poniedziałek, 22 września 2014

2.01

Także tego ;)

***

Wysiadając na lotnisku Heathrow w Londynie, sama nie wiedziałam, czy bardziej mam ochotę skakać z radości i całować ziemię, po której właśnie stąpam, czy może jednak zalać się łzami i szukać samolotu, który zabierze mnie z powrotem do tego raju na ziemi. Poważnie, nawet ponad dwudziestogodzinny lot nie wydawał się już takim koszmarem, chociaż jeszcze kilka godzin temu miałam co do tego zupełnie inne zdanie.
W Londynie przywitał nas deszcz, niebo szczelnie zakryte chmurami, które sprawiały wrażenie, jakby za moment rozpocząć się miał jakiś orkan, huragan, tajfun, czy jakieś inne tego typu dziadostwo. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze temperatura, która w przybliżeniu wynosiła około 12 stopni no i mamy obraz nędzy i rozpaczy.
Naprawdę zapragnęłam powrotu do miejsca, w którym spędziłam wspaniałe i niepowtarzalne prawie trzy tygodnie mojego życia. Zatęskniłam za leżeniem w pełnym słońcu na jednej z licznych, cudownych plaż, znajdujących się na Golden Coast, zatęskniłam za kąpielami w krystalicznie czystych wodach, zatęskniłam za długimi wieczornymi spacerami brzegiem oceanu, za wszystkimi tymi niesamowicie otwartymi ludźmi, których miałam okazję odwiedzić lub poznać po raz pierwszy. Na samo wspomnienie tych wszystkich rzeczy na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech, który jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Wystarczyło, że mój wzrok podążył w bok na mojego towarzysza.
Po mojej prawej stronie, w towarzystwie dwóch kul, kuśtykał nie kto inny jak najwspanialszy chłopak na świecie, czyli Darcy.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam, kiedy jego wargi wykrzywiły się w grymasie, a sekundę później miałam ochotę sama sobie walnąć w łeb. "Oczywiście, że nie czuje się dobrze, ty kretynko!" - zbeształam samą siebie.
-Bywało lepiej. - odpowiedział, siląc się na uśmiech, ale wyszedł z tego jakiś bliżej nieokreślony grymas. - Trochę tylko zesztywniałem, to wszystko. - dodał.
-Chodźmy. Im szybciej dotrzemy do Middlo, tym lepiej dla nas. - stwierdziłam i poprawiając sobie szelkę od plecaka należącego do Australijczyka, ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę hali przylotów, gdzie czekały na nas walizki i Neil Middleditch
***
-Jesteś pewny, że nie chcesz, żebym z tobą została? Jestem pewna, że Sealy zrozumie i nie będzie robić żadnych problemów. - zaczęłam temat po raz chyba milionowy, ale naprawdę wyrzutu sumienia dawały o sobie znać coraz bardziej. Widok przygnębionego chłopaka, który właśnie w tym momencie leżał, a właściwie półsiedział, na łóżku, trzymając lewą nogę na poduszce i błądził znudzonym wzrokiem po pokoju w domu Middlo, nie należał do najprzyjemniejszych. Obandażowane i unieruchomione kolano, obłożone miał właśnie lode, co chociaż w niewielkim stopniu zmniejszało ból, jaki od czasu upadku mu towarzyszył.
Właśnie. Upadek.
Lecąc z jego rodzinnego Brisbane do nowozelandzkiego Auckland, żadne z nas nie spodziewało się, że będziemy stamtąd wracać w tak koszmarnych nastrojach. Darcy był wypoczęty, zrelaksowany po tych wszystkich dniach, kiedy to korzystaliśmy z życia, ciesząc się wzajemną obecnością, że humory zdecydowanie nam dopisywały. Za sobą miał już wymarzony początek sezonu, czyli zwycięstwo w pierwszej rundzie Speedway Best Pairs, która odbyła się w Toruniu, gdzie pokazał się z genialnej strony, zdobywając 23 punkty. Wszyscy, w tym sam Darcy, ostrzyli sobie zęby na nadchodzącą, pierwszą rundę walki o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Multum ludzi twierdziło, że rok 2014 może być rokiem właśnie Darcy Warda, co tylko podsycało emocje, jakie mu towarzyszyły. Znam go i doskonale wiem, jak bardzo zależało mu na tym, żeby rozpocząć zmagania w cyklu Grand Prix od jak najlepszego wyniku.
Początek zawodów może nie był zbyt imponujący. Dwa razy drugie miejsce i jedno wykluczenie, kiedy to zapoznał się dwa razy z nawierzchnią toru w biegu 10. Nic jednak nie było jeszcze stracone, szanse na półfinał były realne, aż do feralnego biegu 14.
Patrząc na to z perspektywy czasu, nadal nie jestem w stanie spokojnie o tym mówić czy nawet myśleć. Darcy wiózł do mety 1 punkt, który może nie budował jego dorobku punktowego do niebotycznych rozmiarów, ale nadal pozwalał mu realnie myśleć o półfinale. Wszystko zmierzało do bezpiecznego końca, wszyscy już zaczęli myśleć o kolejnym biegu z jego udziałem, kiedy ni z tego ni z owego pojawił się Niemiec Martin Smolinski. Na wyjściu z ostatniego łuku, ostatniego okrążenia 14 biegu, bezpardonowo wjechał przy krawężniku pod Darcy'ego, oczywiście uderzając w niego z całym impetem, co mogło skończyć się tylko jednym. Australijczyk walnął z ogromną siłą o tor, koziołkując i nieruchomiejąc. Wyglądało to wszystko po prostu koszmarnie, ale cały czas tliła się we mnie maleńka iskierka nadziei, że za moment wstanie z toru, otrzepie się i o własnych siłach powróci do parku maszyn. Uspokoi mnie tym swoim "wyluuuuuuuzuj, nic mi nie jest!" i skończy się na strachu. Niestety Darcy cały czas się nie podnosił, na tor wyjechała karetka, a ja jak zawodowa histeryczka zalałam się łzami.
Już pierwsze diagnozy nie brzmiały ani trochę optymistycznie. Mówiono o kontuzji kolana, którą potwierdzono w szpitalu w Auckland, do którego od razu przetransportowano Australijczyka. Spędziłam tm wiele nerwowych chwil w towarzystwie jego mechaników i rodziców. Diagnoza?
Złamany kciuk, wstrząśnienie mózgu i najgorsze: zerwane więzadła przednie w lewym kolanie. Prawdopodobna operacja i długie tygodnie ciężkiej rehabilitacji. Brzmiało to wszystko gorzej niż źle i w rzeczywistości takie właśnie było. Nie o taki początek sezonu nam chodziło.
Patrzą teraz na leżącego chłopaka, nadal miałam ochotę zalać się łzami. Widok tego, jak bardzo był tym wszystkim przybity, rozrywał moje serce na kawałki.
-Zostaję. - postanowiłam twardo, ściągając z siebie dopiero co założoną bluzę i pospiesznie kładąc się na łóżku obok chłopaka. Wtuliłam się w jego prawy bok, przymykając na moment oczy.
-Lena, daj spokój. - nie musiałam nawet na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że przewala w tym momencie oczami. - Nie jestem dzieckiem, dam sobie radę. Pogram w Fifę, pooglądam telewizję, poczytam trochę co się dzieje na Twitterze. Serio, idź. - przytulił mnie do siebie jednym ramieniem i złożył na czubku mojej głowy czuły pocałunek. - Obiecałaś Sealy, że się z nią spotkasz, dawno się nie widziałyście... Idź!
-Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? - zapytałam żartobliwie, kierując na niego swoje spojrzenie.
-Nie bądź niemądra. - zacmokał z irytacją. - Najchętniej nie wypuściłbym cię z tego pokoju i w ogóle z tego łóżka nawet na sekundę, ale przez pewnego przygłupa z Niemiec czeka mnie przymusowy, co najmniej kilkudniowy celibat. A myśl, że leżałabyś cały czas koło mnie, obojgu by nam się nudziło i absolutnie nic nie mógłbym z tym zrobić, sprawia, że wkurzam się jeszcze bardziej, więc serio, idź.
-Jesteś głupi. - parsknęłam śmiechem w reakcji na jego słowa.
-Ale cię to kręci. - odpowiedział mi z promiennym uśmiechem. Sekundę później jego usta odnalazły moje w czułym pocałunku i nie miałabym absolutnie nic przeciwko, gdyby ktoś właśnie w tej chwili zatrzymał czas. - A teraz leć już. - oderwał się ode mnie z uśmiechem.
-Ale ja naprawdę mogę zos...
-Lena! - przerwał mi, ponownie przewalając oczami
-Dobra, już dobra! Idę! - ostatni raz złożyłam na jego ustach szybki pocałunek, po czym podniosłam się  z łóżka. Ponownie ubrałam na siebie bluzę, na nogi założyłam czarne, ocieplane botki, a do leżącej na krześle torby wrzuciłam kilka pierdółek, pokroju portfela, telefonu, kluczy i prezentu dla mojego małego ulubieńca. Gotowa do wyjścia odwróciłam się w stronę Australijczyka. - Gdyby tylko coś się działo, czy coś, to pamiętaj, że masz... - kolejny raz nie dane mi było dokończyć.
-...od razu do ciebie zadzwonić. Tak, wiem, mamo. Idź już.
-Co ty mnie taj wyganiasz? Kochanka ma zaraz przyjść, czy co?
-Lena! - mimowolnie parsknęłam śmiechem. W trzech krokach znalazłam się ponownie koło łóżka i nachyliłam się nad Darcy'm. Kolejny pocałunek, który to już dzisiaj?
-Baw się dobrze, ucałuj Maxa i chociaż spróbuj się nie zamartwiać. - powiedział, doskonale wiedząc, że i tak będę to robić. Mało kto zna mnie tak dobrze, jak on.
-Trzymaj się i pamiętaj: dzwoń jakby coś! - spojrzałam na niego uważnie, na co kiwnął przytakująco głową. Ostatni całus, po którym to nareszcie wyszłam z pokoju, a następnie domu, kierując się ulicami Poole prosto do domu Chrisa i Sealy.
***
-No, to teraz opowiadaj, co tam u ciebie słychać. - zarządziła Sealy, kiedy to w końcu usiadła koło mnie na kanapie w salonie, stawiając na stoliku dwa kubki z gorącą czekoladą. Mały Max maltretował właśnie nową zabawkę, którą przywieźliśmy mu razem z Darcym z Australii, więc do czasu, aż mu się ona nie znudzi, miałyśmy względny spokój. Chris, jak to Chris, ledwie weszłam, wyściskał mnie jakbyśmy się nie widzieli z 20 lat, po czym jak z procy wyleciał z domu, wrzeszcząc coś w stylu "Idę złoić dzieciakowi dupę w Fifę!". Zdecydowanie, ta dwójka czasami sprawia wrażenie bliźniaków syjamskich, przypadkiem rozdzielonych fizycznie, ale w żadnym wypadku nie psychicznie. Wiążesz się z jednym to musisz być przygotowana na to, że drugiego dostajesz w pakiecie. Co poradzić?
-Generalnie jest średnio na jeża. - westchnęłam, upijając łyk gorącego napoju.
-Gryzie cię ta sytuacja z Darcym? - trafnie odgadła powód moich rozterek.
-Martwię się o to, co będzie dalej. Jutro ma mieć konsultacje z lekarzem, wtedy będziemy wiedzieli znacznie więcej. Boję się, że operacja będzie konieczna. Zawali mu to totalnie sezon, a wiesz, jak bardzo naładowany był od samego początku. Założył sobie za cel walczyć o najwyższe cele i przez jakiegoś z dupy wziętego idiotę, wszystko się posypie. - w moim głosie bez problemu dało się wyczuć, już nawet nie nutkę, ale całą symfonię złości.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Darcy nie usłyszał nawet głupiego słowa "przepraszam" po całej tej akcji. Dobra, wiem, że nic by to nie dało, kolano cudownie by mu się nie naprawiło, ale i tak, liczy się gest. Cóż, najwyraźniej niektórzy są na poziomie emocjonalnym głazu w Karkonoszach.
-Fakt, trochę kanał. - Sealy spojrzała na mnie z uwagą. - Ale coś mi mówi, że to nie jest jedyny powód twoich rozterek.
-Aż tak to widać? - przygryzłam nerwowo wargę.
-Może po prostu zbyt dobrze cię znam?
-Coś w tym jest. - uśmiechnęłam się do niej. Sekundę później po uśmiechu nie było już najmniejszego śladu. - Martwię się tym, jak ta kontuzja wpłynie na Darcy'ego. Wiesz jaki z niego bywa nerwus i choleryk. Boję się, że będzie zmuszony przez dłuższy okres czasu siedzieć na dupie i nic nie robić i już widzę jakie głupie pomysły będą mu się rodzić w głowie. Co, jeśli znowu zaczną się kłótnie i będziemy mieli powtórkę z rozrywki z wcześniejszych lat? Wiem, pewnie martwię się na zapas i w ogóle wyolbrzymiam całą sprawę, w końcu na razie nic złego się nie dzieje, ale po prostu nie jestem w stanie pozbyć się tych myśli z głowy. Nie chcę o tym rozmawiać z Darcym, bo z całą pewnością nie będzie wniebowzięty, że tak o nim myślę. - westchnęłam głośno. - Dramatyzuję?
-Nauczona doświadczeniem powiem ci, że nie. Połączenie kontuzja plus nasi Australijczycy to nie jest przepis na cudowne i beztroskie chwile. - no tak, ona sama nie tak dawno temu przechodziła przez jeszcze gorsze chwile, związane z tą koszmarną kontuzją Chrisa i długą rehabilitacją, jaką przechodził. To były naprawdę ciężkie momenty dla nas wszystkich, a sam Chris momentami był jak taka bomba z opóźnionym zapłonem. Nikt nie znał dnia, godziny ani powodu, dla którego wybuchał złością, wyrzucając z siebie nagromadzone pokłady frustracji, wkurwienia i pewnego rodzaju niemocy. Tak, to zdecydowanie nie były przyjemne chwile. Zwłaszcza dla Sealy. - Musimy być dobrej myśli, że wszystko skończy się znacznie lepiej, niż zakładamy. Darcy to twardziel, byle co go nie złamie. Bądź przy nim, a jestem pewna, że za jakiś czas będziesz mogła powiedzieć: "ale ja byłam porąbana, że tak się martwiłam!". I tego się trzymajmy.
-Oby tak było. - stwierdziłam. Chciałam dodać coś jeszcze, ale przerwał mi Max, który pewnym krokiem ruszył w moją stronę i, z niewielką pomocą, wpakował mi się na kolana. - Co jest brzdącu? - uśmiechnęłam się, czochrając delikatnie jego jasne włoski. Zrobił minę niemal identyczną jak Chris, kiedy ktoś burzy jego artystyczny nieład na głowie. Uroczość sięgnęła zenitu.
-Ciacho. - pokazał paluszkiem w stronę stołu, na którym stał talerz z babeczkami, z całą pewnością upieczonymi przez blondynkę. Pochyliłam się w ich stronę, chcąc podać mojemu małemu ulubieńcowi jedną z kolorowych babeczek. - Tylko dużą! - dodał, na co parsknęłam śmiechem, a Sealy zaraz za mną.
Tak, zdecydowanie płynie w nim krew Holdera.




*******
Wracam?
No cóż, na to wygląda ;)
Pewnego pięknego dnia obudziłam się z dziwnym wrażeniem, że śniło mi się coś genialnego. Chwilę pomyślałam, przypomniałam sobie wszystko i pierwsze co zrobiłam, to wyskoczyłam z łóżka, zgarnęłam jakiś czysty zeszyt i piszący długopis i niemal wyrzucałam z siebie słowa ;) 
I muszę przyznać, że dawno nie pisało mi się tak na luzie! 
Eh, z weną nie wygrasz ;)
Zarys fabuły jest (dobra, mam już wszystko zaplanowane w najmniejszym szczególe... oj tam oj tam;d), rozdziałów NIESTETY nie mam napisanych do przodu zbyt dużo, więc trzeba liczyć się z tym, że regularność dodawania to nie będzie moja nowa strona :|
Tak czy inaczej, wracam z drugą częścią, niedługo poznacie zupełnie nowych bohaterów i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną tak trochę dłużej ;)
Do następnego!
<3


PS: serio, czemu ja mam taki uśmiech na twarzy? o.O 


3 komentarze:

  1. moja mina gdy zobaczyłam link,który mi wysłałaś była jak : https://31.media.tumblr.com/9913d60f386bc8be6ee71e2d1be29677/tumblr_n7dfjgatsJ1tewju2o1_500.gif <- lepiej tego nie opiszę ( wyręczy mnie tumblr jak zawsze,ahh <333)
    Jednak jaram się jak stodoła - czyli jak na hotkę przystało :D
    Czuję,że będzie się działo jeszcze więcej niż w I części ! O.O
    Ogólnie jaring sto i nie ogarniam czasoprzestrzeni :D
    LKF !

    OdpowiedzUsuń
  2. WOOOOOOOOOOOOOOOOOOOW - tylko to może opisać ten rozdział. Nie mam dzisiaj weny na życie, więc i ten komentarz będzie najgorszym komentarzem na tym blogu. No może nie będzie to w stylu:"super, wpadnij do mnie" - bo i do mnie nie ma po co wpadać, bo nic nie ma. Takżeeeee...
    Doskonale rozumiem, dlaczego wybrałaś ten okres czasu na fabułę, podoba mi się. Trzymam kciuki żebyś zrealizowała wszystkie cele jakie sobie zaplanowałaś i że dalej będzie Ci się tak lekko pisało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. o mój Boże nawet nie wiesz jak się jaram! *___* cudowny come back cudownego opowiadania :D już nie mogę się doczekać tej historii. oby wena cię nie opuszczała! :D

    OdpowiedzUsuń