musimy pogadać.
-O czymś konkretnym?
-Oczywiście, że tak! - szybko wstał z krzesła po czym pociągnął mnie z powrotem do mojego pokoju. - Strasznie długo cię nie widziałem i chcę wiedzieć o wszystkim co się u ciebie działo. - zarządził.
Rozłożyliśmy się na łóżku i rozpoczęliśmy naszą rytualną rozmowę o wszystkim i o niczym. W takich chwilach jak ta naprawdę dochodziłam do wniosku, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Totalnie nie wyobrażałam sobie innego chłopaka, z którym mogłabym tak leżeć jak z Darcym lub wykonywać jakiekolwiek inne czynności.
W takich momentach zapominałam również o wszystkich tych złych chwilach, które się nam przytrafiały.
Bo wystarczyło, że przy mnie był, a ja czułam się wprost nieziemsko.
Cudowne uczucie.
***************
Reszta soboty minęła nam zaskakująco szybko. Siedzieliśmy głównie razem z Chrisem w hotelu i obijaliśmy się ile się tylko dało.
No dobra, było tak tylko do godziny 20:45. Później oczywiście wszystko musiało się pozmieniać.
-Zwariowaliście. - powiedziałam, patrząc ze zdziwieniem to na Darcy'ego, który szukał w swojej walizce jakiejś koszulki, to na Chrisa, ubierającego swoje ulubione adidasy. - Jesteście kompletnie nienormalni.
-Ale o co ci chodzi? - mój chłopak w końcu z szerokim uśmiechem znalazł to czego szukał. Jakąś koszulkę na krótki rękaw z kolorowym nadrukiem. Mniejsza o większość.
-O co mi chodzi? - otworzyłam szeroko oczy. Oni naprawdę nie wiedzą? - Przypominam, że jutro jedziecie mecz. MECZ na litość boską.
-Iii? - do rozmowy wtrącił się wiecznie radosny Chris.
-I jak wy sobie wyobrażacie siebie, jeśli właśnie teraz zamierzacie IŚĆ NA IMPREZĘ?! - ostatnie słowa powiedziałam z nieco większym naciskiem i nieco bardziej podniesionym głosem. - Wszystko z wami na pewno dobrze pod względem psychicznym?
-Lena, nie przesadzaj. - Darcy przewalił oczami. - To tylko jedno głupie wyjście na miasto. Przecież nie będziemy siedzieć w hotelu jak takie ćwoki.
-Powaliło was kompletnie. - pokiwałam głową, prychając pod nosem. - Ja do tego ręki nie przyłożę, nawet nie ma takiej opcji.
-Twój wybór, skoro nie chcesz z nami iść to nie musisz. - patrzcie go, jaki się nagle bezproblemowy człowiek z niego zrobił. Miałam wrażenie, że złość zaczyna mnie wypełniać od środka.
-A nie możecie iść gdzieś jutro, albo pojutrze, albo ciul wie kiedy, a nie na dzień przed meczem? - starałam się jakoś przemówić im do rozumu. No ludzie, dajcie spokój. - Nie jedziemy jutro z jakimś cienkim drugoligowcem ani z jakimiś totalnymi żużlowymi eksperymentami, którzy pierwszy raz motor na oczy widzą! Jedziemy z Gorzowem! Gorzowem, na litość boską!
-Lena, jesteśmy młodzi, nasze organizmy szybko się regenerują. Jutro obaj będziemy niczym ten młody Bóg. - czy Australia to naprawdę miejsce, gdzie rodzą się tacy kretyni, czy tylko ta dwójka to jakieś wybryki?
-Świetnie, po prostu genialnie. - wstałam z łóżka, nerwowym ruchem odgarniając grzywkę, opadającą mi na oczy. - Tylko żebym jutro nie musiała mówić "a nie mówiłam". - dodałam, po czym nie zwracając uwagi na jakieś mruczenie chłopaków, wyszłam z ich pokoju.
Co za dzieciaki, szkoda słów.
To by było na tyle jeśli chodzi o wspólny, wesoły weekend.
Świetnie.
********
Jest i dwójka za nami! :) Jak wrażenia? :)
Co do moich to już się nie wypowiadam, amen! :D
Przede wszystkim muszę napisać, że Matej Kus zasilił szeregi naszej drużyny, co jest, jak dla mnie, świetną wiadomością! Mam nadzieję, że w niedzielę pokaże na co go stać :)
Generalnie weekendowe plany były takie genialne!
Dzisiaj ognisko, jutro wesele przyjaciela, a w niedzielę mecz, a co zrobiła inteligentna Nika?
Skręciła sobie kostkę grając w siatkówkę! -.- Patologia -.-
Tak czy inaczej ognisko i weselę mogę sobie odpuścić, Gorzowa-w żadnym wypadku! :D
Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa! To cholernie motywuje, naprawdę! :)
Nowa jak zwykle w piątek! :)
PS: w niedzielę trzymajcie kciuki za Toruń! :D